Proto-języki

Zaczęty przez Noqa, Lipiec 01, 2013, 20:36:05

Poprzedni wątek - Następny wątek

Noqa

Przyglądam się ostatnio intensywnie rekonstrucji staro-chińskiego i nie mogę opędzić się od wrażenie, że coś w tej fonologii nie styka. OK, PIE też jest dosyć dziwny, ze swoimi faryngałami i sylabicznymi spółgłoskami, ale... nie, właściwie fonologia PIE też wygląda wybitnie dziwnie i trudno zrozumieć, czemu ludzie mieliby się męczyć z czymś aż tak niestrawnym, gdy jest kupa wolnych dźwięków i możliwych epenetez.
W starochińskim zwłaszcza zabijają mnie np. spółgłoski faryngalizowane, labializowane i przedechowe jednocześnie. Oraz trzy nosówki w wersjach dźwięcznych i bezdźwięcznych. A właściwie cztery z labializowaną engmą.

Niby są te kaukazoidy czy salisze, które unkają samogłosek i mają najróżniejsze modyfikacje spółgłosek, ale zwykle jednak mają ogromne ilości spółgłosek, no i są dosyć rzadkie. A tu mówimy o językach bardzo dużych - i których potomkowie mają znacznie racjonalniejsze systemu fonologiczne.

Nie macie nigdy wrażenia, że to wszystko może być artefaktem rekonstrukcji? Próbą wciśnięcia wszystkich materiałów w jeden system, która tworzy coś niewymawialnego, ale przynajmniej zgodnego z większością wyników?
At him he yelled and yelped, tackling with taunting and dauntings; he tied and tacked him tightly and tautly, and killed him and quelled him and quenched him.
  •  

Todsmer

  •  

Feles

CytatNie macie nigdy wrażenia, że to wszystko może być artefaktem rekonstrukcji?
Jak najbardziej tak!
Nie mamy nigdy pewności, czy to, co rekonstruujemy, to nie tylko anachroniczna mieszanka elementów, które w rzeczywistości może dzielić kilkaset lub kilka tysięcy lat.
Dlatego też są m.in. hipotezy, że pie. posiadał tylko dwie serie tylnojęzykowych: *k i *kʷ (wraz z ich dźwięcznymi i dysząco-dźwięcznymi odpowiednikami), natomiast to, co identyfikujemy jako *ḱ powstało we wspólnym przodku satemowych z *k w odpowiednim otoczeniu fonetycznym. Inny przykład to teoria glotaliczna.

W przeciwieństwie do języków naturalnych, ten problem zdaje się nie pojawiać przy rekonstrukcji języków sztucznych, choć tu można wskazać jasną przyczynę — języki sztuczne mają jeden punkt "rozdzielenia się", którym jest wyjściowy proto-język; w przypadku języków naturalnych, pochodne oddzielały się jedne po drugich, na przestrzeni wielu tysięcy lat, gdy to, co nazywamy proto-językiem, było na bardzo różnych etapach rozwoju, a my nie możemy być pewni nawet w kwestii ich wzajemnej chronologii.
anarchokomunizm jedyną drogą do zbawienia ludzkości
  •  

Noqa

Mnie zastanawia też, czy wpływ może mieć to, że rekonstruując staramy się ograniczać do realistycznych przemian, i to pewnie też raczej na zasadzie neogramatyków. A wtedy okazuje się, że potrzeba wielu dziwnych pierwotnych fonemów, które potem połączą się na różne sposoby.
Być może zrozumienie tych dziwnych przemian, co do których zgoda jest w językach austronezyjskich, oraz przyjęcie większej roli analogii czy innych procesów związanych z semantyką/unikaniem homofonów może doprowadzić do prostszych wyjaśnień/rekonstrukcji?
At him he yelled and yelped, tackling with taunting and dauntings; he tied and tacked him tightly and tautly, and killed him and quelled him and quenched him.
  •