Skandynawskie

Zaczęty przez Ojapierdolę, Listopad 21, 2013, 17:19:21

Poprzedni wątek - Następny wątek

Feles

Cytat: Widsið w Listopad 21, 2013, 14:28:00
Cytat: Ghoster w Listopad 20, 2013, 23:28:24
prócz tego wydaje się być ten język [norweski] w miarę przystępniejszy niż szwedzki
To kontrowersyjne stanowisko, ale zrobię co w mojej mocy ;p
To szwedzki i norweski są osobnymi językami? :ooo
anarchokomunizm jedyną drogą do zbawienia ludzkości
  •  

Widsið

Cytat: Feles w Listopad 21, 2013, 17:19:21
To szwedzki i norweski są osobnymi językami? :ooo
Trudno wskazać na mapie granicę, ale trochę tak, a trochę nie. Literackie normy teoretycznie się różnią, ale w praktyce długotrwały wpływ wschodnioskandynawski na wschodnią Norwegię trochę zatarł to rozróżnienie przynajmniej w czworoboku Trondheim-Oslo-Göteborg-Gävle. Norweski jest bardziej archaiczny fonetycznie, a szwedzki często gramatycznie. Różny jest też rozkład tonemów, chociaż po obu stronach granicy są dialekty, gdzie tonemy są albo bardzo spłaszczone, albo już w ogóle nieistniejące.

Różnice są znacznie większe, niż między poszczególnymi normami serbochorwackimi, czy czeskim a słowackim, ale nie przeszkadza to w swobodnej komunikacji, chociaż też nie o wszystkim. Mutual intelligibility wszystkich trzech języków skandynawskich jest trochę zmitologizowana.
  •  

Ghoster

#2
[...........]
  •  

Widsið

Tutaj właściwie pokazuje, jak się zbliżają. Zachodni staronordyjski (norrønt), bardziej konserwatywny, był prawdopodobnie trudniejszy dla użytkownika staroszwedzkiego czy staroduńskiego, niż obecny pisany norweski bokmål, oparty zresztą na duńskim, dla obydwu, a konserwatywne tendencje, poza oczywiście islandzkim i farerskim, widać także w zachodnich norweskich dialektach, których nie rozumie nikt. Vallemål z zachowaną odmianą przez przypadki i swoim dziwnym brzmieniem w pół drogi na Islandię jest dobrym tego przykładem. W zduńszczonych miastach norweskich wschodnie słownictwo z norweską wymową uchodziło za lepsze, ładniejsze, bardziej classy, stąd bokmål pozwala np. na wybór między zdyftongizowaną a niezdyftongizowaną samogłoską w formach czasu przeszłego mocnych czasowników (ble / blei "stał się"), czy pisownię sufiksu -løs w dialektalnej formie -laus. Nynorsk z kolei, jako że opiera się na dialektach zachodniej i północnej Norwegii, użycie dyftongów niejako wymusza, a wielu wschodnioskandynawskich (jak również dolnoniemieckich czy niderlandzkich) zapożyczeń w jego słowniku nie znajdziemy. Modne formy bez dyftongu są popularne szczególnie na południowym wschodzie i w Bergen (ale np. nie w samym Oslo).

Historia kraju i ludu ciekawie kształtuje język, a w przypadku Norwegii mamy do czynienia ze złotym wiekiem w średniowieczu, a potem trwającą 500 lat degradacją pod obcą władzą i całkowitym odrodzeniem na przełomie XIX i XX w. Kraj jest młody w nowej rzeczywistości, stąd też młody jest jego język standardowy - wciąż będący nowością. Dlatego 5 milionów ludzi pisze dwoma normami, a obie te normy zezwalają na szerokie odstępstwa. Sytuacja dziwna i ekonomicznie nieefektywna, więc taki podział pewnie nie pożyje już długo, ale czas pokaże :)
  •  

Dynozaur

#4
Wybaczcie dyletanckie pytanie (germlangi to wciąż dla mnie obca ziemia), ale czy islandzki ma tony?

PS: Dlaczego w shitboxie, a nie w Lingwistyce Ogólnej?

W.: Bo w sumie to chyba miał być trolling, ale jakoś się rozwinąłem w temacie. Wydzielone.
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?
  •  

Widsið

  •  

Dynozaur

A nie ma bo stracił, czy nie ma bo nie miał?
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?
  •  

Widsið

Nie ma, bo nie miał. Tony skandynawskie są rekompensatą za synkopę, redukcję długości samogłosek tu i tam, spółgłosek gdzie indziej i paru innych rzeczy, których jeszcze nie udało się wyjaśnić, niemniej, żaden z tych procesów nie wystąpił ani w islandzkim, ani w farerskim, więc i nie ma czego rekompensować.
  •