Rzecz w tym, że cały podział na "samogłoski" i "spółgłoski" jest bardzo ruchomy gdy wychodzimy ze strefy rozumienia tych słów fonemicznie, a zaczynamy fonetycznie łącząc ze zjawiskami takimi jak "akcent" czy "sylaba". Wiele rzekomych "spółgłosek" powstaje poprzez swobodny przepływ powietrza przez narządy mowy, dlatego mogą być w wielu językach traktowane jako głoski, które tworzą sylabę (angielskie "Battle") bądź być nawet akcentowane (czeskie "Krk", chociaż to może słaby przykład, bo po pierwsze opisuje akcentuację głoski drżącej, a po drugie nie wiem w jakim stopniu Czesi tam wymawiają szwę). Stricte samogłoski są po prostu bardzo "otwartą" realizacją głosek płynnych. Przy "l" już większą rolę spełnia język, przy "r" wręcz wibruje - ogółem rzecz biorąc aktualny podział na samogłoski i spółgłoski wziął się z faktu, iż te drugie są traktowane w większości (wszystkich?) językach po prostu inaczej (w fonotaktykach przyjmują te pozycje co na przykład głoski plozyjne), nawet jeśli czasami spółgłoski mogą mieć cechy typowe dla samogłosek (jak właśnie tworzenie osobnych sylab czy ich akcentuacja). Zakładam, że możliwe byłoby nawet opisanie IPA'ą koartykulacji spółgłosek płynnych z jakimiś konkretnymi samogłoskami (jak choćby [l͡ɑ]). Warto wspomnieć, iż istnieją języki takie jak Sanskryt, w których "l" i "r" mogą występować bardzo rozlegle w słowach jako pełnoprawne "samogłoski".