Post Ghostera zrobił mi dzień, tyle prawdy w jednym OPie.
Ogólnie wydaje mi się, że ludzie z krajów anglojęzycznych są bardziej otwarci niż ludzie z Polski. Zawsze tłumaczyłem sobie to wpływem języka, a konkretniej tym, że u nas nikt sobie nie mówi per ty – zawsze musi być per pan. Jak ostatnio na siłowni walnąłem do typka w wieku ~50 lat zdanie typu "będziesz jeszcze tego używał?" to troszkę się spruł. Oczywiście, angole czy hamburgery mają swoje sir/ma'am, jednak zwracając się do kogoś starszego czasowniki odmieniają w 2. osobie. Mam wrażenie, że to przełamuję pewną barierę, dzięki czemu osoby się do siebie trochę bardziej zbliżają.