Ahtialia!

Zaczęty przez Canis, Kwiecień 06, 2016, 02:47:43

Poprzedni wątek - Następny wątek

Canis

Moją działalność na tym forum można podsumować w nieskomplikowany sposób. Nie tyle wzlotami i upadkami, co raczej przeskakiwaniem od kreacji do destrukcji. W końcu im dłużej się pracuje nad domkiem z kart, tym większa radość ze zburzenia go! Ledwo przycichł fantastyczny pomysł na Kyon, którym zasłużenie mam nadzieję zarobiłem pewne punkty reputacji, to karczemnymi postami wydałem wszystkie te punkty. Stoję na poziomie zero, destrukcja już była - teraz czas się temu foru przydać.

Ach, hajworystyka! Aż nie do wiary, że dział "conworldy i althisty" nie posiada żadnego tematu na conworld planety Haivoori i położonego na niej państwa, zwanego Związkiem Ahtialańskim. To się niniejszym zmienia! Przy ładnej pogodzie będę zamieszczał tu artykuły na rozmaite tematy związane z tym conworldem. Ochota na Kyon chwilowo mi przeszła, bowiem jest to świat, którego akcja dzieje się w czasach renesansu. A Ahtialia posiada czasy w sumie podobne do naszych!


5 kwietnia 2016 r.

Parę słów o nowożytnej historii Ahtialii nim w następnych artykułach przejdę do technologii, o której tak chciałbym napisać! Zanim jednak przejdziemy do meritum rozważań historycznych, jestem zmuszony poprowadzić jeden wątek przygotowujący z tego względu, że o wiadomościach z Haivoori nie słyszano już od kilku lat.
W tym conworldzie mamy do czynienia z kilkoma fikcyjnymi substancjami. Nie bardzo zaprzątałem sobie głowy ich jakąkolwiek fizyką czy realizmem - pamiętajmy, że Haivoori to conworld służący językotwórstwu, a nie na odwrót. Tworzenie własnego świata daje masę okazji do słowotwórstwa i opisów. To powiedziawszy, pragnę przedstawić dwie niemal magiczne ciecze. Pierwszą z nich jest хаsінє, zwana u mnie dawniej asininą, a zwana potoczne (invars) po prostu хаа. Hasina to półprzezroczysta, głęboko błękitna ciecz, podobna do wody. Nietoksyczna, nie posiadająca smaku ani zapachu, i jest jej wszędzie pełno. Magia zaś polega na tym, że w stanie ciekłym hasina jest substancją o właściwościach antygrawitacyjnych. In your face, Albert Einstein!
Co to w praktyce oznacza, to wykazało wiele lat rozmyślań na ten temat. Hasina spada na ziemię w postaci gradu, gdzie następnie topnieje i zaczyna wędrować do góry po źdzbłach trawy, po ubraniu, po budynkach. Wsiąka w koszule, nadając jej lekkość! Jest niechcianym elementem w budynkach, gdzie osadza się pod sufitem. Zdarza się, że przy pewnych warunkach potrafi zebrać się pod ziemią, powodując trzęsienia ziemi. A co się dzieje, gdy asinina uleci już w powietrze? Na dużych wysokościach, przy obniżonym ciśnieniu, albo resublimuje i spada, albo paruje i wtedy też traci zdolność do walki z powszechnym ciążeniem. Nie zastanawiałem się nad głębszym tego sensem! Mamy substancję, którą można pakować w zbiorniki, podgrzać, zamontować na maszynie i dzięki temu latać! Taką maszynę nazywa się аsібар - asibarem.

Jeszcze większym absurdem jest кєруму kerum. Jeśli myśleliście, że powyższa buła w twarz Newtonowi była nie do zaakceptowania, możecie od razu wcisnąć alt+f4. Kerum bowiem generuje się bez większej logiki w pewnych miejscach jako dosłownie kropla, która przy odpowiednio silnym uderzeniu nagle teleportuje pewną porcję materii z Haivoori... na Ziemię! Na Ziemi w przeszłości kerum również występował, i stąd na Haivoori w ogóle są ludzie i znane nam zwierzęta. Zgadza się, ten naiwny mechanizm został wyssany z palca tylko po to, by wytłumaczyć ludzi i zwierzęta na Haivoori. Nie wiem po co się z tym bawiłem jako nastolatek, skoro jest milion lepszych teorii na wytłumaczenie tego - wiem to, że zawsze byłem w takich bzdurach konsekwentny, a im większy bałagan, tym fajniej się myśli o jego konsekwencjach!


Ziemia doskonale wie o Ahtialii i jej bogactwach. W końcu 1 marca 1910 roku z pomocą kerumu w Ahtialii znalazło się dwóch angielskich naukowców - fizyk Steven Bell i astronom Woodrow Jones. Och, jakie przyjęcie zgotowała im imperatorka Koroneto Lai-Niła! To były same złote czasy Ahtialii, a pomoc Bella i Jonesa w rozwoju nauki w nieco zacofanej Ahtialii jeszcze poprawiła sytuację. Panowie Anglicy zatęsknili jednak za herbatą, której nie mogli za czorta porządnie ugotować w obniżonym hajworyjskim ciśnieniu w górach, i z pomocą kerumu wrócili na Ziemię, gdzie rozsławili Ahtialię jak swoistą Atlantydę.

Dobrze, że nie wiedzieli, że po odsunięciu pustynnej władczyni ahtialańskie państewka stoczyły się na samą przepaść, a wraz z nimi pozostałe dwa państwa na kontynencie, mała Amultia i bardzo niebezpieczne królewstwo Makratii! Na Ziemi głównym złym jest z reguły Rosja, USA, Niemcy, Chiny lub takie państwa, więc można było się spodziewać, że któreś z tych państw pokusi się o dotarcie do Ahtialii i zagrabienie jej bogactw. Ziemskie mocarstwa były przecież o wiele bardziej technologicznie zaawansowane, skoro już w 1945 roku dokonano ataków atomowych na Japonię! O dziwo, w Ahtialii w tym czasie działał już komputer i rozpowszechniona była elektryczność... nic jednak mrocznego się nie stało, może właśnie dlatego, że po 1910 roku, wybuchła koszmarna pierwsza wojna światowa, po niej pandemia hiszpanki, rewolucja komunistyczna, wielka depresja, następnie prawie tak samo koszmarna, ale bardziej zabójcza druga wojna światowa, a potem zimna wojna. Ziemi wcale też nie było do śmiechu, ale Steven Bell i Woodrow Jones o tym nie wiedzieli, więc gdy w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku ahtialańczycy umierali z głodu na ulicach, cała Ziemia była przekonana, że Haivoori to planeta mlekiem i miodem płynąca! Nic się jednak więcej nie zdarzyło, bo kerum jest substancją rzadką i trudną do użycia. Zdarzyło się raz, że kropla pojawiła się w oceanie blisko dna, i jakaś ryba doprowadziła do jej zapłonu. Trzy metry sześcienne wody wyteleportowały się z głębin Haivoori i znalazły nad ulicami jednego z miast w Argentynie. Wyobraźcie sobie zdziwienie miejscowych fizyków, gdy nagle na niebie pojawiła się kula wody i uległa eksplozywnej dekompresji... po wielu latach, jednak, coś się stało. Głównym złym jednak okazała się być Francja.

Jest 23 lipca 1989 roku. W Ahtialii spawni się dwudziestu wąsatych panów w beretach z François Delacroix na czele. Nie przynieśli jednak bagietek, tylko sześć AN-52. Proszę państwa, AN-52 to francuskie taktyczne ładunki jądrowe o sile do 25 kiloton trotylu, zaprojektowane do przewożenia samolotami. Francuz rozbił obóz i zażądał, by przedstawiciele wszystkich państw z nim rozmawiali, po czym oświadczył, że państwo, które da najwięcej złota, otrzyma pięć bomb na własny użytek. Przedstawiciele państw ahtialańskich, Amultii i król Makratii popukali się w głowy, ale gdy jedna AN-52 została zdetonowana na pustyniach Suarny, co zabiło ponad 200 osób w pobliskiej wiosce, doszło do politycznego trzęsienia ziemi. Delacroix bowiem zagroził, że jeśli do umowy nie dojdzie lub coś pójdzie nie tak, zdetonuje wszystkie pięć i się zabije. Przerażeni tym, co widzieli, Ahtialańczycy pierwotnie wahali się, co zrobić z Francuzem. To wahanie trwało wiele lat i wymagało rozmów na poziomie międzykontynentalnym. Cała sprawa przedłużała się aż do 1997 roku.

Tymczasem z Makratii już leciały transportowe asibary wypełnione po brzegi złotem! Siły specjalne Ahtialii jednak zaryzykowały i zdołały ukraść ładunki. Detonują je w kontrolowanych warunkach w Suarnie, pieniądze odsyłają do Makratii, a Delacroix ze swoimi ludźmi zostaje rozstrzelany. Bogaty Król Makratii, pijany marzeniem o wielkiej potędze militarnej, na wieść o tym dostaje szału i wypowiada wojnę wszystkim naokoło - rozpoczyna się wojna dystansowa!

Ahtialia prawie tę wojnę przegrała - państwa ahtialańskie w 2000 utraciły 70% swojego terytorium, Amultia też padła. Wojnę nazwano "dystansową" ze względu na szerokie zastosowanie artylerii - makrackie działa Sairhaet II siały zgrozę aż do 2001 roku. Ahtialia jednak wpadła w ostatniej chwili na pomysł przebicia zasięgu tych dział poprzez wyrzutnie rakiet. A Ahtialia miała ich po brzegi! Słynne samobieżne wyrzutnie rakiet Draak rozbiły armie makrackie i ścigały ją aż do samej stolicy Makratii, która została w 2001 roku zrównana z ziemią. Kilkadziesiąt tysięcy rakiet zapalających w natlenowanej hajworyjskiej atmosferze spowodowały, że w Ortrze wybuchła burza ogniowa, gwałtownie zasysająca tlen z powietrza i powodująca, że po mieście wiatr ciskał rozpalone do czerwoności latarnie.
Od tamtych wydarzeń minęło jednak dokładnie piętnaście lat. Ortrę odbudowano, Makratia się zamknęła, państwa ahtialańskie zjednoczyły się w republikę, a następnie w federację.

Ciąg dalszy nastąpi...
  •  

Henryk Pruthenia

Bardzo ciekawy zamysł. A tak z ciekawości: czy zwierzęta i rośliny wykorzystują хаsінє w jakiś sposób? Bo ja sobie z razu wymyśliłem latające zwierzęta, które połykają duże ilości хаsінє i niebo byłoby tego pełne, jak ocean ryb... Nie mówiąc o roślinach, które miałyby spokój od lądowych roślinożerców (zatem powstały by latający roślinożercy i potem latający drapieżnicy).
No, i czy są jakieś latające wyspy na tym, wszak czasami jakieś większe obiekty mogłyby się z pomocą tego unieść.

Todsmer

Nawet jeśli nie powstałyby naturalnie, pewno człowiek by w końcu coś takiego stworzył.
  •  

Canis

Rozczaruję was, działanie tej substancji jest zależne od temperatury i w temperaturze pokojowej ta ciecz nie jest w stanie unieść skał. Asibary unoszą się poprzez ogrzewanie hasine i sprężanie jej celem utrzymania jej w stanie ciekłym. Poza tym ta ciecz ma zwyczaj wsiąkać w grunt, a jak nie może (bo np. ścieka do skał), to i tak nie przeważy. Unoszące się na niej skały poza tym byłyby diabelnie niestabilne i by się wywróciły, wylewając ciecz ku niebu.

Asibary regulują pułap majstrując przy temperaturze cieczy, a napęd główny stanowią tłokowe silniki śmigłowe, rzadziej wspomagane silnikami strumieniowymi (ramjet) lub te metody są lepiej połączone (motorjet). Sterowanie odbywa się za pomocą lotek, w obecnych czasach zdarza się, że stosuje się RCS. Ale o tym w następnym artykule, bo ten cały temat założyłem właśnie by się rozpisywać nad technologią.
  •  

Pluur

W końcu znalazłem chwilkę by przeczytać i nie żałuję! Bardzo lekko i z wielką ciekawością się toto czyta. Na dodatek te ciekawostki antyfizycne. Antyfizyczne, z tego powodu, że de facto może coś takiego istnieć. Szczególnie хаsінє, no ale to temat na dłuższą dyskusję, z bardziej ogarniąjącymi fizykę ludźmi, niźli ja. Z ciekawością zobaczyłbym jakieś ciekawe grafiki tego świata, przedstawiające wojnę dystansową, czy te niesamowite substancyje.

OFF
CytatLedwo przycichł fantastyczny pomysł na Kyon, którym zasłużenie mam nadzieję zarobiłem pewne punkty reputacji,
Oj tak, punkty nabiłeś, a ja jak znajdę czas i inspirację to coś tam porobię.
CytatOchota na Kyon chwilowo mi przeszła, bowiem jest to świat, którego akcja dzieje się w czasach renesansu
Nie miałbym nic przeciwko, by przenieść (po krótkim opisaniu historii) świat dalej
/OFF
  •  

Canis

#5
Rozwój technologii
5 kwietnia 2016 r.
Och, Ahtialio, ty dziwaczny kraju!
Jak można być krajem, w którym pierwsza elektryczna żarówka oświetliła czyjeś laboratorium już w 1245 roku, a w XXI wieku nadal nikt nie ma bladego pojęcia o lądach, które mogą leżeć za oceanem? Może wystarczy poczekać, aż eksploratorzy z innych państw przypłyną rozpocząć podboje, grabież kosztowności, kobiet, przypraw i surowców mineralnych? Nie wystarczy! Mikui jako kontynent obowiązuje Antywojenny Pakt Międzykontynentalny Haivoori, wspominany przeze mnie zazwyczaj jako APMH. Ta debilna umowa, sięgająca głębokich czasów starożytnych, powoduje, że absolutnie nikt nie może się nawet kontaktować pomiędzy kontynentami. Kraj, który złamie ten zakaz, ma prawo być najechanym przez wszystkie inne państwa na swoim kontynencie, traci prawo do istnienia, traci jakikolwiek honor. Jeśli wylądujesz na innym kontynencie, każdy ma święty obowiązek ukatrupić cię na miejscu jak psa, a jeśli tego nie zrobi, to sam jest narażony na pluton egzekucyjny! Tysiące lat w takiej izolacji spowodowały pewne rozróżnienie rasowe pomiędzy populacjami kontynentów, co tym bardziej poskutkowało izolacją. Jaka planeta, takie czasy rasizmu!

Jedynym wyjątkiem od tej reguły jest państwo Homitau, gdzie mówi się w języku reyanada. Ten archipelag wysp jest jedynym miejscem, gdzie może dochodzić do komunikacji między kontynentami. Mają tam prawo przebywać tylko głowy państw i ich świta, pod wieloma rygorami. APMH nigdy w historii nie został poważnie naruszony... aż do XXI wieku, kiedy zaczęto poważnie rozważać obejście paktu...

No, ale jak w takich warunkach ma się porządnie rozwijać technologia? Ahtialańczycy w XIII wieku wynaleźli prąd, a w 1889 roku, po zawiązaniu współpracy pomiędzy państwami ahtialańskimi - Ahtialią, Yınıti, Unaktą i Suarną - powstał pierwszy komputer, znany w historii jako Ікіодака ("dziadek", "dziadziuś"). Proszę państwa, od ogarnięcia prądu do pierwszego komputera minęło tu pół tysiąca lat! Hajworyjczycy w ogóle nie grzeszą ciekawością, a na Mikui ogółem panuje przekonanie, żeby nie zmieniać tego, co dzielnie służy.
Czy to naprawdę aż takie egzotyczne? Spójrzmy na współczesne Stany Zjednoczone, kraj, który technologicznie zatrzymał się na latach dziewięćdziesiątych, i gdzie ludzie do dziś masowo posługują się czekami, podrabianymi na potęgę, gdzie korzysta się z faksu, który jest wadliwy i kosztuje, i gdzie pod naciskiem zagranicy dopiero teraz powoli wprowadza się czipy i kody PIN na karty płatnicze. Don't fix what's not broken!

Nie ma też się co dziwić, że przybycie Stevena Bella i astronoma Woodrowa Jonesa w 1910 roku, i ich opowieści, były dla Ahtialańczyków równie podniecające, co na Ziemi opowieści o Ahtialii. Panowie Anglicy wywodzili się ze śmietanki Londynu w czasach, w których dochodziło do gwałtownego rozwoju nauki na Ziemi, gdzie trwały w najlepsze czasy eksploracji nieodkrytych terenów ziemskich. Ahtialia po prostu zaczytywała się w książkach, wydawanych tak po angielsku, jak w językach palan, ahtianti i ahtialańskim, czytali je na jednym wdechu Amultczycy*, i kopię ich opisów posiadał w domu każdy szanujący swoje pisma węzełkowe Makrata.
Proszę państwa, opowieści Brytoli z 1910 roku nie da się jednak niczym porównać do tego, co wywołały opowieści François Delacroix i jego ludzi pomiędzy 1989 rokiem a 1997. Sama wojna dystansowa pokazała, że częściowo już wtedy zerwano ze starą mentalnością. Do wybuchu wojny Ahtialia przygotowała sobie setki tysięcy rakiet burzących, ale kompletnie nie potrafiła tego potencjału wykorzystać, ponieważ żołnierze i oficerowie upierali się na wystrzeliwaniu tych rakiet ręcznie lub z asibarów. Dopiero widmo zagłady państwa zmusiło tęgie głowy do wymyślenia samobieżnych, masowych wyrzutni rakiet Draak, co w połączeniu z przepełnieniem magazynów starzejącymi się już rakietami wygrało im wojnę!

W 2006 roku, gdy pisałem o Ahtialii na forum mając 15 lat, wspominałem o arcyjaarcie Czuldetlu Huffde, przywódcy Ahtialii, który sam się porwał na rodzime próby z bombami atomowymi. Spotkał się jednak z taką krytyką ze strony przywódców pozostałych republik ahtialańskich, że po pierwsze musiał zrezygnować, a po drugie jego następca, Baihate Xaindı, musiał w 2008 roku podzielić republikę na federację.

To powiedziawszy, wróćmy na chwilkę do 2003 roku, kiedy w Ahtialii rozpoczęto AVC... Ахтіаљант Вєрнаарт Цєує, czyli Ahtialański Program Kosmiczny. Nie jest to jedyne państwo, które na to wpadło - w Republice Homitau kilka potęg na innych kontynentach dobitnie powiedziało, że ma po dziurki w nosie kretyńskiego paktu antykontynentalnego, ale skoro nie da się go obejść na ziemi, to obejdą go w kosmosie. Nie wszystkim się to podobało, ale plan o nazwie "Niebiański Pomost" został rozpoczęty, a jego celem było utworzenie międzynarodowej stacji kosmicznej Haivoori. Wielkie potęgi uzbierały góry surowców i zdeponowały go w Homitau jako nagrodę dla tego państwa, które pierwsze postawi człowieka na księżycach Haivoori.

Ahtialia posiada oczywistą przewagę nad konkurencją ze względu na informacje, dostarczone przez Bella, Jonesa i Delacroix. Poprawiająca się znajomość napędów rakietowych po wojnie dystansowej i względny spokój również jest atutem, toteż pierwszy satelita został wyniesiony na orbitę około 2007 roku[citation needed]. Cały czas jednak Ahtialia pozostaje w tyle - republika Loimia z kontynentu Vinui dawno już ma swojego satelitę na orbicie i poważnie szykuje się do lądowania na bliższym z księżyców, Ytnapie...

Ciąg dalszy nastąpi...

*Taki suchar z mojej strony; język amulti jest potworem, w którym większość głosek jest wdechowa. Nie próbujcie tego w domu, uszkodzi struny głosowe.
  •  

Pluur

Cytatjęzyk amulti jest potworem, w którym większość głosek jest wdechowa. Nie próbujcie tego w domu, uszkodzi struny głosowe.

To ten, co jest opisany na starej wiki? No i jak zwykle - artykuł przyjemny bardzo! :D
  •  

Canis

#7
Cytat: Pluur w Kwiecień 10, 2016, 15:37:17
Cytatjęzyk amulti jest potworem, w którym większość głosek jest wdechowa. Nie próbujcie tego w domu, uszkodzi struny głosowe.

To ten, co jest opisany na starej wiki? No i jak zwykle - artykuł przyjemny bardzo! :D
Ta jest, ziomeczku, dokładnie ten!



Ach, o ile prostszy jest silnik strumieniowy od tłokowego z podczepionymi śmigłami w swojej konstrukcji! Bierzesz rurę, zawężasz jej środek, od boku wtryskujesz paliwo, wszystko zapalasz i strumień rozżarzonych gazów wylatuje z tyłu. Wsadzasz całe żelastwo na stateczek z asininą i wszystko fruwa! Jest tym jednak kilka problemów - przede wszystkim, zużycie paliwa jest niepoważne, silnik jest niebezpieczny, a wydajność silnika - znikoma. No, jedyna zaleta, że jako paliwa możesz użyć nawet mocnego bimbru, ale potrzeba by nosić całe cysterny, co oczywiście zawyża wagę i mija się z celem.
Pierwsze asibary napędzano więc albo żaglami, ale to było niebezpieczne (konstrukcja potrafiła się wywrócić), a potem śmigłami z napędem... na pedały. Takie cudo nazywamy aerotraxem (oh boy, to jedno z najstarszych słów w tym języku, jeszcze z czasów gdy to był skończony nooblang, i to chyba nawet nie było moje słowo, tylko komuś ukradzione, nie pamiętam skąd).

Tuż przed wybuchem pierwszej wojny światowej lotnictwo było doskonale znane Brytyjczykom, a silniki zdolne unieść samolot w powietrze wynaleziono już pod koniec XIX wieku. Koncepcję silnika tłokowego dwaj Brytyjczycy przywieźli więc do Ahtialii, mając jedynie blade pojęcie jak to działa, ale to Ahtialańczykom wystarczyło - w 1932 roku Stara Ahtialia miała już swój własny silnik tłokowy na paliwo, prace opóźniła sprawa... paliwa, które nie było specjalnie potrzebne w Ahtialii do tej pory. Do silnika były przyczepione śmigła - i gotowe.

Ahtialańczycy nie byli w stanie ogarnąć jak asibar może lecieć z taką prędkością. Pojawił się szereg problemów - do tej pory asibar był konstrukcją podobną do sterowca. Prędkości typu 200 km/h - 350 km/h, do jakich dało się rozpędzić konstrukcję, wymagały ogarnięcia tematu oporu aerodynamicznego. Odkryto, że odpowiednio ukształtowane płaskie powierzchnie same dadzą ciąg!
Skuteczność asininy jako materiału antygrawitacyjnego zależy od ciśnienia i przede wszystkim temperatury - aparatura do regulacji tego niespecjalnie dała się wsadzić na mały, opływowy asibar. W związku tym, około 1940 roku opracowano pierwszy naartbar - czyli dosłownie aeroplan, co nazywamy dziś samolotem.

Z tym związany był szereg problemów - naartbary wymagały podwozia, który nie byłby wysuwanymi szpikulcami, wbijanymi w ziemię. Wymagał porządnego zawieszenia, twardo budowanych felg z oponami lotniczymi, które nie eksplodowałyby przy lądowaniu. Z tego powodu pierwsze naartbary raczej były latającymi łodziami, takimi jak znana mi z gier Consolidated PBY Catalina. Temat lądowania na pasie startowym ostatecznie też ogarnięto.

W 1945 prowadzono dalsze eksperymenty. Najpierw powstał naartbar wykorzystujący mechanikę odrzutu, ale zamiast zasysać własne powietrze, korzystał z utleniającej mieszanki chemicznej, zabieranej w zbiornikach na pokładzie. Uzyskano w ten sposób rakietoplan, samolot odrzutowy pozbawiony wlotów powietrza, którego silnik oddychał trzymanym w zbiornikach tlenem. Ten pojazd jednak miał bardzo ograniczony zasięg - zżerał całe paliwo w około 10 - 15 minut, niejednokrotnie zmuszając pilota do nerwowego szybowania do pasa startowego.

Szybko jednak się zorientowano, że bardziej ekonomiczne będzie wykorzystanie potężnie natlenowanej hajworyjskiej atmosfery. Na poziomie morza poziom tlenu w atmosferze dochodzi do prawie 50%.
Po względnym sukcesie rakietoplanu, wrócił pomysł znanego od dawien dawna silnika odrzutowego. W oparciu o współczesną technologię, zadecydowano, że warto do konstrukcji dorzucić turbinę, która będzie głęboko sprężać wlatujące powietrze. W ten sposób uzyskano silnik odrzutowy. Niestety, była to technologia niebezpieczna - eksplozje silników, ze śmiertelnymi wypadkami, nie należały do rzadkości.

Populacja uznała silniki odrzutowe za zbyt niebezpieczne i technologia popadła w niełaskę praktycznie do dzisiejszych czasów. Owszem, dalej prowadzone były eksperymenty, ale raczej jako ciekawostki. Do łask wróciły znacznie udoskonalone asibary, a ahtialańskie niebo jeszcze w latach '90 przeszywał świdrujący dźwięk śmigłowych samolotów...

Ciąg dalszy nastąpi.
  •  

Todsmer

Cytat: Canis w Kwiecień 30, 2016, 13:26:09
Ach, o ile prostszy jest silnik strumieniowy od tłokowego z podczepionymi śmigłami w swojej konstrukcji! Bierzesz rurę, zawężasz jej środek, od boku wtryskujesz paliwo, wszystko zapalasz i strumień rozżarzonych gazów wylatuje z tyłu. Wsadzasz całe żelastwo na stateczek z asininą i wszystko fruwa! Jest tym jednak kilka problemów - przede wszystkim, zużycie paliwa jest niepoważne, silnik jest niebezpieczny, a wydajność silnika - znikoma. No, jedyna zaleta, że jako paliwa możesz użyć nawet mocnego bimbru, ale potrzeba by nosić całe cysterny, co oczywiście zawyża wagę i mija się z celem. (...)
Wiesz, Niemcy pod koniec drugiej wojny mieli takie wielkie braki w paliwie, że projektowali samoloty napędzane koksem, wykorzystujące oczywiście silniki strumieniowe.

Pominąłeś tutaj pewien problem z silnikami strumieniowymi, a mianowicie taki, że działają od pewnej prędkości. :)
  •  

Canis

Cytat: Todsmer w Kwiecień 30, 2016, 18:15:09
Cytat: Canis w Kwiecień 30, 2016, 13:26:09
Ach, o ile prostszy jest silnik strumieniowy od tłokowego z podczepionymi śmigłami w swojej konstrukcji! Bierzesz rurę, zawężasz jej środek, od boku wtryskujesz paliwo, wszystko zapalasz i strumień rozżarzonych gazów wylatuje z tyłu. Wsadzasz całe żelastwo na stateczek z asininą i wszystko fruwa! Jest tym jednak kilka problemów - przede wszystkim, zużycie paliwa jest niepoważne, silnik jest niebezpieczny, a wydajność silnika - znikoma. No, jedyna zaleta, że jako paliwa możesz użyć nawet mocnego bimbru, ale potrzeba by nosić całe cysterny, co oczywiście zawyża wagę i mija się z celem. (...)
Wiesz, Niemcy pod koniec drugiej wojny mieli takie wielkie braki w paliwie, że projektowali samoloty napędzane koksem, wykorzystujące oczywiście silniki strumieniowe.

Pominąłeś tutaj pewien problem z silnikami strumieniowymi, a mianowicie taki, że działają od pewnej prędkości. :)
Jestem tego świadomy, miałem na myśli raczej silnik strumieniowy stosowany jako silnik pomocniczy, np. montowany jako małe silniczki w parach na skrzydłach lub (ale to późniejsze czasy w Ahtialii) coś typu motorjet.
Cytat: wikipediaAlthough ramjets have been run as slow as 45 metres per second (160 km/h),[9] below about Mach 0.5 (170.15 m/s; 612.5 km/h) they give little thrust and are highly inefficient due to their low pressure ratios.
Ech, nie przewidziałem, że ta prędkość musi być aż tak wysoka. Z drugiej strony nie wiem czy wysokie natlenowanie atmosfery nie obniżyłoby tego limitu, i do jakiego stopnia. Być może ten akapit będę musiał jeszcze przemyśleć.

No i popełniłem błąd, pisząc o silniku strumieniowym jako starej technologii; brainfart, tam miałem na myśli zwyczajnie silnik odrzutowy.
  •  

Todsmer

Na pewno natlenienie atmosfery zmniejszyłoby tą prędkość, tylko nie wydaje mi się, że o wiele.
  •  

Canis

КУАДАНГ!
Znowu wybucha fabryka paliw i amunicji w Huknie! Ahtialańczycy w 2007 następnym razem decydują się testować broń masowego rażenia nieco dalej... co ostatecznie skończyło się źle dla przywódcy kraju, Czuldetlu Huffde Чуљдєтљу Хуффдє. Kontynentem Mikui na jakiś czas przestało wstrząsać. Co prawda w 2015 sejsmografy wyczuły ogromne tąpnięcie - fala uderzeniowa obiegła glob dwukrotnie - ale ze względu na pakt antykontynentalny nikt nie ma pojęcia co się stało, czy to na Vinui bawiono się z bronią masowego rażenia, czy może gdzieś indziej uderzył konkretny meteoryt...

Mieszkańcy wszystkich kontynentów mają już po dziurki w nosie starego paktu. Nie da się spotkać na innym kontynencie, ani na morzu, to wolno na niebie - a najlepiej nad nim. Połowa 2016 roku, Ahtialia w końcu daje radę wgramolić się na orbitę i nie zabić się podczas zejścia z niej. Nie byli pierwsi. Trochę rozczarowujące, ale inne państwa dały radę też powisieć na orbicie, z różnym skutkiem. Spotkanie się to jednak co innego - bez potwornego planowania z użyciem komputerów, szansa na spotkanie innego obiektu na orbicie, nawet na podobnej orbicie, jest zerowa (proszę nie wierzyć "Grawitacji" pod tym względem, tak szansa na kolizję z odłamkami jak i na dolecenie do Shenzhou były kompletnie nierealne)! No, ale jak tu się nauczyć?

W 2016 na konferencji na Homitau przedstawiciele państewek kontynentu Tundua ogłaszają, że poprzez kerum pojawili się znowu goście z Ziemi, a co ważniejsze, tamtejszym miejscowym udało się wybrać na Ziemię i przywieźć matematykę konieczną do dokończenia misternego planu. Wkrótce nastąpi ukończenie podniebnego pomostu. Może będzie to pierwszy krok do zwiększonych kontaktów - to byłaby absolutna rewolucja. Wiele osób twierdzi, że przejście do epoki kosmicznej uprawnia do takich zmian!

A co w kraju?
No cóż - w stolicy, Harnii, rozbrzmiewa hymn...
Sар фнотту sынs лур,
Z gór płyną strumienie,
аљін-ік моу ҙєн sє па љан.
dając życie, ruch piaskowi.
Sар Харніа, Каміва, Тураака,
Od Harnii, Kamivy, Turaaki,
Паљан sє үљка Ан.
Palan i wreszcie w An.

Нӓна єшёдоҁуҙіӧвsт
Jak deszcz spada
тъєрдук - хаттамур,
przynosząc wiatr rześki,
фрєо ір ван sір бааs
to w końcu mamy siły
sатин зааравsтӧд.
by walczyć dalej.


Кір нє даљу мувsт sу кантр! - Nie ma co wierzyć tej pieśni! Harnia to miasto na całkiem sporym płaskowyżu, na którym jeszcze co nieco rośnie, ale naokoło ma ogromne góry. Ani to miasto nie widziało za wiele walk, ani też samo nie rwie się do boju. To specyficzne miejsce, które stało się tak ważne tylko dlatego, że hasine jest dość powszechną substancją, od dawnych lat umożliwiającą latanie nad co niższymi łańcuchami górskimi. Siła militarna stolicy jest więc przesadzona - w końcu Makratia jakoś zdobyła to miejsce w wojnie piętnaście lat temu!

Dużo w Harnii pustej przestrzeni, placów z kamienia i popękanego betonu, wszechobecnych, ohydnych rur, których z uwagi na powalające różnice temperatur między zimą a latem nie da się trzymać pod ziemią. Drogi są w fatalnym stanie, choć mało kto z nich korzysta. W Harnii nie ma metra z uwagi na trudny teren, jest za to dobry system kontroli powietrznej asibarów i spore zniżki na same pojazdy. Gospodarka oparta głównie na minerałach, produkcji broni i usługach, ale także na turystyce. Mało które miasto jest otoczone ze wszystkich stron przepięknymi górami, jednym z takich na Ziemi jest Ałma-Ata (Kazachstan, czyjaś focia poniżej)!


Quilkacz, mimo idiotycznej nazwy, jest jednym z najprzyjemniejszych miejsc! Druga stolica Starej Ahtialii, której sprzyja położenie daleko na północy, nad oceanem, za stepami i wielkimi równinami i lasami. Prześliczne miejsce, choć gorące z uwagi na zwrotnikowy klimat, łagodzony przez оон - ocean. Architektura tu była zawsze głównie drewniana, wiele domów w mieście to dziś to drewniane chaty nad morzem lub na polanach.

No, a co w innych stolicach?
An, stolica Yınıti, założone przez Niiirate Oeteo (Ніиратє Оєтєо) w 1023 p.n.e., miasto znane ze swoich festiwali światła i muzyki. To nad An kursuje Sємєнчі (Semenczi, "potwór") - największy Asibar na kontynencie, sterowcowaty potwór mogący zabrać na pokład do pięciu tysięcy ludzi. An to duże centrum przemysłowe, poważnym problemem jest zanieczyszczenie środowiska. To też jedyne miejsce, w którym kultura górnicza, która ze względów oczywistych wykorzystuje kolejki szynowe, zyskała taki status kulturowy, że utworzono imponującą linię kolei magnetycznej w okolicy zwanej z angielska гіронєтє - gyronet - a po polsku żyronet.

Mój rysunek An jakoś z 2009 roku, przedstawia Semenczi i most żyronetu.

Smagana wiatrem Kamiva, kolejna wysokogórska stolica, tym razem pogranicznej z Makratią Unakty - dręczona huraganowymi wichurami, buduje swoje budynki drążąc komnaty w skałach. Wielokrotnie toczyła wojny z Makratią, Kamiva była wielokrotnie niszczona, choć słynny pałac jaartów nigdy nie był mocno zniszczony. Miasto znajduje się na wysokości 2-3 tys. m n.p.m. i jest jednym z pierwszych miejsc, do których wysyła się ludzi z Ziemi - poziom tlenu na tych wysokościach zaczyna być porównywalny do ziemskich 21%.

PALAN! Przesłynne pustynne miasto, znane z dziwnie wysokich ludzi. Podobni jak w Kamivie, tutaj też domy się tworzy drążąc w żółtawej skale. Niejednokrotnie bywało zasypywane. Piasek w tym mieście jest dosłownie wszędzie, na co zresztą wskazuje jego nazwa (dosłownie "piach"). Palan ma najlepsze wojsko na całym kontynencie, może niezbyt liczne, ale jeden palański żołnierz jest warty dwudziestu Harnijczyków. Wybitnie twardzi ludzie, znani z ciężkiego, uszczypliwego humoru. Mówią swoim dialektem języka ahtialańskiego, w którym rozbicie љ - л nadal jest słabe i większość mieszkańców jedno i drugie wymawia л, nabijając się z pozostałych, że mówiąc się stale ślinią jak niemowlęta.

(Autor grafiki: ARTek92 - http://artek92.deviantart.com/art/Desert-City-439772341 - wykorzystuję dla pokazania klimatu)

Turaaka, stolica Kaurkanu, wydzielonego w latach 2000 jako niezależny region. Położona na lesistej wyspie, w Turaace jest dużo kraterów pometeorytowych, samo miasto leży w jednym z nich. Niestabilny region pełen krewkich, półdzikich ludzi, którzy nieraz wywoływali z nudów zamieszki - część miasta została spalona jeszcze po 2000 roku zanim władze Kaurkanu, głównie wojskiem z mniejszych wysp, opanowało sytuację.

Kto wie co jeszcze kryje się w tym dużym kraju...
  •  

Caraig

Ehh, szkoda, że rysuję jak przedszkolak, bo też bym robił takie grafiki koncepcyjne konŭorldu ;_;
  •  

Canis

Cytat: Caraig w Lipiec 05, 2016, 12:44:18
Ehh, szkoda, że rysuję jak przedszkolak, bo też bym robił takie grafiki koncepcyjne konŭorldu ;_;
Przypominam, że tylko jedna grafika (środkowa), była narysowana przeze mnie. Reszta to cudze, randomowe grafiki, które pokazują klimat, do którego chciałem nawiązać.
  •  

Caraig

No ja wiem, o tą właśnie grafikę mi chodzi.

Do czego służy Semenczi? To jest jakiś pojazd pasażerski czy może wojskowy, a może jeszcze coś inszego robi?
  •