Túmtaùd Trùg (Państwo Truskie) - opis i historia

Zaczęty przez Todsmer, Maj 03, 2016, 14:43:39

Poprzedni wątek - Następny wątek

Borlach

Co do tej ajdyniriańskiej interwencji - czytając ten opis pomyślałem sobie, że zachowanie poickiego króla i jego niesubordynacja mogłoby zostać z łatwością odczytane jako zdradę na imperialnym dworze. I uderzyłoby to najpewniej w poczucie dumy i honoru Imperatora, więc musiałoby spotkać się z jakąś formą zemsty lub zadośćuczynienia. Imperium nie zdecydowałoby się zapewne na przeprowadzenie kolejnej inwazji (choć na pewno mogła paść taka groźba), inne priorytety, ale statki mogłyby zostać wysłane do poickich koloni, aby je zablokować tamtejsze porty i wywrzeć presję na nowym władcy.

Ajdynir byłby usatysfakcjonowany finansową rekompensatą za straconych oficerów oraz obecnością poickiego króla na następnym święcie Dashanar w Djyazhoarze, gdzie wszyscy wasale, lennicy i zależni władcy rokrocznie zobowiązani są przybyć do stolicy, złożyć pokłon Imperatorowi oraz przekazać mu podarunki przyjaźni. Normalnie władcy ci są również związani formalnym hołdem lennym, w tym przypadku jednak do takiego hołdu by nie doszło, jednorazowa obecność nowego poickiego króla zostałaby odczytana jako "moralne zwycięstwo" i obronienie honoru. Przez kilka/kilkanaście kolejnych lat Poitowie wysyłaliby na Dashanar swojego emisariusza, przekazali jakiś podarunek i na tym mogłoby się zakończyć.

Pasuje Ci taki obrót spraw?             
Oto ja, Adwokat Diabłów
  •  

Todsmer

A co by musieli zrobić Trugowie (w obronie Poitów), żeby Ajdynir zrezygnował z interwencji? Demonstracja siły by wystarczyła? Przypominam, że na wojnie Ajdynir stracił na pewno ponad tysiąc oficerów (jeśli nie więcej), w tym z elitarnych oddziałów. Same elitarne oddziały też były przetrzebione.

Bo chodzi mi po głowie taka myśl, że Klendorowi (wodzowi truskiemu) i ogólnie Państwu Truskiemu nie uśmiechałoby się przecież bezpośrednie sąsiadowanie z Ajdynirem, woleliby zachować państwo Poitów jako bufor. Pewno wymusiliby jakąś kontrybucję na Poitach, może rozłożoną na wiele lat, i to tyle.

Tłumaczyłoby to też fakt braku wystąpień przeciwko Trugom przez następne 126 lat (prawie 50 na lata ziemskie), Poitowie czekali, aż gniew Ajdyniru wygaśnie, nie mogąc jednocześnie drażnić jedynych obrońców :)
  •  

Henryk Pruthenia

Wybaczta, że się wtryniam, ale bardzo ciekawy ten obszar jest. Jak każdy praktycznie obszar cywilizacyjny Kyonu jest mniej więcej stabilny, to tu mamy bardzo ciekawe wpływy różnych ludów, walki między nimi, i wszystko wygląda realistycznie - w końcu suche stepowe obszary :). Ciekaw jest, kto zwycięży na tym obszarze w przyszłości :)

Borlach

#18
Demonstracja siły nielewe by dała, raczej wręcz przeciwnie - jedynie zaogniła konflikt, ewentualnie lekko go odciągając w czasie. W końcu tak Trugowie jak i Poitowie w oczach Imperium to barbarzyńcy, a barbarzyńcy ośmielający się nie tylko pokonać Imperium, lecz nawet mu otwarcie grozić (demonstracja siły) to byłoby jeszcze mocniejsze uderzenie w poczucie dumy, dla ówczesnego Imperatora mogłoby to nawet stać się sprawą osobistą. Demonstracja truskiej siły przystopowałaby Ajdynir na maksymalnie kilkanaście lat, do czasu pełnego wyszkolenia nowej kadry oficerskiej, tylko po to by potem szykować się na zmasowaną inwazję na północ.
A raczej nie o to nam chodzi.

Kontrybucja i odszkodowanie finansowe - pewnie. Ale tu znów pojawia się Dashanar. Dashanar to największe ajdyniriańskie święto religijne, ale również największy teatrzyk majestatu władzy, ogromny festiwal imperialnej propagandy. A w Ajdynirze propaganda pełni ogromną rolę. Setki tysięcy mieszkańców stolicy, oraz wiele dziesiątek tysięcy pielgrzymów z najdalszych zakątków Imperium gromadzą się przed bramami miasta, witając obcych władców przybyłych złożyć coroczny pokłon Boskiemu Władcy, następnie biorą udział w marszu przez stolice, od bram aż do Złotej Świątyni, gdzie następuje przekazanie podarunków przyjaźni przez władców i publiczny hołd Boskiemu Imperatorowi. Wszystko starannie wyreżyserowane, jako pokaz majestatu władzy.
Już od jakiegoś czasu chciałem to staranniej opisać, nawet jakieś mapki trasy procesji naszkicować, ale wciąż się za to nie zabrałem.

Można by zrobić tak: Imperator marzył o wielkich podbojach na północy, Poitowie i Trugowie, jak Radhevar da to może i nawet Siedmiomieście miały złożyć pokłon. Nie wyszło. To siadło mu na ambicje, a zdrada poickiego króla stała się sprawą osobistą, w oczach Imperatora (a więc i imperialnej propagandy i wszystkich późniejszych ajdyniriańskich historyków) poicka zdrada stała się przyczyną niepowodzenia kampanii. Śmierć dużej części elity ajdyniriańskiego dowództwa była wielkim ciosem, przez który niemożliwe było przeprowadzenie w odwecie prawdziwej inwazji, Imperator jednak jako osoba w gorącej wodzie kompana i tak zarządził mobilizację wojsk. Trugowie odpowiedzieli tym samym. Doszło do patowej sytuacji, w duchu której zawarto niechętnie kompromis - do ajdyniriańskiej interwencji nie doszło, Trugowie wymusili na Poitach jakieś odszkodowania pieniężne dla Ajdyniru, chociaż nie tak wielkie jak życzyłby sobie tego Imperator, i tutaj kluczowy punkt - na następnym święcie Dashanar zjawiłby się gość, reprezentujący Poitów. Jednak nie sam król, lecz ktoś z wyższych urzędników lub jakiejś dalszej rodziny królewskiej. Na tyle że sam poicki król się nie ukorzył i Królestwo Poitów nie zostałoby żadnym lennikiem Imperium lecz imperialna propadanga na użytek bezpieczeństwa wewnętrznego mogłaby z dumą powiedzieć - i Poitowie klękają przed Boskim Imperatorem!
Sprawa zostałaby załagodzona, lecz Imperator wciąż chowałby urazę która byłaby powszechnie znana, wolałby bowiem widzieć poickiego króla we własnej osobie jako gościa na Dashanar, a Poitów jako wasali Imperium.

To byłby powód dla którego Poitowie przez kolejne 126 lat siedzieli by cicho i nie wadzili Trugom - Imperator wciąż planował swoistą personalną wendete, również na Trugach za to że ośmielili się grozić Imperium i zapobielgi interwencji, czekając na odpowiedni moment. Być może kilkadziesiąt lat później, po zregenerowaniu tkanki dowódczej, przygotowania do pełnoprawnej inwazji na północ były praktycznie gotowe

Lecz Imperator zmarł, a jego następca zignorował całkowicie plany poprzednika, nie wykazując kompletnie zainteresowania północą. Następca powrócił do poprzedniego "modelu chińskiego", w końcu po co zaprzątać sobię głowę  jakimiś niegodnymi barbarzyńcami z północy? Priorytety ajdyniriańskiej polityki się zmieniły. Poitowie odetchnęli z ulgą, zaczekali jaszcze kilka, kilkanaście lat, tak na wszelki, a gdy byli pewność że gniew Ajdyniru wygasł mogli spokojnie wystąpić przeciw Trugom

Pasuje taki kompromis? :)               
Oto ja, Adwokat Diabłów
  •  

Todsmer

Wyobrażam sobie Ajdynir wysyłający pogróżki, żądania i ultimata do Poitów, którzy to w odpowiedzi organizują wspólne trusko-pojckie ćwiczenia wojskowe (oczywiście o charakterze defensywnym ;) ) przy samej granicy z Ajdynirem xD

Ale na poważnie to tak, pasuje mi to.

Btw, co byś powiedział na wybudzanie się Ajdyniru z letargu w ostatnich latach? Byłby to świetny hamulec na Poitów i ich rekonkwistę.
  •  

Borlach

CytatWyobrażam sobie Ajdynir wysyłający pogróżki, żądania i ultimata do Poitów, którzy to w odpowiedzi organizują wspólne trusko-pojckie ćwiczenia wojskowe (oczywiście o charakterze defensywnym ;) ) przy samej granicy z Ajdynirem xD
Polityka Środkowego Kyonu naprawdę jest piękna!
<Poitowie i Ajdyniriańczycy walczą z Trugami
<Poitowie zdradzają Ajdynir
<Trugowie zawierają pokój z Ajdyniriańczykami, Poitowie zostawieni na lodzie
<Ajdynir chce zaatakować Poitów
<Poitowie razem z Trugami bronią się przed Ajdynirem

I wszystko w ciągu ile, kilku lat? XD
CytatBtw, co byś powiedział na wybudzanie się Ajdyniru z letargu w ostatnich latach? Byłby to świetny hamulec na Poitów i ich rekonkwistę.
Pasuje mi to, i to bardzo! Tylko że raczej nie "w ostatnich latach", a "za kilka lat". Według mojego zamysłu, obecny Imperator - poeta, filozof, mecenas sztuki i kultury, uosobienie "modelu chińskiego", jest już w podeszłym wieku i za niedługo odejdzie przed oblicze bogów, a obydwoje jego potencjalnych następców (córka i syn) cechuje się znacznie bardziej porywczym i wojowniczym charakterem. Więc jest duża szansa że następny Imperator/Imperatorka zerwie z tradycyjną dla Rodu Żysudrydów dobrowolną izolacją i ignorowaniem zewnętrznego świata i przebudzi śpiącego ajdyniriańskiego smoka 
Oto ja, Adwokat Diabłów
  •  

Todsmer

#21
Cytat: Borlach w Wrzesień 14, 2017, 20:55:32
Polityka Środkowego Kyonu naprawdę jest piękna!
<Poitowie i Ajdyniriańczycy walczą z Trugami
<Poitowie zdradzają Ajdynir
<Trugowie zawierają pokój z Ajdyniriańczykami, Poitowie zostawieni na lodzie
<Ajdynir chce zaatakować Poitów
<Poitowie razem z Trugami bronią się przed Ajdynirem

I wszystko w ciągu ile, kilku lat? XD
Poczekaj na to, co sobie umyśliłem z Trugami w przyszłości :)

CytatPasuje mi to, i to bardzo! Tylko że raczej nie "w ostatnich latach", a "za kilka lat". Według mojego zamysłu, obecny Imperator - poeta, filozof, mecenas sztuki i kultury, uosobienie "modelu chińskiego", jest już w podeszłym wieku i za niedługo odejdzie przed oblicze bogów, a obydwoje jego potencjalnych następców (córka i syn) cechuje się znacznie bardziej porywczym i wojowniczym charakterem. Więc jest duża szansa że następny Imperator/Imperatorka zerwie z tradycyjną dla Rodu Żysudrydów dobrowolną izolacją i ignorowaniem zewnętrznego świata i przebudzi śpiącego ajdyniriańskiego smoka 
Właściwie, skoro jest w podeszłym wieku, to i tak polityka zagraniczna jest od pewnego czasu prowadzona przez jego dzieci - zwłaszcza, że w modelu chińskim polityka zagraniczna nie byłaby chyba jakoś za bardzo ważna :)
  •  

Henryk Pruthenia

Tak przy okazji - czy możliwe są jakiekolwiek kotnakty miedzy Twoimi ludami a Neszami? W końcu, zgaduję jakiś handel miedzy Tobą a faktoriami Sechtu pewnie jest, a tam aż roi się od neszyjskich handlarzy. Ciekaw jeśm tegoż :)

Todsmer

Tak, tylko raczej niebezpośrednie. Są dwie drogi, pierwsza przez faktorie Sechtu i Tangii, ale kupcy truscy rzadko przekraczają ów las deszczowy. Druga jest przez stepy północno-środkowego Kyonu, na północ od tych Gór islamskiego Półksiężyca, choć tu za pośrednictwem brockim. Jest możliwa jeszcze trzecia droga, w wielkim uproszczeniu od Trugów prosto na północ, aż do oceanu, choć to byłaby jakaś droga drugorzędna, na zasadzie "tędy też się da dojść do Trugów".

Ale, jeśli chodzi o języki, to Neszszowie na pewno znają truski (oczywiście bardzo niewielu :-) ), bo na przykład dużo bardziej prawdopodobne jest, żeby Brautowie rozmawiali z Neszszami, Sechtończykami, czy tymi ludami u Ciebie (Mitengami?) po trusku, a nie po brocku. Truski jest lingua franca na prawie całym moim obszarze, a enklawy truskie można spotkać kilka tysięcy kilometrów na zachód od Państwa Truskiego.
  •  

Henryk Pruthenia

Cytat: Todsmer w Wrzesień 14, 2017, 22:30:36
Tak, tylko raczej niebezpośrednie. Są dwie drogi, pierwsza przez faktorie Sechtu i Tangii, ale kupcy truscy rzadko przekraczają ów las deszczowy. Druga jest przez stepy północno-środkowego Kyonu, na północ od tych Gór islamskiego Półksiężyca, choć tu za pośrednictwem brockim. Jest możliwa jeszcze trzecia droga, w wielkim uproszczeniu od Trugów prosto na północ, aż do oceanu, choć to byłaby jakaś droga drugorzędna, na zasadzie "tędy też się da dojść do Trugów".
Wiem wiem, pisałeś już o tym :)
Po prostu jestem ciekaw co mogą Neszowie wiedzieć o Trugach. Na pewno utrzymują jakieś handlowe kontakty z Qinem, więc jakieś wiadomości z szóstej ręki docierają. :P

Cytat: Todsmer w Wrzesień 14, 2017, 22:30:36Ale, jeśli chodzi o języki, to Neszszowie na pewno znają truski (oczywiście bardzo niewielu :-) ), bo na przykład dużo bardziej prawdopodobne jest, żeby Brautowie rozmawiali z Neszszami, Sechtończykami, czy tymi ludami u Ciebie (Mitengami?) po trusku, a nie po brocku. Truski jest lingua franca na prawie całym moim obszarze, a enklawy truskie można spotkać kilka tysięcy kilometrów na zachód od Państwa Truskiego.
Ano, pewnie i może jakieś zapożyczenia już występują, bo sądzę, że niektóre produkty dochodzą do Państwa Neszów tą właśnie drogą.

Co do właśnie Mitengów (ten zielony na mapie), mam dla Ciebie małę propozycyjkę:
Otóż wspominałem o tym parę razy, że Kadonia jest swojego rodzaju obszarem zapalnym. Pokrótce można opisać to, co tam się ostatnio działo w następujący sposób (liczę według dat ziemskich):

  • -250 lat temu - jeden z Narodów Miteńskich zdobywa Kadonię. Kadończycy są zamienieni w niewolników (coś bliżej Rzymu, niż tego, co znamy z plantacji bawełny), zachowują jakieś prawa, ale są jednak wyrugowani z wielu dziedzin życia codziennego i z życia politycznego, a miejsca te zajmuje Miteńska Arystokracja (wojsko) i jacyś "Wolni" - też tylko Mitengowie.
  • -50 lat temu - jakiś mały bunt "niewolniczy", nie zginęło zbyt wielu ludzi, ale została wprowadzona jakaś taka powszechna nieufność (mimo, że Kadończycy za ten czas wiele zyskali), stąd reakcja Miteńska i zaostrzenie się sytuacji, lekki terror. Ogólnie coraz większe zaognianie sytuacji. Częste palenie kadońskich wsi, czasami z błahych powodów.
  • -10 lat temu - otwarty bunt, powstali wszyscy. Wielka rzeź na ulicach miasta Kadonia, a w całym państwie zabijanie "Panów" (choć oczywiście nie zawsze), Niektórzy Kadończycy, którzy służyli w wojsku u Panów gromadzą dość spore wojsko i rozbijają starą Arystokrację Miteńską. Ta ucieka do innych Narodów Miteńskich, a także prosi o pomoc Związek Ośmiu. CI udzielają pomocy, ale koniec końców główna armia Mitengów zostaje pokonana i to dość w dramatyczny sposób, Część starej Arystokracji jednak, jako że świetnie wyszkolona i znająca wroga się ratuje, i idą na południe. Do Kadończyków przystaje część okolicznych ludów, w tym też Miteńskich, które to wcześniej prowadził jakąś walkę ze Związkiem Ośmiu. Jako, że Związek Ośmiu akurat główne swoje siły stracił, a także jest dość geograficznie rozciągnięty, a ogólne zaludnienie w tych obszarach nie jest jakieś duże, Kadończycy mają wolną rękę i palą wszystko po drodze w ramach zemsty. Jednocześnie, ze względu na długotrwałą wojnę, klęskę nieurodzaju, a także de facto przewrót społeczny, dochodzi do niepokojów w samej Kadonii.Mimo to, Kadończycy atakują jedno z miast Związku Ośmiu, nieźle na tym zarabiają, a miasto palą. W tym czasie stara Arystokracja, ta która zwiała, mobilizując uciekinierów reorganizuje się i atakuje Kadonię. Kadończycy wracają, a stara Arystokracja znowu się wycofuje.A TO ZALEŻY OD TQR
  • I dzieje się coś, co było podczas rewolucji francuskiej: rewolucja pożera własne dzieci i jest w niektórych aspektach nawet trochę gorzej, jak było. Koniec końców, dochodzi do załamania się Kadonii samej pod swoich ciężarem, bunt w armii Kadonii i przejście do wroga, a Mitengowie wracają do władzy. Jednak jest ich bardzo, bardzo niewielu, a także prawa otrzymało wielu Kadończycków, którzy albo nie poparli buntu, albo pod koniec odstąpiło od niego.

A co do części, o którą mi chodzi, to mam taką propozycję:
Stara Arystokracja, dobrze wojująca, wraz z garstką uciekinierów zostałaby zepchnięta na południe. Każdy inny kierunek odpada: na Wschód dzikie ludy, mało cywilizacji i lasy, na zachód Kadończycy, na północ jezioro i Kadończycy. Czy dałoby się, by jakaś taka grupa powiedzmy 10 tys. ludzi (2 tys. dobrych żołnierzy + uciekinierzy) weszła na step, a potem skierowała się w stronę Państwa Liktów/ Państwa Truskiego? Szukaliby pomocy, a przez to rozumiem, że chcieliby się zapisać jako najemnicy. Co Ty o tym myślisz? Na przyszłość mieliby się trzymać razem, ot, taka mała grupa żołnierzy najemnych, którzy mówią jakimś dziwniejszym językiem (oj, chciałbym zrobić wschodnimiteński przepełniony truskimi barbaryzmami! :D), mają jakąś swoją autonomię, i to chyba na tyle.
Jeżeli przewidujesz coś na przyszłość dla Trugów, to mogliby oni w tym też uczestniczyć ;}

Todsmer

#25
CytatJeżeli przewidujesz coś na przyszłość dla Trugów, to mogliby oni w tym też uczestniczyć ;}
Oj zdecydowanie będą :)

CytatPo prostu jestem ciekaw co mogą Neszowie wiedzieć o Trugach. Na pewno utrzymują jakieś handlowe kontakty z Qinem, więc jakieś wiadomości z szóstej ręki docierają. :P
A te kontakty z Qińczykami to przez Trugów/Brotów, czy przez morze, od wschodu?

EDIT:
CytatKadończycy są zamienieni w niewolników (coś bliżej Rzymu, niż tego, co znamy z plantacji bawełny), zachowują jakieś prawa, ale są jednak wyrugowani z wielu dziedzin życia codziennego i z życia politycznego
Heloci, jako żywo :)
  •  

Henryk Pruthenia

A więc, jak rozumiem, zgadzasz się? Czyli, niczym w kiczowatym filmie, z Północy nadchodzi armia najemników, która zmienia losy świata? xD
A tak z ciekawości, jak zostaliby odebrani przez Zasiadającego na Stolcu Tarolaugrowym? :D

Henryk Pruthenia

Kontakty szły by wieloma drogami:
1) Przez morze, np. od Stojezioran.
2) Wzdłuż rzek "Syberii", to jest tego mojego obszaru Północy na północ od dachu świata - rzeki są na pewno spławne.
3) Karawanami przez step przez wielu wielu pośredników
4) Rzadko jakieś bezpośrednie - neszyjscy podróżnicy bardzo lubią Qin ;]

Todsmer

Cytat: Henryk Pruthenia w Wrzesień 14, 2017, 23:34:21
A więc, jak rozumiem, zgadzasz się? Czyli, niczym w kiczowatym filmie, z Północy nadchodzi armia najemników, która zmienia losy świata? xD
Zmieni, zmieni, choć mam tutaj troszkę niestandardowych pomysłów :)

CytatA tak z ciekawości, jak zostaliby odebrani przez Zasiadającego na Stolcu Tarolaugrowym? :D
Jako błagalnicy i żebracy, korzący się pokornie. Ludzie, którzy dwukrotnie przegrali walkę o swój kraj. Ci, którzy uciekają, zamiast zostać i z honorem bronić swojej ziemi. Mimo to, dobrzy żołnierze. Użyteczni, choć mało godni zaufania.

Na pewno nie dostaliby statusu federatów, którym cieszą się niewielkie przygraniczne państewka brockie, truskie (spoza Państwa), taugryjskie, pojckie i północnobarbarzyńskie. Po prostu zostaliby uznani za niegodnych posiadania własnego państwa, choćby i ze względów ich historii. Zostaliby osiedleni w czymś, co nazwałbym Miteńskim Okręgiem Wojskowym (prawdopodobnie nad Jeziorem Księżycowym, przy granicy z Poitami), byliby podlegli lokalnemu komesowi (dowódcy wojskowemu, pełniącemu też funkcje administracji cywilnej), bez własnej organizacji wyższej niż wieś.

Na pewno nie podobałoby im się to, ale o tym później :)
  •  

Henryk Pruthenia

#29
Dobra, dobra! To jestem tego bardzo ciekaw! :]
Może uchyl jednak troszkę rąbka tajemnicy! :D

Rozumiem, nie dziwię się, że w ten sposób by zostali przyjęci. Szkoda, że są u Ciebie od niedawna - chciałbym jak dojdziemy do "teraźniejszości" zrobić ich język. Język miteński rzucony w taką dzicz.. (za przeproszeniem). No i będę Cię w takim razie katował trochę poickim, trochę truskim etc.

No i trzeba pamiętać, że Mitengowie są trochę obeznani z bronią palną, która na Północy i może nie jest powszechna, ale nie jest też zwana grzmiącymi kijami. Najwyżsi dowódcy będą ją na pewno posiadali. Będą też się różnili od Twojego wojska hierarchią - są dużo bardziej "nowocześni", co ci chytrzy Kadończycy bardzo dobrze podpatrzyli. I chodzi mi tu bardziej o ogólną sztukę wojskową, a nie wyposażenie.

Naprawdę, ciekawy jestem, cóżeś umyślił!

EDIT: Nie jestem tylko pewien, czy brak "organizacji wyższej niż wieś" nie jest lekką przesadą - nie zajmowali by wielkiego przecież obszaru, a jakiś kontakt między komesem, a bądź co bądź dość wyobcowanym ludem musiałby być. Choć z drugiej strony - nie wiem co szykujesz.
Biedni Ci Mitengowie - całą historią staram się ich jakoś pognębić xD Wcześniej część odpłynęła na statkach do Sechtonu (i zgodnie z paktem zawartym między tymi Mitengami a Neszami 1500 tysiąca naszych lat temu nie mogą wrócić na Północ xD), przedtem wyparli ich z Białego Półksiężyca, potem Kadończycy... Teraz jeszcze to. Biedny lud. Bardzo! jebati ixъ! blądiny ji synove! mitężь nе bądetь mojimь bratromь! XVЪPМ