Ano, rozumiem. Sama forma ως dość się wahała: w wyniku procesów fonetycznych wygłosowe t przechodziło, w zależności od warunków, a to w s, a to nawet w... "d". Ale, ze względu na częste zaczynanie się słów od samogłosek, "t" było traktowane jako spółgłoska w nagłosie sylaby akcentowanej, i przez krótki okres było /c/, by przejść w /s/
Ciekawsze byłoby moim zdaniem pojawienie się θ w tamtym miejscu. Mógłbyś na przykład robić potem takie asymilacje jak w grece, np ωθ > ωθ Θου…, albo nawet ωτ Θου…, jak w staroindyjskim Buddha (a nie *Budhdha) - przy okazji mogłaby to być okazja do rzadkiego przywrócenia pierwotnego nagłosowego θ, które, jak widzę, przeszło w τ. Grecki miał również podobne alternacje ze spiritus asper, który czasem znikał, „przydechując” poprzednią spółgłoskę - a tutaj na przykład μηκ ὅββεμ > μηχ όββεμ. przy czym niekoniecznie musiałaby to być spółgłoska przydechowa, ale na przykład współczesne [θ] czy - . Tylko taka dygresja

Właśnie postanowiłem system fonologiczny jak najbardziej upraszczać za pomocą lenicji, lenicji, i jeszcze raz lenicji. Wprowadzenie
θ wygląda ciekawie, ale jakoś tak niesłowiańsko xD (w tym przypadku jest to dość mocny argumentum ab ano xD), i ogólnie nie pasuje do zamysłu języka - dużo przemian oddalających, a każda z nich mająca uprościć system fonologiczny.. Język epirocki właśnie stara się unikać zbitek, dlatego miedzy innymi
μηκ ὅββεμ czytamy jako [meˈhɔ́bːɛm], bez /k/, i w podanym przezeĆ przykładzie z Budą, raczej te wygłosowe -t nie byłoby po prostu czytane. W ogóle spółgłoski w języku epirockim są "neutralizowane", to jest ze względu na silny akcent padający stale w nagłosie (za wyjątkiem psujących to zapożyczeń) to co się z nimi dzieje gdzieś dalej nie ma większego znaczenia. Dystynktywność została przejęta przez bogaty system wokaliczny i akcentuacyjny, a to, czy w wygłosie mamy /t/, /d/, czy /s/, a nawet /z/ - jest to kwestia drugoplanowa. Chociaż oczywiście, w słowotwórstwie, które nadal pozostaje słowiańskie i dość bogate (wzbogacone dodatkowo greką), spółgłoski dalej się liczą, choć i tak język sobie po zrobionych przeze mnie testach (nie, nie mam skąd to spisać, po prostu w głowie wymyślałem jakieś pary, które mogłyby się zlać, i wychodzi na to, że z kontekstu możnaby sobie wszystko zrozumieć, ewentualnie od czego mamy nowe formacje i zapożyczenia? :P) działa, i jest dość sprawny.
Tak dodatkowo chciałbym napomknąć, że w wyniku zmian fonetycznych, język jest bardzo nieregularny, ale oczywiście doszło do wielu uogólnień, przez co zamiast spodziewanych spółgłosek, które wypadły, mogą się pojawić inne. I nie tylko w wyniku procesów fonetycznych, a np. podobieństwa w strukturze.
Co do tych alternacji, ciekawe zjawisko, nie wiedziałem o tym.
Ale raczej, gdybym wiedział, nie wprowadziłbym tego do epirockiego - to nie celtyckie, by były mutacje :D etc.