Co was wkurza w kwestiach językowych [s/z/wi/]

Zaczęty przez Silmethúlë, Sierpień 20, 2011, 13:34:19

Poprzedni wątek - Następny wątek

Tolasz

Szykyrlikytaj.
Taką fajną nazwę zmarnowali. Brzmi jak nazwa gry w trzy karty albo szemranego byznesiku z Cyganami gdzieś w zaułku na targu.
  •  

Siemoród

#3691
Niemiłosiernie wkurwia mnie brak konsekwentnego podejścia do tureckiej pisowni, a dokładniej stosunek pisowni do wymowy.

Zbieram do kupy tureckie arabizmy sortując je według arabskich rdzeni spółgłoskowych i chyba dotarło do mnie, że głównym powodem do przejścia tureckiego na łacinkę (co miało miejsce dopiero w 1928 roku, całe sześć lat po obaleniu sułtana!) były nawet nie tyle zachodnie ciągoty Rakaturka (w końcu Rakoszach Reza Pahlawi, jego ideologiczny pobratymiec, nawet latynizacji perskiego nie próbował), co po prostu ogromna niespójność w tureckim odczycie abdżadu, być może wynikająca z różnic w czasie między zapożyczeniami, a może z innego burdlu xD

Dla przykładu z rdzenia ق د ر q-d-r mamy z jednej strony arabskie مقدار miqdār, zaś z drugiej تقدير taqdīr, które dziś w tureckim brzmią miktar (z typową dla tureckiego progresywną asymilacją dźwięczności d>t) oraz takdir (z jakiegoś powodu bez asymilacji) xD

Podobny problem jest z rdzeniem د ه ش d-h-š, z którego pochodzą مدهيش mudhīš oraz تدهيش tadhīš, adaptowane przez turecki jako müthiş i tedhiş, znów bez konsekwencji xD

Dźwięczność spółgłosek czasem budzi zastrzeżenia nawet poza grupami spółgłoskowymi, choćby صناعة ṣināʕa(t) z jakiegoś powodu zaadaptowano jako zanaat, choć zwykle ص , nawet w wyrazach z tego samego rdzenia (jak sinaye, sunî, sanat) jest oddawane przez s. Podobnie hizmet z arab. خدمة xidma(t) zamiast **hidmet. Moim faworytem z tej kategorji jest 'kuchnia', czyli mutfak zamiast **matbah, z arabskiego مطبخ maṭbax, choć chyba tutaj winna jest po prostu starość zapożyczenia xD

Odczyt samogłosek też jest problematyczny, bo trzy krótkie samogłoski arabskie turecki może adaptować ośmioma własnymi i choć z reguły po spółgłoskach faryngalnych i farylangizowanych arabskie krótkie a, i, u są oddawane przez tureckie tylne a, ı, u, a w pozostałych przypadkach przez przednie e, i, ü, to jednak wiele jest wyjątków od tej reguły (często winna temu jest harmonja wokaliczna), a niekiedy wręcz u jest oddawane przez ö, jak w ömür czy şöhret z arab. عمر ʕumr, شهرة šuhra(t). Nawet jest afyon z arab. أفيون 'afjūn, tak więc arabskie trzy fonemy samogłoskowe oddawane są przez wszystkie osiem tureckich samogłosek krótkich xD

Obrazu burdlu w osmańskotureckim abdżadzie dopełnia pisownia słów rodzimych, która, jeśli przymknąć oko na częste oznaczanie obcych arabszczyźnie dźwięków p, g, ç, ŋ, ž przez erzace w stylu ز ك ج ب, zamiast przez ژ ڭ چ گ پ, kompletnie nie radzi sobie z zapisem samogłosek, przez co najczęściej nawet dwusylabowe słowo przy dobrej woli można odczytywać na conajmniej dwa sposoby, a zapisywać na conajmniej cztery xD

Czy łacinka jest lepsza? Sama w sobie nie jest zła, ale, jeśli nie liczyć nasyconej arabizmami literatury na temat islamu, to dziś mało kto w ogóle używa liter â, î, û na oznaczenie długich samogłosek arabskich (najczęściej wtedy, gdy chodzi o rozróżnienie homografów w stylu ilmi 'naukę', ilmî 'naukowy' albo hala 'ciotka' i hâlâ 'wciąż') albo ' na oznaczenie dawnego 'ajna/hamzy, która wciąż w wymowie wzdłuża samogłoskę, np. me'mûr, me'zûn. W tekstach sprzed 40 i więcej lat jakoś te znaki są konsekwentnie stawiane, a do dzisiaj stanowią pewną różnicę w wymowie. Czyżby winne były kąkutry i to, że te znaki są na klawiaturze zbyt oddalone od innych liter? Tak na ogół objaśnia się rzadkie użycie ros. ё xD

edzit: Nierozwiązalnym problemem tureckiej łacinki jest natomiast brak możliwości oznaczenia miękkości k, g, l (miękkie i twarde głoski są odrębnymi fonemami), co niekiedy można oznaczyć przez â, û (jak w wyrazach mahkûm, ilân, gdzie jednocześnie oznacza też długość, albo jak w kâhya, gdzie długości nie oznacza xD), jednak w wyrazach hal, lokanta, kontrol, kalp już się tego oznaczyć nie da xD
Niech żyje Wolny Syjam!

Dynozaur

Wkurwia mnie nazywanie dzisiejszego dnia "Dniem Mamy" (częste w medjach, szczególnie reklamach), mimo że ten dzień się tak nie nazywa.

Jest to moim zdaniem przejaw infantylizacji języka, a także zauważalnej tendencji (zasianej przez nurta feministyczne) do obrzydzania słowa "matka", postrzegania go jako pejoratywnego.

Dzisiaj obchodzimy DZIEŃ MATKI, nie "Mamy", do kurwynędzy!
Unja Europejska nie jest Wielką Nierządnicą. To jeden z łbów bestji, którą ta ujeżdża.

Najlepsze miejsce dla indywidualisty jest we zbiorowym grobie.