W moim otoczeniu (znajomi, wykładowcy) jest tak, jak opisałem. Nie wiem, być może ogranicza się ta choroba do tzw. wykształciuchów.
Choć podejrzewam, że jakby w rodzinie Choquetów zawczasu wyjaśnili dziecku, jak czyta się jego nazwisko, to ono samo objaśniłoby wymowę otoczeniu (i koledzy w szkole mówiliby mu dla zabawy raz Hokłet, a raz Szoke, a czasem pewnie i Szok(ł)et).