Co was wkurza w kwestiach językowych [s/z/wi/]

Zaczęty przez Silmethúlë, Sierpień 20, 2011, 13:34:19

Poprzedni wątek - Następny wątek

Fanael

Cytat: Ghoster w Październik 15, 2013, 22:48:52
Co to jest "słowo zbędne"?
Wszystkie poza pięcioma setkami najczęstszych. Polski powinien być oligosyntetyczny.
  •  

Feles

Cytatoligosyntetyczny
*zniewielusłówwkupęskładający.

Dbaj o zrozumiałość języka.
anarchokomunizm jedyną drogą do zbawienia ludzkości
  •  

Noqa

Cytat"Wielki" to nie jest dokładnie to samo, co "duży". A "kartofel" faktycznie jest zbędny, dlatego funkcjonuje tylko w gwarach.

"Zaduma" to też nie dokładnie to samo co "refleksja". Słowa mają więcej niż tylko określać desygnat. Mają swoje konotacje, stosunek mówiącego, służą stylistyce, rytmowi wypowiedzi.
A "kartofel" bynajmniej nie jest ograniczony do gwar.

Co do "taki język dzieli" - mi się akurat bardzo podoba, że język nie ma ścisłego standardu (w każdym razie nie faktycznie) i pozwala na tworzenie własnego idiolektu, żonglowanie stylami, nadawanie indywidualności.
At him he yelled and yelped, tackling with taunting and dauntings; he tied and tacked him tightly and tautly, and killed him and quelled him and quenched him.
  •  

Vistamo

Twoje założenie jest teoretycznie może i słuszne, ale obawiam się, że w żargonie urzędniczym lub korposlangu jest tyle indywidualności, co w płycie chodnikowej. W rzeczywistości jest to królestwo schematyczności, tyle że schematyczności napuszonej.
Ro pokot Zając Henryk zo troy ven hur gesh gi ro nurawtet foge gir.  Nazywam się Henryk Zając i od dwudziestu lat naprawiam pralki.
  •  

Noqa

Przed chwileczką przeszkadzało ci nie to, ale że różni ludzie/różne grupy mówią innymi lektami i że anglicyzmy oraz żargonowe wyrazy są zbędne. Ale chyba nie podobałoby ci się gdyby to "cel" wywalić na rzecz "targetu", a "skeszować się" miałoby zastąpić "spłukać się".

Nie mam nic przeciwko językowym gustom, ale na litość, nie dorabiajmy do tego sztucznej ideologii.
At him he yelled and yelped, tackling with taunting and dauntings; he tied and tacked him tightly and tautly, and killed him and quelled him and quenched him.
  •  

Vistamo

#1670
Ależ owszem, anglicyzmy są zbędne. Nie wszystkie, ale te, które nie wnoszą nic nowego, np. "sfokusowanie". Mamy przecież rodzime "skupienie się", jest pochodząca z łaciny "koncentracja", wreszcie jest "skoncentrowanie się" jako hybryda dwóch poprzednich. Co nowego wnosi takie "sfokusowanie"?

Jasne, można uznać, że język powinien być możliwie bogaty. W imię powyższego można jeszcze wprowadzić do polszczyzny chińskie słowo oznaczające skupienie się, można wprowadzić słowo arabskie i słowo z języka fulbe czy innego yoruba, można potem dowodzić, że chińska koncepcja koncentracji bazująca na filozofii Konfucjiusza jest diametralnie inna, niż koncepcja europejska i murzyńska, a arabska koncepcja koncentracji osadzona w kulturze islamu jest już totalnie odmienna i dlatego potrzeba różnych słów na oddanie tych wszystkich niuansów, ale... po co??? Czy owo bogactwo języka ma być celem samym w sobie?

No chyba, że uznamy, że skoncentrowanie się na czymś przeciętego Kowalskiego jest zupełnie czym innym, niż skoncentrowanie się korpoludka i dowiedziemy tego w sposób naukowy, wtedy posypię głowę popiołem i przyznam głośno, że "sfokusowanie" wzbogaciło język ojczysty o nową jakość.
Ro pokot Zając Henryk zo troy ven hur gesh gi ro nurawtet foge gir.  Nazywam się Henryk Zając i od dwudziestu lat naprawiam pralki.
  •  

Widsið

Te słowa nie wchodzą do języka za pomocą czyjegoś dekretu, po prostu pojawiają się w języku, bo ktoś ich używa; a skoro ktoś ich używa, najwidoczniej okazały się potrzebne. Osobiście uważam, że to, czy ktoś się, kontynuując przykład, skupia, koncentruje czy fokusuje często mówi więcej o kimś, niż najlepsza autoprezentacja. Nie jest to może jeszcze poziom języka angielskiego, gdzie każda warstwa społeczna ma w zasadzie swój własny socjolekt, ale nie jest to też już spłaszczenie typu norweskiego, gdzie ideologia likestillingu niejako wyznacza pewne ramy słownictwa do wolnego dysponowania.
  •  

Vistamo

Tutaj się zgodzę - dobór słów pozwala ocenić i niejako zaszufladkować rozmówcę.

O co chodzi z tą ideologią "likestillingu"? Internet wypluwa mi tylko, że "likestilling" to "równość", ale jak to się ma do języka, to nie wiem, a chętnie się dowiem, zwłaszcza, że sam język norweski mnie fascynuje z różnych względów (np. opozycja nynorsk vs bokmal).
Ro pokot Zając Henryk zo troy ven hur gesh gi ro nurawtet foge gir.  Nazywam się Henryk Zając i od dwudziestu lat naprawiam pralki.
  •  

Widsið

To znaczy dosłownie "wyrównanie". Wedle tego założenia, wszyscy mają mówić tak samo prosto. Pojawiają się poradniki typu "jak uprościć swój język", "jakich słów unikać" itp. Synonimia jest w zasadzie dopuszczalna wyłącznie w ekspresji literackiej. Ostatnio wykładowczyni na lokalnym uniwersytecie skreśliła mi erindring "wspomnienie" i kazała zastąpić minne "id." z adnotacją "zbyt skomplikowane, unikaj".

Przy całym owym likestillingu, nikt nie przejmuje się za bardzo ani jednym, ani drugim językiem pisanym pod kątem gramatycznym, dlatego zarówno bokmål, jak i nynorsk to pod tym względem jeden wielki burdel i czasami trzeba się bardziej wczytać, żeby zauważyć różnicę między nimi. Opozycja między tymi dwoma wariantami jako taka jest natomiast elementem historii: oba warianty są równouprawnione i wzajemnie zrozumiałe, nawet jeśli starsze pokolenia uważają tzw. riksmål (bokmål najbliższy swoim pierwotnym założeniom) za najbardziej elitarną pisaną wersję języka norweskiego, nawet jeśli ma ona jednocześnie najmniejsze oparcie w wymowie.
  •  

Ghoster

#1674
[...........]
  •  

spitygniew

Jesteś pewien, że to wyłącznie cecha kobieca? Jesli tak, to kolejne, obok sjakania,  zjawisko obalające rzekomy niewieści konserwatyzm fonetyczny.
P.S. To prawda.
  •  

Ghoster

#1676
[...........]
  •  

CookieMonster93

#1677
Cytat"Sʲakanie" mogłem usłyszeć w ostatnie wakacje (ba, zdołałem wydedukować, iż takie osoby, starając się powiedzieć angielskie "sh", mówią właściwe, polskie "ś"
Z tym siakaniem, to potwierdzam. Słyszałem też jakąś Holenderkę śpiewającą po francusku, ale nie pamiętam przydomku artystycznego, która francuskie ch wymawiała bardziej jak ś niż jak sz. W Belgii częściej się słyszy twardą wymowę i np. meisje brzmi jak mejszə. E w meisje oczywiście z lekkim jaw-dropem. Nie wiem jak to ująć po polsku, chodzi o to, że mocniej się opuszcza szczękę w dół wymawiając to ei/ij, ale bez rozciągania ust na boki*, czyli nie jak [æi] i [ai] w Holandii. Ja raczej podłapuję flamandzki akcent, po pierwsze z zamiłowania, po drugie – moim zdaniem jest łatwiejszy, no może poza miękkim g/ch.

* – tak wiem, mało profesjonalne określenie, ale jak ktoś chce posłuchać flamandzkiego ij/ei i g/ch polecam wpisać w YT ,,het Journaal" to taki program typu wiadomości czy fakty, ale flamandzki i wrzucają go też na neta.

EDIT: Jeszcze jedno pytanie à propos tego stiekem... :-)
Czy to prawda, że Holendrzy wymawiający z jako s, wymawiają też s bliżej sj? Miałem okazję gdzieś o tym poczytać, ale usłyszeć niestety nie.
English C1/2 Nederlands B2/C1 中文 B1 Čeština A2/B1
  •  

Ghoster

#1678
[...........]
  •  

CookieMonster93

Podejrzewam, że właśnie o to chodzi. A à propos tego artykułu, nazywał się on ,,Nederlandsj neksjt". Miałem go gdzieś na kompie, ale nie wiem, czy go jeszcze znajdę. Zresztą i tak był w kiepskiej jakości, że ledwie szło go przeczytać.
English C1/2 Nederlands B2/C1 中文 B1 Čeština A2/B1
  •