Ostatnio trochę zastanawiałem się nad mową szeptaną.
Wszystko zaczęło się od tego, że chodzę na lekcje śpiewu, i próbuję wyć gdzie się da. Tak więc będąc w miejscu pełném ludzi chciałem «szeptém zaśpiewać» pewną piosenkę
Closterkellera. Takie ćwiczonka pomagają zapamiętać melodję utworu, oraz różne «manjery» wokalne, w niéj użyte (swój wokal bowiém nie przygłusza utworu, i dzięki temu słychać i siebie, i wokal lecący z podkładu). Zdziwiłem się wyjątkowo, bowiém próbując, tak jak Anja Orthodox, przeciągać ostatnie sylaby wersów, zaraz traciłem dech, i przerywałem artykulację słowa.
Zastanowiło mię to, bowiém do téj pory traktowałem artykulację szeptaną jako «ubezdźwięcznienie spógłosek i samogłosek» + «osłabienie mocy artykulacji», więc w skrócie uważałem, że artykulacja szeptana powinna być łatwiéjsza od zwykłéj, mówionéj ze zwykła mocą. Zaciekawiło mię bardzo to, że w mowie szeptanéj wiązadła głosowe zsuwają się (to tłómaczy szybsze zmęczenie płuc, oraz to, że nie mogłem dokańcząć). Te zjawisko jest z resztą ukazane tutaj na obrazku z wiki:

Schematyczne położenie wiązadeł głosowych i chrząstek nalewkowych A: przy całkowitym zamknięciu, B: podczas artykulacji dźwięcznych elementów mowy, C: w czasie szeptu, D: przy chuchaniu, E: podczas spokojnego oddychania lub w czasie spoczynku, F: w czasie głębokiego oddychania
Czy w czasie szeptu dochodzi do innech zjawisk, od zwężenia wiązadeł?
Ja także jak Canis, a inaczéj Noqa, rozróżniam w szepcie spółgłoski normalnie dźwięczne bądź bezdźwięczne. Na przykład mówione /t/ w szepcie jest bardziéj zębowe, a /d/ to bardziéj dziąsłowe /t/. A to już troszki słychać.
Co do wcześniéj wspomnianego mną śpiewu, to téż można tam zaobserbować parę ciekawech zjawisk. Samogłoski są oczywiście inaczéj artykułowane (sama moja nauczycielka mówiła, że «e» ma być artykułowane bliżéj do «a» (co z'intepretowałem jako [æ]), a nosówki, w szczególności, w wygłosie, albo jako Vm/Vn (czy V, w przypadku wygłosowego «ę») lub (uwaga!) jak w języku francuskiém, to jest przy jednoczesném wypuszczaniu powietrza jamą nosową (tak, jako [ɔ̜̃] oraz [ɛ̃]), czyli nosówki nie takie urojene, jak się powinno być

). Inną rzeczą zaobserwowaną mną (i dość oczywistą) jest mniéjsze zaokrąglenie samogłosek w czasie śpiewu. /o/ staje się [ɔ̜] lub nawét [ʌ]. To wszystko służy oczywiście łatwiéjszéj artykulacji głosek w czasie śpiewu, im mniéj przeszkó napotyka strumień powietrza, tym po prostu czyściéj.
Ciekawi mię, jak to musi wyglądać w języku, rozróżniającém [ɔ] oraz [ʌ]...