Jeżeli chodzi o mnie, to sądzę, że pierwszy język/jeden z pierwszech prajęzyków (nie mamy dowodów na to, że język powstał w jedném miejscu, mógł powstać w wielu wszak!) miał wiele fonemów (a w szczególności mlasków, które naśladują "naturalne odłgosy środowiska", a więc w czasie polowania nie płoszą zwierząt), oraz dużo więcéj morfemów, niż mamy teraz. Nie sądzę, by posiadały jakąś szczególnie rozwiniętą gramatykę, bowiém początkowo każde słowo byłoby "odgłosém skojarzoném z czynnością". I na przykład, mielibiśmy słowo1 o znaczeniu "skocz", słowo2 o znaczeniu "zaraz skoczę", słowo3 o znaczeniu "zaraz skoczymy", słowo4 o znaczeniu "skoczyłem", a każde o inném rdzeniu. A gramatyka mogła by się rozwinąć w następujący sposób: przypadkiém słowo "skoczyłem" oraz "jadłem" miały wspólną końcówkę, ktoś to źle skojarzył, powstała jakaś zosada gramatyczna, i tak daléj.
Przeciéż rozwój dzisiejszech języków opiera się o to samo - weźmy słowo pracoholik. Końcówka -holik została źle skojarzona (nie jako alkohol-ik, ale jako alko-holik) - i powstaje nam nowa kategorja wyrazów, oznaczająca człowieka uzależnionego od czegoś.
A co do prymitywności tech języków, to nie wynika ona z tego, że używające te języki ludy były prymitywne, ale z braku 'ramion poprzedników', o które mógłby się opierać stopień komplikacji tech języków. Nie sądzę, że gdyby dziesięć białych aryjskich niemców zamknąć na bezludnéj wyspie, i nie nauczywszy ich języka, język, który oni prędzéj czy późniéj wymyślą, był czémś stopień wyżéj niż ten prapraprapraprajęzyk.