Nazwy miejscowe na Ziemiach Odzyskanych

Zaczęty przez Towarzysz Mauzer, Styczeń 02, 2013, 20:53:48

Poprzedni wątek - Następny wątek

Dynozaur

Cóż, jeśli chodzi o hydronimy, to powojenni ustalacze się tak spisali, że... każdy ma ich ustalenia gdzieś xDDDD Niestety, hydronimja wymknęła się standardyzacji. Być może za późno się za to zabrano. I dlatego też może warto ludziom uświadomić, jakich hydronimów winni używać, a jakich nie.

A co do strony ruskiej - tutaj mam nawet pewne wyobrażenie, jak to powinno wyglądać. I jestem całkiem zdeterminowany, aby to zacząć. Ale potrzebuję trochę odpoczynku xDDDD
Przydałby się też dostęp do Kohutka do tego projektu (zapisał dużo spolszczonych warjant dla północnej części Prus - mniej lub bardziej udanych, ale zawsze "jakichś"), ale niestety jest to rzadka pozycja. Ale niewątpliwie chciałbym to kiedyś zrobić - satysfakcja ze spolszczania nazw bałtyckich jest spora, uwierzcie mi.
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?
  •  

Caraig

Dobra, pojedzone (choć jeszcze ciasto nadjechało xD) to można coś skrobnąć.
Ogólnie mógłbym znowu pisać, że szanuję za wysiłek w to włożony, ale już to robiłem chyba, więc daruję sobie.
Co mnie zastanawia to jakie masz potem zamiary względem tego projektu? Bo o ile to wartościowa rzecz dla fora i wiki, to jednak się tu trochę marnuje. To powinno pójść dalej - serjo, wszystko jest porządnie wyjaśnione i uargumentowane. Wzpominałeś o tej bibljografji nieszczęsnej, wiem, (xD) ale to nadaje się do jakiegoś poważnego rozważenia przez te tęgie głowy. Skoro uruchamiają jakieś akcje dekomunizacyjne to dlaczego nie dekunmizacyjną?

Co do dalszej pracy to Ziemie Uzyskane są najlepszym pomysłem - na pewno dużo do naprawiania xD
  •  

Dynozaur

#242
Za sprawą Obcego zaźrzałem na blog naszego ulubieńca Malinowskiego (mocno się zmienił od czasu, gdy ostatnio nań wchodziłem) i natrafiłem na jego bardzo stary wpis dotyczący Bornego-Sulinowa.

Janiemoge, ale ten koleś plecie (napisałbym brzydziej, w swoim stylu, ale może kiedyś tu przypadkiem trafi, albo ktoś mu to podeśle xDDD)... NIE, to że w miejscowości stacjonowało radzieckie wojsko nie oznacza, że została ona nazwana przez krasnoarmiejców. Akurat według mojej wiedzy, Armja Czerwona nie brała większego udziału w tworzeniu się nazewnictwa na "Ziemiach Odzyskanych" - zadowalała się w pełni nazwami niemieckimi, a jeżeli stacjonowała dalej (po przekazaniu danej miejscowości w ręce polskiej administracji), to używała nazw ustalonych przez KUNM.

Ale on idzie jeszcze dalej - uważa, że wszystkie toponimy w tej okolicy są udziałem Rosjan i za przykłady podaje m.in. Silnowo, Łączno, Kłomino, Juchowo... No nie ma co, rosyjskie nazwy jak ta lala, całkowicie zgodne z ichnim wyczuciem językowym! Strasznie biegli w języku polskim musieli być ci krasnoarmiejcy, żeby tworzyć takie neologizmy... No lepsi od Leśmiana po prostu!

Oczywiście, nazwy które podaje Malinowski to typowe KUNMizmy. I nie inaczej jest w przypadku Bornego-Sulinowa (a raczej Bornego i Sulinowa). Po prostu, to co dziś nazywamy "Bornem-Sulinowem" (nienormatywnie: "Bornym Sulinowem") powstało na miejscu nie jednej, a DWU niemieckich wsi, z czego jedna nazywała się Groß Born, a druga Linde (bei Krangen). I ta pierwsza otrzymała od KUNM nazwę Borne, a druga Sulinowo (obie znajdują się w rozporządzeniu z MPol, 15 marca 1947 roku). I stąd późniejsza, połączona nazwa Borne-Sulinowo. Krasnoarmiejcy, jakkolwiek mocno wpisani w historję tego miasteczka, nie mieli tu nic do gadania.

I przy okazji wyjaśnia się kwestja p.t. dywiz or no dywiz. Zgodnie ze spółczesną ortografją języka polskiego, nazwa powinna pisać się z dywizem Borne-Sulinowo - jest to bowiem konglomerat dwu nazw dwu różnych historycznych wsi. Jest to zatem dokładnie taki sam twór jak Kędzierzyn-Koźle czy Czechowice-Dziedzice, jedyne czym się różni to okoliczności powstania (nie było jakiegoś oficjalnego złączenia dwu miejscowości, tylko utworzenie nowego tworu na terenie istniejących wcześniej wsi - ale to nie wpływa na semantykę tej nazwy).

Ja wiem, łatwo się krytykuje, kiedy się takie rzeczy wie - przecież dla 99% społeczeństwa to, co teraz mówię to wiedza tajemna. Oczywiście, z jednej strony miał prawo tego nie wiedzieć, zwłaszcza że opracowania słownikowe w większości pochodzą z okresu PRLu, kiedy ta miejscowość oficjalnie nie istniała - nie zajmują się więc zbytnio jej nazwą (ewentualnie omawiają Borne i Sulinowo jako osobne [historyczne/nieistniejące] miejscowości - tak jest w przypadku NMP, którego pierwszy tom wyszedł co prawda w roku 1996, ale materjał nazewniczy jest jeszcze z lat 80). Tym bardziej też trudno winić zwykłych ludzi, którym nikt sensu nazwy ich nowo powstałej miejscowości nie wytłumaczył (bo pewnie same urzędasy tego nie wiedziały). Ale ktoś, kto wypowiada się w autorytarnym tonie na temat zasad języka polskiego chyba mógłby jednak posilić się na lepszy risercz.

Może nawet mu kiedyś o tym napiszę - pewnie się zdziwi, że ktoś wraca do jego wpisu zprzed 16 lat xDDDDDD
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?

Kazimierz

  •  

spitygniew

Ciekawe, czy też dostaniesz od niego odpowiedź "następnym razem się Pan dwa razy zastanowi, zanim do mnie napisze", jak ja kiedyś.
P.S. To prawda.
  •  

barthlome

Cytat: spitygniew w Kwiecień 04, 2019, 17:55:21
Ciekawe, czy też dostaniesz od niego odpowiedź "następnym razem się Pan dwa razy zastanowi, zanim do mnie napisze", jak ja kiedyś.

dej link
Ślůnzok, uobrůńca sztojerowyj uortografije.
  •  

spitygniew

To w prywatnym mejlu. Spytałem się go, dlaczego według niego kiedyś język mógł się zmieniać, a teraz już nie xD
P.S. To prawda.

Dynozaur

#247
Dobra, wysmarowałem liścidło (bardzo długie xD), tylko za chuja nie mogę znaleźć do niego maila. Na stronie chyba nie ma xDDDDD
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?
  •  

Torkan

  •  

Dynozaur

#249
Przyszedł do mnie XV tom NMP (So-Stą).

Gdyby nie obowiązywał konstytucyjny zakaz publikowania mojej szlachetnej gęby w internetach, to zrobiłbym sobie z nim samojebkę, ale tak musicie się zadowolić tylko kawałkiem mojej ręki (fap, fap).

Co więcej, IJP PAN napisało mi specjalną dedykację! I co, zazdro?


A, oczywiście jak was interesuje jakaś miejscowość (w dowolnej części IIIRP), zaczynająca się na ten przedział literowy, to pytajcie.
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?

Vilène

Szukałam czegoś na liście niemieckich nazw polskich miejscowości, i trafiłam na ciekawego WTF-a.

Otóż cztery miejscowości o niemieckiej nazwie Arnsdorf, wszystkie na Dolnym Śląsku, zostały obdarzone przez KUNM bardzo podobynmi nazwami: Miłków, Miłkowice, Milikowice i Miłcz. Ktoś wie, dlaczego? Tym bardziej że Arnsdorf nie ma nic wspólnego z miłością, a pochodzi od nazwy osobowej Arnold.
  •  

Dynozaur

#251
Sprawdziłem w NMP etymologje tych miejscowości i wychodzi na to, że wszystkie te cztery Arnsdorfy dostały swoje nazwy tak samo "od czapki" (innymi słowy, są to typowe "świeradowizmy"). W sensie, żaden z nich nigdy wcześniej nie nosił nazwy ze rdzeniem Mił-.

Po prostu, KUNMiści lubili czasem taką regularność - n.p. z Eckersdorfu koło Wrocławia zrobiono "Biestrzyków", bo inna wieś o tej samej niemieckiej nazwie (niedaleko Namysłowa) nosiła polską nazwę Biestrzykowice (i w przypadku tej drugiej wsi jest to nazwa jak najbardziej autentyczna, ślązka). Ale tam przynajmniej był jakiś punkt zaczepienia w postaci autentycznej nazwy innej wsi (na zasadzie "gorzowizmu") - w przypadku tych "Arnsdorfów" takowego nie znalazłem.

Być może po prostu lecieli jakąś alfabetyczną listą i podobne nazwy chrzcili podobnie... kij ich teraz wie po latach, niestety nie mieli oni w zwyczaju uzasadniać swoich chrztów (a nawet jeśli ktoś ich przyparł do muru, to wyjaśnienie brzmiało: "bo to jest prawdziwie polska nazwa, utworzona od prawdziwie staropolskiego słowa/imienia blablabla"). Na pewno patrząc na nazwy "odzyskanych" miejscowości nietrudno wyciągnąć wniosek, że bardzo lubili wszelkich Miłków, Milików, Miłoszy, Miłosławów... wsadzali ich w miejsce bardzo różnych niemieckich słów i imion.
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?

Runiéj

#252
Witam!

Jakiś czas temu była tu mowa o Bornem-Sulinowie i jako iż co rok jeżdżę tam na wakacje, postanowiłem wtrącić swoje trzy grosze i opisać pewien odkryty przeze mnie paradoks.



1. Wieś i jezioro nazywały się po niemiecku Knacksee (kolor żółty). Wieś nazwano Przełęg (kolor jasnozielony/limonkowy), a jezioro - Kniewo. Sęk w tym, że Przełęg (niem. Prälang) to nazwa innego jeziora, z którym owa wieś w ogóle nie sąsiadowała (czas przeszły, bo ta i wszystkie inne miejscowości opisane w tym poście już nie istnieją). Jaki w tym sens?

Co do powszechności nazw - wygrywa tutaj Przełęg. Używają go w zasadzie wszystkie oficjalne strony (również niemieckie), OpenStreetMap i lokalne mapy, z określeniem Kniewo spotykamy się m.in. na Fotopolsce i paru innych stronkach.

2. Leśniczówka Płytnica będąca siedzibą leśnictwa o tej samej nazwie, powstała na terenach dawnej wsi Sztajnford/Brodźce (niem. Steinforth; kolor czerwiony), podczas gdy dawna miejscowość Płytnica (niem. Plietnitz; kolor pomarańczowy) jest od niej oddalona o osiem kilometrów. Tę, być może mylącą, nazwę jestem w stanie zrozumieć, bowiem przez okolice przepływa rzeka Płytnica. Co ciekawe, według Wikipedji rzeka nazywa się Plitnica, a dawna wieś (mająca status osady leśnej mimo zerowej liczby mieszkańców) Płytnica, choć na lokalnych mapach obydwie mają tę drugą nazwę.

Co do wahań Sztajnford/Brodźce - obydwie nazwy są rozpowszechnione, czasem nawet mogą występować równolegle. W OSM-ie spotkałem Sztajnford (dawną wieś) i Brodźce (las koło niej), a na mojej mapie gminy Borne-Sulinowo - Sztajnford (też dawną wieś) i Brodźce oznaczające nie wiadomo co (aczkolwiek będące w innym miejscu, niż w OSM-ie xD). Co do genezy tychże nazw - Sztajnford jest po prostu spolszczeniem, a Brodźce wzięły się stąd, że podszczecinecką miejscowość Steinforth nazwano w taki, a nie inny sposób.



Teraz trochę z innej beczki - co sądzicie o stworzeniu czegoś na wzór tej mapki, tyle że ze zmienionymi nazwami na Ziemiach Odzyskanych (i nie tylko)? Myślę, że byłaby to przystępna i ciekawa forma ukazania efektów pracy forumowiczów z tego wątku.

Dynozaur

#253
Kurrr... Strasznie "spóźniłem się na imprezę", a N҃wy Uż҃nik już dawno zdążył się zmyć (a szkoda, bo się dobrze zapowiadał)... w sumie nie wiem, dlaczego nie odpowiedziałem na ten post, kiedy był czas. Nie mam nic na swą obronę.

Ale skoro już tu jestem, to czuję się w obowiązku wyjaśnić przytoczoną w poprzednim poście kwestję:

Cytat: Runiéj w Luty 10, 2020, 23:35:30
Witam!

Jakiś czas temu była tu mowa o Bornem-Sulinowie i jako iż co rok jeżdżę tam na wakacje, postanowiłem wtrącić swoje trzy grosze i opisać pewien odkryty przeze mnie paradoks.



1. Wieś i jezioro nazywały się po niemiecku Knacksee (kolor żółty). Wieś nazwano Przełęg (kolor jasnozielony/limonkowy), a jezioro - Kniewo. Sęk w tym, że Przełęg (niem. Prälang) to nazwa innego jeziora, z którym owa wieś w ogóle nie sąsiadowała (czas przeszły, bo ta i wszystkie inne miejscowości opisane w tym poście już nie istnieją). Jaki w tym sens?

Co do powszechności nazw - wygrywa tutaj Przełęg. Używają go w zasadzie wszystkie oficjalne strony (również niemieckie), OpenStreetMap i lokalne mapy, z określeniem Kniewo spotykamy się m.in. na Fotopolsce i paru innych stronkach.

2. Leśniczówka Płytnica będąca siedzibą leśnictwa o tej samej nazwie, powstała na terenach dawnej wsi Sztajnford/Brodźce (niem. Steinforth; kolor czerwiony), podczas gdy dawna miejscowość Płytnica (niem. Plietnitz; kolor pomarańczowy) jest od niej oddalona o osiem kilometrów. Tę, być może mylącą, nazwę jestem w stanie zrozumieć, bowiem przez okolice przepływa rzeka Płytnica. Co ciekawe, według Wikipedji rzeka nazywa się Plitnica, a dawna wieś (mająca status osady leśnej mimo zerowej liczby mieszkańców) Płytnica, choć na lokalnych mapach obydwie mają tę drugą nazwę.

Co do wahań Sztajnford/Brodźce - obydwie nazwy są rozpowszechnione, czasem nawet mogą występować równolegle. W OSM-ie spotkałem Sztajnford (dawną wieś) i Brodźce (las koło niej), a na mojej mapie gminy Borne-Sulinowo - Sztajnford (też dawną wieś) i Brodźce oznaczające nie wiadomo co (aczkolwiek będące w innym miejscu, niż w OSM-ie xD). Co do genezy tychże nazw - Sztajnford jest po prostu spolszczeniem, a Brodźce wzięły się stąd, że podszczecinecką miejscowość Steinforth nazwano w taki, a nie inny sposób.

Rzeczywiście, takich niekonsekwencyj jest w nazewnictwie Ziem Zachodnich jest multum (nawet rzeczone Sulinowo ma taki dublecik w postaci "Silnowa"), a wynikało one z tego, że w pierwszych latach działania KUNM zajmowano się praktycznie jedynie nazwami miejscowymi, nie myśląc jeszcze zbytnio o normalizacji nazewnictwa wodnego i terenowego. To miejscowości były w owym czasie najpilniejszą, najbardziej naglącą potrzebą i na ich nazwaniu skupiała się cała uwaga Komisji. Co nie oznacza, że zupełnie nie oglądano się na hydronimję - po prostu, nie myślano jeszcze o tym, żeby każdy objekt wodny czy fizjograficzny normatywnie po polsku nazwać, jednak dane hydronimiczne były mocno wykorzystywane w tworzeniu nazw miejscowych, zgodnie z założeniem Komisji, aby wyzyskać jak największą ilość autentycznych słowiańskich toponimów występujących na danym obszarze. Innymi słowy, na tym etapie prac KUNM hydronimy były głównie wykorzystywane dla potrzeb toponimji (a ściślej ekonimji - nazewnictwu osiedli ludzkich), a nie samej hydronimji.

Za główne źródło takich "wyzyskanych" toponimów posłużył Komisji przedwojenny Atlas Nazw Geograficznych Słowiańszczyzny Zachodniej x. Stanisława Kozierowskiego (zresztą, sam jego autor był mocno zaangażowany w prace Komisji na ich wczesnym etapie), skąd brano wyszperane przez księdza w źródłach historycznych słowiańskie nazwy, nie przynależące żadnemu istniejącemu spółcześnie osiedlu (często poprawiając ich brzmienie względem tego, jak rekonstruował je Kozierowski) i przenoszono je na zamieszkane objekta położone w mniej lub bardziej bezpośredniem sąsiedztwie. Mapy w tym dziele były dość schematyczne (zresztą, jest ten atlas dostępny do pobrania w PDFie, więc można sobie zobaczyć), więc i dokładne ich odniesienie było "piąte przez dziesiąte", co skutkowało sytuacjami, że n.p. miejscowość nazwana od jakiegoś jeziora okazywała się, że leżała trochę kilometrów od niego. Ale KUNMistom chodziło przede wszystkiem o "ocalenie" nazwy jako takiej, a nie dokładne dopasowanie jej 1:1 względem historycznego położenia (co zresztą było często niemożliwe, zwłaszcza gdy mówimy o objektach zanikszych wieki temu, o niepewnej lokalizacji).

Za standardyzację nazw wodnych i terenowych KUNM zabrała się na dobre dopiero na początku lat 50. (zresztą, generalnie dotychczas o kwestji normalizacji takowych zbytnio nie myślano, nie tylko na "Ziemiach Odzyskanych") i wówczas już nie był to do końca ten sam "team" (niektórym działaczom się "po drodze" zmarło - przede wszystkiem Srokowskiemu, a także Kozierowskiemu, już nie wzpominając o tem, że w pracach KUNM brało udział naprawdę dużo ludzi - pierwotnie to były przecież dwie podkomisje - "krakowska" i "poznańska", pomiędzy którymi komunikacja bywała różna, a i różnice zdań bywały), a i pewnie trochę zawodziła ich pamięć względem tego, co ustalili wcześniej (wszak przemianowano tysiące nazw na wielkim obszarze - trudno było o wszystkim pamiętać, chociaż na tym etapie istniały już przecież listy ustalonych nazw - czyżby niedokładnie do nich zasięgali?), co rodziło dalsze niekonsekwencje (i ztąd zapewne te dubleta w stylu Płytnica : Plitnica) i koniec końców te dwa wielkie projekta KUNM - miejscowy i wodno-terenowy średnio się ze sobą zazębiły, niestety.

W przypadku nazewnictwa wodnego (i podobnież terenowego) zadziałał również taki problem, że lubiło się wymykać standardyzacji, a i parcie na egzekwowanie oficjalnych ustaleń było tu sporo mniejsze, niż w przypadku nazw miejscowych. No i w momencie, gdy KUNM poważniej zabrała się za hydronimy i nazwy terenowe, było już "później" - uzus wśród miejscowych był już bardziej "okrzepnięty" i trudno było go "rozbić" standardyzacją, "w międzyczasie" powstały też mapy i opracowania (nie tylko humanistyczne, przecież hydrolodzy także potrzebowali jakiejś nomenklatury), co sprawiło, że ustalenia KUNM dla wód i nazw terenowych są w niemałej mierze "martwe". Sporo rozdźwięków pomiędzy hydronimami i odpowiadającymi im ekonimami można więc przypisać i temu czynnikowi.


Ten brak dopasowania nazw miejscowych i wodnych jest zresztą chyba największym zarzutem, który spółcześnie stawia się KUNMowi (jeśli już w ogóle ktoś zabiera się za kontestowanie ich ustaleń), bo o ile w przypadku takiego czy innego przechrzczenia miejscowości X zawsze można się sprzeczać, czy dana decyzja była słuszna czy nie i wysnuwać argumenta, to tutaj jest to już objektywna wpadka - niekonsekwencja, którą łatwo doźrzeć bez specjalnego "grzebania" w źródłach.

Cytat: Runiéj w Luty 10, 2020, 23:35:30Teraz trochę z innej beczki - co sądzicie o stworzeniu czegoś na wzór tej mapki, tyle że ze zmienionymi nazwami na Ziemiach Odzyskanych (i nie tylko)? Myślę, że byłaby to przystępna i ciekawa forma ukazania efektów pracy forumowiczów z tego wątku.

To także moja robota.

I tak, zastanawiałem się nad czemś takiem - nawet w mojej głowie już pewien zamysł powstał, ale trochę mi brakuje jednak źródł, jeśli chodzi o nazwy obszarów innych niż Prusy (a chciałbym to zrobić porządnie, dotykając jak największej liczby miejscowości, nie tylko tych największych - tak, by przedstawić dzieło KUNM jak najszerzej i najtrafniej). Przedewszystkiem, przydałby się ŚNGŚl (Słownik Nazw Geograficznych Ślązka - opracowanie wielkie i wielotomowe, niestety dostanie wszystkich tomów graniczy z niemożliwością - trzeba by się dorwać do jakiejś bibljoteki uczelnianej na Ślązku), Pomorze Zachodnie to przede wszystkiem opracowania J. Dumy i E. Rzetelskiej-Feleszkowej (są na RCIN, niestety chronione hasłem - jak wszystko, co najlepsze), chociaż widzę, że w NMP na każdym kroku kwestjonują ich wywody etymologiczne, a Nowa Marchja to niestety (poza pewnymi obszarami) pod względem opracowań kuleje. Przydałyby się też czeskie opracowania dot. Ziemi Kładzkiej, a to już grubsza kwestja (wybiera się ktoś do Czech?). Po prostu chciałbym to zrobić porządnie.

W moim zamyśle, taka mapa obejmowałaby:
-miejscowości przechrzczone, mające polską/spolszczoną nazwę przed wojną
-źle zrekonstruowane nazwy słowiańskie (tam, gdzie błąd jest ewidentny lub mocno wpływa na wydźwięk nazwy)
-niezrekonstruowane nazwy słowiańskie (tj. nazwa była, ale nie dotarli do odpowiedniego źródła albo poddali się z rekonstrukcją i ochrzcili "od nowa")
-miejscowości przechrzczone, mające tradycyjną nazwę czeską lub łużycką
-miejscowości przechrzczone, noszące dawniej nazwę pruską/bałtycką

W odróżnieniu od pruskiego projektu, byłoby to bardziej "normie-friendly", t.j. bez takiego wielkiego czepiania się szczegółów jak tam (że n.p. zmieniono Zapuny na Sapuny - wszak to wciąż nawiązanie do tej samej nazwy pruskiej, albo że gdzieś zmieniono jedną głoskę czy pomieszano końcówki -ów/-owo). Nie zasięgałbym też tak mocno do jakichś słabo znanych czy wątpliwej autentyczności nazw przedwojennych, jak w przypadku pruskiego projektu, gdzie chwytałem się dosłownie wszystkiego, co mogłem. Nie kwestionowałbym też nazw nadanych "na suchym korzeniu" (t.zn. bez tradycji, od początku nazwa tylko niemiecka) - dla takowych może utworzyłbym osobną mapę. Mniej "autyzmu" i drobiazgowości, głównie ograniczenie się do rażących błędów i celowych zmian.

Na pewno ostatniego słowa nie powiedziałem i chciałbym jeszcze coś nowego stworzyć, ale dawno nie położyłem łapy na żadnej "nowej" książce czy artykule. Internet już przeszukany wzdłuż i wszerz - co mogłem to znalazłem i ściągnąłem, a z dostępnością fizycznych książek na ten temat niestety jest krucho. Marzę o tym, żeby kiedyś urządzić jakiś rajd po archiwach, ale średnio wiem, gdzie i jak szukać. No i do tego trzeba mieć jakiś "paszport" (najlepiej być jakimś naukowcem i mieć plecy), a poza tem - póki co, w czasach koronawira można se to ze łba wybić.
Jaranie się starem forem to pedalstwo, a Kwadrat i Seiphel to ciota i chuj.

P*lsko, cóżeś uczyniła ze swoim chrztem?

Towarzysz Mauzer

Optymistycznie zauważę, że - po zniesieniu ograniczeń w przemieszczaniu - teoretycznie da się do tej literatury dostać. Problem w tym, że dostanie się je zazwyczaj tylko do czytelni (zresztą w przypadku słowników to ciężko obejść nawet ze statusem badacza), więc trzeba by na to poświęcić urlop. Po opracowania onomastyczne niekoniecznie trzeba jechać na Śląsk, jest duża szansa, że będą wszystkie na kupie w Bibliotece Narodowej w Warszawie.

A kwerendę w jakich archiwach rozważałeś? Tam też da się dostać z ulicy, wiadomo, że trzeba znieść surowe spojrzenia obsługi, ale po sprawdzeniu terminów i procedur - to jest (przeważnie) prawo każdego obywatela, zwłaszcza gdy nie chodzi o rzeczy zawierające dane osobowe czy nie będące np. starymi rękopisami.

Choć czasem, kiedy dobrze się wie, czego się chce i gra się studenta, który zapomniał legitymacji - względnie jest się nim - może udać się dostać nawet zapiski różnych mężów stanu sprzed dwu wieków ;).
Skrzydła miłości, mocy, o wielki, Twardy Jerze,
Rozpostrzyj ponad nami, ogrzej i przyjmij nas. -Mrkalj, Palinodia o twardym jerze
***
VIVAT CAROLVS GVSTAVVS REX POLONIÆ
  •