Tamtego dnia upadła Islamska Republika Iranu
Iran był jednym z pierwszych państw na Bliskim Wschodzie w które uderzyła Zaraza. Zaczęło się niewinnie, od spotkania z przedstawicielami Chin na temat rozwoju irańskiego programu rakietowego i atomowego. Następnego ranka jednego z chińskich delegatów znaleziono martwego w jego pokoju hotelowym, leżącego w zastygłej kałuży krwi, pozbawionego jednak żadnych widocznych ran. Natychmiast wszczęto śledztwo, a sprawę zatuszowano by nie wyciekła do opinii publicznej. W nocy tego samego dnia przedstawiciele Chin opuścili teren kraju.
Życie toczyło się dalej, aż kilka tygodni później chore osoby zaczęły masowo zgłaszać się do teherańskich szpitali, szybko pojawiły się również pierwsze ofiary śmiertelne. Diagnoza - ta sama tajemnicza choroba która pustoszyła już w tym momencie Chiny. Rząd natychmiast ogłosił kwarantannę w poszczególnych dzielnicach, a wkrótce potem w całej stolicy. Było już jednak za późno, doniesienia o pojawieniu się Zarazy zaczęto odbierać z sąsiednich ostanów Qom, Alborz i Semnan. Wprowadzono stan wyjątkowy na terenie całego kraju.
Początkowo wysiłki mające powstrzymać rozprzestrzenianie się plagi przynosiły rezultaty, akcja była skoordynowana a główne ogniska Zarazy zostały odcięte. Szybko jednak przypadki zachorowań pojawiły się również pośród najwyższych oficerów i urzędników państwowych, przebywających w odciętych dzielnicach stolicy. Kilka bogatych rodzin teherańskiej elity spanikowało i wbrew zakazom władzy spróbowało wydostać się z odciętego miasta, za pomocą łapówek i swoich koneksji. Wielu uciekło na północ, do położonej na wybrzeżu Morza Kaspijskiego i odciętej od reszty kraju Górami Elbruz prowincji Mazandaran, gdzie liczyli na przeczekanie najgorszego. Okazało się jednak, że jedynie przywlekli Zarazę ze sobą.
Walka trwała, w akcie desperacji Iran nawiązał nawet współpracę z USA nad wynalezieniem leku. Osoby próbujące wydostać się z odseparowanych stref były eliminowane, a uwięzionym zsyłano zapasy i zaopatrzenie. Było to jednak na nic, w ciągu kilku kolejnych dni ogłoszono śmierć Ajatollaha Alego Chamenejego, wkrótce potem zmarł Prezydent Hasan Rouhani. Tamtego dnia upadła Islamska Republika Iranu. Struktury państwowe załamały się, a kraj pozbawiony przywództwa popadł w chaos. Wielu ludzi wydostało się z odciętych stref, uciekając przed Zarazą, przenosząc ją razem ze sobą.
W dzień po ogłoszeni śmierci Prezydenta, stary pasterz z Mazandaranu oznajmił, iż przyśnił mu się Bóg i nakazał mu poprowadzić ludzi w góry, gdyż tylko w ten sposób zdołają się ocalić przed końcem świata. Zebrał około 3 tysiące osób z kilku okolicznych wiosek i poprowadził ich do trudno dostępnych górskich jaskiń. Zaraza szalała już w tym czasie w większości kurortów i miast na wybrzeżu, gdy jednak dotarła do wiosek u podnóża gór, wiele z nich okazało się pustych.
O ile większość Iranu pogrążyła się w całkowitej anarchii po śmierci przedstawicieli rządu i wojskowych, miasta Jazd i Kerman były wyjątkami. Pomimo szalejącej paniki i pierwszych przypadków zgonów na obrzeżach, regionalnej władzy udało się zachować zimną krew i utrzymać względny porządek i kwarantannę, co było po części spowodowane również położeniem miast w jednych z najbardziej niedostępnych i odizolowanych regionach kraju. Oba miasta utrzymywały także łączność radiową z wieloma innymi ocalałymi, zarówno w Iranie jak i za granicą, jednak wraz z upływem czasu coraz więcej odbiorników milkło, aż do momentu gdy nie odbierał nikt prócz nich samych.
Sytuacja stawała się coraz bardziej beznadziejna, o wiele gorzej było jednak w Kermanie, gdzie wielu ludzi zachorowało i zmarło z powodu zatrucia źródeł wody martwymi ciałami. W Jazdzie wybuchł natomiast konflikt na tle religijnym, gdy kapłani zoroastryjskiej świątyni ognia zaczęli zapraszać do siebie i udzielać schronienia mieszkańcom miasta, w większości muzułmanom, co nie spodobało się mułłom. Kapłan zoroastryjski i mułła wdali się w publiczną dyskusję, która wkrótce przerodziła się w otwartą kłótnię. Mułła poprowadził część ludzi ze sobą przez odcięte Stare Miasto, na drugą stronę, do Meczetu Jameh, podczas gdy reszta została w Świątyni Ognia. Gdy przez kilka kolejnych dni nie było żadnego kontaktu ze strony ludzi którzy poszli do Meczetu Jameh, wysłano tam kilku śmiałków by sprawdzić co się stało. Wszyscy leżeli martwi na posadzce Meczetu. Podkopało to opinie wielu ludzi o mułłach, wzmacniając tym samym pozycje zoroastrian. Wieść o tym wydarzeniu dotarła również przez radio do Kermanu, gdzie wielu ludzi w przypływie desperackiej nadziei również udało się do świątyń ognia, licząc że może to starożytna wiara przodków cali im życie.
Pomoc nadeszła kilka dni po tym wydarzeniu. Operatorzy radia w Jazdzie odebrali komunikat od naukowców, twierdzących że udało się wynaleźć lek. Następnego wieczoru samoloty zrzuciły lekarstwa a kilkanaście minut później dotarły nad Kerman.
Zarazę w Jazdzie przeżyło 185 tyś osób, w Kermanie 17 tyś a w Mazandaranie 3 tyś.