Tabelki są zrobione w excelu i sprintscreenowane, żadna filozofia

Szukając rozwiązań ortograficznych pozbawionych diakrytycznej nonszalancji znanej z Islandii czy Wysp Owczych, a jednocześnie osadzonych w germańskiej tradycji, miałem w zasadzie do wyboru rozwiązanie niderlandzko-angielskie albo rozwiązanie niemieckie. Stwierdziłem, że zapisywanie długiej samogłoski poprzez podwojenie podoba mi się bardziej, niż wstawianie tego
h, ot, cała filozofia.
Jeśli chodzi o przypadki, rumuński faktycznie posiada podobny system, ale używa go inaczej. W przypadku rumuńskich odmian, kluczową rolą dopełniaczocelownika jest jednak funkcja dopełniaczowa, wyrażanie przynależności. Bardzo mało przyimków wymaga tego połączonego przypadka (na tę chwilę kojarzę tylko
datorită "dzięki" i
împotrivă "przeciw", a także ich wtórne odpowiedniki
grație i
contra). W drawskim z kolei dopełniaczowe znaczenie się zaciera, dla wyrażenia dopełniacza istnieją peryfrazy z
to i
fan, a odmieniona forma jest wywoływana przede wszystkim przez przyimki. "Koniec dnia" to po drawsku
dages ende albo
ende to des dages, przy czym to tę drugą formę prędzej usłyszymy.
Inną sprawą jest, że taka forma połączenia przypadków to jeden z dwóch potencjalnych modeli "ostatniej szansy", zapowiadających rychły koniec deklinacji rzeczownikowej. Drugim modelem jest równie powszechne łączenie wszystkich przypadków zależnych w jeden, jak to miało np. miejsce w angielskim (to tak gwoli ciekawości, pisałem magisterkę o takich bzdurkach).