Zapaść

Zaczęty przez Canis, Lipiec 25, 2016, 02:30:30

Poprzedni wątek - Następny wątek

Canis



Zapaść

Zapaść - potoczna nazwa szeregu wydarzeń, które rozpoczęły się w roku 0 ACPS (od niego zaczyna się datowanie). W tym roku impuls z rozkazem GRD 844 otrzymały wszystkie jednostki podległe systemowi Spatium. Impuls zawierał początkowo rozkaz zrestartowania ustawień. Główny komputer podjął jednak wkrótce potem decyzję o apoptozie kluczowych jednostek, co doprowadziło w ciągu półtora roku do katastrofalnej zapaści SRS (Systemu Rzeczywistego Spatium). Do tej pory dzięki jednostkom AN-AuG-1 oraz AN-AuG-2, w mniejszej części innych, liczone w trylionach gatunki żywe otrzymywały wsparcie. Jeżeli życie rozwijało się polegając na pomocy jednostek AN-AuG od wczesnego etapu ewolucji, to najwcześniejsze procesy komórkowe takie jak replikacja, poruszanie się czy oddychanie komórkowe odbywało się za wsparciem jednostek. Chociaż minęły miliony lat od powstania systemu, który po osiągnięciu szczytu techniki sam niewiele się zmienił, to żadna cywilizacja, niezależnie od tego, czy były to jednokomórkowe organizmy żyjące w chmurach gazowych olbrzymów czy skomplikowane międzygwiezdne federacje wykorzystujące napęd transwarp, nie wykryła bezpośrednio tajemniczego wsparcia - poza jedną.

O samej naturze jednostek ingerujących w procesy biologiczne wiemy niewiele. Starały się brać na siebie część pracy wykonywanej przez organizmy. AN-AuG-1 był subnanobotem infekującym organizmy żywe. AN-AuG-2 był subnanotransmiterem działającym za pośrednictwem zjawisk kwantowych, który uzależniał od siebie miliony systemów informacyjnych i organizmów żywych. Dzięki zainfekowaniu najbardziej rozwiniętych technologicznie kultur, boty przedostały się wraz z nimi do sąsiednich galaktyk, infekując łącznie sześć z nich: galaktykę ostrych chmur, galaktykę lazuryt, galaktykę biały woal, galaktykę serce jadu, galaktykę duch i galaktykę pożoga. Nikt nie wie, kto wynalazł boty, kiedy dokładnie, gdzie i w jakim celu. Wiadomo, że istnieje tylko jedna cywilizacja, która je odkryła i nawiązała podstawową komunikację z centralnym układem.  Po krótkiej wymianie informacji, centralny komputer zdecydował się zniszczyć AN-AuG. Wymazanie SRS zerwało komunikację, usunęło większość botów. Aż 22% form życia we wszystkich pięciu galaktykach padło na miejscu. Prawdziwe masowe wymieranie zaczęło się dopiero potem.

Istnieją dwie przyczyny tak drastycznego efektu samobójstwa SRS: istnienie monopolu na układy systemu Spatium, oraz utajenie tego monopolu. Bezpośrednim narzędziem był transmiter AN-AuG-2, który był narzędziem SRS - maszyna kreowała go i wstawiała go do każdego ze swoich modułów. Transmiter AN-AuG był bez wątpienia największym z osiągnięć SRS - cechowała go niewiarygodna niezawodność, prostota, maksymalne uprawnienia (transmitery podlegały tylko centrali SRS) i rozmiary kompletnie uniemożliwiające wykrycie jakimkolwiek narzędziem. Transmiter wnikał do organizmów gospodarzy "zarażając" ich, po czym przechodził w stan spoczynku.
Mówi się, że potrafiły grać na strunach. Kreacja, podanie cząsteczki tlenu i zabranie, transport oraz anihilacja cząsteczki dwutlenku węgla było dla nich niczym. SRS jedyne, co robił, to do pewnego stopnia wspierał życie. Wyrosły na nich wielkie, wspaniałe cywilizacje, które nigdy nie wrócą.


Galaktyka ostrych chmur jest największą z sześciu galaktyk, w których istniał SRS. Liczy sobie 1 243 000 000 000 gwiazd.
Szacuje się, że przed kolapsem zamieszkiwało ją od 800 000 000 do 1 500 000 000 kultur. Obecną liczbę kultur szacuje się na 20 000 000.

AN-AuG pierwotnie infekowały głównie systemy informacyjne i maszyny. Wersja AN-AuG-2 nie odróżniał maszyny od żywego organizmu, infekowała również co tylko mógł. Szacuje się, że przed Zapaścią istniało więcej jednostek AN-AuG (zwłaszcza AN-AuG-2) niż gwiazd w znanym wszechświecie we wszystkich jego galaktykach.
Zapaść była największym masowym wymieraniem w całej znanej historii.


Przedmowa...
Dedykowane conworldy Science-Fiction na naszym forum można policzyć na palcach jednej ręki. Większość z nas tworzy opowieści fantasy lub współczesnorealistyczne. Tym razem chciałbym pokazać coś innego.
Jak już zauważyliście dzięki conworldowi Kyon, umieszczonemu w epoce wielkich podróży i odkryć, jestem wielkim zwolennikiem programu Space Engine. Wszyscy, którzy brali udział w tym projekcie, z pewnością zauważyli monstrualny potencjał tego programu dla conworldów sci-fi. Zapaść to mój conworld, który wykorzystuje pełne spektrum potencjału tego cyfrowego generatora światów.

Inna nazwa conworldu to Spatium lub Projekt Spatium. Te dwie nazwy oraz Zapaść będą wykorzystywane dla nazywania projektu. To jest bardziej przestrzeń dla conworldów niż jeden conworld, choć spaja go wspólna historia - nagłe niewyjaśnione masowe wymieranie kultur.
Oczywiście, nie będziemy tu rozmawiali o trupach. AN-AuG nie infekowały wszystkich organizmów. Nie wszystkie cywilizacje wymarły. Wiele z nich podróżuje po uprzednio prosperujących układach planetarnych, i ku ich absolutnemu przerażeniu jedyne, co napotykają, to miasta pełne trupów, statki widmo, kolonie bez życia... o wybranych powiemy sobie więcej.
  •  

Canis



Proszę państwa,

Najpierw zdajmy sobie z czegoś sprawę. Niewiele światów science-fiction kiedykolwiek śmiało tknąć temat podróży międzygalaktycznych. Jest tak z dwóch powodów: po pierwsze, nie ma potrzeby. Galaktyki są ogromne i najprawdopodobniej kompletnie podobne do siebie. To oznacza, że można setki pokoleń zwiedzać jedną, własną galaktykę, nawet niedużą, i nie ma sensu zostawiać własną kupę krzemu, tlenu i żelaza po to, by znaleźć tą samą kupę krzemu, tlenu i żelaza w innej galaktyce. A po drugie, to jest potwornie daleko.
Naprawdę, naprawdę daleko.

Projekt Spatium uznaje kilka rodzajów napędu FTL (faster than light). Są one oparte na technologii warp i pokrewnych ideach, wykorzystywane w Star Treku i mnóstwie innych conworldów z tego powodu, że fizyka zezwala na takie ominięcie limitu prędkości światła. Wykorzystywana w Gwiezdnych Wojnach technologia hiperprzestrzeni jest tu również obecna, ale - tak jak w Star Treku - służy głównie do komunikacji, nie do transportu. Należy jednak pamiętać, że Projekt Spatium wykorzystuje te same nazwy dla innych prędkości podróży. Oto kilka z nich:

  • Warp 1 - 1 c. To jest prędkość światła, tj. 299 792 458 m/s. Wykorzystywana do podróży międzyplanetarnych na niższych orbitach (np. dla odległości typu Ziemia - Mars).
  • Warp 2 - 250 c. To jest 250 prędkości światła. Wykorzystywana do podróży międzyplanetarnych po średnich orbitach (Mars - Jowisz).
  • Warp 3 - 1 au/s. W ciągu jednej sekundy pokonujemy tu jedną jednostkę astronomiczną. Wykorzystywana do podróży międzyplanetarnych po dalekich orbitach (Neptun - Uran).
  • Warp 4 - 250 au/s. W ciągu jednej sekundy pokonujemy tu 250 jednostek astronomicznych. Wykorzystywana do skoków pomiędzy układami z wieloma gwiazdami.
  • Warp 5 - 0,05 lśw./s. W ciągu jednej sekundy pokonujemy tu ponad 2700 au, a więc około 0,05 roku świetlnego na sekundę. Przydatne do skoków na krańcowe ciała niebieskie układów planetarnych oraz do stacji kosmicznych budowanych z dala od gwiazd, ale jeszcze w ich zasięgu grawitacyjnym. Nierzadko wykorzystywana do podróży do bardzo bliskich gwiazd, w zależności od odległości.
  • Warp 6 - 0,5 lśw./s. W ciągu jednej sekundy pokonujemy taką drogę, jaką pokonałoby światło w próżni przez pół roku. Przemieszczając się z taką prędkością, zaczynamy widzieć ruch okolicznych gwiazd. Podstawowa prędkość podróży międzygwiezdnej do pobliskich układów.
  • Warp 7 - 1 lśw./s. Jeden rok świetlny na sekundę. Podstawowa prędkość podróży międzygwiezdnej do pobliskich układów.
  • Warp 8 - 25 lśw./s. Dwadzieścia pięć lat świetlnych na sekundę. Podstawowa prędkość podróży do gwiazd w okolicy, nawet, gdy są już nieco oddalone.
  • Warp 9 - 250 lśw./s. Dwieście pięćdziesiąt lat świetlnych na sekundę. Warp 9 pozwala pokonywać kwadranty - ćwiartki galaktyki - w rozsądnym czasie.
  • Warp 9.99 - 1000 lśw./s (1 kly/s). Tysiąclecie świetlne na sekundę. Warp 9.99 pozwala szybko pokonywać znaczne odległości wewnątrzgalaktyczne. Przy takich prędkościach gwiazdy postrzega się jako charakterystyczne smugi, dobrze znam znane z filmów science-fiction.

Warp 10 jest fizycznie niemożliwy do osiągnięcia.
Do większych odległości stosuje się wyższy poziom technologii, napęd transwarp. Transwarp jest wykorzystywany do podróży międzygalaktycznych. Jest znacznie bardziej bezpieczny niż wartości warp powyżej 9, a także bardziej wydajny.


  • Transwarp 1 - 1,25 kly/s.
  • Transwarp 2 - 2,50 kly/s.
  • Transwarp 3 - 3,12 kly/s.


Galaktyka Serce Jadu. Zawiera 371 645 000 gwiazd, 73 gromady gwiazd oraz 239 mgławic.
Przed Zapaścią, zamieszkiwało go ponad 500 000 000 kultur zdolnych do podróży międzygwiezdnych. Pozostało ich prawdopodobnie nie więcej niż 1 000 000.




Lata mijają...
  •  

Canis

Kilka miliardów kultur zdolnych do podróży nadświetlnych. To brzmi imponująco.
Wszyscy potrzebujemy podobnych czynników do podtrzymania własnego życia. Sortując według istotności, są to: odpowiedni ośrodek (powietrze, metan, woda, amoniak, itd.), ciśnienie, ochrona przed promieniowaniem jonizującym i toksynami, odpowiednia ilość ciepła, przyswojenie pewnych substancji chemicznych, wydalenie produktów ubocznych. Świat jest duży i mamy w nim równie dużo kultur, łatwo nawiązać kontakt poprzez podprzestrzeń, węgiel, woda, wodór, metan, tlen i tym podobne pierwiastki są dosłownie wszędzie oraz są łatwo dostępne przy takich możliwościach podróży, dlaczego więc w ogóle istnieje potrzeba handlu?

Po pierwsze, żeby transport na dalekie odległości (nawet pomiędzy planetami) był opłacalny, trzeba przewieźć danego towaru dużo. Jeżeli nie masz dość towaru na wymianę, przykro mi. Mówiąc "dalekie odległości" raczej mam na myśli wydajność niż faktycznie odległość. Po co ściągać tutaj transporter Karavi z ładunkiem lodu z odległości dwóch gwiazd dalej, kiedy u nas akurat zbliża się soczysta kometa? Z kilku powodów:

  • Kometa ma 5,4 ×1011 ton lodu, który trzeba wydobyć i transportować partiami.
  • Karavi mają już gotowe kopalnie lodu, transportery i doświadczenie.
  • Lód od Karavi jest oczyszczony i w dużej mierze nadaje się do roztopienia i spożycia lub do elektrolizy. Jest lepszej jakości.
  • Karavi każą sobie więcej zapłacić naraz, ale dadzą lodu więcej i szybciej.
Biznes się więc rozwijał i handel międzygwiezdny zasilał wiele kultur. Na ogół handel się odbywał pomiędzy cywilizacjami odległymi od siebie o kilka do kilkudziesięciu gwiazd. Napęd FTL jest kosztowny w utrzymaniu i większość okrętów nie pozwalała sobie na zbyt duże prędkości. Mamy tu jednakże dwie zależności: po pierwsze, o czym pisałem w pierwszym poście, wiele organizmów było absolutnie zależnych od systemu SRS i jego subnanobotów, po drugie, cywilizacje były od siebie zależne gospodarczo. Choć nie wszystkie formy życia zginęły w Zapaści, i również zagłada nie dotknęła wszystkich zainfekowanych istot, to bardzo często cywilizacje upadały przez zbytnią zależność gospodarczą. Czasami nie było to nic istotnego, należało zamknąć parę fabryk i przebranżowić się - a czasami po prostu nie dało się wyżywić populacji tylko tym, co rośnie na planecie. Głód, niepokoje, wojny, choroby. Życie jednak jest twarde i daje sobie radę nawet w najtrudniejszych warunkach.

Ciąg dalszy nastąpi!
  •  

Todsmer

Napisz coś o sztuce wojennej :)
  •  

Canis

#4


Wojna!

Ile narodów, tyleż metod walki! Ile ras, tyle broni, ile cywilizacji, tyle powodów! Nie ukrywajmy, mimo wszystko, wojny najczęściej odbywały się lokalnie. Charisi uznali, że Avrinu łamią umowę, więc po prostu wymordują Avrinusów z miejscowej ambasady, mało prawdopodobne jest, by wysyłali jakieś wojsko na ich planetę. Przecież ile może mieć wojska jeden naród, by dokonywać inwazji na całą obcą planetę! Trochę inna rozmowa w sytuacji, gdy mamy konflikt kolonii przyasteroidalnych lub frakcji działających wyłącznie na pokładach swoich wielkich okrętów lub za pośrednictwem swoich dumnych stacji kosmicznych.

Walki pomiędzy statkami w kosmosie, owszem, należały do codzienności - ale chyba tylko w grach wideo! Walka kogokolwiek w kosmosie jest niedorzeczna! Ktokolwiek temu przeczy, chyba nie ma pojęcia o mechanice orbitalnej! Poza tym, skanery są raczej słabe. Przecież wiadomo jak ciężko wykryć nawet asteroidę lecącą blisko innych planet, już nie mówiąc o obiektach, które mają po kilkanaście do kilkuset metrów długości i jeszcze mają napęd warp. Tego żadna nowoczesna technologia nie obejdzie. Niech też was nie zwiodą pozory, że małe myśliwce kosmiczne można ukryć, a wielkie okręty będzie ciężko zamaskować. Nawet kilkukilometrowe tytany są kompletnie nieistotne w oczach skanerów dalekiego zasięgu. Pogadamy, gdy urosną do kilkuset kilometrów.



Ataki na stacje kosmiczne lub stojące długo statki kosmiczne są jednak możliwe i wielokrotnie się zdarzały. Takim obiektom jest bardzo łatwo wyrządzić krzywdę.
Próżnia jest bezlitosna dla organizmów żywych. Człowiek wystawiony na próżnię na skutek braku ciśnienia traci przytomność w maksymalnie 15 sekund. W tym czasie wszystkie płyny na powierzchni ciała z uwagi na obniżoną temperaturę wrzenia zaczynają kipieć: ślina, łzy na oczach, krew z ran. To nie tak, że takie wrzenie powoduje oparzenia, nie, te ciecze nadal mają swoją temperaturę, ale nagłe odparowanie na suchy wiór śliny z ust, języka, tchawicy, płuc i łez z oczu, wysuszenie nosa, jest piekielnie nieprzyjemne i niebezpieczne. Nagła dekompresja potrafi porozrywać skórę, tu krew również może częściowo wykipieć, choć nie jest to akurat duże zagrożenie.
Szczególnie niebezpieczne jest zjawisko gwałtownego wywiewu gazów i płynów z ciała. Śmiertelnie niebezpieczny jest obrzęk płuc, które mogą zostać tu uszkodzone. Zaleca się niewstrzymywanie oddechu, tylko wypuszczenie powietrza, by nie dopuścić do rozerwania pęcherzyków płucnych. Powietrze zostaje brutalnie wywiane też z uszu, odbytu i pochwy, co może doprowadzić do dalszych uszkodzeń. To może brzmieć groteskowo, ale stanowi koszmarne zagrożenie życia. O ile skóra ludzka jest zadziwiająco odporna na zmiany ciśnienia, tak tkanka miękka, na którą nie wywiera wpływu ośrodek taki jak powietrze czy woda, gwałtownie zwiększa objętość, trzymając się jedynie na samej sobie. Krew w ciele nie ulega wrzeniu. Znajduje się w zamkniętym obiegu.

Ciało nie zamarza. Nie wiem, czy próżnia kosmosu jest ciepła czy zimna, wiem, że jest doskonałym izolatorem (patrz - termosy). Owszem, człowiek emituje promieniowanie w zakresie podczerwieni, ale uduszenie zabije człowieka dużo szybciej niż wielodniowe wypromieniowywanie ciepła z ciała. Ze względu na brak ciśnienia, jednak, może tak być, że np. popękane i skrajnie wysuszone usta pokryją się szronem. To jednak nie z zimna.
Najczęściej, przy dekompresji dzieje się niewiele poza traumatycznym wywianiem powietrza z ciała i szybką utratą przytomności. To, co zabija, to najczęściej uduszenie (brak tlenu do mózgu). Ludzie, których się z powrotem umieści w atmosferze w czasie poniżej 60 - 90 sekund, najczęściej wychodzili z wystawienia ciała na próżnię bez szwanku. No, chyba że ich goła skóra zostanie wystawiona na światło gwiazdy i wiatr słoneczny. Poparzenia promieniowaniem będą w stanie zabić bardzo szybko. Tu nie ma grubej atmosfery rozpraszającej światło ani warstwy ozonowej, ani często też magnetosfery. Wystawiasz się na wszystko.
Tu mówiłem o ludziach. Co rasa, to inna reakcja. Niektóre gatunki będą w stanie przeżyć dość długo w próżni. Tylko po co?


Broń
W tym conworldzie nie ma broni laserowej. Wróć, owszem, taka broń istnieje, ale służy głównie do niszczenia rakiet... nie wygląda tak... uzbrojenie do walki w przestrzeni kosmicznej dzielimy na trzy rodzaje:

  • Energetyczne (elektroniczne),
  • Kinetyczne (balistyczne),
  • Biobójcze.
Broń elektroniczna jest najczęściej używana. Głównie chodzi o tu o ładunki elektromagnetyczne (tzw. EMP), które uszkadzają systemy elektroniczne, nie ruszając nieposiadającej implantów siły żywej. Ładunki EMP potrafią jednak także być zabójcze, jeżeli w wyniku usmażenia przewodów dojdzie do zapłonu paliwa. Większość statków jednak składuje paliwo w warunkach, które zapobiegają takim sytuacjom, raczej z uwagi na awarie. Ładunki elektromagnetyczne to głównie bomby i drony, które wysyłają silny impuls paraliżujący okręt/stację kosmiczną. Taki obiekt może mieć działający system podtrzymywania życia, ale bez komputerów pokładowych jest skazany na śmierć w otchłani.
Broń kinetyczna służy do niszczenia i zabijania. Próżnia kosmosu daje niesamowite możliwości rozpędzania niepowstrzymywanych oporem atmosferycznym pocisków i rzadko kiedy ktokolwiek zajmuje się instalowaniem głowic chemiczno-wybuchowych lub innego rodzaju. Ciężki, ostro zakończony szpikulec potrafi przebić się przez pokład przeciętnego statku, doprowadzając do dekompresji. Stacje kosmiczne posiadają pewien pancerz, ale okręty i inne statki raczej nie. Statkom zbyt łatwo jest uciec i się ukryć, by coś wzięło je z zaskoczenia w próżni, więc raczej nie instalują pancerzy przeciwko tej broni. Trafienie takim pociskiem najczęściej jednak oznacza koniec.
Broń biobójcza to broń, która ma odwrotne zadanie do broni elektronicznej i jest nastawiona na wybicie siły żywej, w miarę możliwości nienaruszając okrętu. Tu stosuje się głównie trucizny, gazy i ciecze bojowe, dym, sabotuje się systemy podtrzymywania życia. W szczególnych przypadkach stosuje się taktyczne ładunki atomowe, w tym neutronowe, ale raczej ataku promieniowaniem się unika. Wszystkie pojazdy kosmiczne są odporne na mniejsze dawki promieniowania z uwagi na naturalną potrzebę takiej ochrony przed kosmosem, a większe dawki powodują, że statku nie da się potem używać, bo emituje promieniowanie jonizujące.
  •  

Todsmer

Dodam tu jeszcze, że głowice w pociskach w próżni nie mają wielkiego sensu nie tylko z powodu większej ceny/pracy włożonej, ale z innego, równie prostego powodu - w próżni nie ma fali uderzeniowej. Jedynym sensownym przypadkiem byłby pocisk odłamkowy, ale i tu chyba nie jest potrzebny wielki ładunek, zresztą niewielki rozrzut można uzyskać również poprzez rotację pocisku, jako że działamy w próżni, a odłamki lecą tak samo szybko jak niepodzielony pocisk.

Btw po przeczytaniu tego naszła mnie ochota na kontynuowanie mojej opowieści sf :) W tym oczywiście i świata, bo jak wiadomo opowieść nie może się obejść bez tła.
Że się tak bezwstydnie pochwalę i zofftopuję: O świecie, a sama opowieść: Spotkanie (prolog), Rebelia - część pierwsza (przepraszam, już nie będę offtopować)
  •  

Canis

Cytat: Todsmer w Lipiec 28, 2016, 00:57:30
Dodam tu jeszcze, że głowice w pociskach w próżni nie mają wielkiego sensu nie tylko z powodu większej ceny/pracy włożonej, ale z innego, równie prostego powodu - w próżni nie ma fali uderzeniowej. Jedynym sensownym przypadkiem byłby pocisk odłamkowy, ale i tu chyba nie jest potrzebny wielki ładunek, zresztą niewielki rozrzut można uzyskać również poprzez rotację pocisku, jako że działamy w próżni, a odłamki lecą tak samo szybko jak niepodzielony pocisk.
To nie do końca słuszny argument. Fala uderzeniowa nie roznosi się po próżni, za to roznosi się doskonale po kadłubie statków i stacji kosmicznych oraz uwięzionych w nim powietrzu, wszelkim sprzęcie i organizmach żywych. Raczej obawiałbym się o to, co się dzieje z metalowym kadłubem, który nie ma czemu przekazać energii, tak jak to się dzieje w atmosferze, gdzie fala dźwiękowa po eksplozji jest przechwycona przez powietrze obok. Wielokrotnie wędrująca po poszyciu fala uderzeniowa mogłaby doprowadzić do większych zniszczeń nim straci energię. Poza tym, fala uderzeniowa to nie jest jedyne zmartwienie, gwałtowne rozszerzanie się gazów oraz ich temperatura potrafią i bez gromu dźwiękowego dokonać zniszczeń. O ile taka detonacja w stronę płytek ceramicznych okrętów zdolnych do zejść z orbity przez atmosferę raczej nie zrobi wrażenia, o tyle w statku kosmicznym nieraz uszkodzenie paru przewodów to kataklizm.
  •  

Todsmer

#7
Problem w tym, jak przekazać energię od głowicy do kadłubu statku, nie uderzając bezpośrednio w niego. Przypominam, że nie mamy tu fali uderzeniowej. A uderzenie bezpośrednie się nie liczy, bo przebicie poszycia i tak spowoduje wybuchową dekompresję.

Oczywiście nie wspominam tutaj o ładunkach jądrowych, ale to inna sprawa i inne zagrożenia (potężny EMP, promieniowanie, itd).
  •  

Canis

#8
Cytat: Todsmer w Lipiec 28, 2016, 12:48:23
Problem w tym, jak przekazać energię od głowicy do kadłubu statku, nie uderzając bezpośrednio w niego. Przypominam, że nie mamy tu fali uderzeniowej. A uderzenie bezpośrednie się nie liczy, bo przebicie poszycia i tak spowoduje wybuchową dekompresję.
Nie da się i nie sądzę, by ktokolwiek coś takiego zakładał. Współczesna broń kosmiczna też opiera się na balistyce i bezpośrednim trafieniu lub na sabotowaniu parametrów orbity/strąceniu obiektu z orbity.

W Spatium niektóre kultury stosowały taką taktykę, że niewykryty dron podlatywał z zaskoczenia, uszkadzał silniki, po czym doczepiał się do statku i na krótko dawał ognia w losowym kierunku, niszcząc trajektorię.
Inna taktyka oblężnicza to zaśmiecanie kluczowych orbit. Niektóre kultury były w stanie tworzyć nawet widoczny pas pierścieni ze zwykłych śmieci. To znacznie utrudniało start statku, zmuszało go na lot w dziwnym kierunku, co odbywało się kosztem paliwa.


"Halo, halo! Tu AN-AuG-2! Z kim mam przyjemność?"

Jałowa. Tak można tylko nazwać pewną planetę w galaktyce Duch. Nie wiemy, czy to w tym zakątku Wszechświata powstał system SRS, ale wiemy, że to tu doszło do jego końca. To była typowa, całkiem podobna do Ziemi planeta, której lokalni mieszkańcy na krótką chwilę osiągnęli poziom cywilizacyjny, który pozwolił na jedno - odkrył subnanoboty. To była pierwsza i jedyna cywilizacja w sześciu galaktykach, która tego dokonała. Niedługo potem, pokonano kolejny rekord - wysłano wiadomość do AN-AuG, które odpowiedziały. Nikt nie wie, czego dotyczyła rozmowa. Wiadomo natomiast, że komputer centralny w niedługim czasie wysłał rozkaz apoptozy AN-Aug, co doprowadziło do największego masowego wymierania w znanej historii.

To na pytanie czego dotyczyła rozmowa próbuje znaleźć odpowiedź pewna kultura, która korzystając z napędu transwarp dotarła do galaktyki Duch.
Proszę państwa, niewielka galaktyka Duch, to miejsce, o którym się w pozostałych nieczęsto mówiło. Tam się zawsze działy niewytłumaczalne rzeczy. O tym, że galaktyka w za szybkim czasie nabrała przerażającego, nieregularnego kształtu, krążyły legendy. Najczęściej powtarzana to ta, w której tajemnicza kultura, potężniejsza od czegokolwiek co znane, zaczęła parać się czarną magią na tak ogromną skalę, że doszło do zaburzeń grawitacyjnych o zasięgu galaktycznym...

Nasza kultura, nazwijmy ją za katalogiem - CSN-94, postanowiła zaryzykować. Flagowy okręt dotarł do tego miejsca i szuka planety, na której miał się zacząć SRS - lub tej, na której się on zakończył, i ku zaskoczeniu wszystkich, pierwszy trop znaleźli bardzo szybko...

  •  

Todsmer

Cytat: Canis w Sierpień 02, 2016, 21:51:29To znacznie utrudniało start statku, zmuszało go na lot w dziwnym kierunku, co odbywało się kosztem paliwa.
To, przy umiejętnym zaśmieceniu orbity, mogłoby też być niezłą taktyką obronną.

CytatNasza kultura, nazwijmy ją za katalogiem - CSN-94, postanowiła zaryzykować. Flagowy okręt dotarł do tego miejsca i szuka planety, na której miał się zacząć SRS - lub tej, na której się on zakończył, i ku zaskoczeniu wszystkich, pierwszy trop znaleźli bardzo szybko...
A wtem...

Już się niecierpliwię co dalej :)
  •  

Otok

#10
Fajnie, że znowu jest na forum jakiś żywy conworld, a zapowiada się na jeden z bardziej niezwykłych.
Pytania:
1. Od jak dawna istnieje?
2. Jak to będzie z conlangami?
Cytat
Już się niecierpliwię co dalej :)

Edit: Galaktyka Duch wygląda jak twarz dziecka, zwrócona w prawo. Trochę creepy. xd
  •  

Todsmer

Cytat: Otok w Sierpień 03, 2016, 23:56:58Edit: Galaktyka Duch wygląda jak twarz dziecka, zwrócona w prawo. Trochę creepy. xd
I jeszcze te puste, czarne oczodoły...
  •  

Pluur

  •  

Canis

#13

ŁUBUDUM! - nie rozległo się po kosmosie, w którym jest próżnia, ale na pewno by się rozległo, gdyby coś mogło przenieść wstrząs!
Trzysta czterdzieści osiem poważnych okrętów CSN-94 utworzyło chmurę szczątków na samym wstępie do galaktyki Duch. Część z nich przenosiła więcej paliwa, część więcej komponentów technicznych, inne więcej medykamentów. Gruby błąd!


Źródło grafiki: http://www.deviantart.com/art/Missile-Barrage-252285305
Grafika tylko dla pokazania klimatu, nie ma nic wspólnego z conworldem.


Zakurzony od szczątków sąsiednich okrętów stoi Król, flagowy okręt kultury CSN-94. Mimo śmierci wiszącej w przerażającej odchłani za szybami, wszyscy na pokładzie pewni siebie i ze skrajną żarliwością wykonywali swoje zadania. Choć pozostałe statki upadły, Król jako jedyny pozostaje w ofensywie, agresywnie posuwając się do przodu, w rytmie wojowniczej pieśni, głośno i rytmicznie śpiewanej przez załogę. Podsyceni przygodą, w takt chóru śmierci wyrównują rachunki, opierając się jakimkolwiek atakom.

Pomyślelibyście państwo, że miejscowa cywilizacja, która przeżyła Zapaść, zazdrośnie strzegła prawa do zbierania zasobów po zmarłych cywilizacjach. Według skanów jednak, na razie CSN-94 nie wykryła żadnych żywych organizmów, choć skany nie są dokładne na takie odległości. Przeraźliwie blade chmury o twarzach zmasakrowanych dzieci, wrzucające do głów przeraźliwe wrzaski o wysokim tonie, a w układ nerwowy atak paniki, przeniknęły przez okręty, sparaliżowały załogę, zdewastowały układ elektryczny, a następnie porozbijały bezwładne okręty o siebie, niszcząc pozostałe z pomocą powstałych szczątków. Wysyłane w podprzestrzeń przesycone strachem komunikaty zdawały się nie mieć sensu. Pośród wrzasków, płaczu i zanikającego w uciekającym powietrzu rumoru, paniczne słowa o jakichś duchach szatkujących dzielną i bardzo kosztowną flotę poszukiwaczy prawdy zdawały się nie mieć sensu.

Centrala na rodzinnej planecie CSN-94, która otrzymała te komunikaty, nie posiadała się ze zdumienia, słysząc ze wszystkich okrętów wiadomości przesycone ogromną panika, a za to z jednego - słynnego Króla - dynamiczną pieśń w ich języku, która zdawała się dawać im nadludzką siłę, odporni na atak duchów, to raczej oni byli w ofensywie, zatapiając szczątki poległych statków w chmurach białoszarego, iryzującego pyłu, który pozostawał po zabiciu wroga. Ani Król ani jego załoga nie była jednak normalna. Okręt był w dużej mierze biologicznym organizmem, a sama załoga składała się z osobników wybranych z programu nadludzi, których ponadto wzmocniono o znajomość najbardziej tajemniczych arkanów magii. Szczególne wrażenie zrobiło ostatnie zdjęcie, składające się z chmury szczątków na tle mieniącej się wszelkimi kolorami mgławicy, w sztucznym świetle samego Króla, koniecznym, by cokolwiek dojrzeć w próżni pomiędzy odległymi gwiazdami.
Na pokładzie tego kosmicznego pancernika przebywało jedenaście tysięcy osób. Nikt nie zginął. Wysyłając w kosmos śmiercionośne rozbłyski gamma, sami słali cichą śmierć we wszystkie strony próżni. Jeszcze raz podkreślając żarłoczną żądzę eksploracji i nienasycony głód przygody, zadowoleni z bitwy, skierowali się ku przekaźnikowi, śpiewając o rodzinnej planecie, zwanej Tisla...

Galaktyka Duch jest znana w całej gromadzie galaktyk z mrożących krew w żyłach anomalii. Napaść niewytłumaczalnych żadnymi znanymi prawami nauki zjaw nie była wcale niczym nowym w tej bitwie, choć to po niej Król ostatecznie został sam, otoczony ciałami poddanych, których zastygłe w przerażeniu oblicza zdobi teraz szron.
CSN-94 założyło pierwotnie, że to jakieś pozostałości po AN-AuG próbują odgonić żywych od tego miejsca. Tych jednak żywych na pokładzie Króla, jak i sam okręt, chroni coś kompletnie nowego - system wsparcia organizmów żywych opracowany autorsko przez mieszkańców pewnej pięknej błękitnej planety, otoczonej ślicznymi pierścieniami... okręt przeszedł w warp 6 i skierował się dalej...

W tym czasie, daleko stąd, pewien cichy komputer wpadł w panikę...
  •