Co by nie było, że nic nie mam...
Dźwięki.
Wymowa taka jak w starożytnej łacinie (wiem, że nie lubicie takich wyjaśnień, ale to tylko szkic), przy czym:
q - wymawia się jako głoskę uwularną,
j - to spółgłoska,
i - to samogłoska i rzadko tworzy dyftongi, niczego nie zmiękcza
v - spółgłoska wargowo-zębowa
x- bezdźwięczne "ha", jeszcze nie zdecydowałem o konkretnym miejscu artykulacji
h - jak wyżej, ale dźwięczne
r - [r] (Precyzuję, bo ponoć starożytna łacina miała języczkowe )
Samogłoski
o, e - możliwie jak najbardziej średnie
i, u - bez specjalnych wymagań
a - polskie, czyli centralne
Tak więc, jak widać nie wysiliłem się, gdyż od samego początku nie o to chodziło mi przede wszystkim. Zacząłem od kilku słów i podstawowych znaczeń i od gramatyki.
Podstawowe założenia.
Idea główna to odrzucenie tradycyjnego i sztywnego podziału na części mowy. Jest tylko rzeczownik, który w odpowiednim użyciu wyrazi wszystko inne. Inspiracją do takiego experymentu jest zdanie: "Na początku było słowo". Nie! Nieprawda. Na początku była nazwa!
Rzeczowniki zmieniają swoją funkcję w wypowiedzi dzięki towarzyszącym im wyrazkom, które same też są rzeczownikami. Wyrazki te generalnie są poimkami. Można o nich myśleć jako o określeniach, przydawkach.
Antonimy. Ograniczenie ilości rdzeni. Niektóre nazwy są trójstronne, trójwartościowe. Aspekt pozytywny, neutralny i negatywny wyrażony jest końcówkami -o, -a, -e.
Szyk wypowiedzenia rozumiem inaczej niż tradycyjnie, choć prawdopodobnie do tradycyjnego się sprowadza. Jest tutaj hierarchia, liniowość, zstępujący ciąg kolejnych dopowiedzeń. Z racji braku czasowników wyróżnia się sprawcę (pana) i dopowiedzenie (sługę). Taki schemat sprawdza się niestety tylko w zdaniach najprostszych (SVO). Dla wyrażenia bardziej złożonych treści stosuje się szyk o zmiennym kierunku oraz wyrazki-markery zapowiadające pojawienie się części zdania, będące przedimkami. Qa - wprowadza temat, albo podmiot, qe - przydawkę podmiotu, qo- główną przydawkę podmiotu, czyli jakby orzeczenie, qi - dopełnienie, qu - okolicznik. Markery te stosuje się jedynie wówczas, gdy są konieczne dla przejrzystości i zrozumienia.
Istnieje jeden przypadek zależny i można go nazwać biernikiem. Końcówka -n. Służy do odwracania szyku ze zstępującego na wstępujący. Końcówka dodowana jest do ostatniego wyrazu frazy i podporządkowuje ją frazie następującej. ...hm... muszę to jeszcze przemyśleć....
Ciąg wyrazów można odczytywać w taki sposób. "Istnieje Obiekt A, który jest Obiektem B, który jest Obiektem C...", albo "Obiekt A panuje nad Obiektem B (,który) panuje nad Obiektem C". Przykład: Adam właściciel pies część sierść właściwość kolor czarny. Nie jestem pewien czy należy jakoś odróżnić specjalnie relację tożsamości obiektów od relacji zależności. Na razie załatwia to semantyka.
Lexykon jest tworzony w oparciu o to, co jest mi znane, głównie z języków indoeuropejskich. Czasami są to bezczelne zapożyczenia, czasem przekształcenia na czuja, bez zważania na reguły. Na tym etapie słów jeszcze zupełnie podstawowych mogę sobie z lenistwa na to pozwolić. Potem pomyślę o procesach i uprawnionych przemianach.
Poniżej fragment pacierza w najświeższej wersji. Tylko początek.
Vi-o, qe roge jel, qe dan toro.
Bo qa ta noman vi qo sta svano.
Bo qa ta regan vi qo zon jel.
Bo qa ta xtan vi qo ran,
qu dan toro ko tera.
Vi zeh-bo pita zon jel qi zoven jel svasol, qu svasto.
(...)
Ko vi za-be jel zon qa jel xto ra sta sve,
(...)
Dalej nie umiem. Brakuje mi słów reprezentujących bardziej zaawansowane i złożone znaczenia. System operatorów, zaimków i innych wyrazków ciągle się zmienia i obecnie jest w rozsypce. Ogólnie droga przez bagno, ale zobaczymy dokąd zaprowadzi. Myślę, że mam czas.
Prezentacja niniejsza ma dać jedynie powierzchowny i ogólny obraz. Jak to brzmi? Podobne do czegoś?