Polskie Forum Językowe
Językoznawstwo => Lingwistyka ogólna => Wątek zaczęty przez: Silmethúlë w Sierpień 20, 2011, 13:34:19
-
Otóż, jak już kiedyś na starym forum pisałem, wkurwia mnie używanie apostrofu tam, gdzie nie ma takiej potrzeby i robi się ohydne potworki.
Ot, np. takie FontStruct'ie (miast FontStruccie albo FontStrukcie - żeby tego cc nie pisać), albo Paint'ie/Paint'cie (to drugie to już w ogóle przesada), przecież można po ludzku napisać Paincie.
-
A właśnie, jak brzmią oficjalne reguły języka polskiego do zapisu takich słów, kończących się spółgłoskami?
-
Właśnie tak, przy czym problem pojawia się, gdy na końcu jest x. Wtedy radopolski dopuszcza zarówno pisanie w przypadkach zależnych -x- jak i -ks- (Linuxa, Linuksa), przy czym w miejscowniku, gdzie następuje zmiękczenie, AFAIR, tylko -ks- (Linuksie).
-
Co prawda to dotyczy nazwisk, ale nie znalazłem (na szczęście) osobnych reguł dla nazw własnych.
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629602
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629620
-
Co prawda to dotyczy nazwisk, ale nie znalazłem (na szczęście) osobnych reguł dla nazw własnych.
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629602
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629620
> Robespierre’em
Ech, nie ma to jak zajebiste reguły języka polskiego… Dlaczego po prostu nie „Robespierrem”, jak to zapewne 80% Polaków by zapisało?
-
Imo te zasady są dobre. Przynajmniej wiadomo, czy mowa o Robespierre czy Robespierr... A jak nie wiem jak coś napisać, to piszę fonetycznie, np. pejncie. : d
Czy ktoś byłby na tyle łaskawy, żeby mnie oświecić o co chodzi z tym [s/z/wi] w nazwie?
-
@up: http://www.felixgers.de/teaching/emacs/vi_search_replace.html
-
Właśnie zdałem sobie sprawę, że to, co było w nazwie oryginalnego tematu, to nie było jakieś słowo zapisane w X-SAMPA… oO
-
Ot, np. takie FontStruct'ie (miast FontStruccie albo FontStrukcie - żeby tego cc nie pisać)
Jestem szczęśliwy z tego, że stałem się inspiracją! ;-)
-
Kiedy jakiś wyraz kończy się na -t i jest pochodzenia rosyjskiego, to przyznaję się, wstawiam i wymawiam -tie.
-
Forma "-ccie" zupełnie nie brzmi po ludzku. Ja tak napisałem kiedyś i obrzydziło mnie.
Już lepsze jest to "-kcie".
@up: http://www.felixgers.de/teaching/emacs/vi_search_replace.html
A ja nadal nie wiem o chodzi. :I
-
A ja nadal nie wiem o chodzi. :I
Nie jesteś sam. :_i_
-
Ech... Zamieńcie w tytule wątku "z" na "wi".
-
Aaa :D :D
Dobre... :D
A żeby nie offtopować powiem, że mnie wkurza i drażni "zh" i "sh" w oficjalnej transliteracji rosyjskiej. "Sh" jeszcze przeżyję, ale tego "zh" nikt dobrze nie wymawia... A także czasami uwzględnianie akania czy gwałcenie ё w nazwiskach...
-
A ja dalej jestem ciemny.
-
Zamień w "wkurza" z na wi.
-
Aaaaaa... aaaa! Rozumiem!
o Bo$heee aLe zEmŃe fAjTłApKa :***************
- to mnie wkurza.
-
Solucja:
Co nas wkurza -> Co nas wkurwia
HP: russkij jak russkij, ale Bialorusini i Ukraincy mają lacinke! A potrafią tez tak pisać... i do tego uzywaja <g> zaiast <h>.
-
Abo wy tak tłumaczycie i musiało parę minut minąć...
-
HP: russkij jak russkij, ale Bialorusini i Ukraincy mają lacinke! A potrafią tez tak pisać... i do tego uzywaja <g> zaiast <h>.
Wiesz co ja sądzę o łacince...
Jeśli już porzucać jedyne słuszne pismo, to na rzecz jakiejś słowiańskiej łacinki, na przykład czeskiej czy coś. A te <g> za <h> nie jest wcale głupie pzecież i tłumaczone etymologią.
-
A te <g> za <h> nie jest wcale głupie pzecież i tłumaczone etymologią.
Co to za oksymoron?
-
Co to za trollowanie?
-
Co to za nabijanie?
-
Co to za mod?
(zdaje się, że w innych się nie nabija)
-
Co to za chamstwo?
Ja też chcę!
-
Ale o co chodzi? ???
-
Ale o co chodzi? ???
Kończymy Offtop!!!
-
Mnie wkurza odczytywanie mandarynskiego "ao" jako "a-o" (zamiast "au"). I to, że prawie wszystkie używane pin'iny utrwalają owo nieporozumienie.
-
Mnie wkurza odczytywanie mandarynskiego "ao" jako "a-o" (zamiast "au"). I to, że prawie wszystkie używane pin'iny utrwalają owo nieporozumienie.
No cóż... Nawet transliteracje muszą mieć jakąś ortografię. :D
Ja wymawiam jako dyftong.
-
Podobnie jest np. ze słowami typu "zhong", które też wymawia się przez [u]. Mylę się? :o
-
Podobnie jest np. ze słowami typu "zhong", które też wymawia się przez [u]. Mylę się? :o
Chyba się mylisz, bo czegoś takiego nie spotkałem. :P
W chińskim jest [ o ], toteż mogło ci się skojarzyć.
Albo z takim czymś jak -un, które czyta się jak "-łen".
Nie wiem jak to zapisać i nie chce mi się kopiować znaków. IPA. :P
-
Kiedyś się wczytywałem w tabele wymowy i wyszło, że wg en.wiki [ʊ] zawsze jest zapisywane <o>, z wyjątkiem [ɤʊ̯] <ou>.
-
Podobnie jest np. ze słowami typu "zhong", które też wymawia się przez [u]. Mylę się? :o
Nie, nie mylisz się. To <o> to jest fial pinyina, zerżnięty z Kuoju Luomacy. W uejddżajlsie czy Latinghua Sin Wency było normalnie, <ung>.
-
Podobnie jest np. ze słowami typu "zhong", które też wymawia się przez [u]. Mylę się? :o
Chyba się mylisz, bo czegoś takiego nie spotkałem. :P
Lol, Canis był w Chinach (tak?), ale skoro tak mówisz, że tu, w Polsce tego nie spotkałeś…
Albo z takim czymś jak -un, które czyta się jak "-łen".
Nie wiem jak to zapisać i nie chce mi się kopiować znaków. IPA. :P
Ty masz chyba jakiś dziwny pinyin-podróbkę albo to mnie oszukali. Z tego co pamiętam 顿 się zapisuje w pinyinie dun4, a czyta się DUN, a nie jakieś dłen...
Naprawdę wkurza was mówienie BAO zamiast BAU? To przynajmniej da się zrozumieć, nie to co jakieś KSIAO (xiao) albo KWAN (quan). : I
-
Podobnie jest np. ze słowami typu "zhong", które też wymawia się przez [u]. Mylę się? :o
Chyba się mylisz, bo czegoś takiego nie spotkałem. :P
Lol, Canis był w Chinach (tak?), ale skoro tak mówisz, że tu, w Polsce tego nie spotkałeś…
No tak, może to nie to samo, ale słuchałem też nagrań.
Albo z takim czymś jak -un, które czyta się jak "-łen".
Nie wiem jak to zapisać i nie chce mi się kopiować znaków. IPA. :P
Ty masz chyba jakiś dziwny pinyin-podróbkę albo to mnie oszukali. Z tego co pamiętam 顿 się zapisuje w pinyinie dun4, a czyta się DUN, a nie jakieś dłen...
Zależy.
Nie o tak krótkie wyrazy mi chodziło. Na przykład: 离婚 líhūn albo (nie umiem zapisać w hanzi) yúchǔn.
-
Naprawdę wkurza was mówienie BAO zamiast BAU? To przynajmniej da się zrozumieć, nie to co jakieś KSIAO (xiao) albo KWAN (quan). : I
A oświeci mnie ktoś łaskawie i rozwiąże największą zagwozdkę mojego życia* wytłumaczając mi, skąd akurat taka transkrypcja?
*Obok białej kredki i tego, jak woda w toalecie utrzymuje stałą wysokość, ale to ostatnie na szczęście już wiem.
-
Jestem zwolennikiem istnienia zgłoskotwórczego /o/ w językach.
-
Jestem zwolennikiem istnienia zgłoskotwórczego /o/ w językach.
Eeeee... Jak chyba każdy. Toć to samogłoska.
-
Jestem zwolennikiem istnienia zgłoskotwórczego /o/ w językach.
Eeeee... Jak chyba każdy. Toć to samogłoska.
Wiem. Użyłem złych słów.
-
Wkurza mnie wymawianie japońskich słów przez Polaków i Rosjan. Oglądam sobie spokojnie Naruto (nie, żeby mnie ciekawiła ta tasiemcowata «chińska bajka», ale nic lepszego nie było w telewizji) z rosyjskim
dubbingiem lektorem czymś na wzór lektora (słychać bohaterów w tle, ale jest paru lektorów i mówią dubbingopodobnymi głosami) i słyszę jakieś Kakas-i, s-ikamaru, nindza… Do tego Fukus-ima i tak dalej.
-
chińska bajka
umrzyj
-
chińska bajka
umrzyj
To było «chińska bajka», a nie chińska bajka.
Sam oglądam anime. Tylko nie takie.
-
z rosyjskim dubbingiem lektorem czymś na wzór lektora (słychać bohaterów w tle, ale jest paru lektorów i mówią dubbingopodobnymi głosami)
no to jest właśnie ruski dabing.
-
chińska bajka
umrzyj
To było «chińska bajka», a nie chińska bajka.
Sam oglądam anime. Tylko nie takie.
Używaj chociaż określenia "kreskówka", inaczej cię uduszę. ;d
-
chińska bajka
umrzyj
To było «chińska bajka», a nie chińska bajka.
Sam oglądam anime. Tylko nie takie.
Używaj chociaż określenia "kreskówka", inaczej cię uduszę. ;d
Ale Naruto to jest tasiemcowata chińska bajka, a nie coś godnego nazwania anime! : c
-
Wkurza mnie wymawianie japońskich słów przez Polaków i Rosjan. Oglądam sobie spokojnie Naruto (nie, żeby mnie ciekawiła ta tasiemcowata «chińska bajka», ale nic lepszego nie było w telewizji) z rosyjskim dubbingiem lektorem czymś na wzór lektora (słychać bohaterów w tle, ale jest paru lektorów i mówią dubbingopodobnymi głosami) i słyszę jakieś Kakas-i, s-ikamaru, nindza… Do tego Fukus-ima i tak dalej.
Cicho, narzekaczu, przynajmnieej ktoś się stara...
-
chińska bajka
umrzyj
To było «chińska bajka», a nie chińska bajka.
Sam oglądam anime. Tylko nie takie.
Używaj chociaż określenia "kreskówka", inaczej cię uduszę. ;d
Ale Naruto to jest tasiemcowata chińska bajka, a nie coś godnego nazwania anime! : c
-.-
Dla mnie "kreskówka" jest dla wszystkiego, co jest animowane.
Już wolę nazwać anime filmem animowanym, ew. dla dorosłych. xD
-
Wkurza mnie wymawianie japońskich słów przez Polaków i Rosjan. Oglądam sobie spokojnie Naruto (nie, żeby mnie ciekawiła ta tasiemcowata «chińska bajka», ale nic lepszego nie było w telewizji) z rosyjskim dubbingiem lektorem czymś na wzór lektora (słychać bohaterów w tle, ale jest paru lektorów i mówią dubbingopodobnymi głosami) i słyszę jakieś Kakas-i, s-ikamaru, nindza… Do tego Fukus-ima i tak dalej.
Cicho, narzekaczu, przynajmnieej ktoś się stara...
Lol, w tle słychać wyraźnie jak to wymówić, a oni dalej po swojemu. To chyba mogę narzekać?
-
Wkurza mnie wymawianie japońskich słów przez Polaków i Rosjan. Oglądam sobie spokojnie Naruto (nie, żeby mnie ciekawiła ta tasiemcowata «chińska bajka», ale nic lepszego nie było w telewizji) z rosyjskim dubbingiem lektorem czymś na wzór lektora (słychać bohaterów w tle, ale jest paru lektorów i mówią dubbingopodobnymi głosami) i słyszę jakieś Kakas-i, s-ikamaru, nindza… Do tego Fukus-ima i tak dalej.
A jak by mieli powiedzieć? Odpowiedź zapisz w cyrylicy, tak by rosyjski lektor mógł przeczytać. I co wyjdzie? Фукишима. Lepsza już chyba Фукисима... co nie?
-
A jak by mieli powiedzieć?
Czy powiedzenie poprawnie Fukushima naprawdę jest takie trudne?
Lol, jak najeżdżaliście o wymowę ninji, sensei i tak dalej przez Polaków było okej. Proszę, nie spalajcie mnie na stosie za to, że mówię to samo o Rosjanach.
-
Aha.
A więc przez kitajskiego nian kata dumny naród Rosyjski będzie musiał porzucić pisownię przez "и' po "ш" oraz "ж", oraz więcej! Wprowadzić dźwięki шь oraz джь! Chyba naĆ czołg najechał...
-
Jezu… Pruthenia, idź już sobie i nie odpisuj więcej na moje posty. Dyskusja z tobą jest poniżej dna. Dziękuję, to wszystko, co chciałem powiedzieć.
-
A jak by mieli powiedzieć? Odpowiedź zapisz w cyrylicy, tak by rosyjski lektor mógł przeczytać. I co wyjdzie?
Фыкыщима IMO.
-
Ech... Foch za to, że Rosjanie nie wymawiają miękkiego /sz/ i /dż/ o.O
Jeśli uraziłem to przepraszam, choć zbytnio nie wiem za co.
-
Rosjanie nie wymawiają miękkiego /sz/ i /dż/ o.O
Ani Japończycy.
-
A jak to wymawiają? IPA плиииzъ
-
Jako dziąsłowo-podniebienne [ɕ], [tɕ], [ʑ~dʑ], takie jak w polskim i rosyjskim, nawet bardziej miękkie.
-
W rosyjskim są tylko długie odpowiedniki...
-
A mnie wkurza to, że ktoś ostatnio zmienił na lernu.net (http://lernu.net) "komunikacja" na "wspólnota".
-
A mnie wkurza to, że ktoś ostatnio zmienił na lernu.net (http://lernu.net) "komunikacja" na "wspólnota".
Dlaczego?
-
Bo tak.
-
Powiedz to PC :D
Czasem nie mogę odczytywać tych waszych skrótów.
PC to Vilen czy pc jako komputer
HP to Henryk czy Harry Potter
A ja to będę Png jako rozszerzenie do plików obrazu!? D;
-
A ja trt, niczym kasownik.
-
Pingijno na prawdę ma autyzm, albo nie wie o czym pisać. Nie wiem co gorsze.
Dlaczego PC? Bo Paweł Ciupak. Nie słyszałeś nigdy o inicjałach? A czemu u mnie jest HP, też łatwo się domyślić. A do Pingijna było by P. po prostu. Ale nie! Bo to przecież nawet imienia nie przypomina...
-
Pingijno na prawdę ma autyzm, albo nie wie o czym pisać. Nie wiem co gorsze.
Masz rację - nie mam o czym gadać, ale zgodnie z Canisową teorią powinienem mieć autyzm. xd
Dlaczego PC? Bo Paweł Ciupak. Nie słyszałeś nigdy o inicjałach? A czemu u mnie jest HP, też łatwo się domyślić. A do Pingijna było by P. po prostu. Ale nie! Bo to przecież nawet imienia nie przypomina...
Mówiłem o swoim imieniu (i nawet nazwisku!).
Tylko czasem trudno się domyślić jeśli chodzi o Pawła Ciupaka czy o sprzęt komputerowy. :P
-
Czasem nie mogę odczytywać tych waszych skrótów.
PC to Vilen czy pc jako komputer
Wiesz, specjalnie zmieniałem pseudonim, żeby się nie myliło, ale widzę, że ludzie są przyzwyczajeni do starego... Więc proszę was o odzwyczajenie się ;p.
-
Czasem nie mogę odczytywać tych waszych skrótów.
PC to Vilen czy pc jako komputer
Wiesz, specjalnie zmieniałem pseudonim, żeby się nie myliło, ale widzę, że ludzie są przyzwyczajeni do starego... Więc proszę was o odzwyczajenie się ;p.
Już wolę Vilén ze znakiem anarchii. :)
-
A ja trt, niczym kasownik.
Raz skasowałem masakrycznie pognieciony bilet i kasownik zrobił "trrrrrrrrrrrrrrrrrrt!" a następnie przestał działać (a na bilecie zamiast cyferek pojawił się wielki, rozmazany kleks).
Dobra, wracając do tematu.
Wkurwia mnie to pierdolenie, że "język polski jest nieprzystosowany do opisywania spraw związanych z seksem, bo albo jest zbyt naukowy, albo zbyt wulgarny". A angielski to niby co? Niech mi poda ktoś angielskie określenie narządów płciowych, które nie jest w żaden sposób nacechowane. Penis, vagina to przecież określenia łacińskie, pochodzące z nauki. I u nas także istnieją. Nawet na określenie stosunku mają tylko "have sex" (nasz ekwiwalent: "uprawiać seks"), a poza tym tylko "fuck", eufemiczne "screw", humorystycznie wulgarne "drill", "bang" etc.
Zdaję sobie sprawę, że tu bardziej chodzi o francuzki, który podobno w tym względzie jest najbardziej rozwinięty (chociaż to też śmierdzi mi przesadą/uparcie powtarzanym mitem, chociaż trudno zaprzeczyć, że to właśnie w tym języku powstało najwięcej erotyków [i to takich wczesnych]). Ale po co w takim razie pluć na polski, skoro nawet angielski - niby taki opisowy i w ogóle wzorcowy też kuleje w tym względzie.
Jak na mnie to tylko durna propaganda, mająca na celu udowodnić, że Polacy to ciemny naród. Ewentualnie gadanie niedouczków lub jakieś debilne przeświadczenie o "gorszości" naszego języka.
-
Zawsze możesz poćwiczyć język, żeby nadawał się do tego :D
-
Wkurwia mnie to pierdolenie, że "język polski jest nieprzystosowany do opisywania spraw związanych z seksem, bo albo jest zbyt naukowy, albo zbyt wulgarny".
Ekhm, to można równie dobrze odnieść do języka dowolnej kultury uznającej seksualność za nieprzyzwoitą/niecenzuralną.
Zdaję sobie sprawę, że tu bardziej chodzi o francuzki, który podobno w tym względzie jest najbardziej rozwinięty (chociaż to też śmierdzi mi przesadą/uparcie powtarzanym mitem, chociaż trudno zaprzeczyć, że to właśnie w tym języku powstało najwięcej erotyków [i to takich wczesnych]).
Zarówno coucher (spać; przespać się) i faire l'amour (uprawiać miłość; kochać się) mają swoje polskie odpowiedniki.
-
I faire l'amour jest jedynym francuskim normalnym określeniem na sekszenie się, coucher jest już co bardziej prostacko-wulgarne.
-
wkurza mnie słówko "westernizacja". za każdym razem, jak je napotkam, moim pierwszym skojarzeniem jest western, dziki zachód i kowboje. a przecież można mówić i pisać o okcydentalizacji. chociaż może niektórym to by się z kolei kojarzyło ze spółgłoskami zębowymi czy stomatologią...
-
w takim razie denerwuje Cię może ang."brand" bo pochodzi z świata kowbojów?
Nie skumałaś, chorwacjo.
Chodzi o to, że "westernizacja" brzmi jak "przemiana czegoś w western", a nie "przemiana czegoś na modłę zachodnią".
Poprawna jest okcydentalizacja, bo ogólnie -izacja do łaciny, nie angielskiego, należy. Jak jest "westernizacja" to mogłaby równie dobrze być "zachodyzacja" - i to i to bezzasadne.
-
-dyzacja
-
-dyzacja
Np.?
"Falandyzacja", albo to wszystko (http://www.google.com/search?client=ubuntu&channel=fs&q=dyzacja&ie=utf-8&oe=utf-8#sclient=psy&hl=pl&client=ubuntu&hs=h3m&channel=fs&source=hp&q=disneylandyzacja&pbx=1&oq=disneylandyzacja&aq=f&aqi=&aql=&gs_sm=e&gs_upl=10685l11092l1l11302l2l2l0l0l0l0l151l233l1.1l2l0&bav=on.2,or.r_gc.r_pw.&fp=d398113928c0f4c4&biw=1920&bih=946).
Czy coś innego ci się nie podoba?
-
Chodziło mi o "disneylandyzację"
-
Pozytywny + on, nie? W końcu nie ma słowa "pozytrywny".
-
Pozytywny + on, nie? W końcu nie ma słowa "pozytrywny".
ale jest słowo "elektron".
w sumie różnica zachodzi tylko w umiejscowieniu granicy wewnątrz tej kontaminacji, jeśli w ogóle można w takich wypadkach mówić o granicy...
-
a poza tym tylko "fuck", eufemiczne "screw", humorystycznie wulgarne "drill", "bang" etc.
Brytole mają jeszcze "shag" - jeżeli się nie mylę, dość neutralne, a przynajmniej bardziej neutralne, niż "fuck" czy "bang". I podobnie - piękne, jednosylabowe "wank" na masturbację.
Jeszcze "do" (przynajmniej ogólnie w angielskim, ja i tak beznadziejnie mieszam wszelkie rejestry i wersje geograficzne).
Wg takiej zasady, kwazary powinny nazywać się "kwazystelaroradiowcami", a pierwiastek has powinno się przemianować na "warszaw", bo przecież oryginalne nazwy ustalane przez grupę odpowiedzialną za jakieś odkrycie trzeba zmieniać na polskie.
MZ na razie jest w chemii akurat przegięcie w drugą stronę (niewolnicze kopiowanie nazewnictwa z zachodu i prikazów IUPAC), co skutkuje tym że mamy homofony bor i bohr, tudzież ditlenek.
-
Pozytywny + on, nie? W końcu nie ma słowa "pozytrywny".
Tak, ale jeżeli już stworzony przez Andersona taki a nie inny termin, to możnaby go zapożyczyć, a nie bawić się w dziwaczną reinterpretację. Równo wszystkie języki używające alfabetu łacińskiego lub cyrylicy i mające artykuł na temat tej cząsteczki na Wikipedii używają określenia "pozytron".
Dziwna interpretacja. Nie interesowałem się specjalnie i nigdy nie uznawałem się za osobę specjalnie kompetentną, ale zawsze mi się wydawało, że to "pozyton" jest bardziej poprawny niż to, co stosuje reszta świata. Ze względu na to właśnie, że nie ma czegoś takiego jak "pozytrywny". Zapożyczono dobrą ideę, a nie całą formę.
Wg takiej zasady, kwazary powinny nazywać się "kwazystelaroradiowcami", a pierwiastek has powinno się przemianować na "warszaw", bo przecież oryginalne nazwy ustalane przez grupę odpowiedzialną za jakieś odkrycie trzeba zmieniać na polskie. Nawet nie pytam, co zrobić z "memem"...
Ja tam w przypadku zjawisk wyjątkowo dziwnych (takich jak kwazary, cząstki subatomowe czy laser) w swoich opracowaniach (sory za autyzm, ale opisuję wszystko i wszystkich) albo zapożyczam coś inaczej z greki, albo stosuję coinage - wybijam nowe, aprioryczne słowo. Mem to u mnie menyma (z nowogreckiego "wiadomość", za wymową stylizowaną na starą grekę; μήνυμα), zaś cząstki subatomowe: weźmy kwark górny, u mnie to hyaran. I o ile mogłem źle lub brzydko to wykonać, to samą ideę nazywania też mogliby zastosować. :<< płacimy cenę ich braku wyobraźni ;/
-
Dziwna interpretacja. Nie interesowałem się specjalnie i nigdy nie uznawałem się za osobę specjalnie kompetentną, ale zawsze mi się wydawało, że to "pozyton" jest bardziej poprawny niż to, co stosuje reszta świata. Ze względu na to właśnie, że nie ma czegoś takiego jak "pozytrywny". Zapożyczono dobrą ideę, a nie całą formę.
Ale ktoś to wymyślił i ktoś to nazwał i cały świat to przejął. Tylko polskie preskryptole musiały coś wykombinować. Jeśli chodzi o terminologię, to akurat spójność międzynarodowa jest niekiedy przydatna.
Pewnie przez podobne kombinowanie cała terminologia związana z rachunkiem prawdopodobieństwa w polskim i angielskim jest zupełnie inna (a przynajmniej coś takiego mi się kojarzy jak kiedyś szukałem angielskich źródeł przy rozwiązywaniu pracy domowej z matematyki, niestety obecnie nie pamiętam już rachunku prawdopodobieństwa wcale).
A to nie jest np. tak, że w fizyce "czas" to "czas", a oznaczenie to "t"? Jeśli tego typu zjawiska masz na myśli, to to jest poronione. No ale ja tam wolę, by psa po polsku nazywano "pies", a nie "dog", i niech anglofony też się uczą łaciny, jak ma być międzynarodowo. Nie widzę powodu, dla którego stare i dobrze znane rzeczy mają mieć swoją własną, krótką i etymologicznie podstawową nazwę, a nowsze nie. Te stare ktoś też w końcu kiedyś wymyślił. Podobnie powinno być z innymi dziedzinami nauki. Przez to potem mamy takie kwiatki jak 폴란드 Pollandŭ czy ポーランド Pōrando.
Ale ja tam nie wiem.
-
Ale ktoś to wymyślił i ktoś to nazwał i cały świat to przejął. Tylko polskie preskryptole musiały coś wykombinować. Jeśli chodzi o terminologię, to akurat spójność międzynarodowa jest niekiedy przydatna.
Jednakże, nikt mi nie wmówi, że to co robi IUPAC jest dobre. Te ich systematyczne nazwy brzmią po prostu idjotycznie i nie trzeba jenjusza, by zobaczyć, że te ich potworki łamią podstawowe zasady morfologji jakiekolwiek języka. A ta ich naziolska internacjonalizacja i tak nie działa. Obcokrajowiec nie zrozumie ditlenku tak samo, jak nie zrozumie dwutlenku.
Jeśli chodzi o chemję to do międzynarodowego użytku są WZORY I SYMBOLE. Nazwy to już kwestja pojedynczych języków.
Naprawdę, PTCh powinno być mniej uległe w stosunku do idjotycznych ustanowień IUPAC. Mamy ładną, tradycyjną terminologję chemiczną. Jesteśmy jedną z nielicznych nacyj, które zastąpiło obce końcówki -id, -at własnymi -ek, -an. A zaprzepaszczamy to poprzez mieszanie tego z tymi internacjonalistycznymi bzdurami.
-
No ale ja tam wolę, by psa po polsku nazywano "pies", a nie "dog"
Dla większości osób to jest jeden chien, bo jakoś ci, którzy o językach wiedzą mało, pamiętają o tym, że język służy po to, by można się było dogadać, a nie po to, by preskryptole mogli się dotykać.
-
No ale ja tam wolę, by psa po polsku nazywano "pies", a nie "dog"
Dla większości osób to jest jeden chien, bo jakoś ci, którzy o językach wiedzą mało, pamiętają o tym, że język służy po to, by można się było dogadać, a nie po to, by preskryptole mogli się dotykać.
Trudno się zgodzić z tym założeniem, zwłaszcza, że język jest jednym z wyznaczników narodowości. I jakoś "ci, którzy o językach wiedzą mało", o tym wiedzą. Tylko nie kojarzą, co robić.
-
A język nie jest po to, by ludzie mogli się dotykać!
Wkurza mnie lag w soldacie, gdzie przelatuje mnie granat i po 2 szczęśliwych sekundach, że żyję, tracę połowę życia. Po czym dostaję między oczy od snajpera, który siedzi z Barrettem w krzakach 120 metrów dalej i wali na oślep.
also wkurza mnie to, że jestem chory
i wnerwia mnie to, że Ruscy nie uczą się angielskiego :(
-
[...........]
-
a mnie wkurza, gdy w artykułach, reklamach i innych tekstach codziennego użytku używane są angielskie słowa typu prosperity lub standby, podczas gdy mamy polskie słowa na to (dobrobyt, tryb czuwania). Że niby w ten sposób autor chce pokazać jaki jest światowy? wyedukowany?
-
@Kwadracik: Mówmy jeszcze "monoksyd hydrogenu". Łęgo liwi ten niuspik!
A kwazary nazwijmy nibiazdami!
---
Mnie wkurza, gdy nauczyciele przerabiając fonetykę prawie całą uwagę poświęcają kształtowi ust, całkowicie zaniedbując pozycję języka.
Wkurza mnie to, że wszyscy uczą się angielskiego właśnie dlatego, że wszyscy uczą się angielskiego.
Wkurza mnie to, że Anglofoni nie uczą się rosyjskiego.
Wkurza mnie serial Rodzinka.pl.
-
Wkurza mnie serial Rodzinka.pl.
Nie jesteś sam.
-
Czemu nie? Pewnie gdyby nie chemiczni puryści, wydawałoby się to dzisiaj całkiem normalne.
Większość języków jednak ma kilka do kilkunastu rodzimych nazw dla pierwiastków. Czy to źle?
Choć istniejący system tak bardzo mi nie przeszkadza, jest po prostu nieco koślawym kreolem rdzennie polskiego i, nazwijmy go, międzynarodowego.
Tylko który istniejący? Normalny czy IUPACowski (zmieniany co pięć dni)?
Poza tem, większość krajów (jakkolwiek nie brzmiałaby ich nomenklatura) raczej leją na tę IUPACowską i stosują to, co przyjęte od lat. A i u nas np. biolodzy czy żywieniowcy zwykle używają nazewnictwa, które oficjalnie jest już przestarzałe (np. na etykiecie taniego wina wciąż przeczytamy o "siarczynach", nie "siarczanach (IV)"). Tylko z tym cholernym kwasem de(z)oksyrybonukleinowym zrobiono tyle bajzlu o jedną literkę, która i tak przecież nie utrudniała obcym zrozumienia, o co chodzi. A tak przynajmniej było poprawnie z polsko-łacińską morfologją (boję się teraz, że wprowadzą deorganizację albo deinsekcję).
Moim zdaniem RJP powinna mieć jakieś słowo w kwestjach nomenklatury naukowej. Wiadomo, że to chómaniści, którzy się na naukach ścisłych nie znają, ale przynajmniej mogą pokazać, w którym terminie coś nie gra językowo (nawet jeżeli słabo wiedzą, co on znaczy). W końcu nawet ściśle naukowe termina są częścią naszego słownictwa i trafiają do słowników, więc ludzie "rządzący" naszym językiem też powinni mieć tu udział. No chyba, że ścisłowcy chcą utworzyć własny język.
-
A i u nas np. biolodzy czy żywieniowcy zwykle używają nazewnictwa, które oficjalnie jest już przestarzałe (np. na etykiecie taniego wina wciąż przeczytamy o "siarczynach", nie "siarczanach (IV)").
No i wciąż mówimy o dwutlenku węgla i trójtlenku siarki, nie ditlenku czy tritlenku ani tlenku węgla (IV) i siarki (VI).
Moim zdaniem RJP powinna mieć jakieś słowo w kwestjach nomenklatury naukowej.
Podobno do RJP trafiają również przedstawiciele innych nauk, nie tylko językoznawstwa.
-
Nie mówię, że źle, po prostu nie widzę konfliktu między używanie np. "siarka" na pierwiastek a "sulfat" na siarczek. Tego typu sytuacje są w angielskim, rosyjskim i pewnie paru innych językach, a i tak są stosowane w polskim przy nazewnictwie np. minerałów czy zjawisk fizycznych.
Angielski akurat ma "sulfur", więc się nie liczy. Ale rosyjski - owszem.
Z tym, że skoro już mamy te swoje tlenki czy siarczki, to trzeba raczej je chronić, a nie wywalać, bo "niepostępowe".
Choć oczywiście, nie uważam, że obecny, pośredni stan jest lepszy. Trzeba iść w jedną albo w drugą stronę, a moim zdaniem lepsza jest ta z bardziej rodzimym nazewnictwem. Lubię językowy nonkonformizm (mamy dość sporo własnej terminologji naukowej wbrew pozorom, wystarczy popatrzeć na interwiki, gdzie zwykle spośród szarości wyróżniają się polski i islandzki :P), a od międzynarodowości są wzory i symbole.
Mówiłem o polskim w wydaniu, jakiego uczyłem się na chemii.
No właśnie, a to zależy od tego, kiedy się uczyłeś. Ale zgaduję, że na tyle wcześnie, że było wtedy normalniej, niż jest teraz.
Ekhm... już wolę tradycyjnych polskich chemików stosujących tradycyjną polską terminologię - ale przynajmniej ludzi z danej dziedziny nauki stosujący jakąś normę dla danej dziedziny nauki na jakimś obszarze narodowościowym. RJP zabierające się za terminologię chemiczną... dobre. Chemicy stosujący się do zaleceń RJP... jeszcze lepsze.
Ale myślę, że pomoc ze strony RJP pomogłaby uprzątnąć bajzel, który chemicy stworzyli. To nie ma być dyktowanie sobie warunków, a raczej spółpraca. A właściwie, konsultacja przy jakichś większych reformach/zmianach.
Zwłaszcza, że to nie jest tak, że narzekają wszyscy inni, a chemicy wzdychają "Aaaach, jaka spaniała nowa nomenklatura!". Wcale nie! Wielu z nich też wkurza ten bajzel. Nawet nauczyciele chemji, których miałem, też narzekali na te ciągłe zmiany. Na przykład pani (kobieta raczej starszej daty), która mnie uczyła chemji w gimnazjum (czyli okres, w której chemja była jednym z moich ulubionych przedmiotów i pisałem z niej olimpjady) ogólnie tolerowała Stocka i na nim się opierała. Ale na nazwy typu "monotlenek diwodoru" zawsze reagowała pustym śmiechem.
-
O potworkach z liczbami w środku nie mogę się wypowiadać, bo chyba nie dałoby się stworzyć czegokolwiek, co brzmiałoby naturalnie (tak, wiem, że były na forum propozycje).
Jak musisz użyć liczb w środku (nawiasów, kropek, H, N-ów itp.), to już lepiej używaj nazwy "zwyczajowej", INN albo smiles... Nie jestem przekonany, żeby aż tak bardzo potrzeba było rzeczy typu (2S,3R,4S,5S,6R)-6-(hydroksymetylo)tetrahydro-2H-pirano-2,3,4,5-tetraol - i tak mało komu chce się łamać język na takim czymś (myślę, że w konwersacji zredukowało by się to zaraz do jakiegoś "tetraolu" czy "piranotetraolu" - jeżeli nie istniałaby oczywiście nazwa zwyczajowa). W sytuacjach, gdzie trudno jest wstawić wzór do tekstu, tak jak mówiłem, Smiles all the way (względnie wymyślić jakiś bardziej wizualnie atrakcyjny i przejrzysty system tego rodzaju). A i miejsca się zaoszczędzi. Usiłowanie zawarcia w nazwie całej struktury opisywanego przedmiotu to paranoja, która na szczęście ogranicza się do chemii.
W każdym bądź razie, te ditlenki w nieorganicznej to czystej wody preskryptywizm >:-(, który nie zwiększa zrozumiałości dla cudzoziemca w obecnej postaci, nie eliminuje żadnej dwuznaczności i naprawia to, co nie było zepsute.
W biologii z takimi tendencjami rozprawił się swego czasu św. Linneusz (Cyclamen orbiculato forlio inferne purpurascente > Cyclamen purpurascens). Chemia chyba wciąż czeka na swojego Linneusza.
Lepszym systemem byłoby pewnie używanie wszędzie rdzeni łacińskich* (tak zwykle robią anglofoni - sprawdź sobie opakowanie szamponu, są tam pewnie wymienione składniki aqua i carbon - choć jak podejrzewam, oni też mają masę odstępstw, z tym, że bycie na czele łańcucha terminologicznego pozwala im sobie czynić te odstępstwa normą).
Ta aqua to chyba wpływ łaciny farmaceutycznej, która u nas w końcu (też) występuje szczątkowo w receptach, u nich pewne formy się bardziej upowszechniły w zbliżonych kontekstach typu składy produktów różnych.
EDIT: inauguracyjny flejm chemiczny!
-
Wkurza mnie to, że wszyscy uczą się angielskiego właśnie dlatego, że wszyscy uczą się angielskiego.
Raczej się uczą, bo angielski jest na drugim(?) miejscu najpopularniejszym językiem na świecie.
Choć, jak uważasz, jaki język obowiązkowy powinien być w szkołach, w Polsce? :)
-
Raczej się uczą, bo angielski jest na drugim(?) miejscu najpopularniejszym językiem na świecie.
A to drugie (?) miejsce zawdzięcza właśnie liczbie osób uczących się angielskiego. Ergo: wszyscy się uczą, ponieważ wszyscy się uczą.
I to mnie wkurza.
I wkurza mnie ten zachwyt, jaki to angielski jest łatwy i prosty, a jaki logiczny!
Gdy widzę w polskiej telewizji półanglojęzyczne programy dla dzieci, dostaję bezbarwnej zielonej gorączki.
Choć, jak uważasz, jaki język obowiązkowy powinien być w szkołach, w Polsce? :)
Hmm...
Ostatnio zastanawiałem się, jakby to było, gdyby w szkołach nauczano PJM. Mogłoby wpłynąć pozytywnie na zdolności manualne, orientację przestrzenną, umiejętności językowe (z tej racji, że migowy jest diametralnie różnym językiem). I byłoby bardziej praktyczne niż zajęcia plastyczne i techniczne, dziś w oświecie obecne.
-
Ostatnio zastanawiałem się, jakby to było, gdyby w szkołach nauczano PJM. Mogłoby wpłynąć pozytywnie na zdolności manualne, orientację przestrzenną, umiejętności językowe (z tej racji, że migowy jest diametralnie różnym językiem).
otóż to.
"PJM i religioznawstwo do szkół!"
-
Raczej się uczą, bo angielski jest na drugim(?) miejscu najpopularniejszym językiem na świecie.
A to drugie (?) miejsce zawdzięcza właśnie liczbie osób uczących się angielskiego. Ergo: wszyscy się uczą, ponieważ wszyscy się uczą.
I to mnie wkurza.
I wkurza mnie ten zachwyt, jaki to angielski jest łatwy i prosty, a jaki logiczny!
Gdy widzę w polskiej telewizji półanglojęzyczne programy dla dzieci, dostaję bezbarwnej zielonej gorączki.
Choć, jak uważasz, jaki język obowiązkowy powinien być w szkołach, w Polsce? :)
Hmm...
Ostatnio zastanawiałem się, jakby to było, gdyby w szkołach nauczano PJM. Mogłoby wpłynąć pozytywnie na zdolności manualne, orientację przestrzenną, umiejętności językowe (z tej racji, że migowy jest diametralnie różnym językiem). I byłoby bardziej praktyczne niż zajęcia plastyczne i techniczne, dziś w oświecie obecne.
Wszyscy się uczą, bo kiedyś wszyscy zaczęli się uczyć, bo francuziki straciły pozycję na świecie i lingua franca to teraz angielski. Śmieszy mnie to hejtowanie angielskiego i podważanie jego pozycji. Nie chcesz się go uczyć, proszę bardzo, ale potem nie miej pretensji, że nie potrafisz znaleźć pracy ;)
Tezy o PJM nie skomentuję.
-
No właśnie, a to zależy od tego, kiedy się uczyłeś. Ale zgaduję, że na tyle wcześnie, że było wtedy normalniej, niż jest teraz.
Tak czy inaczej, system siarczków i siarczanów oraz wsadzania cyferek wewnątrz słów był. Wydaje mi się, że di- zamiastu dwu- też mogło już być, ale nie pamiętam. I tak w chemii organicznej, gdzie wszystkie etyle, metyle i propan-butany są już zdecydowanie niepolskie, prefiks dwu- wygląda równie dziwnie jak di- w ditlenku...
W Małym Słowniku Chemicznym z '74 widzę polskie przedrostki w nieorganicznej, a w organicznej i takie, i takie (tetrahydrofuran, dwufenylotiokarbazon).
-
Wszyscy się uczą, bo kiedyś wszyscy zaczęli się uczyć, bo francuziki straciły pozycję na świecie i lingua franca to teraz angielski. Śmieszy mnie to hejtowanie angielskiego i podważanie jego pozycji. Nie chcesz się go uczyć, proszę bardzo, ale potem nie miej pretensji, że nie potrafisz znaleźć pracy ;)
Pudło. W trzech czwartych ogłoszeń o prace wymóg znajomości angielskiego to czczy wymysł, niepotrzebny do niczego w późniejszym zajęciu. Ktoś powie - a, pracuje się na komputerze, angielskie oprogramowanie. Pudło. W trzech czwartych przypadków można to opanować pamięciowo. Obsługiwałem angielskie oprogramowanie w przedszkolu, zanim opanowałem język.
Uczenie się angielskiego to nadmuchana bańka. Dużo więcej pożytku byłoby z różnorodnością w tej materii - rosyjski, niemiecki, angielski, hiszpański. Choć oczywiście, gdy ktoś chce być wszechstronnie wykształconym człowiekiem (to moje określenie na to, czego wymagałbym od człowieka po LO, gdyby nie fakt, że idą tam ludzie z przypadku, bo dziś zrobić magisterium to jak splunąć), porządna znajomość angielskiego jest niezbędna. I łaciny, i francuskiego, i niemieckiego, i SCS - ech, jak to ogarnąć? :(
-
Z tymi językami to trochę przesadziłeś, bo nie każdy jest pod tym kątem uzdolniony, ale to prawda- różnorodność językowa by się przydała.
-
I różnorodność obecnie nie starcza - oprócz angielskiego wymaga się innego języka, i to coraz częściej. A angielski powinien być wpajany, choćby po to, żeby nie było dialogów jak w tramwaju
- two tickets
- yyy CZTERY ZŁOTE
tudzież
- excuse me, where's...
- <ucieka>,
nie sądzicie? :P
A obsługiwałeś angielskie oprogramowanie w przedszkolu bo się na tym a) wychowywałeś, b) miałeś mózg jak gąbka - chłonny jak gąbka, nie obrażam Cię :p - zresztą jak każdy dzieciak.
-
Z tymi językami to trochę przesadziłeś, bo nie każdy jest pod tym kątem uzdolniony, ale to prawda- różnorodność językowa by się przydała.
Przesadziłem - mnie się to marzy, ale znajomość podstaw - czemu nie?
- two tickets
- yyy CZTERY ZŁOTE
tudzież
- excuse me, where's...
- <ucieka>,
- Dwa bilety?!
- [ʃkõp'pa]
W tramwaju zawsze ktoś się znajdzie, kto się będzie umiał porozumieć. Na dworcu w jednym okienku stale powinien być ktoś znający angielski. Ale nie popadajmy w przesadę. Wymaga się dwóch języków tylko dlatego, że nie chce się ruszyć głową, jak inaczej można odsiać te wszystkie CV.
-
Dilejt a nie delejt! :p
-
tudzież
- excuse me, where's...
- <ucieka>,
Wypraszam sobie, ja miałem taką sytuację parę dni temu (tzn. ja byłem osobą drugą niestety) :P
Ale to nie znaczy, że nie wpojono mi angielskiego (a właściwie sam sobie wpoiłem), bo jakoś Kalevalę w tym języku umiałem przeczytać. Po prostu umieć angielski nie równa się umieć mówić po angielsku.
No dobra, raz gadałem z jakimiś Niemcami na Woodzie, pytali się mnie skąd polska germanofobia, i próbowałem im tłumaczyć coś o komunistycznej propagandzie. ale nie dość że i tak dukałem po słowie, to oczywiście byłem wtedy totalnie nawalony.
-
Dilejt a nie delejt! :p
Zgadza się, przepraszam :D
A ja jakem był mały mówiłem /delete/ ^^
-
A ja jakem był mały mówiłem /delete/ ^^
I dobrze - przynajmniej z jednym językiem (polskim) się zgadza. :-D
-
A ja widziałem to zapisane jako "Skap".
-
Kiedyś słyszałem jeszcze w pociągu "Skejp" na Skype'a.
Tylko raz? Pomyślałby kto, że jesteś statystycznym tutejszym no-life'em i rozmawiasz tylko z chomikiem...
-
Kiedyś słyszałem jeszcze w pociągu "Skejp" na Skype'a.
Moja koleżanka tak mówi. Mówi też /ejpul/ na MacBooka. :-X
-
Naprawdę niewiele rzeczy w ęzyku mnie wkurza, ale do tych wyjątków zalicza się coraz częstsze użycie "bynajmniej" zamiast "przynajmniej". No jakim trzeba być jełopem!
-
Naprawdę niewiele rzeczy w ęzyku mnie wkurza, ale do tych wyjątków zalicza się coraz częstsze użycie "bynajmniej" zamiast "przynajmniej". No jakim trzeba być jełopem!
E, to już zaczyna wychodzić z użycia, bo sporo dział przeciwko temu wytoczono.
Tak, wymawiałem /dilejt/ :D.
-
E, to już zaczyna wychodzić z użycia, bo sporo dział przeciwko temu wytoczono.
Zaczyna również wychodzić z "oryginalnego" użycia.
-
[...........]
-
co w ᴛʏᴍ zᴌᴇɢo? :ȷ
-
chodziło chyba raczej o coś takiego:
(http://a8.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/s720x720/298762_10150307309736172_668391171_8257219_718873928_n.jpg) (http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10150307309736172&l=1fda1e2687)
-
[...........]
-
chodziło chyba raczej o coś takiego:
Ruhanen, heheheh.
Masz facebooka? English Upside Down też Cię drażni? :D
-
Ruhanen, heheheh.
...
Masz facebooka? English Upside Down też Cię drażni? :D
mam. EUD nie używam.
a ostatnio drażni mnie to, że połączyli "najnowsze" z "najważniejszymi".
i że jak wgrałem 1 zdjęcie do albumu, to pojawiła się informacja, jakobym wgrał 6 i na podglądzie były wcześniejsze zdjęcia. nie pojawiły się też moje pod nim komentarze, więc podejrzewam, że mało komu będzie się chciało oglądać to zdjęcie...
-
[Ruhanen, heheheh.
Przebiję, dzisiaj wśród rzeczy których się dowiedziałem na imprezie było to, że prawosławni zzmiast INRI na krucyfiksach mają HUII.
(Czy jakoś tak...)
-
[Ruhanen, heheheh.
Przebiję, dzisiaj wśród rzeczy których się dowiedziałem na imprezie było to, że prawosławni zzmiast INRI na krucyfiksach mają HUII.
(Czy jakoś tak...)
nie no, tzn. jeszcze zależy pewnie, w jakim języku, ale np. po rosyjsku jest ИНЦИ [car zamiast króla].
po ukraińsku zamiast И będzie pewnie I, więc ktoś niepiśmienny cyrylicznie zobaczył "IНЦI", co odczytał "IHUI"...
co do INRI, to ciekawostką jest to, że jedna z wersji hebrajskich tego skrótu jest tożsama ze świętym tetragrammatonem. ale kiedy pominie się rodzajniki i spójniki, to podobieństwo znika.
zaraz jeszcze coś tu dam na temat INRI, ale to w innym wątku, żeby nie pogłębiać chaosu...
-
Kurwa, jacyś jebani nacjonaliści mi rozpierdalają moją słowiańską gupę na FB.
Przepraszam za słownictwo, tego się nie da inaczej stwierdzić.
-
A jutro: Ciupak narzeka, że jakieś komuchy trolują mu na blogasku.
-
Sugerujesz że jestem nacjonalistą?
-
Yyy, wyguglałem Ueto ve Valas i ty nie jesteś Dynozaurem o_O. Przestańcie ciągle zmieniać nicki!
-
Dlaczego Mścisław miałby być mną?
-
Jak wejdziesz na moje konto to i tak jest napisane "Mścisław Ruthenia".
-
Jak wejdziesz na moje konto to i tak jest napisane "Mścisław Ruthenia".
Nie.
-
Dlaczego Mścisław miałby być mną?
Po prostu trójca Ruthenia/Pruthenia/Dynozaur czasem mi się zlewa.
-
Jak wejdziesz na moje konto to i tak jest napisane "Mścisław Ruthenia".
To się pokazuje tylko administratorom, moderatorom i tobie :P
-
No sobie
Dlaczego Mścisław miałby być mną?
Bo ma w profllu "naczelny konserwatysta forum"? Mścisław, nie przesadzaj!
-
To Dyno ma monopol na konserwatyzm?
-
Na naczelny - tak.
-
Raczej na chory.
-
Whatevah.
-
Jak wejdziesz na moje konto to i tak jest napisane "Mścisław Ruthenia".
To się pokazuje tylko administratorom, moderatorom i tobie :P
Ehh... ^^
-
Jak ktoś śledzi polską scenę językotwórczą, to się skapnął. :-)
-
Wkurwia mnie niezmiernie spot PO, w którym Radzió Sikorski gada:
"O tym są te wybory. O pieniądzach dla kraju..."
Jak, do kurwy nędzy, wybory mogą być "o czymś"? To bez sensu. Przypomina mi to angielską konstrukcję typu "It's about money" = Chodzi o pieniądze. Ale po polsku się tak NIE MÓWI, jest to zupełnie niegramatyczne. Powinno być: "W tych wyborach chodzi o pieniądze...".
Czy w Yiddishu istnieje podobna konstrukcja? Może Radzió podłapał to od żony (bo nie sądzę, by był to wpływ angielskiego).
-
A mnie wkurza "urlop tacierzyński" skoro już o wyborach mowa...
-
A ja myślałem, że tu mówimy co nas wkurza w języku.
-
A ja myślałem, że tu mówimy co nas wkurza w języku.
no przecież o tym mówimy.
urlop może być co najwyżej "pacierzyński".
-
A ja myślałem, że tu mówimy co nas wkurza w języku.
no przecież o tym mówimy.
urlop może być co najwyżej "pacierzyński".
Chwila, ano fakt. :P
To co mieli wymyślić zamiast "urlopu tacierzyńskiego"? "Męski urlop macierzyński"? "Urlop ojcieczyński"?
-
Ojcowski DKN.
-
Ojcowski DKN.
:D
-
Ojcowski DKN.
to
Faktycznie, urlop "pacierzyński" się broni.
-
Ale zrównywanie pacierza z macierzą jest durne. Macierz to normalne rozwinięcie prasłowiańskiego "mać" (które było r-tematowe, oczywiście), a pacierz to już zapożyczenie z łaciny, niezwiązane.
Ojcowski i już. Brzytwa Ockhama, DKN!
-
Niby wiadomo że "macierzyński" od "maci/materi", ale gdyby założyć że od "mater", to "pacierzyński" byłob ok.
-
Zaraz zrobicie od tego pater papieski... :D
-
Wkurza mnie pisownia słowa "varsavianistyka".
Co prawda uważam się za warsawjanistę (biernego), ale pisownia tego wyrazu jest idjotyczna - skoro słowo jest spolszczone, to obce chwyty ortograficzne się wywala. Chyba po prostu ktoś uznał, że tak jest "fajniej".
-
Wkurza mnie pisownia słowa "varsavianistyka".
Co prawda uważam się za warsawjanistę (biernego), ale pisownia tego wyrazu jest idjotyczna - skoro słowo jest spolszczone, to obce chwyty ortograficzne się wywala. Chyba po prostu ktoś uznał, że tak jest "fajniej".
??? ??? ???
-
Okurwości.
http://www.varsavianistyka.pl/
Jakby MNiSW nie miało już na co wydawać pieniędzy.
-
Cóż, w pracach językoznawczych co i rusz napotyka się stworki w rodzaju "deminutivów" (nie do końca przetrawione latynizmy)...
-
Cóż, w pracach językoznawczych co i rusz napotyka się stworki w rodzaju "deminutivów" (nie do końca przetrawione latynizmy)...
tak, np. nazwy przypadków...
albo - w języku ogólnym - coś takiego jak "audit".
-
Co to (http://de.wikipedia.org/wiki/Donau_City) za hybrydy?! (http://www.hanzatower.pl/)
-
Ja takie zjawiska nazywam "eurosnobizmem".
-
To że Zawadzi uciekł z grupy słowiańskiej na FB i będzie nudno :/
-
To, że domyślna czcionka na forum to Verdana, która (przynajmniej u mnie) z pisma ormiańskiego zawiera tylko dwie litery - małe "d" i "r". A co za tym idzie, teksty w owej minuskule nie wyglądają najlepiej.
-
http://jezykotw.webd.pl/f/index.php?topic=36.0
-
Europocentryzm zakradł się nawet do głupiego wykresu podziału morfemów w podręczniku akademickim (Renata Grzegorczykowa, Wstęp do językoznawstwa):
Morfemy fleksyjne (...) występują na końcu
Aha, czyli suahili nie zalicza się do języków.
-
To, że domyślna czcionka na forum to Verdana, która (przynajmniej u mnie) z pisma ormiańskiego zawiera tylko dwie litery - małe "d" i "r". A co za tym idzie, teksty w owej minuskule nie wyglądają najlepiej.
U mnie działa, jakiego używasz systemu?
-
(http://kwejk.pl/ads/szybszypc/4.jpg)
tak, wkurza mniebie, ale co innego...
-
Jest taki jeden...
-
Że Ziobrę z PiSu wyrzucili :/
-
Tak?
To PiS się rozpadnie...
Dobra nasza. :)
-
Tak?
To PiS się rozpadnie...
Dobra nasza. :)
-.-
-
Tak?
To PiS się rozpadnie...
Dobra nasza. :)
-.-
PiS jest zagrożeniem dla pluralizmu w Polsze. I póki ja tu, to ja nie chcę PiSu. Oj nie.
-
Tak?
To PiS się rozpadnie...
Dobra nasza. :)
-.-
PiS jest zagrożeniem dla pluralizmu w Polsze. I póki ja tu, to ja nie chcę PiSu. Oj nie.
Póki ja tu, nie chcę republiki ludowej.
-
Пока я жив, я тоже не хочу коммунистов у власти. Ни неонацистов. :p
-
Tak?
To PiS się rozpadnie...
Dobra nasza. :)
-.-
Może wreszcie jakaś powstanie poważna polska partia prawicowa.
-
Tak?
To PiS się rozpadnie...
Dobra nasza. :)
-.-
Może wreszcie jakaś powstanie poważna polska partia prawicowa.
Już jest prawica RP.
Tak prawdę mówiąc, to jeżeli Ziobro założy partię, to będe na nią głosował.
-
Że Ziobrę z PiSu wyrzucili :/
I Cymańskiego. Chyba właśnie w PiS-ie znikło już całkowicie jego lewicowe skrzydło, i tak już mocno nadwątlone po śmierci ś.p. Lecha Kaczyńskiego…
-
Wkurwia mnie, jak na HISTORYCZNYCH mapach widzę nazwy typu: Dniepropetrowsk, Kętrzyn, Wołgograd, Bratysława, Tallin it.p. jako jedyne podane.
Jeżeli są podane w nawiasach obok nazw z epoki - to toleruję. Ale jak np. na mapie pokazującej świat z XVIII wieku widzę tylko i wyłącznie nazwy z XX wieku, to mnie trafia jasny wkurw.
Jeśli kiedykolwiek zobaczę mapę II RP, na której zamiast Stanisławowa jest Iwano-Frankiwsk - spalę publicznie, jak Boga kocham.
-
[...........]
-
"h", co było bodajże bezdźwięczne
O ile wiem, to w polskim nie istniało dźwięczne "h". Pojawiło się dopiero przez (m.in. kresowe) zapożyczenia i takie "hałaśliwe słowa".
Czy mam tutaj słuszność wkurzając się na ortografię polską?
No ja myślę. Czemu ntp. nie mamy osobnej litery na zapożyczone "k" lub "s"?
-
Bo kiedyś to było dźwięczne?
Temu?
-
Powie mi ktoś, dlaczego śmiechu nie zapisuje się jako "cha-cha", skoro było ono zawsze bezdźwięczne, tylko przez "h", co było bodajże bezdźwięczne? Tak samo; dlaczego "alkohol" a nie "alkochol", i tym podobne rzeczy? Czy mam tutaj słuszność wkurzając się na ortografię polską?
zaraz zaraz, ale przecież w polszczyźnie dźwięcznemu "h" odpowiada zwykle - przynajmniej w zapożyczeniach wschodniosłowiańskich - <h>, a nie <ch>...
to w esperancie jest na odwrót, gdzie dźwięczną głoskę zapisuje się literą diakrytykowaną <ĥ>.
-
Hej, hej, jeszcze raz. Czyli jak jest?
h [h]
ch [x]
- czy na odwrót?
-
Bo kiedyś to było dźwięczne?
Temu?
...
Powiedz ty mi, od kiedy polski ma g > h.
to w esperancie jest na odwrót, gdzie dźwięczną głoskę zapisuje się literą diakrytykowaną <ĥ>.
W esperancie jest tak samo:
horo /horo/ < łac. hōra
ĥoro /xoro/ (a. koruso) < łac. chorus
-
g > h nigdy nie miał.
Ale kiedyś głoska /h/ przedostała się do polszczyzny. A potem zlała sie z /x/...
-
[...........]
-
ɣ :O
Aɦa...
Parę osób wymawiało. Chyba Kwadracik. Jak nie, to zwracam honor.
A dlaczego tak pisać?
Poniewasz, niektuży luzdie by nie pszeżyli takiego zapisu... I jest toto chistorycznie poprawne. Sądzę, że chisterycznie tesz.
-
to w esperancie jest na odwrót, gdzie dźwięczną głoskę zapisuje się literą diakrytykowaną <ĥ>.
heh, tak spojrzałem na tą literę i się zacząłem zastanawiać, czy ipański symbol <ɦ> dla dźwięcznej krtaniowej nie jest jakoś motywowany tym esperanckim glifem?
-
Hej, hej, jeszcze raz. Czyli jak jest?
h [h]
ch [x]
- czy na odwrót?
To w ogóle ktoś na tym forum wyróżnia jeszcze w wymowie te dwa dźwięki?
Yyy... ja?
-
To w ogóle ktoś na tym forum wyróżnia jeszcze w wymowie te dwa dźwięki?
Ja, jak mni najdzi óchota.
-
Ale kiedyś głoska /h/ przedostała się do polszczyzny. A potem zlała sie z /x/...
Nie sądzę, aby polski rozróżniał (fonemicznie!) kiedykolwiek te dwa dźwięki. Już raczej jako "h" zapisywano /x/ odpowiadające obcemu /h/.
No właśnie; dlaczego? Przecież w germańskich czy romańskich nie było dźwięcznego "h".
Podążając za tamtym przykładem:
horoskop /x/, z łac. hora /h/
chór /x/, z łac. chorus /kʰ/
To w ogóle ktoś na tym forum wyróżnia jeszcze w wymowie te dwa dźwięki? Mi chodzi o to, że raczej nikt nigdy nie mówił "alkoɣol", więc dlaczego to zapisywać przez "h"?
Dlatego, że "h" nie było wymawiane nigdy [ɣ]. Te litery nie różniły się wymową, tylko pochodzeniem.
Na kresach wymawiano "h" jako [ɦ], ale to wpływ języków ościennych. W ogólnopolskim [h] nie było nigdy fonemem.
Zaś z tego, co słyszę, to może być domyślnym wariantem polskiego /x/ (i "ch", i "h"), zwłaszcza przed otwartymi samogłoskami. I może być: [h]ałas, [x]uk, [xʲ]ichot.
-
Wiesz. W niektórych rejonach nadal te dźwięki rozróżniają...
A co mnie wkurza?
http://mp3-music.su/?q=%D1%EB%EE%F2&page=3
«астановись» ;/
-
zaraz zaraz, ale przecież w polszczyźnie dźwięcznemu "h" odpowiada zwykle - przynajmniej w zapożyczeniach wschodniosłowiańskich - <h>, a nie <ch>...
No właśnie; dlaczego? Przecież w germańskich czy romańskich nie było dźwięcznego "h".
Hej, hej, jeszcze raz. Czyli jak jest?
h [h]
ch [x]
- czy na odwrót?
To w ogóle ktoś na tym forum wyróżnia jeszcze w wymowie te dwa dźwięki? Mi chodzi o to, że raczej nikt nigdy nie mówił "alkoɣol", więc dlaczego to zapisywać przez "h"?
W ogóle to rozdarłem się na pół. Czy przypadkiem w polszczyźnie nie było tak, że "h" oznaczało [ɣ], a "ch" oznaczało [x]?
Ja wymawiam "h" jako [h]. Ale conlanger-apriorysta sie nie liczy.
Na temat:
(http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2011/11/ae01f5ce3c3e702003d3f1f01bc85431.png?1320537165)
-
@Henryk: Przez wpływ czeski albo ruski.
@Canis: Bëło. (http://www.conlanger.fora.pl/inne,6/humor-ciekawostki-i-wtf-lingwistyczne,900-720.html)
-
@Henryk: Przez wpływ czeski albo ruski.
Wiem.
Ale są rozróżniane. A możę weźniemy obrazek i powycinamy niektóre elementy? Wtedy,racja, nigdy czegoś takiego nie było...
-
To może źle się wyraziłem.
Ortograficzne różnicowanie "h" od "ch" nie ma związku z żadnym procesem zaszłym w historii języka polskiego, jak miało to miejsce w przypadku "rz"-"ż" czy "ó-u".
-
To racja.
Ale dźwięk «h» przywędrował był z zapożyczeniami, i w nich siedział. I istniał. Więc jest powód rozróżniać. Choć inną sprawą jest dysproporcja:
Cecha jest nieobatycznie więcej nad same ha
-
Ale dźwięk «h» przywędrował był z zapożyczeniami, i w nich siedział. I istniał. Więc jest powód rozróżniać.
Taki sam powód, jak rozróżniać "sh" w show od "sz" w szerokości.
-
Albo avatar od walizki...
:)
-
(http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazki/2011/11/ae01f5ce3c3e702003d3f1f01bc85431.png?1320537165)
http://www.conlanger.fora.pl/inne,6/humor-ciekawostki-i-wtf-lingwistyczne,900-720.html#55577 (http://www.conlanger.fora.pl/inne,6/humor-ciekawostki-i-wtf-lingwistyczne,900-720.html#55577)
-
Śmiesznie by było, gdyby zaczęli tak rzeczywiście pisać...
-
Może to pierdół, ale naprawde mnie zirytował. Przy okazji omawiania fonetyki historycznej prasłowiańskiego na zajęciach, zadałem wykładowcy pytanie, dlaczego twierdzi się, jakoby pie. nie posiadał sonantów twardych i miękkich, które to rozróżnienie powstało dopiero w bałtosłowiańskich, mimo że nie ma żadnych sensownych tego powodów. Nie prościej założyć, że istniało już w pie., a w pozostałych językach zanikło? Wykładowca przyznał że rzeczywiście, ale jest to dowód ex silencio, czyli może istniało tam uwarunkowanie fonologiczne, którego jeszcze nie odkryliśmy.
Ktoś tu chyba nie słyszał o brzytwie Ockhama...
-
Ahm, a brak zapisków w praindoeuropejskim dowodzi, że Indoeuropejczycy żyli w silentio zupełnej... :-P
-
A co było, Kwadraciku, pomiędzy etapem ie. a bałtosłow.? Sonanty losowo rozpadały się raz to na "ur ul", raz to na "ir il" czy skąd to rozróżnienie? Czy też sonanty ie. i bałtosłow. pochodzą z zupełnie różnych bajek?
-
Dlatego, że ta opozycja w słowiańskich powstała na skutek redukcji krótkich /i u/ (zachowanych w innych językach) do jerów...? Czy ja tu czegoś nie rozumiem?
Nie nie, sonanty w późnym prasłowiańskim powstały wtórnie (zresztą na nie całym obszarze, we wschodniosłow. masz tam regularne kontynuanty jerów) z grup ъR ьR, a te z kolei z uR iR, na które przeszły odpowiednio sonanty twarde i miękkie.
-
Może to pierdół, ale naprawde mnie zirytował. Przy okazji omawiania fonetyki historycznej prasłowiańskiego na zajęciach, zadałem wykładowcy pytanie, dlaczego twierdzi się, jakoby pie. nie posiadał sonantów twardych i miękkich, które to rozróżnienie powstało dopiero w bałtosłowiańskich, mimo że nie ma żadnych sensownych tego powodów. Nie prościej założyć, że istniało już w pie., a w pozostałych językach zanikło? Wykładowca przyznał że rzeczywiście, ale jest to dowód ex silencio, czyli może istniało tam uwarunkowanie fonologiczne, którego jeszcze nie odkryliśmy.
Ktoś tu chyba nie słyszał o brzytwie Ockhama...
A jest jakiś współczesny język z sonantami twardymi i miękkimi?
-
http://en.wikipedia.org/wiki/Indo-European_sound_laws
A wersja z labiowelarnymi to błąd na Wikipedii?
Po drugie: do takiego rozróżnienia w spółgłoskach sylabicznych PIE musiałby najpierw mieć je w spółgłoskach niesylabicznych
Dlaczego? Tradycyjnie rekonstruowany prasłowiański ma rozróżnienie tylko dla zgłoskotwórczych.
-
Czy tylko mnie wkurwia konstrukcja "każdy jeden"? Co to za potworek syntaktyczny?
-
Pewnie kalka z angielskiego.
-
Ja słyszałem, że z niemieckiego, a cóż...
Nie widzę, co w tym potwornego.
-
Myśl jak Dynozaur.
-
Pewnie kalka z angielskiego.
Że niby od "everyone"? Nie sądzę, pełni innę funkcję składniową.
Nie widzę, co w tym potwornego.
Bo po chuj ten "jeden"?
-
Ja słyszałem, że z niemieckiego
hm, czyli fonetycznie zapożyczone "jeder" 'każdy', które to słowo w części przypadków ma formę "jeden"?
ciekawe by to było...
-
Bo po chuj ten "jeden"?
Bo tak. Bo języki niekoniecznie działają "logicznie". Bo języki lubią nadmiarowość.
Aż przypomniał mi się żart o pewnym Semicie, który zamierzał napisać telegraf do swej żony. I z racji oszczędności skracał ów telegraf, aż w końcu nie wysłał go wcale.
hm, czyli fonetycznie zapożyczone "jeder" 'każdy', które to słowo w części przypadków ma formę "jeden"?
ciekawe by to było...
Częściowo fonetycznie, częściowo semantycznie: einsem. jederfon. -> każdy jedenfon.+sem..
-
Bo tak. Bo języki niekoniecznie działają "logicznie".
Oczywiście, ale po co kurwa mnożyć byty. Już jest opozycja wszyscy vs. każdy - wprowadzenie tu jakiegoś "jednego" tak naprawdę nic nie wnosi.
Bo języki lubią nadmiarowość.
To nie reguła. Równie często języki pozbywają się redundantnych element.
-
No, widzisz, polski jakoś ma nadmiarowości bez liku - poczynając od tych standardowo europejskich ("wczoraj byłem", "teraz widzę"; "dwie ręce", "trzy domy"), na tych rzadszych (uzgadnianie formy przymiotnika z rzeczownikiem, wielokrotne przeczenie), więc nie mów mi, że nie jest to regułą chociażby dla naszego języka.
A tak odbiegając od tematu, czy częste korzystanie z redundancji może wynikać ze złożonego systemu fonologicznego (to, co może umknąć z dźwięku, morfologią się nadrabia)?
-
Takie rzeczy powstają przez dążność do wyrazistości - dlatego też końcówka celownika męskich -owi wyparła -u, w gwarach powstały przyimki popo i popod, a nawet formy bosso czy do lassa.
-
Pewnie kalka z angielskiego.
À propos kalki z angielskiego.
Część klasy mej zastanawiała się, jak się mówi - na dwór czy na pole? W końcu doszli do tego, że mówi się "na zewnątrz". Ale dwaj koledzy zaprotestowali, że to jest od angielskiego outside. Ja nie wiem, jakie oni tu widzą podobieństwo, ale co kto lubi.
-
Mnie to, że w reklamach Kredytu Rolniczego używa się rzeczowników na równi z czasownikami. Jakoś nigdy wcześniej nie słyszałem konstrukcji typu "lubię czekoladę i mieć przyjaciół", która brzmi dla mnie zupełnie obco.
-
[...........]
-
Mnie to, że w reklamach Kredytu Rolniczego używa się rzeczowników na równi z czasownikami. Jakoś nigdy wcześniej nie słyszałem konstrukcji typu "lubię czekoladę i mieć przyjaciół", która brzmi dla mnie zupełnie obco.
myślę, że to celowy zabieg, ale rzeczywiście mierżący.
z reklam, które mnie ostatnio wyprowadzają z równowagi, to przede wszystkim "wszystko na tip-top", "jestem kobietą, nie zmywarką!" i "gdy w pieluszkach pampers śpiiiisz".
no i już się wyprowadziłem z równowagi. :|
-
"jesem kobietą, nie zmywarką!" jest na prawdę na tip top...
A mnie rozbawiły reklamy świąteczne przerywające moim braciom (i mi, oczywista!) Toma i Jerry 'ego
-
A mnie rozbawiły reklamy świąteczne przerywające moim braciom (i mi, oczywista!) Toma i Jerry 'ego
Oglądasz Toma i Jerry’ego? Oo
-
Na Tomma i Jerry'ego nigdy nie jest się za starym. xD
-
Takie rzeczy powstają przez dążność do wyrazistości - dlatego też końcówka celownika męskich -owi wyparła -u, w gwarach powstały przyimki popo i popod, a nawet formy bosso czy do lassa.
Dobrze, ale w jaki sposób bosso jest dążnością do wyrazistości?
(Bo popod jest mi żywo znane, jako że jedna z moich babć mówi gwarą pogranicza żywiecko-krakowskiego i wcale a wcale mię to nie wkurza. A! Używa też formy szewiec!).
-
Mnie wkurza to, że nigdy nie rozumiałam Muminków!
-
Muminki, Smerfy, Gumisie - trzy bajki mające w tytule sam neologizm (nazwę dziwnego wymyślonego stworzenia) w l. mnogiej, trzy znienawidzone me bajki dzieciństwa.
Jak na ironię, miałem wtedy w zwyczaju bawić się w zabawę polegającą na "nagrywaniu" (a właściwie reżyserowaniu/odgrywaniu) serialu pt. "Maluśnicy".
-
Gumisie skaczą tam i siam
Gumisie były i są fajne !
-
Zbyt wyskokowe, msz.
-
w sumie masz rację ;)
-
Kocham Gumisie ^^
W imieniu fankluba Gumisiów rządam przeprosin!
A Smerfy, Wilk i Zając, Muminki...
Stary jestem, ale i tak to lubię. Cytując swojego znajomego "Walić system!". I walę system - oglądam bajki! :D
-
A ja tam jedyne bajki dla dzieci jakie toleruję, to Looney Tunes/Merrie Melodies. Ale to może dlatego, że jak powstawały to wcale nie były dla dzieci…
P.S. A, i oczywiście całą twórczość Texa Avery’ego z czasów MGM. Chociaż, kto jej nie lubi?
-
Może mnie to nie do końca wkurza, ale nasza pani od polskiego powiedziała, że w drugiej klasie będziemy pracować nad poprawnym formatowaniem tekstu na komputerze. A wczoraj na platformie e-learningowej (fuj!) ukazała się wiadomość jej autorstwa. Nie będę przytaczał dokładnie, ale:
poniedziałek ( 21 listopada)
o godz. 13.00
A kropka gdzie?
[...] będziemy omawiać to i to- przynosimy to i to.
,,Mały Książe"
-
o godz. 13.00
A kropka gdzie?
Czuję się głupi - o co chodzi w tym przypadku?
-
o godz. 13.00
A kropka gdzie?
Czuję się głupi - o co chodzi w tym przypadku?
Że kropki na końcu zdania nie było. Fakt, powinienem był napisać:
[...] o godz. 13.00
-
youtubowe spolszczenie "możesz pominąć tę reklamę w ciągu 5 sekund" - za każdym razem boję się, że jeśli w ciągu tych pięciu sekund jej nie pominę, to mi na stałe zostanie...
-
Wkurwiają mnie ahistoryczne imitacje słowiańskich imion.
(To a propos aresztowania [i uwolnienia] niejakiego jenerała Grzybomira C.)
-
Gromosława.
-
zdaje mi się, że już się tu na to żaliłem, ale nie mogę znaleźć...
wkurza mnie, że często w papierowej prasie fakt istnienia czegoś w internecie jest uznawany za coś niebywałego [tak jakby zrobienie strony czy założenie grupy byłoby czymś niezwykłym].
np. ostatnio w jednym numerze "Newsweeka" [47/2011]:
"Lotnisko w Castellón kosztowało 150 milionów euro, ma pas startowy i halę odlotów. Utrzymuje nawet efektowną stronę internetową. Jest tylko jeden problem. Nie ma samolotów, personelu ani pasażerów." [s. 66]
-
[...........]
-
Przez ł
-
[w]
"vikend" dla mnie zawsze jakiś taki siołowaty był.
-
[w]
"vikend" dla mnie zawsze jakiś taki siołowaty był.
Mi się zawsze vikend kojarzył z końcem ery Wikipedii, ale ja dziwny jestem.
PS Czy tylko ja po angielsku wymawiam [ˌvɪkɪˈpiːdɪə]?!
-
[...........]
-
Nieodmienianie jednostek.
-
Pięć wolt, dziwko.
-
...A tak właściwie; jak wymawiacie po polsku "weekend"? Przez [w] czy przez [v]?
przez [w].
-
Mnie wkurza to, że na zajęciach z SCS-a babka każe nam pisać oryginalną cyrylicką majuskułą, a gdy na pierwszym zadaniu domowym użyłem współczesnej kursywy, odebrała mi za to punkty. Powiedziałem jej, że to tak, jakby łacinę klasyczną można było zapisywac tylko dużymi literami, bo Rzymianie nie znali minuskuły, ale i tak się upiera.
Poza tym każe nam używać wyłącznie łacińskiej terminologii, podczas gdy jestem przyzwyczajony jeszcze z podstawówki do naszych swojskich mianowników i liczby pojedynczej. Chciałem też zripostować, że to jak gdyby na biologii kazali mówić tylko Canis domesticus zamiast "pies", ale się już powstrzymałem. :-*
-
Mnie wkurza to, że na zajęciach z SCS-a babka każe nam pisać oryginalną cyrylicką majuskułą, a gdy na pierwszym zadaniu domowym użyłem współczesnej kursywy, odebrała mi za to punkty
jak zapisywałeś jusy?
-
Hmm, ja stworzyłem sobie sam kursywne jusy dla swoich potrzeb, ale to nic oficjalnego, próbka jest gdzieś w temacie pism odręcznych.
Ale też wydaje mi się, że jusy raczej na tyle utrudniają pisanie kursywą scsu, żeby jej nie stosować na studiach - tak tylko, żeby zachować jednoznaczność tego, co się pisze.
-
Dobrze że wam nie każą obdzierać biednych cielaków ze skóry.
-
Mnie jedynie wnerwia, jak ktoś w kontekście SCSa używa "я", zwłaszcza jako [ja]. Razi mnie to jak cholera. Wiem, że winny temu jest Unicode, gdzie umieszczono ligaturę I-A dopiero w wersji 5.1 (trzeba mieć Windows 7, żeby to obsłużyć). Ale można sobie inaczej poradzić - np. używać іа (tak samo proteza, ale przynajmniej jako-tako zgodna wizualnie).
Jeżeli ktoś chce bardzo używać "я" w SCSie, to niech używa w miejsce "ѧ", bo od tej litery właśnie się grażdańskie "я" wywodzi. Używanie я i ѧ jednocześnie to rażący anachronizm.
Ale co do samego SCSa w stylu grażdańskim - I'm so okay with this. Powiem więcej, nadużywanie klimentowicopodobnych czcionek zalatuje mi pewnym snobizmem (i bywa nieczytelne). Denerwuje mnie też używanie oryginalnych kształtów Zemlji i Dzela (jak na SCSowej Wikipedji) - tylko psuje widoczność tekstu.
Zresztą, wiecie dobrze, że uważam, że najlepszy panslawik to cerkiewnosłowiański (może być ruski CS) w unowocześnionej ortografji (zostaje tylko arbitralny problem - jak bardzo unowocześnionej?), wzbogacony o nowe słownictwo i "odreligijniony".
-
Hmmm. U mnie się wyświetla jakoś...
-
Zresztą, wiecie dobrze, że uważam, że najlepszy panslawik to cerkiewnosłowiański (może być ruski CS) w unowocześnionej ortografji (zostaje tylko arbitralny problem - jak bardzo unowocześnionej?), wzbogacony o nowe słownictwo i "odreligijniony".
Znaczy cóś jak NS?
-
Niby tak. Tylko Vojta za bardzo kombinował z niektórymi rzeczami w swoim NSie (i za dużo jest tam cech typowo czechosłowackich). I niektóre uproszczenia, które wprowadził są... dziwne.
Ja bym po prostu usystematyzował to, co jest (bo CS w dzisiejszych czasach to twór bardzo bezkształtny, plastelina wręcz), bez bawienia się w sztuczne uproszczenia.
Za wzorzec "standardowego" CSa przyjąłbym ruskocerkiewną Biblję.
-
WTF is "wyścieła".
-
Może większa, staropolska wyściółka? :P
-
Wkurwia mnie pseudogóralszczyzna w serjalu "Ratownicy".
Nie dość, że typowa "janosicczyzna" (mazurzenie "rz" i pochylenia w totalnie losowych miejscach - brrrrrrrrr...), to jeszcze z domieszką jakichś rutenizmów składniowych. Fuuj!
Chociaż od kiedy widziałem (a właściwie słyszałem) Englerta w Piłkarskim Pokerze, to nic mnie już nie zdziwi (ma ktoś może tę scenę, gdzie gada niby-to po szlónsku, a w rzeczywistości brzmi to jak połączenie białoruskiego z suahili? Zdaję się, że pytałem o to [dawno temu i nieprawda] i nie dostałem odzewu).
-
"wydłużenie wieku emerytalnego" - ja wiem, że prawdopodobnie chodziło o wydłużenie okresu, w którym człowiek na emeryturę pracuje, a nie w którym z niej korzysta, ale zrozumiałem to jako zapowiedź wydłużenia życia... wydaje mi się, że więcej sensu ma "przesunięcie wieku emerytalnego" [choć może nie jest jednoznaczne, bo można przecież w obie strony przesunąć]. no albo prosto z mostu - "skrócenie emerytury". :]
-
A "podniesienie"/"podwyższenie"?
-
A "podniesienie"/"podwyższenie"?
wprawdzie kojarzy mi się przede wszystkim z krzyżem, ;) ale tak, to jest najlepsze rozwiązanie.
-
Wkurwia mnie pseudogóralszczyzna w serjalu "Ratownicy".
Nie dość, że typowa "janosicczyzna" (mazurzenie "rz" i pochylenia w totalnie losowych miejscach - brrrrrrrrr...), to jeszcze z domieszką jakichś rutenizmów składniowych. Fuuj!
Hmm, niedawno mój kumpel który stale mówi gwarą (nie żeby pozował) powiedział "dzisioj" (jakby co - normalnie jest "dzisiej").
-
Udrożnia.
-
Unaoczniać.
No i nie rozumiem, dlaczego Polacy potrafią świetnie czytać i odmieniać nazwy francuskie, a z takim angielskim czy nie daj Boże niemieckim nie umią sobie poradzić. Np. dlaczego wszyscy wiedzą, że końcowego s czy t we francuskim się nie czyta, za to zgodnie wymawiają wygłosowe r w niemieckim? Tak samo, dlaczego nikt poprawnie nie odmienia nazwisk takich jak Poe, Shaw czy Presley?
-
Bo jeśli wplatasz w zdanie wyrażenia francuskie, to jesteś kulturalnym i wykształconym człowiekiem, a jeśli robisz to samo ze słowami angielskimi, to jesteś wandalizującym język nastolatkiem.
-
Bo jeśli wplatasz w zdanie wyrażenia francuskie, to jesteś kulturalnym i wykształconym człowiekiem, a jeśli robisz to samo ze słowami angielskimi, to jesteś wandalizującym język nastolatkiem.
Upraszczasz mocno...
-
za to zgodnie wymawiają wygłosowe r w niemieckim?
Bo jest. Fonologicznie, a w wymowie starannej pewnie nawet fonetycznie.
-
Ja nie rozumiem czemu nie ma znaku w polskiej transkripcji fonetycznej, gdzie występuje przedłużenie a gdzie nie. Na wykładach się wcale zgubiłam, jakoś nie rozumiem naprzykład różnicy między "gażę // gazie? / Okey, czemu wymawia się ten drugi tak długo jako gázie? Nie chodzi mi o iloczas. A na wiki znalazłam, że tylko długość pojawia się w dubletach typu manna?
-
Co? Można to wymawiać długo, krótko, średnio - jakkolwiek. Polski nie na tu opozycji. Jedyna różnica to spółgłoska postalweolarna ("ż" w "gażę") i alweolarna palatalna ("zi" w "gazie").
-
Co? Można to wymawiać długo, krótko, średnio - jakkolwiek. Polski nie na tu opozycji. Jedyna różnica to spółgłoska postalweolarna ("ż" w "gażę") i alweolarna palatalna ("zi" w "gazie").
Okey, to znaczy wcale nie ważne jak długo to wymawiam...bo jakoś tej pani profesor załeżalo na długim wymawianiu tego "gazie", więc pomyślałam sobie, że w tym większy sęk niż w opozycji ź /ż. Chorwacki natomiast bardzo wielki nacisk stawia na akentuację, więc dlatego takie pytanie.
-
W moim słowniku niemiecko-polskim polski akcent jest zaznaczony, kiedy w ostatniej sylabie jest "i" oznaczające zmiękczenie. Pewnie żeby podkreślić, że akcent nie pada na to "i" (bo w ogóle nie jest wymawiane jak samogłoska). Może o to chodzi też pani profesor.
-
za to zgodnie wymawiają wygłosowe r w niemieckim?
Bo jest. Fonologicznie, a w wymowie starannej pewnie nawet fonetycznie.
We francuskim wygłosowe s też jest fonemiczne (przez liason).
-
"Na wskutek". I co gorsza, sam się na tem złapałem.
-
Wchodzę sobie na Wikipedię, żeby poczytać jakieś informacje o tym, jak różne języki słowiańskie radzą sobie z kwestią aspekty czasowników, bo nie chcę w rodzkim kopiować polskiego… ale oczywiście w odpowiednim artykule, kwestia aspektu jest omówiona przede wszystkim na przykładzie polskiego. Dzieeeeeękiii kurwy.
Jeszcze bardziej wkurwiające jest to, że próbuję szukać w Internecie innych źródeł mówiących na ten temat, myślę że już znalazłem odpowiednią stronę… a tu okazuje się, że nie, nie ma tu żadnych wartościowych informacji, a jest jedynie abstrakt pracy naukowej…
<NTF>A spoza rzeczy lingwistycznych, to ostatnio mnie zdenerwowało, że chciałem sobie przesłuchać pewną interesującą płytę… ale niestety, cały jej nakład został wyczerpany, nie przewiduje się wytłoczenia nowego, a nawet spiracić jej nie można…</NTF>
-
Wchodzę sobie na Wikipedię, żeby poczytać jakieś informacje o tym, jak różne języki słowiańskie radzą sobie
w chorwackim zobacz : glagolski VID
-
Wkurwia mnie, że reguły polskiej ortografji każą pisać zawsze "nie" z przysłówkami stopnia najwyższego rozłącznie.
Dla mnie "nie najgorzej" i "nienajgorzej" to dwie różne rzeczy.
Na przykład:
"Źle, ale nie najgorzej."
vs "Czuję się nienajgorzej (tj. całkiem nieźle)".
-
Wkurwia mnie, że reguły polskiej ortografji każą pisać zawsze "nie" z przysłówkami stopnia najwyższego rozłącznie.
Dla mnie "nie najgorzej" i "nienajgorzej" to dwie różne rzeczy.
Na przykład:
"Źle, ale nie najgorzej."
vs "Czuję się nienajgorzej (tj. całkiem nieźle)".
Masz rację, semantycznie to całkiem inna derywacja. Dla mnie,pierwsze to adwerb, ale drugie to jużfrazeologizm.
1. Loše, ali ne najgore.
2. Kako si? Pa nije loše.
U nas wszystko wymyślają,bo każda nowa reguła, to nowy podręcznik, to pieniądze.
Nawet się kłócili, żeby pisać nie ma - ne ma, a już latami funkcjonuje nema i koniec.
-
Unaoczniać.
No i nie rozumiem, dlaczego Polacy potrafią świetnie czytać i odmieniać nazwy francuskie, a z takim angielskim czy nie daj Boże niemieckim nie umią sobie poradzić. Np. dlaczego wszyscy wiedzą, że końcowego s czy t we francuskim się nie czyta, za to zgodnie wymawiają wygłosowe r w niemieckim? Tak samo, dlaczego nikt poprawnie nie odmienia nazwisk takich jak Poe, Shaw czy Presley?
Wiesz co, sądzę,że sprawa leży w tym, że prawidłowa wymowa angielskich wyrazów traktowana jest jako coś nienormalnie, bo ona jest otwarta tylko dla tych który się posługują tym językiem jako L1 ( plus elita). Takie coś powiedział jeden amerykański profesor. Sądzę, jeśli chcesz mówić poprawnym "mówionym angielskim" tylko w celu komunikacji ( !) powinnieneś po prostu mówić naturalny, basic english, raczej w kierunku wymawiania amerykańskich dzwięków czy taki bardzo "niepoprawny" ( z redukcją każdej trudniejszej spólgłoski, jako Chińczyk naprzykład). To drugie bardziej mi się przydało, bo rozmawiam z ludźmi z Korei, Japonii, Chin po angielsku. To drugie nawet ma sens.
-
Unaoczniać.
hm, a co Cię wkurza w "unaoczniać"?
ja piszę nawet "unaáczniać".
No i nie rozumiem, dlaczego Polacy potrafią świetnie czytać i odmieniać nazwy francuskie, a z takim angielskim czy nie daj Boże niemieckim nie umią sobie poradzić.
bo nazwy francuskie mają zapis całkowicie regularny i - przynajmniej przy czytaniu, bo przy spisywaniu ze słuchy to już gorzej - nie ma z tym problemu. po angielsku problem jest, a niemieckiego chyba po prostu Polacy jakoś atawistycznie nienawidzą, bo tu rzeczywiście nie innego uzasadnienia... ;)
-
Unaoczniać.
hm, a co Cię wkurza w "unaoczniać"?
ja piszę nawet "unaáczniać".
Ja mówię tak. Zapisać, tak jeszcze nie zapisałem.
-
"W Piacenzie". I to u tak znakomitego tłumacza (z włoskiego co więcej) jak śp. Adam Szymanowski.
-
Ja mówię tak. Zapisać, tak jeszcze nie zapisałem.
no ja stosuję cztery różne <a>:
<a>
<ą>
<á>
<ã>
-
"W Piacenzie". I to u tak znakomitego tłumacza (z włoskiego co więcej) jak śp. Adam Szymanowski.
Jesteś za "w Piacenzy" czy "w Piacenza"?
Mnie też się zdarza unaacznianie, a czy wasza różnica a:á jest istotnie fonemiczna?
-
Jesteś za "w Piacenzy" czy "w Piacenza"?
Coś mi się wydaje, że akurat wtedy powinno się "sfonetyczniać" zapis ostatniej głoski.
Tak, jak się pisze np. "dla Jessiki", to też "w Piacency", jakkolwiek głupio by to nie wyglądało.
-
Ja sądzę, że tu nie ma takiej potrzeby, bo "y" po "z" nie modyfikuje jej wymowy, zaś "i" przed "c" owszem.
-
ACTA!
kurwa no ja pierdolę mać....
-
Myślałem, że tutaj ten temat nie wypłynie...
Czy to forum jest zagrożone? Czy jest tu coś nielegalnego?
Czy państwo Izrael nie opatentowało drejdli?
-
ha.ha.ha... Jak chcą będą mogli zamknąć forum z powodu loga czegokolwiek w avatarze lub twojego zdjęcia w podpisie....... zresztą co myślicie o tych ACTAch na internet ? Moim zdaniem komuś musi na tym zależeć. Demokracja to mit. Korporacje rządzą światem.Człowiek to tylko nikomu nie potrzebny byt. Za komuny przynajmniej jednostka była potrzebna.wprawdzie reżimowi ale jednak.
-
Czy to forum jest zagrożone? Czy jest tu coś nielegalnego?
Nie wiem, jak forum, ale z wiki już mój jeden język zdjęli:
http://jezykotw.webd.pl/wiki/Język_rodzki (http://jezykotw.webd.pl/wiki/Język_rodzki)
-
michałki z Wawelu...
-
A jak powinno być? Z Wawla? (ja tak mówię)
-
Lepsze michałki z Wawelu niż od Wedla.
Z Wawla? (ja tak mówię)
To ciekawe, bo chyba od najstarszych zapisów historycznych nie uświadczy się formy z ruchomym "e". Czyżby odczuwano obcość tej nazwy? Y, czeskość (wielkomorawskość!*)?
* - o, naprzykład taka:
Istnieje także teoria, jakoby nazwa Wawel pochodziła od nazwy Babel (s-c-s Вавилонъ, stąd również współczesne rosyjskie Вавилон, tr. Wawilon czyli Babilon, częsta w średniowieczu oboczność w:b, m.in. grecka Beta (obecnie Wita), zobacz: Korbea, Kordoba)
...to brzmi jak piramidalna bzdura, ale mi się podoba :D
-
Najlepiej nic nie mówić,ani nie śpiewać pod prysznicem, bo o czwartej rano wpadnie ABW,CBA,CBŚ bo piosenka nie twoja :'-( 8-)
-
[...........]
-
teoretycznie powinno być tak, jak jest, ale niemożebnie mi to zgrzyta. nie wiem, czy chodzi o "e", czy o "u", w każdym razie brzmi okropnie.
Lepsze michałki z Wawelu niż od Wedla.
ale Wedel to nazwisko założyciela... a ciała z czekoladek to on raczej nie miał. ;)
-
ale Wedel to nazwisko założyciela... a ciała z czekoladek to on raczej nie miał. ;)
Niby tak, ale, odrywając się od tego konkretnego przykładu, używanie przyimka "od" przed nazwą marki jest zjawiskiem szerzącym się w reklamie i ogólnie raczej w złym smaku, nawet kiedy mowa o czekoladkach ;).
-
Niby tak, ale, odrywając się od tego konkretnego przykładu, używanie przyimka "od" przed nazwą marki jest zjawiskiem szerzącym się w reklamie i ogólnie raczej w złym smaku, nawet kiedy mowa o czekoladkach ;).
Popieram. W moim domu również ta tendencja została zauważona (i to nie przeze mnie).
Na moje, powinno tu być albo "z" albo sam dopełniacz posesywny (czekoladki Wedla, proste).
-
A ja tam się wyłamię.
Jestem za ACTA.
Ludzie przestaną siedzieć po netach, odżyją kawiarnie, underground. I ludzie zaczną chodzić na piwo.
Viva ACTA!
-
"Minister cyfryzacji"
Zarówno nazwa tej instytucji, jak i sama osoba pana Boniego.
-
[...........]
-
A ja tam się wyłamię.
Jestem za ACTA.
Ludzie przestaną siedzieć po netach, odżyją kawiarnie, underground. I ludzie zaczną chodzić na piwo dżin zwycięstwa.
Viva ACTA!
fixed
-
A ja tam się wyłamię.
Jestem za ACTA.
Ludzie przestaną siedzieć po netach, odżyją kawiarnie, underground. I ludzie zaczną chodzić na piwo.
Viva ACTA!
Mylisz się.
Każda domówka opiera się na muzyce ściągniętej nielegalnie z neta.
Tak więc, przez ACTA nawet życie towarzyskie stanie się chujowsze.
-
Mam katar i mnie on wkurza.
-
A Maski to jakie mają? Skąd taka inspiracja? Wczoraj paradowali w Poznaniu, przestraszyłam się, niby Halouvin.
-
Z filmu "V jak Vendetta".
O niszczeniu systemu totalitarnego.
-
Albo z komiksu.
Ale myślę, że raczej z filmu, niż bezpośrednio z komiksu.
A swoją drogą, oglądałem ten film i uważam, że był chujewy (jak 90% adaptacyj komiksów).
-
Mi się podobają takie z filmu "Warriors", gangi The Baseball Furies, takie coś mogło mieć większy efekt :-)
-
Mnie się podobał, ale może to dlatego, żem nie czytał komiksu.
No i w komiksach nie ma muzyki. ;[
-
Mnie się podobał, ale może to dlatego, żem nie czytał komiksu.
A ja niby czytałem? :-P
-
To może dlatego, że nie mam wygórowanych gust artystycznych (i np. jakoś nie zauważyłbym tego, że "Syzyfowe prace" są nudne, gdyby nie rówieśnicy).
-
Albo z komiksu.
Ale myślę, że raczej z filmu, niż bezpośrednio z komiksu.
A swoją drogą, oglądałem ten film i uważam, że był chujewy (jak 90% adaptacyj komiksów).
Ale akurat "300" było dobrą ekranizacją komiksu (poza tym, że kobietom zakryto piersi). Współczesne społeczeństwo było nim raczej zawiedzione (karierę film zrobił w Internecie), natomiast starożytni Grecy byliby wniebowzięci na widok takiej nawalanki.
-
Ale akurat "300" było dobrą ekranizacją komiksu (poza tym, że kobietom zakryto piersi). Współczesne społeczeństwo było nim raczej zawiedzione (karierę film zrobił w Internecie), natomiast starożytni Grecy byliby wniebowzięci na widok takiej nawalanki.
Dla mnie "Trzystu" to było dno den. Ale to pewnie dlatego, że komiks był chujowy (znowuż, nie czytałem, nie jestem zapalonym czytelnikiem zachodnich komiksów, chociaż superbohaterów szanuję).
Czarni (!) zakolczykowani i ozłoceni od stóp do głów Persowie władający jakimiś pięćsetmetrowymi bestjami?
Ja wiem, że to nie jest dokument historyczny, ale kurwa bez przesady. Wszystko w tym filmie/komiksie było tak obrzydliwie przerysowane, że to aż bolało.
Jak chcieli nakręcić napierdalankę osadzoną w mitologicznych klimatach, to naprawdę nie musieli wplątywać w to historycznej bitwy.
-
Co do "V jak Vendetta", to racją jest, że komiks jest inny. Podobno jest bardziej "skrajny" we wszystkim. Kurczę, muszę ten film sobie ściągnąć...
-
A mnie w filmie rozwala anarchistyczne rozwalenie Big Bena do melodii "Boże Caria chrani..." xD
-
Mnie zaś drażni "Adam Sutler", tak jakby niektórzy mogliby się przypadkiem nie połapać, kto jest tym złym.
-
Wkurwia mnie wszechobecny "proband" zamiast probanta. Co kurwa następne - muzykand? Adjutand?
I wszystkie -iwskie. Jaworiwski, Kłaczkiwski. Od kiedy kurwa ikawizm dostał się do języka polskiego? Nawet Ruscy w tych nazwiskach mają "o", jak ludzie. Podobnie wszystkie białoruskie -auy, z którymi wyraźnie nie potrafią sobie poradzić medja jak zresztą we wszystkim, co z językiem związane. Naprawdę lepiej by zrobili, gdyby zobaczyli, jak dane nazwisko się pisze po rosyjsku, zamiast usilnie szerzyć jakąś pseudobiałoruskość (ta białoruska hiperfonetyczna ortografja robi więcej szkód niż pożytku).
A najśmieszniejsze w tych -auach jest to, że oni to akcentują zawsze na ostatnią sylabę. Pszeki niedouczone. Głupie polaczky xD
-
I wszystkie -iwskie. Jaworiwski, Kłaczkiwski. Od kiedy kurwa ikawizm dostał się do języka polskiego?
I wszystkie Smithy na dodatek. Chyba raczej "Smity"? Od kiedy przesuwka germańska dostała się do języka polskiego?!
-
I wszystkie Smithy na dodatek. Chyba raczej "Smity"? Od kiedy przesuwka germańska dostała się do języka polskiego?!
Nierelewantne.
Nie chodzi o to, żeby wszystko "zwenedczać", tylko żeby jakieś proste prawidłowości zauważać (zwłaszcza w tak młodych procesach), zwłaszcza wtedy kiedy inni Słowianie (np. Rosjanie) bez problemu to zauważają i potrafią dobrze przetranskrybować na swój język.
Nie trzeba być genjuszem, żeby zauwazyć, że Małorusy ikają, zwłaszcza w tak rozpowszechnionej końcówce jak -owski.
Oczywiście pomijam tych, co piszą "Jaworiwśkyj", bo to już przykład jawnej ignorancji i braku dobrego smaku. Chodzi o to, że jak ktoś potrafi zauważyć, że -śkyj = -ski, to powinien też widzieć, że -iwśkyj = -owski. To przecież tak kurwa oczywiste.
-
No i co z tego? Nazwisko to nazwisko i jest niezmienialne, choćby nie wiem jak analogie fonetyczne do polskiego były oczywiste (wyjątkiem są -i = -yj i -a = -aja, ale to dla możliwości odmiany). No bo skoro w ukraińskim, to co z innymi słowiańskimi? Jarosław Gaszek i Wacław Gaweł? Radek Młodziec? WTF?
-
Tłusty Lew! :D
zwłaszcza wtedy kiedy inni Słowianie (np. Rosjanie) bez problemu to zauważają i potrafią dobrze przetranskrybować na swój język.
No, Rosjanie mają żywotny interes w zauważaniu analogii. Myślę, że WTF-em wartym zastanowienia jest raczej niepisanie o Lwie Tołstym.
-
Bo -yj -ij są wiele bardziej rozpoznawalne niż -oj.
W ogóle przez to transkrybowanie Ruski mają porządek z zapożyczeniami.
-
No i co z tego? Nazwisko to nazwisko i jest niezmienialne, choćby nie wiem jak analogie fonetyczne do polskiego były oczywiste (wyjątkiem są -i = -yj i -a = -aja, ale to dla możliwości odmiany). No bo skoro w ukraińskim, to co z innymi słowiańskimi? Jarosław Gaszek i Wacław Gaweł? Radek Młodziec? WTF?
Nie, nie chodzi o to, żeby "brücknerzyć" wszystko, łącznie ze rdzeniami, tylko o to, żeby pewne stałe elementa morfofonetyczne zauważać. Zwłaszcza, że praktycznie wszystkie owe małoruskie nazwiska na -iwśkyj wywodzą się z polskiego, zostały po prostu sztucznie "zukrainizowane" w XX wieku, więc tym bardziej powinniśmy na nie uważać.
Jakieś ogólne poczucie morfologji by się przydało, bo nie ma nic bardziej wkurwiającego, niż czytanie o jakimś "Kragujevacu", "Lwie Tołstoju" (o czym wzpomniał tow. Muggler), nieodmiennym "Medżugorje", nieodmiennym "Miednoje", zmaskulinizowanym "Katyniu" czy innych dziwactwach.
W Kragujewcu, o Lwie (lub Leonie) Tołstym, w Medżugorju, w Miednym, w Katyni - tak powinno być. Te języki są na tyle podobne, że chyba pewne rzeczy zauważyć można.
-
Pytanie, czy to już nie wprowadzanie zagranicznych (choć bratnich) końcówek gramatycznych?
-
Pytanie, czy to już nie wprowadzanie zagranicznych (choć bratnich) końcówek gramatycznych?
Może trochę. Ale w miarę intuicyjnie i bez wielkiej przesady (przesadą byłoby mówienie "o Tołstom" czy "w Sankt-Peterburgie").
Swoją drogą, nie chcę dożyć chwili, w której polaczki zaczną mówić "we Lwiwie".
-
Swoją drogą, nie chcę dożyć chwili, w której polaczki zaczną mówić "we Lwiwie".
Ale czym innym jest przenoszenie nazw na grunt własnego języka, a czym innym przyjmowanie, że warianty rosyjskie są lepsze od tych czy innych wariantów rusińskich. Bo jeśli to miałoby być spolszczanie, to czemu nie Medziugórze?
Czym innym dociec istoty nazwy miejscowości, czym innym próbować przewidzieć historię jednostki. To ryzykowne, i chyba na -au/-aua oraz -iwski/-iwskiego moglibyśmy się zgodzić.
-
Z dwojga złego wolę -iwskiego, bo nie gwałci aż tak morfologji (a jedynie kala ucho).
A za tym, że warjanta rosyjskie są lepsze przemawia morfologja. Zresztą, gdyby Białorusy były mądre, a nie robiły wszystko na przekór wielkiej Rusi, to nie zapisywaliby akania i zmiany v > ŭ (pod tym względem Małorusy są ciut lepsi).
Te -auy to najgorsze zło, ze względu na to, że polaczky zupełnie nie wiedzą jak tę końcówkę ugryźć - albo nie odmienają, albo odmieniają źle (jakby to były jakieś niemieckie nazwiska), i jeszcze ten wkurwiający akcent na ostatnią sylabę (dlatego jest tam "a", że jest nieakcentowane). Dlatego już lepiej zasięgnąć po etymologicznie poprawniejsze zapisy rosyjskie (albo chociaż transliterować "ў" jako "w"). Przecież i tak większość zainteresowanych mówi po rosyjsku i używa rosyjskiego zapisu swoich nazwisk. To nasze medja tak usilnie chcą pokazać, jakie to są solidarne z białoruską opozycją i wszystko tak "białorutenizują" (obrzydliwy neologizm, swoją drogą, ja bym powiedział "lituanizują"). Wszystko wina polityki języka!
-
Zresztą, w odmianie białoruskiej, jeśli dobrze pamiętam, to wowczenie znika w odmianie, więc odmieniają, jakby końcówką było -av bądź -ov. Wciskanie na siłę tutaj -au w polskim jest więc trochę, imo, głupie.
Niesamowite, ale w tym wypadku popieram Dynozaura.
Tym bardziej, że te wszystkie nazwiska to pozostałości Rzeczypospolitej, gdzie my, Biełarusy i Ukraińcy, a w dużej mierze też Litwini, to jedna i ta sama kultura. Również te same nazwiska. Białoruski i ukraiński też są w dużej mierze dla Polaków zrozumiałe, więc czemu na siłę te nazwiska na siłę rozdzielać, gdy mamy doskonale utrwaloną w języku odmianę dokładnie tychże nazwisk?
-
Zresztą, w odmianie białoruskiej, jeśli dobrze pamiętam, to wowczenie znika w odmianie, więc odmieniają, jakby końcówką było -av bądź -ov. Wciskanie na siłę tutaj -au w polskim jest więc trochę, imo, głupie.
Zgadza się, dlatego formy typu "Sannikaua" (czy nieodmienne "Andrejowi [?] Sannikau") tak rażą - bo nie istnieją w żadnym języku.
A Małorusini mają zresztą taką samą zmianę, tylko jej nie zapisują (nie mają osobnej litery na [w]).
-
A za tym, że warjanta rosyjskie są lepsze przemawia morfologja. Zresztą, gdyby Białorusy były mądre, a nie robiły wszystko na przekór wielkiej Rusi
> Biaůorusy i robieńe fszystkiego na pszekur wielkiej Rusi
Czarnuh, prosze... jak dla mńe, to te osobliwośći biaůoruskiej ortografji wynikajou raczej z tego, że oparto jou pewńe na jakihś fonetycznyh zapisah jenzyka biaůoruskiego (ufczesnou) ortografjou polskou, a ńe z prub odrużńeńa śe od Rosyji... tym bardźej, że Biaůoruśini to hyba jeden z najbardźej rusofilskih (tagże dawńej) naroduw na śfieće...
-
Nie "pewnie", tylko z pewnością oparto ją na ówczesnej łacince białoruskiej, tj. zapisie fonetycznym białoruskiego (swoją drogą, dość udanym, w związku z prawie identyczną do polskiej fonologią...) ortografią polską z przełomu XVIII i XIX wieku, czyli niezbyt różną od współczesnej.
Co do moskwofilii dawniej i dziś - chyba nie aż tak bardzo, wszak i dzisiaj są raczej piewcy Wielkiej Litwy, którzy sami się Litvinami zwą, na Moskali mówią "maskoŭcy" a Polskę uważają za bratni naród. Ja tam widzę podział narodu podobny do tego na Vkrajini. Przy czem u Biełarusi władze są mocno promoskiewskie, a wśród Białorusów jest zdecydowanie słabiej rozwinięta świadomość narodowa i mniejsze przywiązanie do języka.
-
formy typu "Sannikaua" (czy nieodmienne "Andrejowi [?] Sannikau") tak rażą - bo nie istnieją w żadnym języku.
to wygląda ekstremalnie egzotycznie.
-
Nie "pewnie", tylko z pewnością oparto ją na ówczesnej łacince białoruskiej, tj. zapisie fonetycznym białoruskiego (swoją drogą, dość udanym, w związku z prawie identyczną do polskiej fonologią...) ortografią polską z przełomu XVIII i XIX wieku, czyli niezbyt różną od współczesnej.
Czyli widze, że zgadůem...
<koniec denerwowania Dynozaura>
Co do moskwofilii dawniej i dziś - chyba nie aż tak bardzo, wszak i dzisiaj są raczej piewcy Wielkiej Litwy, którzy sami się Litvinami zwą
Ale to chyba raczej jakaś mniejsza mniejszość szaleńców, a nie jakiś ogólny czy nawet terytorialny pogląd... zresztą, np. słyszałem kiedyś, że podczas gdy Ukraińcy w II RP walczyli o niepodległość, to Białorusini w II RP walczyli o przyłączenie Białorusi Zachodniej do CCCP...
-
Zgadza się, dlatego formy typu "Sannikaua" (czy nieodmienne "Andrejowi [?] Sannikau") tak rażą - bo nie istnieją w żadnym języku.
Ech, jestem najwyraźniej żałosny, bo powtarzam swoją ciętą ripostę, no ale skoro do Dynozaura nic nie trafia...
Jak odmieniasz "Kazandzakis"? Mam nadzieję, że nie "Kazandzakisa", bo przecież ta forma nie istnieje w żadnym języku.
Albo jeszcze lepszy przykład: mam też nadzieję, że nie mówisz "Kim Dzong Ila", tylko "Kim Dzong Ira".
-
No dobra, może przesadziłem z tym "robieniem na przekór Wielkiej Rusi", ale nie zmienia faktu, że owa "łacinkowatość" białoruskiej cyrylicy sprawia, że jest to mało udana ortografja. I nie rozumiem za mocno ludzi, którzy używają jej jako wzoru do własnych projekt cyrylicy polskiej. Mojem zdaniem to podręcznikowy przykład, jak nie robić cyrylickiej ortografji.
Ale to chyba raczej jakaś mniejsza mniejszość szaleńców, a nie jakiś ogólny czy nawet terytorialny pogląd... zresztą, np. słyszałem kiedyś, że podczas gdy Ukraińcy w II RP walczyli o niepodległość, to Białorusini w II RP walczyli o przyłączenie Białorusi Zachodniej do CCCP...
Nie rozumiem, co w tym szalonego. Mają wstydzić się WKL i udawać, że ich historja zaczęła się wraz z ZSRR?
Ale to prawda, że na Białorusi nie ma czegoś takiego jak w Małorusi - że zachód jest mniej promoskiewski niż wzchód. Tam wszystkie regjony są podobne. Podział jest raczej na miasto vs. wieś (miasto ma jakieś poglądy, wsi wszystko wisi), wg wykształcenia it.p. A wewnątrz tego jeszcze dalsze podziały na poglądy.
Pewnie opozycja polityczna też jest w tym względzie podzielona. Bo we wszystkim jest podzielona. Osobiście do tych Sannikowów, Pucybutów i innych mam bardzo ambiwalentny stosunek.
Jak odmieniasz "Kazandzakis"? Mam nadzieję, że nie "Kazandzakisa", bo przecież ta forma nie istnieje w żadnym języku.
To akurat kwestja czystej morfologji, a nie morfofonologji, jak w przypadku białoruskiego. Tu nie chodzi o to, by wszystko odmieniać tak, jak w językach macierzystych i uczyć się każdego języka, żeby poprawnie odmienić nazwisko. Ale pewne zasady kurwa zauważać, przynajmniej w tak blizkich sobie językach. Jako Słowianie nie powinniśmy traktować swoich, podobnych, języków jak jakichś tworów z innego świata, a raczej szukać podobieństw.
PS: Mówię Kazandzaka. -isy, -usy, -asy konsekwentnie pomijam (chyba, że są pozaaryjskie).
Albo jeszcze lepszy przykład: mam też nadzieję, że nie mówisz "Kim Dzong Ila", tylko "Kim Dzong Ira".
Zbyt odległe sobie języki.
PS: Kima odmieniam. Wiem, że żeby było w pełni poprawnie powinienem też zamienić kolejność. Ale... tutaj już konformizuję. Ostatecznie i u nas zdarza się odwrócona kolejność.
-
Nie rozumiem, co w tym szalonego.
To, że Białorusini udający że są Litwinami, udają że są kimś, kim nie są. Bo do cholery, przecież Litwini to właśnie Białorusinów PODBILI. I ich wyzyskiwali. Podobnie ich wyzyskiwali Polacy, więc absurdalne jest twierdzenie że Polska to bratni naród. To tak jakby niektórzy Polacy uznawali, że są Austriakami, i czuli solidarność narodową z Niemcami...
Albo jeszcze lepszy przykład: mam też nadzieję, że nie mówisz "Kim Dzong Ila", tylko "Kim Dzong Ira".
PS. Dynozaur, nie ja to napisałem...
-
To, że Białorusini udający że są Litwinami, udają że są kimś, kim nie są. Bo do cholery, przecież Litwini to właśnie Białorusinów PODBILI. I ich wyzyskiwali. Podobnie ich wyzyskiwali Polacy, więc absurdalne jest twierdzenie że Polska to bratni naród. To tak jakby niektórzy Polacy uznawali, że są Austriakami, i czuli solidarność narodową z Niemcami...
Ale w końcu wzięli górę i stali się główną siłą etniczno-kulturową w owej Litwie, więc z czasem sami zaczęli nazywać się Litwinami.
Tak naprawdę to, że nazywamy Litwę "żmudzką" Litwą, a tę drugą - Białorusią, to wynik dziwnego skrętu historji.
Że nie wzpomnę o tym, że termin "Litwini" (w tym sensie) jest o wiele starszy niż "Białorusini".
PS. Dynozaur, nie ja to napisałem...
Sfiksowane.
-
Ale w końcu wzięli górę i stali się główną siłą etniczno-kulturową w owej Litwie, więc z czasem sami zaczęli nazywać się Litwinami.
Ale kto? Ci chłopi? Chłop białoruski miał wszystko w d..., i bardzo dobrze, bo przynajmniej dzięki temu był najlepszym dysponentem tradycji słowiańskiej, a nic dobrego w ówczesnych realiach ekonomicznych nie mógł ugrać. Bo - niestety! - nawet najwspanialszy zryw społeczny jak powstanie Chmielnickiego skończył się dla Kozaczyzny tragicznie. Więc rody szlacheckie? Ale ile rodów szlacheckich wytrwało wiernie przy (Biało)ruskości? Marna garstka, olbrzymia większość się spolaszyła, i chyba już na Litwie auksztockiej większy był udział szlachty w formowaniu nowożytnego narodu.
Oczywiście wycofuję się z dziwadeł typu Sannikaua, moja wiedza o białoruskim jest zbyt mała. Ale obstaję przy zapisie akania, więc: Sannikaw, Sannikawa. To akanie jest przecież dla tożsamości białoruskiego kluczowe, tożsamości zresztą, która trzeba było wywalczyć wbrew wszystkiemu, politowaniu i patriarchalnemu uśmieszkowi Polaków, imperialnym zapędom Rosji, tu w formie wostocznorusów, a potem - błędów i wypaczeń Związku Radzieckiego. Trudno się dziwić Białorusinom, że pokładali szczere nadzieje w Rosji radzieckiej, dla chłopskiego narodu, który wyrwał się spod polskiego buta, komunizm+korienizacja to była pewna szansa.
Zresztą, białoruski ma podobne źródła jak śląski czy kaszubski - upadł wreszcie przestarzały ustrój gospodarczy szlacheckiego wyzysku pańszczyźnianego i okazało się, że istnieją ludzie, którzy w zależności od regionu, mówią inaczej niż kazała kochanowsko-jezuicka norma. Oczywiście, pokazali się oni tylko tam, gdzie przechowali na tyle poczucia własnej wartości, by się tego nie wstydzić: a więc na Rusi, dzięki prawosławiu, Górale, no, dzięki względnej wolności, Ślązacy, przez etos górniczy, Kaszubi. Wielkopolanie też mieli po temu warunki, ale ich norma - z oczywistych względów - tak bardzo nie uwierała.
Ale wracając do Białorusów, którzy szczęśliwie nie mają pokusy bezzasadnego partykularyzowania, bo są jawnie i zasadnie partykularni, pewnie, że wątpliwe jest, czy warto by było im się pchać na Zachód, ale po cóż ich od razu pchać w objęcia rosyjskich oligarchów? Jestem za -aw-ami!
-
Ale w końcu wzięli górę i stali się główną siłą etniczno-kulturową w owej Litwie, więc z czasem sami zaczęli nazywać się Litwinami.
Y... nie. Chyba, że ci chodzi o rody arystokratyczne pochodzenia ruskiego w I RP, ale oni stali się tylko dlatego potężni, bo się spolonizowali, a jak wiadomo w I RP wszelkie karty rozdawali Polacy...
-
Y... nie. Chyba, że ci chodzi o rody arystokratyczne pochodzenia ruskiego w I RP, ale oni stali się tylko dlatego potężni, bo się spolonizowali, a jak wiadomo w I RP wszelkie karty rozdawali Polacy...
Fakt, przesadziłem z tym, że główna siła (wiadomo, że władza = szlachta = Polacy), miałem na myśli raczej większość. W każdym razie, byli zdecydowanie ważniejsi i liczebniejsi od Bałtolitwinów, którzy istnieli w głębokim cieniu.
-
Dokumenty tworzyli po rusku, AFAIK nawet Tadevuš Kaściuška do domu, do matki, po rusku pisał... Więc ta szlachta jednak trochę 'ruska' ciągle była i twierdzenie, że wszystkie karty trzymali Polacy jest przegięciem. Choć niewątpliwie Polska liczyła się bardziej (a w XVIII wieku i polski na Litwie i Rusi jako język prawa i administracji zapanował ostatecznie).
-
Abstrah*jąc od tematu biełaruskaha jazyka:
Denerwuje mnie to, że aby wprowadzić dwujęzyczne nazewnictwo miejscowości w danej gminie w Polsce, trzeba spełnić jakieś całkowicie wyjęte z dupy wymagania, i jeszcze uzyskać akceptację jakiejś komisji mędrców... Niby narzekamy na nazi-Litwę, a sami jesteśmy niewiele lepsi.
-
Ale w końcu wzięli górę i stali się główną siłą etniczno-kulturową w owej Litwie, więc z czasem sami zaczęli nazywać się Litwinami.
Ale kto? Ci chłopi? Chłop białoruski miał wszystko w d..., i bardzo dobrze, bo przynajmniej dzięki temu był najlepszym dysponentem tradycji słowiańskiej, a nic dobrego w ówczesnych realiach ekonomicznych nie mógł ugrać. Bo - niestety! - nawet najwspanialszy zryw społeczny jak powstanie Chmielnickiego skończył się dla Kozaczyzny tragicznie. Więc rody szlacheckie? Ale ile rodów szlacheckich wytrwało wiernie przy (Biało)ruskości? Marna garstka, olbrzymia większość się spolaszyła, i chyba już na Litwie auksztockiej większy był udział szlachty w formowaniu nowożytnego narodu.
Tak dla przypomnienia:
- Cała dokumentacja i kroniki, w ogóle cała kancelaria etc. na Litwie była prowadzona po rusku. Litwini na prawdę bali się przez cały swój czas istnienia, że się zeslawizują przez większość ruską. Litwin mówił po białorusku, a jak nie, to mało się liczył. Rusini na Litwie nie byli biednymi chłopami wyzyskiwanymi przez zuą szlachtę litewską - stanowili trzon litewskiej kultury, piśmiennictwa etc. Litwa była totalnie wrzucona w kulturę Ruską. Gdyby nie chrzest od Lechitów, który wrzucił ich bardziej w objęcia kultury zachodniej nie byłoby dziś bałtyckiej Lietuvy. Tylko Słowiańska.
- Xmielnickij to Ukrajina - pieprznęło Cię trochę na południe.
Oczywiście wycofuję się z dziwadeł typu Sannikaua, moja wiedza o białoruskim jest zbyt mała. Ale obstaję przy zapisie akania, więc: Sannikaw, Sannikawa. To akanie jest przecież dla tożsamości białoruskiego kluczowe, tożsamości zresztą, która trzeba było wywalczyć wbrew wszystkiemu, politowaniu i patriarchalnemu uśmieszkowi Polaków, imperialnym zapędom Rosji, tu w formie wostocznorusów, a potem - błędów i wypaczeń Związku Radzieckiego. Trudno się dziwić Białorusinom, że pokładali szczere nadzieje w Rosji radzieckiej, dla chłopskiego narodu, który wyrwał się spod polskiego buta, komunizm+korienizacja to była pewna szansa.
Oczyść słowa z propagandy. Taka moja rada na przyszłość. Bo mógłbym też to wszystko przesycić propagandą a odrzucić fakty. Fakty to nie wymyślone przez jakąkolwiek ideję założenia. Aparte na tejże idealogji. Trzeba zawsze patrzyć z góry, addzielając się at niedomówień i idejowych szablonau. Amiń
Zresztą, białoruski ma podobne źródła jak śląski czy kaszubski - upadł wreszcie przestarzały ustrój gospodarczy szlacheckiego wyzysku pańszczyźnianego i okazało się, że istnieją ludzie, którzy w zależności od regionu, mówią inaczej niż kazała kochanowsko-jezuicka norma. Oczywiście, pokazali się oni tylko tam, gdzie przechowali na tyle poczucia własnej wartości, by się tego nie wstydzić: a więc na Rusi, dzięki prawosławiu, Górale, no, dzięki względnej wolności, Ślązacy, przez etos górniczy, Kaszubi. Wielkopolanie też mieli po temu warunki, ale ich norma - z oczywistych względów - tak bardzo nie uwierała.
Eee... że niby Ślązaków, Biełarusów i Kaszebów wyzyskiwali Palaki? Przecież wielu Biełąrusów wyzyskiwali Białarusy, wielu Siliezejców Sileziezejcy, Kaszebów Kaszebi. Próbujesz podpinać walkę o prawa chłopów z etosem narodowym, tworząc pridumaną skazkę. Takich skazek nie chcemy słyszeć. Ale wracając do Białorusów, którzy szczęśliwie nie mają pokusy bezzasadnego partykularyzowania, bo są jawnie i zasadnie partykularni, pewnie, że wątpliwe jest, czy warto by było im się pchać na Zachód, ale po cóż ich od razu pchać w objęcia rosyjskich oligarchów? Jestem za -aw-ami!
Bo poza napisami na paczce fajek «ФЭСТ», gdzie widnieje białoruska akcyza na fajki (tak to się nazywa?) i takimi ładnymi nazwami jak Ministerstwo Finansów i innych urzędów nie używa się języka białoruskiego? Sami Biełarusy używają rosyjskiego. Coby była śmiesznieje - więcej ludzi tam mówi po polsku, niż białorusku. Twoja wielka wieś i lud pracujący miast sam z własnej woli przyjął "jarzmo" obcej kultury. Bo w życiu nie liczą się ideologja i walka o równość. Liczy się chleb. Wiesz jak jest na Białorusi? Większość produktów roślinnycj jest produkowana w przydomowych ogródkach. Gospodarka jest martwa. Więc gdzie jedziesz, by żyć? Otwierać niewydajny kołchoz czy do Rosji gdzie coś zarobisz na boku? Tak samo na "wyzwolonej" Litwie i Ukrainie. Większość Ukrainców (niewiele ponad 50%) jest przeciwko niepodległości Ukrainy. Dziwią więc mnie w ogóle napisy po ukrainsku w miastach, które często widać w polskiej TV. Wiem, co zaraz krzykniesz. Ukraina jest zrusyfikowana przez napływ Rosjan. A co powiesz o Litwie, będącej w UE? Ostatnio była tam ładna ankieta:
Czy pan/pani jest za wyższymi cenami gazu/benzyny i niezawisłością Litwy czy za niższymi cenami gazu/benzyny oraz uzależnieniem politycznym Litwy od ich producenta? Ta ankieta została za pewne stworzona przez takich jak Ty, wierzących w ład i porządek. Wyniki byłyby dla Ciebie straszne: Lud pracując lietuvaskich miast i wsi jest za uzależnieniem od oligarchii Rosyjskiej.
Reasumując: nie pieprz głupot i rób to, co możesz - pracuj, jedz, i sraj. Głupoty zostaw tym na samej górze, Ty sam staraj się być sobą i się w tym realizować. Macie na punkcie polityki jakiegoś fioła. Nie zależy ona od was - i (mimo marzeń i urojeń) nie będzie ta sfera udziałem waszego życia. A wiecie dlaczego? Bo ludzie przepełnieni ideją nie dostają się do polityki.
~Pozdrawiam, Henryk Pruthenia
-
Ludzie od zawsze szukali w czymś oparcia. Oparcie można znaleźć w ideologji, w wierze w boga, bogów, słońce, święty kamień upawszy z kosmosu, wierze w potęgę pańśtwa, jak i w innych przedmiotach, na przykład pieniądzach. Te wszystkie rzeczy - ja sam - nazywam słowem "wiara". Bo w nie wierzymy. Topimy się w tym, zlewając sie z innymi wierzącymi. A tu mamy przykład człowieka wierzącego w to, że istnieje jakiś ład zagrożony przez coś innego, że istnieje ład i raj "wyzyskiwanych". Zakłada on, że każdy wyzyskujący jest lepszy od wyzyskiwanego. Jest to wiara przyswojona od innych ludzi, o podobnych poglądach, przyswojona od jakiejś grupy. Różnego typu ideje zapominają podług mienia zawsze o jednej małej sprawie:
Te ideje tyczą się różnorakich ludzi, będących jednostkami.
To jednostki mogą być dobre lub złe. Nie klasy/narody/grupy/warstwy społeczne/etc.
Mam pytanie, kto według Ciebie Mauzerze jest lepszy?
Wyzyskiwacz-szlachcic, który traktuje ludzi wokół jak ludzi pozostając Twoim przeklętym wyzyskiwaczem, czy wyzyskiwany chłop, który powróciwszy z pola, na którym odrabiał swoją pańszczyznę u tegoż szlachcica, który powróciwszy znęca się i terroryzuje rodzinę?
Który z nich?
I czy "dobroć" tych dwóch jednostek ma coś wspólnego z ich pozycją? Tu nie chodzi o walkę jednostek, ani walkę dobra i zła, czy czekolwiek tam wymyślonego. Tu chodzi o walkę człowieka o ludzkość (w sensie bycie człowiekiem). Chłopi walczyli nie o ład chłopstwa, tylko o własną godność. Tak samo jak ten szlachcic, gdyby został potraktowany przez kogoś niegodziwie i źle, walczyłby o swoją godność. Pozycja społeczna nie wpływa na to, czy ktoś jest lepszy ili gorszy. To zależy od nas.
~Pozdrawiam, Henryk Pruthenia.
-
Abstrah*jąc od tematu biełaruskaha jazyka:
Denerwuje mnie to, że aby wprowadzić dwujęzyczne nazewnictwo miejscowości w danej gminie w Polsce, trzeba spełnić jakieś całkowicie wyjęte z dupy wymagania, i jeszcze uzyskać akceptację jakiejś komisji mędrców... Niby narzekamy na nazi-Litwę, a sami jesteśmy niewiele lepsi.
Taaa, ale na Nazi-Litwie za postawienie tabliczki w języku polskim się buli karę. Nie wiem dokładnie ile, ale sporo. No i z tabliczką można się pożegnać. I mówię tu o przestrzeni PRYWATNEJ, a nie sprawach administracyjnych, które czy tego chcecie, czy nie, MUSZĄ być kontrolowane przez państwo (a nie "chcę, żeby w Pcimiu Dolnym był na tabliczce wjazdowej napis w Yi Syczuańskim, to zrobię sobie taką tabliczkę i ją postawię przy drodze", bo gdyby tak było, to już dawno przy wjeździe do Elbląga mielibyśmy tabliczkę z dwujęzycznyn napisem "Elbląg/Ēlbings". Zadbałbym o to).
Więc nie pierdolcie mi tu, że to u nas jest źle.
Lololol, Pruthenia jak hejt xD
Ale to,
A wiecie dlaczego? Bo ludzie przepełnieni ideją nie dostają się do polityki.
Jest bardzo prawdziwe. Niestety.
-
To jednostki mogą być dobre lub złe. Nie klasy/narody/grupy/warstwy społeczne/etc.
Eto
-
To jednostki mogą być dobre lub złe. Nie klasy/narody/grupy/warstwy społeczne/etc.
Eto
Niby tak.
Ale z drugiej strony, szuje lubią zbierać się w kupy.
-
No ale nie można powiedzieć że jeden naród jest zły a drugi dobry*
*Wyjątkiem są Niemce złe doimentnie (dżołk)
-
Cała dokumentacja i kroniki, w ogóle cała kancelaria etc. na Litwie była prowadzona po rusku. Litwini na prawdę bali się przez cały swój czas istnienia, że się zeslawizują przez większość ruską. Litwin mówił po białorusku, a jak nie, to mało się liczył. Rusini na Litwie nie byli biednymi chłopami wyzyskiwanymi przez zuą szlachtę litewską - stanowili trzon litewskiej kultury, piśmiennictwa etc. Litwa była totalnie wrzucona w kulturę Ruską. Gdyby nie chrzest od Lechitów, który wrzucił ich bardziej w objęcia kultury zachodniej nie byłoby dziś bałtyckiej Lietuvy. Tylko Słowiańska.
Kancelaria prowadzona była po białorusku tylko do XVII wieku. Nawet Kaściuszka to wiek XVIII. Tymczasem kluczowy dla kształtowania się narodów jest wiek XIX, i to właśnie wtedy gros - polskojęzycznej w przeważającej mierze - szlachty ruskiej opowiedział się za narodowością polską. Nie mam tu silnych argumentów, ale zdaje mi się, że właśnie dzięki zaściankowości szlachty litewskiej-auksztockiej większy był jej udział w kształtowaniu nowożytnego narodu Litewskiego: jakby mniej przyciągnęła ich kultura polska.
Xmielnickij to Ukrajina - pieprznęło Cię trochę na południe.
Oczywiście; ja stawiałem hipotezę, co mogłoby się stać, gdyby chłopi białoruscy - podobnie jak ukraińscy - zapragnęli zrzucić polskie jarzmo.
Eee... że niby Ślązaków, Biełarusów i Kaszebów wyzyskiwali Palaki? Przecież wielu Biełąrusów wyzyskiwali Białarusy, wielu Siliezejców Sileziezejcy, Kaszebów Kaszebi. Próbujesz podpinać walkę o prawa chłopów z etosem narodowym, tworząc pridumaną skazkę. Takich skazek nie chcemy słyszeć.
Najbardziej nieprawdziwe są jednak skazki o jedności narodowej. Chłopstwo nieszczególnie się identyfikowało - do późnego XIX wieku - z narodami; to nie przypadek, że Jakub Szela walczył z Polakami.
Czy pan/pani jest za wyższymi cenami gazu/benzyny i niezawisłością Litwy czy za niższymi cenami gazu/benzyny oraz uzależnieniem politycznym Litwy od ich producenta? Ta ankieta została za pewne stworzona przez takich jak Ty, wierzących w ład i porządek. Wyniki byłyby dla Ciebie straszne: Lud pracując lietuvaskich miast i wsi jest za uzależnieniem od oligarchii Rosyjskiej.
Tak, bo dzięki dzielnym rosyjskim kapitalistom w Federacji Rosyjskiej udaje się zlikwidować nierówności społeczne i poziom życia jest jednym z najwyższych na świecie. Daleki jestem absolutyzowania kwestii narodowych, są według mnie drugorzędne względem emancypacji gospodarczej i klasowej. Nie narzuci się Białorusinom białoruskiego (na siłę?! boże-broń!), ale można pomartwić się zgubnym wpływem globalizującego kapitalizmu, i ze Wschodu, i z Zachodu.
To jednostki mogą być dobre lub złe. Nie klasy/narody/grupy/warstwy społeczne/etc.
Mam pytanie, kto według Ciebie Mauzerze jest lepszy?
Wyzyskiwacz-szlachcic, który traktuje ludzi wokół jak ludzi pozostając Twoim przeklętym wyzyskiwaczem, czy wyzyskiwany chłop, który powróciwszy z pola, na którym odrabiał swoją pańszczyznę u tegoż szlachcica, który powróciwszy znęca się i terroryzuje rodzinę?
Ależ to zupełnie źle postawione pytanie. Nie jest niczym dziwnym i przewrotnym twierdzenie, że mamy bardzo ograniczony wpływ na swoje role społeczne, chłopa, wyzyskiwacza, studenciny. Nie jest też szczególnie rewolucyjny sąd, że role społeczne narzucają zachowania. Bo wybór pomiędzy odrabianiem pańszczyzny, a strzeleniem sobie w łeb to iluzja wyboru. Na podstawie tego można - dlaczego by nie było można? - stwierdzić, czy ustrój gospodarczo-polityczny jest dobry czy zły.
Etyka jest kwestią osobną. Ale sprowadzenie wszystkiego do tego, czy biję swoją kobietę, czy też jej nie biję, to jak, nie przymierzając, stwierdzenie, że skoro mówię po polsku, to po co mi znać gramatykę? Niby tak, ale... Słowem, pewnie, że nie ma sobie co wypruwać flaków o rzeczy, których zmienić się nie da, ale wiele się da zmienić, więc źle byłoby przestawać na małem.
-
Wszyscy "lubią" CAPTCHe, prawda? Autentyczna CAPTCHA z pewnego forum:
What is the output of "date -u +%W$(uname)|sha256sum|sed 's/\W//g'"?
-
Wszyscy "lubią" CAPTCHe, prawda? Autentyczna CAPTCHA z pewnego forum:
What is the output of "date -u +%W$(uname)|sha256sum|sed 's/\W//g'"?
Ale przynajmniej odpowiedź będzie bardzo prosta - "rm -rf /" pewnie...
-
Nie, odpowiedź to jest pełne SHA256 czegoś tam.
Poza tym, taka CAPTCHA jest śmieszna, w końcu robot może sobie to łatwo wykonać, a człowiek będzie miał problem.
-
Jaki problem?
Wynik jest: e29141e4978ec3f476cc2e9f335c70b7a6e22506eafafd5b16d437dd594c1047
-
Mi tam wyszło af14fe3af03c95920c4581ad88b2b12e878acbffcd256c2154a09033dd492e9e, podobno źle. O właśnie, dzięki, podałeś mi kolejny powód, dla którego ta CAPTCHA jest kijowa: jej twórca założył, że Linux to jedyny POSIXowy system i nie ma możliwości wykonania tego na innych, heh.
-
To fakt. Mógłby używać np. konkretnego formatu aktualnej daty, w określonej strefie czasowej.
Zresztą, ja nie znam tak naprawdę żadnej sensownej captchy, tj. takiej, żeby faktycznie ludzie nie mieli problemów z jej przejściem, a boty nie mogły sobie poradzić. Zazwyczaj captche są po prostu uciążliwe.
Anyway - tamta captcha może mieć sens, jeśli chcesz wykosić wszystkich nieobeznanych z konsolą, niestety, ograniczona do Linuksów.
-
Zresztą, ja nie znam tak naprawdę żadnej sensownej captchy, tj. takiej, żeby faktycznie ludzie nie mieli problemów z jej przejściem, a boty nie mogły sobie poradzić. Zazwyczaj captche są po prostu uciążliwe.
(http://www.mortemzine.net/img/rozhovory/the_legion_logo.jpg)
Może być?
-
Prościzna, "Legion".
Lepiej zmierzyć się z tym:
(http://www.thesegotoeleven.com/images/2008/03/09/leviathan.gif)
-
Prościzna, "Legion".
Sam nie wiem, wpisałem "black metal logo" i wkleiłem najbardziej pojebane jakie znalazłem.
A sam tych szarpidrutów nie słucham, za wyjątkiem Cradle of Filth (swoją drogą mogą być z siebie dumni, że stworzyli black metal który mnie się podoba).
-
Sam nie wiem, wpisałem "black metal logo" i wkleiłem najbardziej pojebane jakie znalazłem.
Dobra, przyznaję się, sprawdziłem nazwę pliku i zweryfikowałem z Metal Archives :D.
A sam tych szarpidrutów nie słucham, za wyjątkiem Cradle of Filth (swoją drogą mogą być z siebie dumni, że stworzyli black metal który mnie się podoba).
Dani Filth! <3
-
A sam tych szarpidrutów nie słucham, za wyjątkiem Cradle of Filth (swoją drogą mogą być z siebie dumni, że stworzyli black metal który mnie się podoba).
Jak dla mnie to bardziej gotyk, ale jak wiadomo, gotyk mieszaniną wszystkiego jest... to może i.
-
Zresztą, ja nie znam tak naprawdę żadnej sensownej captchy, tj. takiej, żeby faktycznie ludzie nie mieli problemów z jej przejściem, a boty nie mogły sobie poradzić. Zazwyczaj captche są po prostu uciążliwe.
"Jaki kolor ma trawa?", "Wpisz drugie słowo tego zdania", "Powiedz przyjacielu i wejdź" lub podobne.
-
Ja czasami robię inną prostę captchę (a raczej no test antybotowy):
"Napisz słowo "оkо". Nie kopiuj go! Litery "o" zastąpiliśmy identycznie wyglądającymi znakami alfabetu rosyjskiego. Roboty się nie połapią."
Nie połapały się.
-
Wkurwia mnie ostatni butthurt pielęgniarek o "siostrę". Teraz chcą być "paniami", choć tyle czasu im to nie przeszkadzało...
-
Niepisanie kropki po skrótach w przypadkach zależnych (właściwie: we wszystkich o innej formie niż mianownik).
Ot takie np. "dr nauk humanitarnych Rolandasowi Kregždysowi", gdy powinno być "dr. nauk humanitarnych Rolandasowi Kregždysowi" (tutaj (http://kurierwilenski.lt/2012/02/27/zostanie-wydany-slownik-polonizmow/)).
Najgorsze, że to się zdarza w poważnych gazetach, jak i tekstach publikowanych przez wydziały humanistyczne uniwersytetów.
-
Forma z kropką byłaby jeszcze dziwniejsza. dr to skrót typu "początek+koniec", dodawanie do tego kropki sygnalizowałoby, że chodzi nam o skrót od jakiegoś dr+coś, np. powiedzmy dragona.
Ja bym zapisał: drowi nauk humanitarnych Rolandowi Kregždysowi.
-
Forma z kropką to standard w polskiej ortografii. Nawet PWN się z tym zgadza. Wynika to stąd, że jest to w tym momencie skrót nie od "doktor", ale od "doktorowi". Oczywiście "drowi" też byłoby OK. Ale zdecydowanie nie samo "dr" bez kropki.
http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629574
A odmiana imienia to jeszcze inna kwestia, też w sumie wolałbym "Rolandowi".
-
Najgorsze, że to się zdarza w poważnych gazetach, jak i tekstach publikowanych przez wydziały humanistyczne uniwersytetów.
i na tabliczkach...
kiedyś niemal się pokłóciłem na ten temat z wykładowcą...
-
Wkurwia mnie, jak amerykańce wymawiają słowo "party".
A na ogół to Brytysz mnie wkurwia (i te typowe "szkolnizmy" typu "here you are" czy "needn't").
-
To jak się zwykle mówi "proszek", here you go?
-
Tak, "here you go".
Albo po prostu "Take it".
Nikt na tym globie nie mówi "here you are" oprócz uczniów z Polski.
-
Brytysz rozumiesz jako antytezę Brityszu? Wnioskując po tym, że wkurwiają cię szkolnizmy i celowo wybierasz odleglejszą transkrycpję z Y?
Mnie wkurza amerykańska intonacja w takich zwrotach jak "That's unbelivable".
A najbardziej to (i nie wiem czy to jest tylko w Ameryce, czy na Albionie w równym stopniu) opowiadanie w sposób: "So I told her and she was like: O my god!, and I was like: But that's fucking true, and then she was like: I can't belive that, and I was like...". Szlag mnie przy tym trafia.
-
Tak, "here you go".
Ja jeszcze słyszałem o "there you go". I, dzięki Bogu, takiej formy uczą nas w szkole. :)
-
Brytysz rozumiesz jako antytezę Brityszu? Wnioskując po tym, że wkurwiają cię szkolnizmy i celowo wybierasz odleglejszą transkrycpję z Y?
To nie transkrypcja, tylko takie tam aprjoryczne spolszczenie.
-
nie tyle językowe, co historyczne - reklama telewizyjna jakiejś gry: "legendarna Montezuma Dwa".
-
nie tyle językowe, co historyczne - reklama telewizyjna jakiejś gry: "legendarna Montezuma Dwa".
Trzy słowa, i aż trzy błędy :D.
-
z innej reklamy: "mało ja dzwoni, mało ja dzwoni"
wprawdzie, jak to w końcu [chyba] zrozumiałem - jeśli jest za mało ryby, to ja zadzwonię po rybę i będzie ryba - to wkurza mnie trochę mniej, ale nadal uważam, że to jest mało śmieszne.
-
Z dziką lubością forsowana przez RJP pisownia "na co dzień".
Jestem ciekawy, jaką to ekwilibrystykę umysłową radzista musi wykonać, by pogodzić to z padaniem akcentu na co i jego brak nad dniem. Partykuły przejmujące akcent rzeczownika - no to jest cudowne.
Tym bardziej mnie to wkurza, że dla każdego rodzimomówcy różnica między "co dzień" i "codzień" jest w słuchu krystalicznie czysta - w pierwszym wypadku akcent jest na obu wyrazach i znaczy "każdego dnia", w drugim pada na sylabę co- i jest jasne, że chodzi o "zwykle".
Gdyby wymawiać to jak wynika z radopolskiej pisowni to "Na co dzień, jeśli można mieć noc".
(Ja wiem, że można się przyczepić do wielu innych rzeczy, choćby pisowni nie. Ale w tym przypadku RJP z uporem maniaka upiera się przy tej kretyńskiej pisowni, w sytuacji, gdy wszyscy piszą to w perfekcyjnej zgodności ze swoim językiem [bo tak SŁYSZĄ]. To jest szczytowa forma zastosowania ortografii do robienia z ludzi idiotów)
-
Z dziką lubością forsowana przez RJP pisownia "na co dzień".
Kiedyś pisało się "na co dzień", ale oczywiście jakiś idiota z jakiejś durnej komisji musiał to zmienić... Chociaż i tak, MZ najsensowniejszą pisownią byłoby "nacodzień".
-
Najlepsze jest to, że od niepoprawnego ortograficznie "codzień" mamy pochodną "codziennie". Pisane łącznie ;-).
-
A przymiotnik od np. "ponad dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć kilogramów" to "ponaddziewięćsetdziewięćdziesięciodziewięciokilogramowy".
-
Ale od "dwadzieścia pięć" już "dwudziesty piąty". Ale masz rację, tu występuje analogia do "coroczny", "cotygodniowy" i całej reszty. Wtopiłem.
-
Z dziką lubością forsowana przez RJP pisownia "na co dzień".
na co dzień,
na po domu
nie widzę problemu.
Z dziką lubością forsowana przez RJP pisownia "na co dzień".
Kiedyś pisało się "na co dzień", ale oczywiście jakiś idiota z jakiejś durnej komisji musiał to zmienić...
?
-
Wkurwia mnie używanie przez Polaków snobistycznego obcego "by (nazwisko)", kiedy istnieje dokładnie odpowiadające, a nasze, swojskie i poprawne "przez (nazwisko)", używane często w dawnych czasach.
Dla ciekawostki powiem, że w zimnym wyraża się to narzędnikiem. I wszystkie podpisy na książkach i takich tam są w narzędniku (a wszelkie dedykacje [łącznie z napisami nagrobnymi] są w celowniku). Chyba nie muszę mówić, że obcokrajowcom sprawia to ogromne problemy...
-
Dla ciekawostki powiem, że w zimnym wyraża się to narzędnikiem. I wszystkie podpisy na książkach i takich tam są w narzędniku (a wszelkie dedykacje [łącznie z napisami nagrobnymi] są w celowniku). Chyba nie muszę mówić, że obcokrajowcom sprawia to ogromne problemy...
Ostatnio czytałem, że w rosyjskim agens strony biernej wyrażany narzędnikiem to cerkiewizm, w staroruskim początkowo stosowano otъ albo u w tej funkcji.
-
Ostatnio czytałem, że w rosyjskim agens strony biernej wyrażany narzędnikiem to cerkiewizm, w staroruskim początkowo stosowano otъ albo u w tej funkcji.
No cóż, ja jestem zwolennikiem poglądu, że literacki rosyjski to kreol wielkorusko-cerkiewny. Wpływy widać w słownictwie, morfologji, morfofonologji (przecież nawet niektóre regularne alternacje w rosyjskim są cerkiewne), składni. Moim zdaniem nie można tu mówić o zwykłych zapożyczeniach.
A im bardziej ludowy język - tym mniej cerkwizmów.
Jak wyraża się agenta strony biernej w białoruskim, małoruskim, ruskich narzeczach?
-
Jak wyraża się agenta strony biernej w białoruskim, małoruskim, ruskich narzeczach?
Białoruski: Мост быў збудаваны нямецкай фірмай Хохціф і ангельскай фірмай Кліўлэнд Інжынэрынг.
Ukraiński: Прийнято вважати, що вона була написана пророком Єремією.
Czyli po cerkiewnemu.
-
Jak wyraża się agenta strony biernej w białoruskim, małoruskim, ruskich narzeczach?
Białoruski: Мост быў збудаваны нямецкай фірмай Хохціф і ангельскай фірмай Кліўлэнд Інжынэрынг.
Ukraiński: Прийнято вважати, що вона була написана пророком Єремією.
Czyli po cerkiewnemu.
Hmmm... w takim razie albo jest to spowodowane przemożnym wpływem literackiego rosyjskiego, albo wcale nie jest to cerkwizm.
-
Na dialekty ruskie z rejonu Ukrainy cerkiewny wpływał szybciej niż na dzicz moskiewską, więc w ukraińskim to może być od zawsze, i może być cerkiewizmem, IMO.
Natomiast w białoruskim też skłaniałbym się do wpływu ukraińskiego albo rosyjskiego.
-
Odpowiedzią może być głębsza djalektologja.
Niestety, większość opracowań djalektologicznych ruskich skupia się na redukcjach samogłosek i nazwach jagód, nie na morfoskładni...
-
Na dialekty ruskie z rejonu Ukrainy cerkiewny wpływał szybciej niż na dzicz moskiewską, więc w ukraińskim to może być od zawsze, i może być cerkiewizmem, IMO.
Natomiast w białoruskim też skłaniałbym się do wpływu ukraińskiego albo rosyjskiego.
Z tego co mi wiadomo, cerkiewizmy w białosuskim i ukraińskim ograniczają się do leksyki religijnej - bo mimo języka kancelaryjnego WXL, dzisiejszy białoruski oparty jest na XIX-wiecznych narzeczach ludowych. Nie mówiąc o tym, że w czeskim wpływem scs.-u wyjaśnić się tego nie da, więc pewnie to paralelizmy.
-
Wkurwiają mnie żałoby narodowe.
W ogóle, nie rozumiem instytucji "żałoby narodowej". Na chuj to?
-
Bo prezydent ma okazję do wykazania się współczuciem i sercem. Zawsze ładnie się pokazać, jak to się nad każdym nieszczęściem boleje. Zwłaszcza takim nieszczęściem, o którym akurat mówią w telewizji.
-
Chiny, Hawaje i wszystkie inne durne polskie wyrazy, które powstały przez bezmyślne importowanie i podstawianie polskiej wymowy tworząc jakieś kompletnie od czapy /x/ w miejscu /t͡ʂ/ oraz /v/ w miejscu /w/. Zupełnie jak /xapon/ w hiszpańskim.
-
Hałaje?
-
Wiesz, sam nawet preferuję zapis Hawaje czy (preferowałbym) Hawai'i, pod warunkiem, że trzymanoby się właściwej wymowy (jak w wyrazie macho czy mojito).
(A jeśli już to wybrałbym Hałai'i - bo znajduję zaznaczenie tego istotnego w hawajańskim zwarcia wielce uroczym.)
-
Apostrof do polszczyzny trochę nie pasuje IMO.
Fēlēs, "Hałaje" byłoby nieetymologiczne. Lepiej "Hauaje" :D
-
To mogą być Hauajje.
-
Wiesz, sam nawet preferuję zapis Hawaje czy (preferowałbym) Hawai'i, pod warunkiem, że trzymanoby się właściwej wymowy (jak w wyrazie macho czy mojito).
(A jeśli już to wybrałbym Hałai'i - bo znajduję zaznaczenie tego istotnego w hawajańskim zwarcia wielce uroczym.)
To mogą być Hauajje.
Drogi upotrzebicielu Noqa, czy wiesz, że /w/ w języku polskim często jest zapisywane jako »w«? Ba! Więcej! W innych językach słowiańskich dochodzi do tego na dużo większą skalę.
Choćby rosyjskie «Еворпа», i drugie.
W języku polskim przykładem może być "sylwetka" (po rosyjsku, co ciekawe, "u" jest - «силуэт») i wiele innych...
Спасибо за внимание!
-
Trudno mi uwierzyć, żeby transkrypcja z /w/ do /v/ była wynikiem konsekwencji, a nie głupoty.
I mi akurat zapis mocno wisi, wkurza mnie wymowa.
-
Myślę że Poguś miał też na myśli wymowę jako /v/, nie tylko zapis "w".
I przejście to nie transkrypcja :P
-
Still not bovvered ;-)
-
Drogi upotrzebicielu Noqa, nie obchodzi mnie to, czy głupota, czy nie.
Ale po polsku /w/ nie mamy między samogłoskami inaczej, niż gdy pochodzi one od ł, więc sory memory - Hauaje nie przejdą, a inne formy według mnie są kosmiczne.
-
Hauaje nie przejdą
Już lepsze "Hauje" niż "Hałaje" Miłego :P
W naszym regionie (nie wiem jak gdzie indziej) /xałaj/ to osoba roztrzepana, nieogarnięta etc.
-
Jesteś pewny, Poguś? (http://www.youtube.com/watch?v=CaB6Pov9u4c)
-
Jesteś pewny, Poguś? (http://www.youtube.com/watch?v=CaB6Pov9u4c)
Ta joj... nóby zapisują czerez "ł", czy to nie oczywiste?
-
A mi akurat o wymowę chodzi. A za 100 to będzie nawet forma zaświadczona :D
Fine, enough of mine tomfoolery.
-
Fēlēs, "Hałaje" byłoby nieetymologiczne.
No shit, Sherlock.
(I nie, to nie była propozycja.)
-
Nie uznaję w języku polskim [w] niepochodzącego od [ɫ]. Od biedy przeboleję, jeśli znajduje się między samogłoską a spółgłoską (auto, farmaceuta). Ale w żadnej innej pozycji (broń boże na początku wyrazu/sylaby). I owszem, powinien być wikend.
Dziękuję za uwagę.
-
Jesteś pewny, Poguś? (http://www.youtube.com/watch?v=CaB6Pov9u4c)
Jestę pewię.
Zresztom, ot kiedy niechlójstwo i błendy orograwitrzne som brane jako powarzne argumenty? Hę?
-
Chiny, Hawaje i wszystkie inne durne polskie wyrazy, które powstały przez bezmyślne importowanie i podstawianie polskiej wymowy tworząc jakieś kompletnie od czapy /x/ w miejscu /t͡ʂ/ oraz /v/ w miejscu /w/. Zupełnie jak /xapon/ w hiszpańskim.
Z jakiej czapy? Przecież <w> to w hawajskim właśnie [v]...
-
Błędna pisownia wyrażenia "a cappella". Np. właśnie przed chwilą zobaczyłem zapis "accapella"...
-
Mogę napisać co wkurza mnie w chorwackim? Niby istnieje konwencja pisania obcych nazw i imion, to znaczy piszą się jak są w oryginale ( wyjątek - nazwę już utrwalone). A dzisiaj się dowiedziałam, że nie istnieje żadny Quebec ale Kvebek ( dla mnie brzmi jako imię pozazimeskie). Serbski to już ma normalniejsze chyba : jak wymawiasz tak piszesz. Jak jest w polskim?
-
Zasadniczo podobnie jak w chorwackim.
-
Kvebek ( dla mnie brzmi jako imię pozazimeskie).
dla mnie też.
Serbski to już ma normalniejsze chyba : jak wymawiasz tak piszesz.
no tak, bo jest inne pismo, czyli i tak nie byłoby tak samo wizualnie, jak w języku oryginalnym.
-
BTW, tego się nie czyta /kebek/?
-
BTW, tego się nie czyta /kebek/?
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/0e/FR-Qu%C3%A9bec.ogg
-
Nawet żal patrzeć na tų listę tłumaczeń. (http://en.wiktionary.org/wiki/Quebec) :(
-
patka chorwatka, co myślisz o kursie chorwackiego? :D
(Tym tutaj http://jezykotw.webd.pl/f/index.php?topic=316.0 )
-
Wkurwia mnie używanie angielskich nazw gatunkowych roślin i zwierząt w polskich artykułach. W biologji nazwami międzynarodowymi są nazwy NAUKOWE (zwane przez lud "łacińskimi", niezbyt poprawnie), a nie głupie angielskie nazwy zwyczajowe (których nawet anglofońscy naukowcy zwykle unikają i wolą używać nazw naukowych).
Oczywiście, wynika to praktycznie zawsze z głupoty i niewiedzy autorów owych "artykułów" oraz z ich leniwstwa (po prostu przepisują żywcem źródła anglojęzyczne i nie chce im się nawet odszukać, jak dana rzecz się po polsku/neołacińsku nazywa). Prawdziwy naukowiec NIGDY nie podałby angielskiej nazwy gatunkowej, tylko naukową (najczęściej obok polskiej zwyczajowej).
A jeszcze gorsze jest naiwne, dosłowne tłómaczenie owych angielskich nazw, z czego wychodzą różne idjotyzmy (kompletnie niezrozumiałe). Największy "kwiatek" z jakim się spotkałem to "gołąb żółwiowy" (= turtle dove, to co po polsku nazywa się turkawką).
-
Prosto z WP taka forma: "Kanawałaua"
Kwestja odmiany białoruskich nazwisk była tu wałkowana tysiac razy, ale kurwa - jak niby oni chcą to wymówić?
-
Powinna powstać książeczka o zasadach przyswajania i odmiany nazw słowiańskich i łacińskich, a dalej ogólne zasady uśredniania i przenoszenia wymów na lędo polskie. Bo wysokopolszczyzna wysokopolszczyzną, ale w rzeczywistości wszystkich nazw miejscowości na świecie spolszczyć się nie da :(.
A bez tego, jak tu się zabrać do odmieniania nazwy serbskiej wsi Crni Kao?
-
"Samogwałt"?! Co to jest samogwałt? Jak do kurwy nędzy można się samemu zgwałcić?
-
Jeśli masz zespół obcej ręki, to wtedy tak.
-
Jeśli masz zespół obcej ręki, to wtedy tak.
Dobra, wygrałeś, usuwam ze wstydu konto i przenoszę się na Świat Konlangów.
-
To, że angielski prawie wcale nie ma żadnych rodzimych nazw chorób, a jedynie same naukowe. Anglicy nie mają nigdy biegunki, sraczki, czy też rozwolnienia, oni zawsze mają "diarrheę". Anglik nie może zdychać na gruźlicę czy suchoty, on zawsze zdycha na "tuberculosis". Itd. itp.
-
To, że angielski prawie wcale nie ma
...czegokolwiek. Nihil novi.
-
To, że angielski prawie wcale nie ma żadnych rodzimych nazw chorób, a jedynie same naukowe. Anglicy nie mają nigdy biegunki, sraczki, czy też rozwolnienia, oni zawsze mają "diarrheę". Anglik nie może zdychać na gruźlicę czy suchoty, on zawsze zdycha na "tuberculosis". Itd. itp.
Podobnie, jak nie mają brzucha, tylko "stomach(os)", ew. "abdomen".
Może rzeczywiście dawni Anglicy mieli jakieś tabu gastryczne?
-
...czegokolwiek. Nihil novi.
^ To.
W ogóle, czy "fart" jest rodzimy germański?
-
W ogóle, czy "fart" jest rodzimy germański?
Tak. Ciekawe, czy to kognat polskiego "pierdzieć"...
-
Bezokoliczniki w polskim. To jakiś fail jest.
Albo leksykografów.
-
Bezokoliczniki w polskim. To jakiś fail jest.
Albo leksykografów.
ale co konkretnie?
-
Utraciły cholernie dużo informacji. Zwykle z całej koniugacji one najbardziej wystają. -aść może wychodzić od -adnę i -asę, -eść od -osę i otę. Czasem -ić jest od -iję, czasem od -ję, czasem od -ę. I tak dalej. Generalnie jak już coś derywować to je z form osobowych, a nie na odwrót. Bezokoliczniki przeszły jakieś szalone uproszczenia czy coś, w każdym razie są one ostatnim co niesie informację o odmianie czasownika. Wkurza mnie to.
I jeszcze extemporaneous - czemu Anglia nie mogłaby leżeć przy wybrzeżu Afryki... albo gdziekolwiek indziej, byleby z dala od łaciny.
-
Utraciły cholernie dużo informacji. Zwykle z całej koniugacji one najbardziej wystają. -aść może wychodzić od -adnę i -asę, -eść od -osę i otę. Czasem -ić jest od -iję, czasem od -ję, czasem od -ę. I tak dalej. Generalnie jak już coś derywować to je z form osobowych, a nie na odwrót. Bezokoliczniki przeszły jakieś szalone uproszczenia czy coś, w każdym razie są one ostatnim co niesie informację o odmianie czasownika. Wkurza mnie to.
Już w SCSie niewiele znaczyły, więc wielu autorów woli jako lemmę podawać formę 3 os. l.mn. czasu teraźniejszego.
I jeszcze extemporaneous - czemu Anglia nie mogłaby leżeć przy wybrzeżu Afryki... albo gdziekolwiek indziej, byleby z dala od łaciny.
Trza se kupić wehikuł czasu i zabić wszystkich Normanów, najechawszych Anglję. Ciekawe, jak wyglądałby wtedy angielski język. Myślę, że miałby więcej wpływów celtyckich.
-
I jeszcze extemporaneous - czemu Anglia nie mogłaby leżeć przy wybrzeżu Afryki... albo gdziekolwiek indziej, byleby z dala od łaciny.
Trza se kupić wehikuł czasu i zabić wszystkich Normanów, najechawszych Anglję. Ciekawe, jak wyglądałby wtedy angielski język. Myślę, że miałby więcej wpływów celtyckich.
Dynopruthopa się kłania. :D
-
EURO otacza jakaś zła językowa aura. Najpierw imiona maskotek Slavek i Slavko (to EURO ma promować Bałkany?), a teraz na plakacie "WARSZAWA POWITAJ PUCHAR".
-
A to nie ucięte "Warszawa. Powitaj Puchar w Warszawie!"?
-
Chyba nic dalej nie było. Zresztą nawet jeśli to umieszczanie "Warszawa" jednym ciągiem, bez żadnej kropki czy coś zdaje mi się kretyńskie.
-
chyba Kempa u Lisa: "Jarosław Kaczyński jest megapokrzywdzonym."
reklama afrodyzjaku: "[bi:mɛn, bi:mɛn, bi:mɛn... vu vu vu bɛman pɛ ɛl]"
-
Anglicyzacja się szerzy... Na mojej ostatniej sesji RPG:
- Nagle słyszycie odgłos horna... Jak to jest po naszemu?
- Róg.
- A no tak.
-
To, że zapowiadacz w eskaemce czyta nazwę stacji Legionowo [legjonovo], podczas gdy wymawia się to po prostu [leg'onovo].
Oraz to, że w eskaemce i szynobusach na wyświetlaczach zamiast „stacja”, jest napisane „przystanek”. Toć to czystej wody hiperpoprawność – w języku potocznym nawet na przystanek osobowy mówi się „stacja”, podczas gdy w nomenklaturze kolejowej, nazwanie stacji przystankiem jest błędem. Na szczęście w ezetach już jest dobrze, wszystko nazywane jest „stacją”, co jest zgodne z użyciem ogólnym.
-
chyba Kempa u Lisa: "Jarosław Kaczyński jest megapokrzywdzonym."
Na nasze: "JK jest zajelozaurem".
-
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,11588022,Jest_slowo_Witam_na_poczatku_listu__To_nie_odpowiadam.html
nie znam człowieka, wyniosły styl, w którym poucza oraz proponowane zamienniki mi się nie podobają, ale całkowicie się zgadzam w kwestii tego, że "witam" w większości przypadków jest używane niepoprawnie.
-
chyba Kempa u Lisa: "Jarosław Kaczyński jest megapokrzywdzonym."
Na nasze: "JK jest zajelozaurem".
Co jest mocniejsze? Zajelo- czy dyno-?
-
Oraz to, że w eskaemce i szynobusach na wyświetlaczach zamiast „stacja”, jest napisane „przystanek”. Toć to czystej wody hiperpoprawność – w języku potocznym nawet na przystanek osobowy mówi się „stacja”, podczas gdy w nomenklaturze kolejowej, nazwanie stacji przystankiem jest błędem. Na szczęście w ezetach już jest dobrze, wszystko nazywane jest „stacją”, co jest zgodne z użyciem ogólnym.
I tak nie przebije Dworca Zoo...
-
Witam!
nie znam człowieka, wyniosły styl, w którym poucza oraz proponowane zamienniki mi się nie podobają, ale całkowicie się zgadzam w kwestii tego, że "witam" w większości przypadków jest używane niepoprawnie.
Skoro większość używa jego w takim znaczeniu, to w takim razie należałoby uznać to za poprawne.
I tak nie przebije Dworca Zoo...
A co ci się w tym nie podoba? Toć przecież budynek tam jest, i służy obsłudze ruchu kolejowego...
-
A co ci się w tym nie podoba? Toć przecież budynek tam jest, i służy obsłudze ruchu kolejowego...
Nie wiem, nie czytałem, ale myślałem, że to stacja metra tylko... Ale i tak minus za przetłumaczenie "Tiergarten".
-
Nie wiem, nie czytałem, ale myślałem, że to stacja metra tylko...
Gdzie tam, to był główny dworzec kolejowy Berlina Zachodniego. Mimo, że miał tylko dwa perony.
Ale i tak minus za przetłumaczenie "Tiergarten".
Ale Dworzec Zoo to nie Berlin-Tiergarten, tylko Berlin Zoologischer Garten... w skrócie, "Bahnhof Zoo". Tiergarten jest jedną stację dalej.
-
A co sądzicie o "witam" używanych na początku rozmowy telefonicznej?
-
Dla mnie zupełnie spoko. A purystom można wmawiać, że to "witam" jest skrótem od "witam pana głos w mojej słuchawce" :P
-
A co sądzicie o "witam" używanych na początku rozmowy telefonicznej?
Ja tam wolę alio
-
A co sądzicie o "witam" używanych na początku rozmowy telefonicznej?
Że to zdawałoby mi się dziwne... Ja tam zwykle używam "dzień dobry" w sytuacjach formalnych, kiedy to ja inicjuję rozmowę, "hej" w sytuacjach nieformalnych, oraz "słucham" (w żadnym wypadku "halo"!), kiedy odbieram.
-
A co sądzicie o "witam" używanych na początku rozmowy telefonicznej?
Że to zdawałoby mi się dziwne... Ja tam zwykle używam "dzień dobry" w sytuacjach formalnych, kiedy to ja inicjuję rozmowę, "hej" w sytuacjach nieformalnych, oraz "słucham" (w żadnym wypadku "halo"!), kiedy odbieram.
Aleś ty monotonny.
-
Ja w takich sytuacjach przez parę minut dyszę w słuchawkę.
-
Ja w takich sytuacjach przez parę minut dyszę w słuchawkę.
Aż tak rzadko do Ciebie dzwonią?
-
Skoro większość używa jego w takim znaczeniu, to w takim razie należałoby uznać to za poprawne.
na starość staję się chyba preskryptywistą... ;)
-
lubię chorwacki da. chociaż mniej więcej oficjalnie jest molim.
-
Skoro większość używa jego w takim znaczeniu, to w takim razie należałoby uznać to za poprawne.
Dokładnie, bo to tak jakby twierdzić, że "cześć" jest poprawne tylko gdy skłądamy komuś hołd...
-
Skoro większość używa jego w takim znaczeniu, to w takim razie należałoby uznać to za poprawne.
Dokładnie, bo to tak jakby twierdzić, że "cześć" jest poprawne tylko gdy skłądamy komuś hołd...
Zawsze można zrobić:
cześć - hołd
czejść - powitanie :D
-
Dokładnie, bo to tak jakby twierdzić, że "cześć" jest poprawne tylko gdy skłądamy komuś hołd...
"Cześć" to chyba żart, a "witam" to zwykły błąd wynikający z niewiedzy.
-
Nie, Bartku, "cześć" jest równie poważnym błędem! Niestety, upowszechnił się tak bardzo, że nawet autorytety go nie zauważają. :-(
Tylko my, zwykli użytkownicy, musimy stać na straży, aby takie błędy zostały wykryte i zwalczone, a słowa - broń Boże! - nie zmieniły swojego znaczenia.
-
"Cześć" to chyba żart
???
(http://polchat.pl/media/images/emotwar/facepalm.gif)
Nie, Bartku, "cześć" jest równie poważnym błędem!
A poza tym, powinno się mówić kʷih₁stjos*...
* mangiskājā vāsjā māti.
-
Dokładnie, bo to tak jakby twierdzić, że "cześć" jest poprawne tylko gdy skłądamy komuś hołd...
"Cześć" to chyba żart, a "witam" to zwykły błąd wynikający z niewiedzy.
Aha...
A ja i tak się będę witał, i o zgrozo, żegnał też!
-
A właśnie: czy jeśli "witam" jest zarezerowane dla gospodarza to czy i ktokolwiek nie będąc u siebie nie może powiedzieć, że wita (się)?
-
"Budka z piwem"
Co chwila ktoś używa, a ja jako żyję nie widziałem w tym kraju niczego, co mógłbym nazwać "budką z piwem".
-
"Budka z piwem"
Co chwila ktoś używa, a ja jako żyję nie widziałem w tym kraju niczego, co mógłbym nazwać "budką z piwem".
Za mało pijesz....
-
A właśnie: czy jeśli "witam" jest zarezerowane dla gospodarza to czy i ktokolwiek nie będąc u siebie nie może powiedzieć, że wita (się)?
Te same autorytety, które wyklinają "witam" piszą w podręcznikach o "powitaniach i pożegnaniach". To mówi samo za siebie.
-
* mangiskājā vāsjā māti.
*Māter, debilu! Kto cię mówić uczył?
-
Nie, Bartku, "cześć" jest równie poważnym błędem! Niestety, upowszechnił się tak bardzo, że nawet autorytety go nie zauważają. :-(
Tylko my, zwykli użytkownicy, musimy stać na straży, aby takie błędy zostały wykryte i zwalczone, a słowa - broń Boże! - nie zmieniły swojego znaczenia.
A masz źródło, że to nie jest tylko żart, który przestał być śmieszny?
A poza tym, powinno się mówić kʷih₁stjos*...
Jeśli już to chyba kʷistis, chyba że do zwykłych zakorzenionych błędów (na które już nie ma rady) doszły jakieś niepowtarzalne.
Te same autorytety, które wyklinają "witam" piszą w podręcznikach o "powitaniach i pożegnaniach". To mówi samo za siebie.
Powitanie to powitanie, a witam to witam.
-
A masz źródło, że to nie jest tylko żart, który przestał być śmieszny?
A masz źródło, że to jest tylko żart?
-
*wali głową w biurko*
-
*wali głową w biurko*
Mam nadzieję, że nie ze względu na mnie...
-
Nie, nie.
-
A masz źródło, że to jest tylko żart?
Nie mam źródeł lepszych niż to, że ksiądz powiedział przy którejś okazji, że "servus" znaczy sługa, a przy powitaniu to żart, ale po prostu nie ufam wam, kiedy próbujecie robić zamęt. Poza tym to, że "witam" oznacza protekcjonalność, trzeba wiedzieć, a znaczenie "cześć" jest oczywiste, więc trudno powiedzieć, że używanie "cześć" to przejaw takiej samej ignorancji.
-
Nie mam źródeł lepszych niż to, że ksiądz powiedział przy którejś okazji
Faktycznie, wiarygodne źródło... a mi ksiądz kiedyś powiedział, że po łacinie kobieta to femina, bo ma mniej wiary.
ale po prostu nie ufam wam, kiedy próbujecie robić zamęt
Akurat to ty tu zwykle robisz zamęt różnymi bzdurnymi teoriami...
-
Akurat to ty tu zwykle robisz zamęt różnymi bzdurnymi teoriami...
Jak to? To wy próbujecie wmówić, że nie można mówić poprawnie, bo wszystko jest niepoprawne.
-
Hint: ironia.
-
Hint: ironia.
No właśnie. Próbujecie wmówić, że nie można mówić poprawnie, bo wszystko jest niepoprawne.
-
Powtarzasz się.
-
Eh. Ech.
-
Eh.
eh > e: > i: > ij > iź > i(gamma)j > igi > jigi > jegi > jeki > jechi > jech' > jech > ech
Poprawnie jest "ech"!
-
Poprawnie jest "ech"!
Niech będzie. W słowniku jest i tak i tak, ale po co obce.
-
Co za człowiek...
-
Co za człowiek...
Wiem ^.^
-
Co za człowiek...
To nie człowiek, to trollkonto Canisa.
-
Co za człowiek...
To nie człowiek, to trollkonto Canisa.
Nieważne czym jestem...
Ważne, że jestem sobą.
Polecam ten stan, naprawdę, polecam!
-
Nieważne czym jestem...
Ważne, że jestem sobą.
Polecam ten stan, naprawdę, polecam!
Nie mówię o tobie, Pruthuś. To Bartuś jest klonem Canisa...
-
Poprawnie jest "ech"!
Niech będzie. W słowniku jest i tak i tak, ale po co obce.
*egъ?
-
Nieważne czym jestem...
Ważne, że jestem sobą.
Polecam ten stan, naprawdę, polecam!
Nie mówię o tobie, Pruthuś. To Bartuś jest klonem Canisa...
Aham.
A ja nie jestem multikontem...
Jak kiedyś będę w Warszawie, to bym chętnie poznał Vilena...
I jak to mówi Król Julian, pozwoliłbym by spłynął na was błysk mej chwały...
:D:D:D:D
-
A ja nie jestem multikontem...
No nie. Ty akurat na tym forum jesteś trupem, nie multikontem...
Jak kiedyś będę w Warszawie, to bym chętnie poznał Vilena...
Proszę bardzo, tylko powiedz kiedy, gdzie, i jak mam cię rozpoznać...
-
I jak to mówi Król Julian, pozwoliłbym by spłynął na was błysk mej chwały...
:D:D:D:D
Ja już się boję tego blasku twej chwały... Straszysz mię nim od dłuższego czasu.
-
Ja już się boję tego blasku twej chwały... Straszysz mię nim od dłuższego czasu.
On cię zgwaaaaałciiiii... albo zje :P.
-
On cię zgwaaaaałciiiii... albo zje :P.
Albo i jedno i drugie. Tylko nie wiem, w jakiej kolejności.
-
On cię zgwaaaaałciiiii... albo zje :P.
Albo i jedno i drugie. Tylko nie wiem, w jakiej kolejności.
To zależy, czy jesteś bardziej kotem, czy bardziej dziewicą... Ja np. jestem bardziej dziewicą.
-
Jesteście podli, obrydzliwi i źli!
-
Jesteście podli, obrydzliwi i źli!
Oj przepraszam. Ja nie jestem obrydzliwy, tylko obmuchomorliwy. Wypraszam sobie.
-
I jeszce obleśni!
-
Towarzyszu, wyczuwam nienawiść do lasów!
-
A ja nie jestem multikontem...
No nie. Ty akurat na tym forum jesteś trupem, nie multikontem...
Nie tylko na tem forze. ;p
Jak kiedyś będę w Warszawie, to bym chętnie poznał Vilena...
Proszę bardzo, tylko powiedz kiedy, gdzie, i jak mam cię rozpoznać...
Kiedy - jak mnie najdzie ochota. Gdzie?
Jak się znajdę w Warszawie kiedyś... w jakimś znanem miesjcu, cobym doszedł...
-
Z reklamy:
Błonni-Slim w postaci kiślu.
*facepalm*
Nie dość, że nazwa jenjalna, to jeszcze kiślu... Sam mówię w hotlu, burdlu it.p. Ale "kisiel" jest z PS *kysělь, nie *kysьlь, do kurwy nędzy!
-
Nie dość, że nazwa jenjalna, to jeszcze kiślu... Sam mówię w hotlu, burdlu it.p. Ale "kisiel" jest z PS *kysělь, nie *kysьlь, do kurwy nędzy!
*twarzodłoń*
No tak, bo przecież hotel, burdel to już są z PS *gotъlь, *burъdъlь⸮
-
*twarzodłoń*
No tak, bo przecież hotel, burdel to już są z PS *gotъlь, *burъdъlь⸮
Nie, chodzi mi o to, że przeinaczanie morfologji wyrazów obcych jest mniej rażące (a wręcz pożądane, gdyż świadczy to o tym, że się dobrze w nasz język wpasowują) niż wyrazów rodzimych.
Powinniśmy pilnować czystości naszych rodzimych wyrazów. A obce - im bardziej polszczeją, tym lepiej (a mojem zdaniem "w hotlu" brzmi bardziej po polsku niż "w hotelu").
-
Wkurwia mnie amerykańska wymowa słowa "party".
-
Wkurwia mnie amerykańska wymowa słowa "party".
http://ru.wikipedia.org/wiki/Castle_Party (http://ru.wikipedia.org/wiki/Castle_Party):
«Castle Party (Касл Па́ти) — ежегодный фестиваль готической музыки, проводящийся в средневековой крепости близ польского города Болькув.»
Hah :D
-
Mnie wkurwia amerykańska wymowa wszystkiego.
God save the Queen!
-
A ja akurat wolę amerykański od angielskiego... :D
-
Mnie wkurwia amerykańska wymowa wszystkiego.
God save the Queen!
A mnie wkurwia wymowa zarówno angielska, jak i amerykańska.
Advance Australia fair!
-
Australijska wymowa (http://www.youtube.com/watch?v=skuiSGB6IWs)
-
Australijska wymowa (http://www.youtube.com/watch?v=skuiSGB6IWs)
mnie się podoba :)
mnie wkurzają egzaminy certyfikacyjne w ogóle, szukają niekiedy taką subtelną wiedzę, że człowiek zwariuje :(/
-
Bardziej ciekawi niż wkurza, no ale właściwie to oba. Oglądając po raz kolejny filmy z gry Portal 2 zobaczyłem, że imię Caroline (coś koło [ˈkɑɹolən]) na rosyjski przetłumaczono jako Кэролайн (http://youtu.be/x7Pr3jIP5BE?t=2m27s).
-
Bardziej ciekawi niż wkurza, no ale właściwie to oba. Oglądając po raz kolejny filmy z gry Portal 2 zobaczyłem, że imię Caroline (coś koło [ˈkɑɹolən]) na rosyjski przetłumaczono jako Кэролайн (http://youtu.be/x7Pr3jIP5BE?t=2m27s).
Kurde, przeczytałem "Postal 2".
Już byłem gotów przybić brofista.
-
Bardziej ciekawi niż wkurza, no ale właściwie to oba. Oglądając po raz kolejny filmy z gry Portal 2 zobaczyłem, że imię Caroline (coś koło [ˈkɑɹolən]) na rosyjski przetłumaczono jako Кэролайн (http://youtu.be/x7Pr3jIP5BE?t=2m27s).
Kurde, przeczytałem "Postal 2".
+1
-
Redaktorzy Wikiśmietnika najwyraźniej nie znają polskiego słowa „regulamin”, i angielskie Terms of Use przetłumaczyli jako „zasady użytkowania”. Ouch (http://www.audi-tt.ru/forum/phpBB2/images/smiles/facepalm.gif).
-
Wkurwia mnie "Schinesghe", które można spotkać w praktycznie wszystkich podręcznikach historji, bo ktoś nie umiał czytać...
-
Wkurwia mnie "Schinesghe", które można spotkać w praktycznie wszystkich podręcznikach historji, bo ktoś nie umiał czytać...
czyżby to był przypadek analogiczny do nazywania pewnych fińskich cukierków mianem "Gifu" przez niezorientowanych? ;)
(http://nordic-goods.com/image/cache/data/Products/Candy/Leaf/sisusalmiakkixylitol-500x500.png)
-
Nie no, chyba historycy tyle wiedzieć powinni, że S pisało się kiedyś inaczej. ;-)
W Dagome (http://en.wikipedia.org/wiki/File:DagomeCambraiCopy.jpg) jest Schmesche - skąd się mogło wziąc Schinesghe nie mam pojęcia. Oba SCH wyglądają identycznie.
Chociaż zaraz mnie pewnie Dynek opieprzy, że też czytać nie umiem, a SCH to nie SCH tylko...
-
czyżby to był przypadek analogiczny do nazywania pewnych fińskich cukierków mianem "Gifu" przez niezorientowanych? ;)
Raczej przypadek "kopista przepisywał zbyt szybko nieznane słowo, i się machnął". W połączeniu z tym, że ten co tworzył regest też nie umiał czytać, wyszło na końcu "Schinesghe".
Przy czym ZTCP, to w jednej z kopij jest napisane wyrażnie "Schignesne", więc np. identyfikowanie tej nazwy ze Szczecinem jest bezzasadne... a uprzedzając pytanie, skąd to "Schi" na początku - ten co tworzył regest robił takie byki jak zamiana "Ego Mesco dux" na "Dagome iudex", więc pewnie to po prostu doklejona końcówka innego słowa, które w oryginale poprzedzało nazwę Gniezna.
-
zamiana "Ego Mesco dux" na "Dagome iudex"
tam było chyba wiele różnych teoryj, czy ta jest jakoś wyraźnie lepiej ugruntowana?
co do tego "Sch":
Według Brygidy Kürbisówny początkowe "Sc" jest błędnie odczytanym "K". Oryginalny zapis brzmiałby więc "Kninesne" lub "Khinesghe" [za] Jerzy Dowiat, Metryka chrztu Mieszka I i jej geneza, Warszawa 1961, s.91
-
Według Brygidy Kürbisówny początkowe "Sc" jest błędnie odczytanym "K". Oryginalny zapis brzmiałby więc "Kninesne" lub "Khinesghe" [za] Jerzy Dowiat, Metryka chrztu Mieszka I i jej geneza, Warszawa 1961, s.91
Właśnie tę teorję znałem. Zapis zawsze interpretowałem jako "Khinesdne" (nie zapominajmy, że Gniezno < Gniezdno).
-
tam było chyba wiele różnych teoryj, czy ta jest jakoś wyraźnie lepiej ugruntowana?
Było wiele róznych teoryj, ale większość z nich była tak absurdalna, że szkoda gadać. Zresztą, za teorią przekształceniową przemawia też zasada Ockhama.
Według Brygidy Kürbisówny początkowe "Sc" jest błędnie odczytanym "K". Oryginalny zapis brzmiałby więc "Kninesne" lub "Khinesghe" [za] Jerzy Dowiat, Metryka chrztu Mieszka I i jej geneza, Warszawa 1961, s.91
No tak, tylko że jest jeden słaby punkt - gotyckie "k" ni uja nie przypominało gotyckiego "ſc" (ani też współczesnego "k")... chyba autorka zbytnio się sugerowała współczesnymi czcionkami udającymi gotyk.
-
Też skłaniałbym się ku teorii wspomnianej przez Viléna.
-
Nie no, chyba historycy tyle wiedzieć powinni, że S pisało się kiedyś inaczej. ;-)
W Dagome (http://en.wikipedia.org/wiki/File:DagomeCambraiCopy.jpg) jest Schmesche - skąd się mogło wziąc Schinesghe nie mam pojęcia. Oba SCH wyglądają identycznie.
Chociaż zaraz mnie pewnie Dynek opieprzy, że też czytać nie umiem, a SCH to nie SCH tylko...
Ja w tej wersji widzę na końcu ſchmeſche, ale w 4 i 5 linijce jest ſchig- neſne. Poza tym jest dagone, a nie Dagome.
Przy czym ZTCP, to w jednej z kopij jest napisane wyrażnie "Schignesne", więc np. identyfikowanie tej nazwy ze Szczecinem jest bezzasadne... a uprzedzając pytanie, skąd to "Schi" na początku - ten co tworzył regest robił takie byki jak zamiana "Ego Mesco dux" na "Dagome iudex", więc pewnie to po prostu doklejona końcówka innego słowa, które w oryginale poprzedzało nazwę Gniezna
W jednej z kopii występuje wstawka "nescio cuius gentis homines, puto autem Sardos fuisse, quoniam ipsi a IIII iudicibus reguntur", z czego można wnioskować, że mógł wręcz umyślnie próbować poprawić na coś brzmiącego dlań "po ludzku" (por. *prusy > bruzze). O ile jest ona starsza niż ta bez niej...
No tak, tylko że jest jeden słaby punkt - gotyckie "k" ni uja nie przypominało gotyckiego "ſc" (ani też współczesnego "k")... chyba autorka zbytnio się sugerowała współczesnymi czcionkami udającymi gotyk.
A skąd wiesz że to było zapisane pierwotnie gotykiem?
-
Białoruś nie istnieje (http://youtu.be/11z3GggtWv8?t=13s), czyli Euro 2012 ciąg dalszy (dokładnie 13-15 sekunda). Agrh.
-
No tak, tylko że jest jeden słaby punkt - gotyckie "k" ni uja nie przypominało gotyckiego "ſc" (ani też współczesnego "k")...
hm... "k" może i nie, ale "K" już trochę bardziej.
-
Wkurza mnie "Jełgawa".
Dla większości większych miast na Łotwie używamy tradycyjnych polskich egzonimów - np. Dyneburg/Dźwińsk (zam. Daugavpils), Rzeżyca (zam. Rezekne), Lipawa (zam. Liepaja), niektórzy nawet używają nazwy Jakubów (zam. Jekabpils). A dla jednej Mitawy używamy spolszczonego łotewskiego neologizmu (Jelgava).
Bądźmy konsekwentni, do cholery!
-
Nazwa miasta uległa zmianie (daw. Mītava po łotewsku), zmianie więc uległ egzonim, tak samo jak w przypadku Kaliningradu.
Mnie osobiście wkurwia to, że nie wiem, kim byli Pariasi z Valby, a mam to jutro na kolokwium zaliczeniowym jako jedno z kluczowych zagadnień.
-
Nazwa miasta uległa zmianie (daw. Mītava po łotewsku), zmianie więc uległ egzonim, tak samo jak w przypadku Kaliningradu.
A czy ten "Daugavpils" miał wcześniej jakąś inną łotewską nazwę (wiem, że jest to kalka nazwy niemieckiej, ale przecież jest to neologizm, może zastąpił jakieś wcześniejsze fonetyczne przyswojenie nazwy niemieckiej)? Bo przecież mimo wszystko trwamy przy Dyneburgu (choć istnieje też słowiański Dźwinów/Dźwińsk).
Cóż, dobrze że Rosjanie są na dobrej drodze, by ten "Kaliningrad" zmienić z powrotem na "Kionigsbierg". Musi tylko nastąpić jakaś zmiana pokoleniowa "na górze", bo póki co ludzie są związani ze starym układem i nazwy z nim związanej łatwo nie oddadzą. No ale zobaczymy, jak to będzie.
Dla mnie jednak Królewiec zawsze będzie Królewcem, Rewal - Rewalem, Mitawa - Mitawą.
-
W ogóle zmiana nazwy Królewca jest błędna, bo to, że w rosyjskim się zmieniła, nie powinno mieć wpływu na polski... no ale wiadomo jaka była sytuacja. Dlatego bardzo podoba mi się używanie przez Radka Sikorskiego starej nazwy.
Za to z rzeczy, które mi się nie podobają - pisanie w nazwach czeskich 'cz' zamiast 'č' i tak dalej.
-
Ja się szczerze mówiąc przywiązałem do Kaliningradu... Lepsze to niż jakaś niemiecka nazwa.
-
Dlatego bardzo podoba mi się używanie przez Radka Sikorskiego starej nazwy.
Mnie toże. Jedna z nielicznych rzeczy, która podoba mi się w tym człowieku.
Ja się szczerze mówiąc przywiązałem do Kaliningradu... Lepsze to niż jakaś niemiecka nazwa.
Ja się szczerze mówiąc przywiązałem do Leningradu... Lepsze to niż jakaś niemiecka nazwa.
-
Ja się szczerze mówiąc przywiązałem do Leningradu...
I ja też... zawsze na to miasto mówię Leningrad, nigdy Petersburg, ani co gorsza Sankt Petersburg...
-
Z tego co kojarzę, Daugavpils zawsze był Daugavpilsem po łotewsku. Swoją drogą, -pils = -polis etymologicznie, czy tylko przez przypadek tak wyszło?
-
Mnie właśnie zaczął wkurwiać fontconfig, bo z jakiegoś powodu uważa, że Arial musi być preferowanym fontem bezszeryfowym, mimo że w ~/.fonts.conf wyraźnie napisałem inaczej.
-
"ciepła kawa".
kawa winna być gorąca. ciepłe to są kluski. nie chcę pić takiej kawy. ;)
-
Białoruś nie istnieje (http://youtu.be/11z3GggtWv8?t=13s), czyli Euro 2012 ciąg dalszy (dokładnie 13-15 sekunda). Agrh.
To (http://tvp.info/informacje/rozmaitosci/holenderska-mapa-na-euro-polska-na-bialorusi/7595897) jest mocniejsze. Wietrzę spisek.
-
Wkurwia mnie ta ahistoryczna "korenizacja" nazw miast w Indjach i forsowanie jakiegoś "Ćennaju" (z tym wkurwiającym "će") zamiast Madrasu.
Przecież każdy wie, czym jest Madras, każdy zna tamtejszą herbatę. A "Ćennaj" (czy też Chennai) - co to kurwa jest?!
-
Wkurwia mnie ta ahistoryczna "korenizacja" nazw miast w Indjach i forsowanie jakiegoś "Ćennaju" (z tym wkurwiającym "će") zamiast Madrasu.
Mnie też... do cholery, po to mamy egzonimy, żeby ich używać.
-
Gdyby to chociaż miało jakieś uzasadnienie w historji... Ale nie ma!
Chennapattanam i Madraspattinam to nazwy dwu osad, które połączyły się w jedno, tworząc znane dziś miasto Madras. Po prostu arbitralnie, bez powodu, przeskoczyli z nazwy jednej historycznej połowy miasta na drugą. Nazwa Madras jest tak samo indyjska jak Chennai.
Morał? Za tymi zmianami stała czysta przekora/pretensjonalizm.
-
"Droga przeciwpożarowa", co to jest do kurwy n*dzy?
-
Droga, która biegnie naprzeciw pożaru (pożarowi? jak się to odmienia?) :-P
-
Droga, wytresowana do gaszenia pożaru, np. droga przeciwpożarowa małpka kapucynka.
-
Zdobiące polskie zdania niczym ptasie guano "że", "żeby" i "iż".
I rodzą się z tego takie potworki jak: Może pochwalić się, że udowodnił, iż sitcom też może dziełem sztuki
A po angielsku można swobodnie: May boast prooving a sitcom can be a piece of art
Na pocieszenie: francuskie pewnie ssie tu pałkę trzy razy bardziej.
-
[...........]
-
Jedno "że" można wywalić:
Może pochwalić się udowodnieniem, iż sitcom też może być dziełem sztuki.
EDIT: Drugie chyba też:
Może pochwalić się udowodnieniem - sitcom też może być dziełem sztuki.
-
Tak też jest fajnie:
Może pochwalić się udowodnieniem możliwości bycia przez sitcom dziełem sztuki.
-
Właśnie w angielskim brzmi to tak:
"Ona powiedziała jej brat sądzi jest to świetny pomysł"
Noszkur.
-
Ghoster, nie zrozumieliśmy się. To nie wybór mi preszkadza, tylko samo to, że trzeba je tam wstawiać. I zdanie zaczyna się wypełniać trocinami zamiast opierać się na treści. I tez by mnie tu cieszył jakiś większy wybór, o ile różne partykuły miałyby różny sens.
Feles, mam jednak wątpliwości, ażebyś tak mówił na codzień :P
Ona powiedziała jej brat sądzi jest to świetny pomysł
No i bardzo ładnie, bez składniowych dekoracji.
A jeszcze omijanie "który" oraz bardzo urocza możliwość zastąpienia "gdy" przez rzeczownikowe "the moment".
Tylko bagactwem imiesłowów polski tu nadrabia.
-
Ona powiedziała jej brat sądzi jest to świetny pomysł
No i bardzo ładnie, bez składniowych dekoracji.
A jeszcze omijanie "który" oraz bardzo urocza możliwość zastąpienia "gdy" przez rzeczownikowe "the moment".
Tylko bagactwem imiesłowów polski tu nadrabia.
/me idzie po nóż.
-
Krzywisz się, bo jesteś przyzwyczajony do polskiego. Każdy język po dosłownym tłumaczeniu będzie brzmiał niegramatycznie i niegramotnie (no chyba, że "tłumaczy" się z kaszubskiego na śląski czy cóś)
-
Ech, a mnie wkurza to, że silnik tego forum jest tak debilny, że:
a) Nie stosuje ograniczeń dotyczących podpisu dla konta administratora.
b) Cenzura wyrazów też nie działa, jak post jest wysłany z konta administratora.
Najwidoczniej był projektowany pod założenie "są równi i równiejsi", ech...
PS. I jeszcze mi tu brakuje możliwości upublicznienia loga moderacji, żeby każdy na forum wiedział, kto za co był odpowiedzialny...
-
Ech, a mnie wkurza to, że silnik tego forum jest tak debilny, że:
a) Nie stosuje ograniczeń dotyczących podpisu dla konta administratora.
b) Cenzura wyrazów też nie działa, jak post jest wysłany z konta administratora.
Najwidoczniej był projektowany pod założenie "są równi i równiejsi", ech...
PS. I jeszcze mi tu brakuje możliwości upublicznienia loga moderacji, żeby każdy na forum wiedział, kto za co był odpowiedzialny...
Spatchuj.
-
[...........]
-
Spatchuj.
Kto spadł?
Spokojnie, na razie muszę poczekać, aż Canis pousuwa z serwera swoją kolekcję pornoli :P.
-
@Ghoster: Nie widzisz różnicy między prymitywizmem a minimalizmem czy efektywnością? Liczba mnoga to właśnie to drugie: prostym zabiegiem fleksyjnym podajemy dużo informacji unikając kompromitującego "dużo", które zresztą samą wartość słowa "dużo" wykrzywia.
"Widzisz, że mówię, że chcę, żebyś przestał" to dla mnie właśnie przykład gramtycznego niezaawansowania, które każe ubierać zdanie w liczne składniowe dodatki, żeby się aby biedny słuchacz nie pogubił w orzeczeniach.
Ale może skończmy: albo załóżmy wątek o tym co w językach bierzemy za zaawansowane, a co za wręcz przeciwnie.
Choć i tak pewnie nie pojmę czemu 3/4 tego forum uważa, że wartość języka mierzy się rozmiarem tabelki odmian.
-
Ale może skończmy: albo załóżmy wątek o tym co w językach bierzemy za zaawansowane, a co za wręcz przeciwnie.
I nazwijcie go "Towarzystwo Miłośników Marryzmu"...
-
"Droga przeciwpożarowa", co to jest do kurwy n*dzy?
Kiedyś to był taki pas piachu, oddzielający nasadzony las od drogi i torów kolejowych, żeby iskry nie poszły i wszystko nie poszło z dymem, można to zobaczyć np. wzdłuż dróg wojewódzkich na Pomorzu i przy linii kolejowej nr 405 na szlaku Piła Główna - Płytnica. A potem, cóż. Jak to w polskim, upowszechniło się i znaczy to "droga umożliwiająca dojazd straży pożarnej".
-
Zapewne narażę się większej części użytkowników tego forum ale wkurwia mnie, że język polski jest taki brzydki. Brzmi jak jakiś patchwork różnych dźwięków. Te wszystkie /ą/ i /ę/ w połączeniu z /ł/ oraz /ś/ właśnie. To wszystko posklejane trudną gramatyką w zdania o płaskim, bezmelodyjnym akcencie. Ta brzydota jest wręcz fascynująca.
-
[...........]
-
Tylko z góry mówię, iż jeśli wpadnie słowo zaczynające się na fr-, to kończymy temat. xd
Ktoś tu nie lubi fryzyjskiego i frygijskiego. :D
Wkurzają mnie ludzie narzekający na to, że w Kébeku nie mogą porozumieć się po angielsku.
-
Norweski (ze wskazaniem na nynorsk), japoński, łacina (pronuntiatio restituta) - te uwielbiam.
Wielką sympatią darzę scots no i lubię fiński w wersji z Kuopio. Poza tym mój własny conlang :P
-
I nazwijcie go "Towarzystwo Miłośników Marryzmu"...
zawsze się zastanawiałem, jak Marr był w stanie pogodzić przekonanie o tym, że etnolekty powstają na bazie upádábniania się idiolektów i tak aż do zlania się wszystkich etnolektów świata w jeden język komunistyczny z przekonaniem, że wszystkie słowa świata można sprowadzić do czterech pierwotnych wyrazów. :D
no chyba że te cztery pierwotne wyrazy są wspólne dla całej ludzkości i są wrodzone... no tak czy siak to się rzeczywiście nadaje do wydzielenia.
co do polszczyzny, to nie podoba mi się jej barokowość: ta mnogość odmian i brak regularności... ale akurat wymowa i ortografia - mogą być.
-
Jeśli chodzi o polski, to mnie denerwuje, że nikt o ten język nie dba. Ludzie mówią szybko, płasko, nie akcentują w zasadzie niczego w zdaniu, zastępują coraz więcej słów różnymi aranżacjami słowotwórczymi wokół rdzeni jeb-, pierd-, czy chuj-, wali się im składnia, gubią odmiany... Śmiejemy się, że po francusku czyta się pół tego, co się pisze, ale zaraz w polskim będzie tak samo.
-
Jeśli chodzi o polski, to mnie denerwuje, że nikt o ten język nie dba. Ludzie mówią szybko, płasko, nie akcentują w zasadzie niczego w zdaniu, zastępują coraz więcej słów różnymi aranżacjami słowotwórczymi wokół rdzeni jeb-, pierd-, czy chuj-, wali się im składnia, gubią odmiany... Śmiejemy się, że po francusku czyta się pół tego, co się pisze, ale zaraz w polskim będzie tak samo.
Jak to mój kolega na w-f powiedział: "H*j mnie obchodzi czy powiem poszedłem czy poszłem, mówie szybko żeby sie dogadać..." xD Nie macie co liczyć na młodzież.
-
Widsið, coś w tym jest, zwłaszcza z akcentowaniem. Ilekroć coś czytam, ludzie mówią mi, że mam "aktorską" wymowę, standardem jest traktowanie tekstu jako miałkiego ciągu liter.
Jak to mój kolega na w-f powiedział: "H*j mnie obchodzi czy powiem poszedłem czy poszłem, mówie szybko żeby sie dogadać..." xD Nie macie co liczyć na młodzież.
Akurat to widzę jako odpowiedź na preskryptizm. (Swoją drogą to ciekawe, że twój kolega wymawia chuj przez H). Nie ma nic wspólnego z pięknem języka, dbałość o to, żeby każde zdanie dopasować do standardów rady.
Pokrzepmy się niezastąpianym Stephenem (http://www.youtube.com/watch?v=J7E-aoXLZGY)
-
(Swoją drogą to ciekawe, że twój kolega wymawia chuj przez H).
Co o wiele ciekawsze, on to wymawia przez gwiazdkę!
-
Wkurza mnie wasze wkurzenie.
-
[...........]
-
Gdy byłem w Polsce i chodziłem do gimnazjum, to mnie szlag trafiał i krew zalewała słysząc jak niedorozwinięci jęzkowo są moi* rówieśnicy, dukając i czytając niezwykle wolno li niedbale, gubiąc przy tym jakikolwiek akcent oraz poprawną wymowę.
Wkurwiam się słysząc li czytając, jak ktoś źle używa imiesłowów, sugerując, że, dla przykładu, szlag go trafia, gdy jego krew coś słyszy.
-
I co to za
ohydny obrzydliwy ukrainizm mówić? Każdy poprawnie mówiący Słowianin powie ci, że powinno być rzec!
Poza tym ta okropna zmiana "tj dj" w "c dz", Świętowicie... "Chodzę", "Świeca", "Miedza", "Sadzać", "Dadzą" i masa innych błędów. A, i zapomniałem zapomniełem o tej poszerzającej poszerzajątjej się ostatnimi wiekami zmianie zmienie (spowodowanej najpewniej inspiracją językami germańskimi) "ě e" w "a o", denerwuje mnie to nadzwyczajnie.
Polski naprawdę jest najbrzydszym językiem, jaki kiedykolwiek mógł powstać!!!
-
Nie mówiąc już o tym, że połowa mojej klasy nie potrafi dobrze czytać... I to nie jest żart xD
-
Świętowicie...
Bóg typografii cię zje, użyłeś trzech kropek zamiast wielokropka…
-
* - Czy istnieją krótkie formy zaimków dzierżawczych w liczbie mnogiej płci męskiej? Mamy np. skrót "Twe siostry" od "Twoje siostry", ale "Twy bracia" już nie. "My/mi ojcowie" raczej też nie jest poprawnym wyrazem...
Nie istnieją, a same formy ma, twa, swa to bohemizm.
-
Irytuje mnie użycie "nawet" tutaj: http://kwejk.pl/obrazek/1259873/project-x-olsztyn.html
Tam winno być "około", "prawie", ale nie "nawet"! Domyślam się, że to skrócone coś w stylu "z 200 osób, a może nawet 250", ale brzmi on dla mnie bezsensownie, niezrozumiale.
-
[...........]
-
Tam winno być "około", "prawie", ale nie "nawet"!
ale "około" albo "prawie" nie mają w domyśle tego podkreślenia dziwności danej sytuacji, które jest w "nawet" i które moim zdaniem jak najbardziej tu pasuje.
-
W takim razie 'nawet do 250 osób'. To 'nawet 250' brzmi dla mnie cholernie nienaturalnie.
A Ghoster, cóż, dla mnie całkiem naturalne jest gadać, nie mówić. Co do 'czeba' , dla większości ludzi to też jest naturalne, musisz im to wybatrzyć*. A jeśli czepiasz się dbania o język, używaj imiesłowów poprawnie, w odniesieniu do podmiotu, nie dopełnienia.
* tak, to specjalnie :P
-
Gdy byłem w Polsce i chodziłem do gimnazjum, to mnie szlag trafiał i krew zalewała słysząc jak niedorozwinięci jęzkowo są moi* rówieśnicy, dukając i czytając niezwykle wolno li niedbale, gubiąc przy tym jakikolwiek akcent oraz poprawną wymowę.
Wkurwiam się słysząc li czytając, jak ktoś źle używa imiesłowów, sugerując, że, dla przykładu, szlag go trafia, gdy jego krew coś słyszy.
Przeginasz; nie wiem jakie są świeckie standardy RJP czy twojego dialektu, ale u mnie zawsze się tak mówiło i nikogo głowa nie bolała, bo ktoś użył takiej konstrukcji i coś jest niezrozumiałe...
'Aż 250' zamiast 'Nawet 250' chyba lepiej by pasowało.
-
Mnie też coś zgrzyta w tym. Chyba powinno być tak, jako rzecze radical.
-
O, właśnie, 'aż 250' byłoby ok.
-
Ale "aż" zakłada, że wiemy ile i tą ilość podkreślamy, a nie, że przypuszczamy, że mogło być kogoś aż tyle.
-
Wkurwia mnie, że Wikimedja ostatnio wymyśliła, że nazwy języków w Interwiki są pisane wg normy ortograficznej danego języka, co poskutkowało tym, że są w większości pisane małą literą.
Wolałem wcześniejszą urówniłówkę - wszystko z wielkiej. Moim zdaniem, takie wyrwane z kontekstu pojedyncze wyrazy powinny być zawsze pisane wielką literą, bo (w pewnym sensie) zaczynają nieistniejące "zdanie". Poza tem, lepiej wygląda to estetycznie. To co zrobiła Wikimedja wygląda obleśnie, przyznajcie.
-
Dla mnie to źle wygląda, bo jest mocno niekonsekwentne...
-
Ech, powinno się w takim razie w danej odmianie Wikipedii tłumaczyć nazwy wszystkich języków na język tego wydania w jego prawidłach prawopiśmiennych.
-
Ech, powinno się w takim razie w danej odmianie Wikipedii tłumaczyć nazwy wszystkich języków na język tego wydania w jego prawidłach prawopiśmiennych.
To nie byłoby takie głupie, w końcu ja często mam tak, że szukam odnośnika np. do greckiej wersji pod "G", i dopiero po jakimś czasie się orientuję, że powinienem pod "E"... Albo szukam wersji nepalskiej, i mam wtedy zagwozdkę, czy nepalski to będzie "मराठी", czy może też "नेपाली"...
-
Ech, powinno się w takim razie w danej odmianie Wikipedii tłumaczyć nazwy wszystkich języków na język tego wydania w jego prawidłach prawopiśmiennych.
Wtedy co wersja językowa, to niemiecki w zupełnie innym miejscu.
-
A gdyby posortować wg domen?
-
A czyż nie tak jest?
-
A czyż nie tak jest?
Nie.
-
Zależy od edycji. Angielska ustawia alfabetycznie wg rodzimej nazwy, francuska wg domeny, skandynawskie wg domeny, dając języki skandynawskie na samą górę, a
robotowapolska niby ma jakieś normy, jak na wszystko, ale w praktyce w każdym artykule jest inaczej.
-
Wkurza mnie to, że jak próbuję wpisać do paska przeglądarki "co słuchasz w tej chwili", to okazuje się że temat ma jakieś "czego". :-\
-
Wkurzają mnie typowe first world problems ; )
-
Aaaaargh!
http://de.wikipedia.org/wiki/Bytom (http://de.wikipedia.org/wiki/Bytom)
-
Że nie Beuthen? Prawie wszystkie nazwy miejscowości w Polsce mają pochowane niemieckie egzonimy na de.wiki. Pewnie wparowali tam kiedyś bieda-narodowcy z oburzonymi buciorami i postanowili być politycznie poprawni.
-
Jeśli zna się niemiecki, tutaj można poczytać o tym, dlaczego tak jest (http://de.wikipedia.org/wiki/Wikipedia:Namenskonventionen#Geographische_Namen). Generalnie chodzi o zakres użycia egzonimu we współczesnych tekstach.
-
Ech, ale metody statystyczne też wcale nie są takie obiektywne. Tekst tekstowi nie równy, bo choć trudno nazwać, czym jest autorytet, to przecież nie tak ciężko nam odróżnić (na własny użytek) dobre źródło od złego. Oczywiście, mniej-więcej ufam tym, którzy tworzą korpusy, ale wyobrażam sobie, że gdyby stanowić wzorce na podstawie polskiego korpusu, w którym znalazłoby się dużo prasy - z jej toponimicznym bajzlem - to byłoby źle. To nie jest już raczej zarzut dla Wikipedii, to sprawa ogólnego podejścia do nazewnictwa, w odległym tle którego majaczą nietrafne spory narodowców z narodowcami.
-
Niby nie są, ale jaką znajdziesz lepszą metodę? Pytać ludzi na ulicy, czy wiedzą, gdzie leży Beuthen/Bytom? Większość by powiedziała, że pierwsze słyszy o takim mieście.
-
Niby nie są, ale jaką znajdziesz lepszą metodę? Pytać ludzi na ulicy, czy wiedzą, gdzie leży Beuthen/Bytom? Większość by powiedziała, że pierwsze słyszy o takim mieście.
To właśnie robimy. W Polsce też "jadą na robotę do Aachen", nie mając zielonego pojęcia o tym, że miasto się nazywa Akwizgran. I kiedy nie dowiedzą się tego z encyklopedii, to tym bardziej nigdy się nie dowiedzą. To sprzężenie zwrotne.
Chyba wciąż najlepszym rozwiązaniem pozostaje komisja jajogłowych, która badałaby tradycyjne nazwy i wydawała szczegółowe zalecenia, odrzucając jakieś jaskrawe archaizmy.
-
Chyba wciąż najlepszym rozwiązaniem pozostaje komisja jajogłowych, która badałaby tradycyjne nazwy i wydawała szczegółowe zalecenia, odrzucając jakieś jaskrawe archaizmy.
Już jedną taką mamy. Zmieniła ostatnio Phenian na jakiś "Pjongjang", Madras na "Ćennaj", a Rejkiawiku całkowicie zakazała.
-
Już jedną taką mamy. Zmieniła ostatnio Phenian na jakiś "Pjongjang", Madras na "Ćennaj", a Rejkiawiku całkowicie zakazała.
Kieruje się złymi wytycznymi. Ale prasowy uzus, który, zdaje się, w ogóle nie wie o jej istnieniu, jest równie wielką masakrą. Więc samo istnienie komisji nic złego nie może zrobić, a jakby była lepsza, to mogłoby być tylko lepiej.
-
facepalm.jpg
-
To co zrobiła Wikimedja wygląda obleśnie, przyznajcie.
nie.
Zależy od edycji.
a węgierska ma zawsze na pierwszym miejscu angielską... o_O
-
Chyba wciąż najlepszym rozwiązaniem pozostaje komisja jajogłowych, która badałaby tradycyjne nazwy i wydawała szczegółowe zalecenia, odrzucając jakieś jaskrawe archaizmy.
Już jedną taką mamy. Zmieniła ostatnio Phenian na jakiś "Pjongjang", Madras na "Ćennaj", a Rejkiawiku całkowicie zakazała.
W ogóle, ja przez długi czas uważałem, że "Phenian" to zuo i coś, czego trzeba się wyzbyć. Ale ostatnio zmieniłem zdanie - przecież zawsze to jakiś egzonim. A zapożyczanie przez inny język to nic dziwnego, nawet w egzonimji (po sztokawsku Wiedeń to Beć, na ten przykład).
Jedyne, co jest prawdziwym zuem to wymawianie tego przez [f] - to już wina medyj.
Swoją drogą, niedawno na publicznej (chyba) puszczali dokument "Dzieci Ulic Mumbaju" (czy jakoś tak). Nie oglądałem, ale tytuł wzbudził u mnie rejdż.
To co zrobiła Wikimedja wygląda obleśnie, przyznajcie.
nie.
tak.
Zależy od edycji.
a węgierska ma zawsze na pierwszym miejscu angielską... o_O
Nie tyle od edycji, co od rozgarnięcia/trzymania się wytycznych przez użytkownika edytującego dany artykuł. W końcu Interwiki nie jest zautomatyzowane - trza wklepywać link do każdego języka osobno (często robią to boty, ale i one zawodzą, a często jak ktoś tworzy nowy artykuł, to od razu wklepuje Interwiki pod tekstem).
-
Jedyne, co jest prawdziwym zuem to wymawianie tego przez [f] - to już wina medyj.
Niom. Mogliby po prostu zmienić tego ortografię, na "Pchenian". A tak próbując coś naprawić, jeszcze bardziej to zepsuli.
-
Nie tyle od edycji, co od rozgarnięcia/trzymania się wytycznych przez użytkownika edytującego dany artykuł. W końcu Interwiki nie jest zautomatyzowane - trza wklepywać link do każdego języka osobno (często robią to boty, ale i one zawodzą, a często jak ktoś tworzy nowy artykuł, to od razu wklepuje Interwiki pod tekstem).
To też zależy od edycji, polska Wikipedia ma np. boty porządkujące kolejność.
-
∞.
-
wkurza mnie wykorzystywanie tematu "Co was wkurza" do wyrażania opinii o sprawach inne niż związane z językiem...
-
wkurza mnie wykorzystywanie tematu "Co was wkurza" do wyrażania opinii o sprawach inne niż związane z językiem...
Niby mię też, ale jak by nie patrzeć - to jest temat w "Innych", a nie w dziale lingwistycznym.
-
Ale, jeśli dobrze pamiętam, zakładałem go w dziale lingwistycznym, tylko gdzieś w trakcie dziejów forów któryś mod chyba go przeniósł. Choć głowy nie dam.
-
Ale, jeśli dobrze pamiętam, zakładałem go w dziale lingwistycznym, tylko gdzieś w trakcie dziejów forów któryś mod chyba go przeniósł. Choć głowy nie dam.
też mi się coś tak wydaje. tzn. na starym forum niby też jest w innych, ale wydaje mi się, że go zakładałem w dziale językowym... a nawet jeśli nie, to pierwotna intencja była taka, żeby tu utyskiwać na kwestie językowe... w sumie to nieważne, ale tak na przyszłość, to może się trzymajmy szeroko pojętej tematyki językowej. :)
-
wkurza mnie wykorzystywanie tematu "Co was wkurza" do wyrażania opinii o sprawach inne niż związane z językiem...
I mnie też.
Przesuwam, wraz ze zmianą tematu.
-
[...........]
-
Co ludziom odjebało z tym "nie którzy"? >.<
Kolejna hiperpoprawność spowodowana niedostosowaniem polskiej pisowni łącznej i rozdzielnej do wymowy...
BTW, umielibyście z głowy podać, jak się zapisuje polski wyraz wymawiany "conieco"? :P
-
Raczej zapisałbym "co nieco"
Nie dam sobie za to głowy uciąć, ale chyba tak jest dobrze
-
BTW, umielibyście z głowy podać, jak się zapisuje polski wyraz wymawiany "conieco"? :P
to mi przypomina chińskie konstrukcje pytajne złożone z dwóch wyrazów, gdzie ten drugi jest zaprzeczonym pierwszym.
a dla mnie chyba najdziwniejszy jest zapis wyrazu "wokamgnieniu".
-
Raczej zapisałbym "co nieco"
Nie dam sobie za to głowy uciąć, ale chyba tak jest dobrze
Trafiłeś. Ja bym się osobiście wahał między "conieco" a "co nie co", ale się okazuje że chuj, jest jedynie poprawnie "co nieco"... i jak tu nie kochać polskiej ortografii...?
a dla mnie chyba najdziwniejszy jest zapis wyrazu "wokamgnieniu".
Przecież to się zapisuje normalnie "w oka mgnie...
WAIT, CO? Poprawnie jest "w okamgnieniu"?!
-
[...........]
-
WAIT, CO? Poprawnie jest "w okamgnieniu"?!
pamiętam, jak kiedyś w podstawówce zagiąłem tym moją polonistkę, bo obniżyła mi była ocenę właśnie za taki zapis.
a zapis zapamiętałem ze względu na jego dziwaczność, to okamgnienie rzuciło mi się kiedyś w oczy...
a na historii kiedyś ujednolicono mi zapis "żądania rządu". :]
-
Mnie irytuje pisownia wyrazu "nicnierobienie" :) Wolałbym pisać: "nic nierobienie"
-
Trafiłeś. Ja bym się osobiście wahał między "conieco" a "co nie co", ale się okazuje że chuj, jest jedynie poprawnie "co nieco"... i jak tu nie kochać polskiej ortografii...?
tu akurat rozumiem normę. tzn. wahałbym się między "co nieco" a "conieco", za tym drugim przemawiałaby możliwa leksykalizacja tego połączenia. ale jak dla mnie to to jest nadal przejrzyste - "co nieco" to takie coś pośredniego między czymś a niczym, czyli coś małego...
-
Trafiłeś. Ja bym się osobiście wahał między "conieco" a "co nie co", ale się okazuje że chuj, jest jedynie poprawnie "co nieco"... i jak tu nie kochać polskiej ortografii...?
tu akurat rozumiem normę. tzn. wahałbym się między "co nieco" a "conieco", za tym drugim przemawiałaby możliwa leksykalizacja tego połączenia. ale jak dla mnie to to jest nadal przejrzyste - "co nieco" to takie coś pośredniego między czymś a niczym, czyli coś małego...
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=984
-
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=984
http://sjp.pwn.pl/szukaj/conieco
-
Podobnie bez sensu jest "na skutek" : "wskutek".
(Też raz polonista uznał koledze to drugie jako błąd.)
W ogóle polska pisownia razem-osobno to jeden wielki śmietnik.
-
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=984
http://sjp.pwn.pl/szukaj/conieco
Mało konsekwentne to PeWuEn :P XD
-
Mnie irytuje pisownia wyrazu "nicnierobienie" :) Wolałbym pisać: "nic nierobienie"
oO
To mi przypomina stare niemieckie zrosty typu "radfahren", które w 1996 ktoś przytomnie zamienił na "Rad fahren"...
Ej, nie napierdalajcie tak wiadomościami, nie mogę wysłać swojej, bo mi się pokazuje ciągle "Uwaga - podczas pisania wysłano nową odpowiedź, może chcesz przejrzeć swoją wiadomość?" :D.
-
Mało konsekwentne to PeWuEn :P XD
a czego się spodziewać po czymś, co ma redundantną nazwę? ;)
Wydawnictwo Naukowe P[aństwowe] W[ydawnictwo] N[aukowe]
-
a czego się spodziewać po czymś, co ma redundantną nazwę? ;)
Wydawnictwo Naukowe P[aństwowe] W[ydawnictwo] N[aukowe]
Dobrze że nie PWN - Wydawnictwo Naukowe...
-
Hahahaha XD Przypomniał mi się nauczyciel od PP i jego tekst... "Jutro w dniu jutrzejszym" XD
-
Och, w lingwistyce języki chętnie lubią nadmiarową redundację. ;-)
-
Och, w lingwistyce języki chętnie lubią nadmiarową redundację. ;-)
a właśnie, przypomniało mi się - usłyszane w tv - "bardzo przepiękny". :D
-
Wkurwia mnie słowo "niewidomy". Przecież każdy kurwa wie, że przymiotniki (historycznie imiesłowy) na -omy są BIERNE i nigdy nie oznaczają wykonawcy czynności. Nie trzeba być slawistą - wystarczy się przyglądnąć podobnym wyrazom - znajomy, rzekomy, ruchomy. Istnieje przecież też słowo widomy (książkowe, ale jest) i przecież nie oznacza "widzący" tylko "widzialny", "widoczny".
Jestem absolutnie za tem, żeby do oficjalnego użytku wróciły termina "kalectwo", "ślepota", "głuchota", "chromota", "debilizm", "kretynizm", "idjotyzm" it.p. Trzeba język oczyścić z niepotrzebnych nowotworów.
-
A "łakomy"?
-
"Łakomy kąsek"
-
niewidomy
przymiotniki (historycznie imiesłowy) na -omy są BIERNE i nigdy nie oznaczają wykonawcy czynności
I dlatego sam właśnie podałeś kontrprzykład....
-
No i właśnie ten "kontrprzykład" jest chujowy.
Pół biedy gdyby stworzył jen żywy język. Ale to jest neologizm.
-
Ale się przyjął. Ja już używam słowa "ślepy" niemal wyłącznie w znaczeniu negatywnym.
-
WAIT, CO? Poprawnie jest "w okamgnieniu"?!
Tak, bo to kalka z niem. Augenblick.
-
No, i żeby nie było słowa 'gej', tylko 'sodomita'? :D
-
Lepiéj już niech będzie waginosceptyk...
-
No, i żeby nie było słowa 'gej', tylko 'sodomita'? :D
Nie każdy sodomita to pederasta.
-
A przecież pederasta to nie gej.
-
Tylko jego specyficzny rodzaj.
Kurde skończcie ten offtop...
-
Tylko jego specyficzny rodzaj.
Mój słownik twierdzi inaczej... inna sprawa, że mój słownik twierdzi też, że homoseksualizm to "zaburzenie identyfikacji płciowej".
Kurde skończcie ten offtop...
A jak ktoś będzie chciał go tu kontynuować, to jego post pójdzie wpizdu niezależnie od jego treści.
-
[...........]
-
Nie cierpię litery "Ww", boże, jaka ona jest brzydka.
Ja za to nie cierpię "Gg" a moja ulubiona to "Ff" ;-D
-
Ta manja nieodmieniania nazwisk, nawet tych prostych, polskich, rzeczownikowych i idealnie odmienialnych.
Zaczęło się to od prezesików wszelakich firm, którzy mieli fanaberję, żeby nie odmieniać ich nazwisk (znam paru takich osobiście, i są to generalnie osoby "na stołkach"), a potem właziło coraz niżej i rozprzestrzeniało się jak komórki rakowe. Teraz nawet dostając papier od jakiejś mało ważnej instytucji (typu dyplom za zasługi dla Kółka Łowców Motyli im. Dzierżyńskiego) widzę odmianę typu "dla Józefa Robak" (nazwisko wymyślone na poczekaniu). I co najgorsze, takie formy też spotyka się w medjach.
Niedługo dojdziemy do takich kurwurozyj jak "dla Grzegorza Kowalski". Ta idjotyczna manja gwałci od tylca polską morfologję.
I zanim ktoś powie "ten Dynek znów preskryptywizuje" - NIE. To nie preskryptywizm, bo maniera, o której mówię jest sztuczna i wzięła się z szeroko pojmowanego snobizmu. Nie jest to żadna "nieuchronna zmiana w rozwoju języka". I jest to nowotwór ostatnich 15 lat, więc trzeba to zdusić w zarodku.
-
[...........]
-
Problem w tym, że jesteśmy tylko jakimiś szarymi konlangerami, którzy raczej wielkiego wpływu na język polski nie mają. Można poprawiać ludzi, ale większość i tak odpowie "Mówię jak chcę" bądź podobne pierdoły...
Taaaak... W normalnym kraju to uświadamianiem językowym zajęły by się medja. Tylko, że u nas medja działają na szkodę języka.
Była kiedyś w TVP taka inicjatywa "Pucuł i Grzechu", ale była ona chybiona w całej rozciągłości (i długo nie przetrwała przez to). W ogóle, zajmowali się tam wziętymi z kosmosu błędami typu żeby zamiast "osławiony" mówić "sławny", zamiast zajmować się prawdziwymi problemami. Miodek i Bralczyk też najczęściej pitolą od rzeczy, a program Miodka to przedewszystkiem znająca polski na tróję Polonja pytająca o rzeczy oczywiste dla każdego, kto mieszka w Polsce i mówi na co dzień czystym polskim. Nam nic to nie wnosi.
-
To, że mówię "lubie", "mówie" zamiast "mówię", "lubię"... Wkurza mnie to, ale trudno mi to zmienić.
-
Po co chcesz to zmieniać. Mówisz prawidłowo.
-
Była kiedyś w TVP taka inicjatywa "Pucuł i Grzechu", ale była ona chybiona w całej rozciągłości (i długo nie przetrwała przez to).
Ta animowanka w stylu "Mów jak Radzia nakazała, bo jak nie, to Mzimu będzie złe będziesz miał pecha"? Faktycznie bez sensu.
To, że mówię "lubie", "mówie" zamiast "mówię", "lubię"... Wkurza mnie to, ale trudno mi to zmienić.
No i taka jest norma.
-
Serio?! xD Coś mnie dziwiło, że nie słyszę u innych tego "ę" i go nie mówię... Czyli po co jest tam to "ę", jeśli się go nie wymawia?
-
Z tego samego powodu jest "rz" w "przez", a się go nie wymawia.
-
Polski coraz bardziej przypomina mi angielski i francuski... :-P
-
Serio?! xD Coś mnie dziwiło, że nie słyszę u innych tego "ę" i go nie mówię... Czyli po co jest tam to "ę", jeśli się go nie wymawia?
Zaraz przyjdzie tu 10 chłopa, którzy zaczną twierdzić, że oni tu wymawiają.
/me ucieka.
A na poważnie - z takiego powodu, że ortografia polska oddaje stan polskiej wymowy z... 19. wieku? A tak właściwie stan polskiej wymowy z 19. wieku z paroma Wziętymi z Dupy Zmianami.
-
[...........]
-
Zaraz przyjdzie tu 10 chłopa, którzy zaczną twierdzić, że oni tu wymawiają.
/me ucieka.
A na poważnie - z takiego powodu, że ortografia polska oddaje stan polskiej wymowy z... 19. wieku? A tak właściwie stan polskiej wymowy z 19. wieku z paroma Wziętymi z Dupy Zmianami.
Aha, dzięki za odpowiedź. :-)
-
A na poważnie - z takiego powodu, że ortografia polska oddaje stan polskiej wymowy z... 19. wieku? A tak właściwie stan polskiej wymowy z 19. wieku z paroma Wziętymi z Dupy Zmianami.
No nie wiem. «Rz» w XIX wieku wymawiali tylko Górale i Kaszubi, «o» pochylone sami Ślązacy, a co z «ę» wygłosowym, to nie wiem. Usus prawopiśmienny wykształcił się mniej-więcej przecie już w XVII wieku.
-
(...) «Rz» w XIX wieku wymawiali tylko Górale i Kaszubi (...)
Chodzi Ci o "nasze" rz = ż, czy dawne rz?
-
Gdybyś przejrzał jakieś 5 ostatnich postów i zorientował się w kontekście, byłoby dla ciebie oczywiste, że chodzi o "dawne", względnie "czeskie" rz.
-
Ponoć na Śląsku niektórzy starsi wciąż wymawiają to "czeskie rz" (jak to się zapisuje w IPA?). Dlatego nie byłem pewny.
-
[...........]
-
Ponoć na Śląsku niektórzy starsi wciąż wymawiają to "czeskie rz" (jak to się zapisuje w IPA?). Dlatego nie byłem pewny.
Na Cieszyńskim, prawda. Ale to oczywiście zanikająca cecha.
Zresztą, w inny sposób «rz» i «ż» zdarza się różnicować mojej babci; mianowicie «rz» - jak wiadomo - nigdy nie mazurzy, więc powiedziałaby [kšyz] `krzyż`. Ale u niej i tak jest konsekwentny code switching miasto=standard:wieś=gwara, a i w gwarze nie ma konsekwentnego mazurzenia. W zasadzie ostatnim pokoleniem w Staszowskim*, które mówiło czystą gwarą było chyba pokolenie prapradziadków.
EDIT: Miałem już nie pisać Kieleckiem, Staszowskiem tylko Kieleckim, Staszowskim. Szlag.
-
W zasadzie ostatnim pokoleniem w Staszowskiem, które mówiło czystą gwarą było chyba pokolenie prapradziadków.
Smutno takie rzeczy słyszeć...
-
Smutno takie rzeczy słyszeć...
No ale nie martw się, i dziadkowie potrafią zaciągać tak, że godka kielecko (cy jako tam) to jezd jinny jezyk ued puelskigo, bue jezd cołkim jinny i jinacy brzmi :D.
-
Dziadkowie potrafią, rodzice już mniej, a młodzi to już w ogóle nie umieją.
-
[...........]
-
Rock In Wroclaw
-
Rock In Wroclaw
Mi pani z Angielskiego tłumaczyła, że gdy piszesz po angielsku, nie można używać "narodowych" znaków, takich jak ą,ę,ź etc.
Chociaż z drugiej strony inna mówiła, że można...
-
A jak piszesz po polsku nie można pisać w angielskich nazwach "ch" /č/. Inna - urojona w moim umyśle - pani od polskiego proponuje czytać pound /pou̯nt/, przez analogię do "angielskiej" wymowy polskiego pieniądza /zloty/.
-
Fakt... wkurzające lekko. Powinno się moim zdaniem albo pisać w oryginale, albo fonetycznie, jak już chce się przerabiać. :-)
np. Vrotswav :-P (wiem, brzydko to wygląda)
-
W większości przypadków można. Wyjątkiem może być tutaj właśnie "ł", które anglofoni często odczytują jako "t", albo kiedy istnieje ryzyko, że jest problem z kodowaniem po przeciwnej stronie. W innych przypadkach nie ma przeciwskazań, bez diakrytyków przeciętny Anglik by i tak nie odczytał normalnie.
-
A czy zapisując nazwy francuskie (np. z ç) Francuzi przejmują się przeciętnym Anglikiem? Nie. I słusznie.
-
Tak z ciekawości, angielski egzonim na Wrocław to nie przypadkiem Breslau? Tak jak na Lwów jest (był?) Lemberg.
-
A to nie jest po niemiecku? (pewności nie mam, ale chyba jo)
-
Tak z ciekawości, angielski egzonim na Wrocław to nie przypadkiem Breslau? Tak jak na Lwów jest (był?) Lemberg.
Dla mnie tak (haters gonna hate). Niestety, polskie autoryteta unikają tego jak ognia.
A w tym "Wroclawiu" przeszkadza mi to, że w oficjalnej reklamie tak to jest wymawiane - przez "l". Jedną rzeczą jest usuwanie djakrytyków, a inną zmydlanie wymowy (jeszcze przez samych Polaków). Przecież anglofon i tak intuicyjnie przeczyta to "Rosloŭ" (sorki za failtranskrypcję, ale wolę nie używać IPY opisując angielski, bo to flejmogenne), więc "Wroclaw" czy "Wrocŭaw" to dla niego i tak dziwna, niezgodna z zapsiem i trudna do powtórzenia wymowa. Wymawianie [l] zamiast [w] to żadne uproszczenie, tylko jakaś dziwna maniera oparta na naiwnym poczuciu "międzynarodowości".
-
A czy zapisując nazwy francuskie (np. z ç) Francuzi przejmują się przeciętnym Anglikiem? Nie. I słusznie.
M. in za to lubię Francuzów.
-
[...........]
-
Aléż káżda forma oporu przeciwko zameryczeniu jest dobrá!
To już tylko moja osobistá sprawa, że bliżéj mi niż do Mekki jest do Paryża.Pytanié, czy Paryżowi jest bliżéj do mnie.
-
A czy zapisując nazwy francuskie (np. z ç) Francuzi przejmują się przeciętnym Anglikiem? Nie. I słusznie.
M. in za to lubię Francuzów.
Tylko u Francuzów jest jeszcze ta chora duma narodowa, przecież oni się by prędzej pocięli niż pominęli cedilkę.
-
Aléż káżda forma oporu przeciwko zameryczeniu jest dobrá!
To już tylko moja osobistá sprawa, że bliżéj mi niż do Mekki jest do Paryża.Pytanié, czy Paryżowi jest bliżéj do mnie.
Możesz napisać jakiś poradnik, jak pisać z "é" itp.? ^^
-
Można sobie zdobyć skądś albo skonstruować klawiaturę z najróżniejszymi znakami, np. w MS Keyboard Layout Creatorze. Ja jednak przede wszystkim używam dodatku abcTajpu do Firefoxa. Działa to tak: wpisuję «e'», wciskam Insert i już - mam «é», itp.
-
Można sobie zdobyć skądś albo skonstruować klawiaturę z najróżniejszymi znakami, np. w MS Keyboard Layout Creatorze. Ja jednak przede wszystkim używam dodatku abcTajpu do Firefoxa. Działa to tak: wpisuję «e'», wciskam Insert i już - mam «é», itp.
Chodziło mi o użycie tych znaków w polszczyźnie :) Ale za to też dzięki!
Ps. Ściągnąłem to na firefoxa robię to "e'" klikam Insert i nie działa...
-
W jednym z moich wymyślonych polskich dialektów one wciąż są, ale na trochę innych zasadach. :-)
-
Tu masz, co napisałem odnośnie á. Z é powinno być podobnie (w tym częsta końcówka -éj). (http://jezykotw.webd.pl/f/index.php?topic=293.msg11410#msg11410)
-
Chodziło mi o użycie tych znaków w polszczyźnie :) Ale za to też dzięki!
A! To tak jak już kiedyś tłumaczyłem komuś - sugerowáć się trzeba kaszubszczyzną (ô = á), no i słucháć ludzi, którzy zaciągają gwarą. Pochylone samogłoski są przeciéż w większości gwár. No ale to nie jest proste; żałuję, że nie wsłuchiwáłem się, kiedy jeszcze mogłem - więc mną się nie kierowáć, ja robię błędy.
A, nie kierowáć się za bardzo czeskim - bo tam wzdłużenié zachodziło w innych warunkách akcentowych. Prędzej słowackim, ale tam trzeba by wiedzieć, jak powstawały dyftongi - bo one też, o ile wiém, mają coś wspólnego ze wzdłużeniém.
-
Towarzyszu a jak ustawiłeś te ustawienia w Tajpu, bo coś tego tam nie lapię...
-
Przynájmniéj za czasów mojégo ściąganiá abcTajpu, dostawało się to na gotowo:
- a'[INSERT]á
- a:[INSERT]ä
- a`[INSERT]à
- a,[INSERT]ą
- a([INSERT]ă
itd., no i się powoli odkrywa, co gdzie jest; przy czym nie pokrywá to całégo zapotrzebowaniá na litery z diakrytykami. Ale záwsze to coś.
Może coś się zmieniło i trzeba pogrzebáć w ustawieniách wtyczki?
-
Dobrze rozumiem, że abcTajpu to jest (post-)compose key działający tylko wewnątrz przeglądarki? Nie lepiej sobie skonfigurować rzeczony klawisz globalnie?
Tak, bardzo lubię compose key.
-
A jak to mam sobie zrobić pod Windowsem XP?
-
Są programy w rodzaju AllChars (http://sourceforge.net/projects/allchars/), które tę funkcjonalność udostępniają pod Windowsami. Nie wiem, jak to działa, nie testowałem.
-
Dobrze rozumiem, że abcTajpu to jest (post-)compose key działający tylko wewnątrz przeglądarki? Nie lepiej sobie skonfigurować rzeczony klawisz globalnie?
Czy na Windows 7 mogę tak zrobić, i jak? ^^
-
Rock In Wroclaw
Jabloński sp. z o.o. (sry za product placement)
-
Rock In Wroclaw
Jabloński sp. z o.o. (sry za product placement)
(http://i49.tinypic.com/or6xac.png)
Wkurwiają mnie ludzie, którzy gadają, że angielski to taki precyzyjny język, w którym wszystko można opisać i zawsze wszystko brzmi zgrabnie i zwięźle, a polski w ogóle jest be.
To powiedzcie mi, kurwa, jak jest po angielsku "piesek"?
Angielski kompletnie leży jeśli chodzi o zdrobnienia. A dorabianie do wszystkiego -y/-ie też nie tworzy zamierzonego efektu.
-
Wkurwiają mnie ludzie, którzy gadają, że angielski to taki precyzyjny język, w którym wszystko można opisać i zawsze wszystko brzmi zgrabnie i zwięźle, a polski w ogóle jest be.
To powiedzcie mi, kurwa, jak jest po angielsku "piesek"?
Angielski kompletnie leży jeśli chodzi o zdrobnienia. A dorabianie do wszystkiego -y/-ie też nie tworzy zamierzonego efektu.
No właśnie pisałem o tej książce, której autor udowadnia, że najidealniejszym językiem (przynajmniej spośród największych indoeuropejskich) jest polski. Z tego co pamiętam, angielski został daleko w tyle. Z drugiej strony, jak patrzę na to hejtowanie angielskiego na tym forum, aż mam ochotę stanąć w jego obronie. Chyba zazdrościcie po prostu.
-
Nie, mój hejt jest po prostu odpowiedzią na te wszystkie pochlebstwa dot. angielskiego (połączone z hejtem wobec polskiego), które słyszę od ludzi, którzy za chuja pana nie mają pojęcia o lingwistyce.
-
[...........]
-
Dynozaur, doggy? :D
-
Dynozaur, doggy? :D
To wciąż nie to samo...
I nie do wszystkiego to -y/-ie można dorobić.
-
W sumie racja, bo jak dorobić np. zdrobnienie do key? Nie sądzę, by ktoś powiedział keyie. XD
-
[...........]
-
Jest taki ptaszek - białorzytka.
-
Pierdolenie; w polskim też nie dorobimy zdrobnienia do wszystkich słów, przykładowo "rzyć".
skoro kość > kostka
to równie dobrze można powiedzieć rzyć > rzytka
-
Pierdolenie; w polskim też nie dorobimy zdrobnienia do wszystkich słów, przykładowo "rzyć".
Taaa, ale w angielskim to spektrum "zdrabnialnych" wyrazów jest o wiele węższe. I te zdrobnienia na -y/-ie są często naciągane. Prawda jest taka, że zwykle słowa typu "piesek" tłómaczy się najczęściej jako "little dog".
No i żeś wybrał djalektalny wyraz.
-
+1
-
[...........]
-
Dorosłostka - jak miłostka. Naprawdę, w języku polskim wygenerować można zdrobnienie od dowolnego rzeczownika podlegającego regularnej fleksji. Jeżeli pewne zdrobnienia nie pojawiają się w słowniku, to tylko z przyczyn pragmatycznych. Większość użytkowników języka nie znajduje powodu, dla którego miałaby używać zdrobnienia od "dorosłość".
W angielskim tak nie jest. Zdrobnienia są kategorią leksykalną, a nie słowotwórczą; co więcej - to kategoria rzadka.
-
Ech, dobra, zły przykład.
"Dorosłość".
Na cholerę zdrabniać taki wyraz?
Zresztą -ość > -ostka. To, że jakiegoś wyrazu nie znajdziemy w słowniku to nie znaczy, że nie jest on potencjalnie możliwy.
PS: W Vanstinie istnieje coś takiego jak "zgramatykalizowane zdrobnienie". Coś a'la holenderski, ale reguł jest więcej i mało logiczne (tj. nabierają sensu dopiero, jeśli się cofnąć do PSa).
-
[...........]
-
@Ghoster Może pocieszę Cię mówiąc, że rzeczowników odczasownikowych z końcówką -nie nie da się zdrobnić, np. robienie, czytanie.:-)
Jednakże zdrabnianie tego byłoby po prostu bardzo... emm.. jakby to określić... WTF?
-
Eee, "robionko", "czytanko"?
(Google confirmed.)
-
W sumie... Mnie się to nawet podoba. :-) Widać mój argument jest inwalidą (My argument is invalid). Argument, że -nie jest nie do zdrobniena
-
Jeszcze można powiedzieć 'puppy'.
O, co mnie wkurza? PINIĄSZKI.
-
PINIĄSZKI.
Gardzę tym zdrobnieniem...
-
Kakałko.
-
Ale przecież puppy != piesek.
Co do pieniążków, wkurza mnie zdrabnianie dosłownie każdego wyrazu w zdaniu.
-
Kakałko.
To już w ogóle jakieś dziwne... Brzmi to tak, jakby formą podstawową było kakało XD
-
Eee, "robionko", "czytanko"?
(Google confirmed.)
Można je też zgrubić - chlańsko, czytańsko. Co ja robię często w moim idjolekcie.
A jak po angielsku będzie "psisko"?
-
To już w ogóle jakieś dziwne... Brzmi to tak, jakby formą podstawową było kakało XD
A jak wymawiasz to słowo?
-
Tu chodzi nie tyle o wymowę, co o niekonsekwencję.
-
A jak wymawiasz to słowo?
[käˈkäɔ]
Przed [ɔ] nie wstawiam [w] staram się wymawiać wyraźnie. Co innego sytuŁacja... :-P Po [u] nie da się jakoś nie wstawić tego [w] (przynajmniej jak dla mnie)
-
Może nie "kakałko", tylko kakaoko?*
Przed [ɔ] nie wstawiam [w] staram się wymawiać wyraźnie. Co innego sytuŁacja... :-P Po [u] nie da się jakoś nie wstawić tego [w] (przynajmniej jak dla mnie)
Rzecz w tym, że /u̯/=/w/
Mnie tak te piéniążki nie oburzają, wiadomo, że zwykle mówi to taka a nie inna klasa i jest to na swój sposób rozczulające.
* - kakaduko? statuuka?
-
Mi się podoba, jak moja babcia mówi "piniądze" :-) I jak wymawia [ɪ] w miejsce y. :-)
-
Piéniążki kto ma, ten jedzie do piwnicy, a kto piéniążków nie ma ten grzebie se w spódnicy...
Kiedyś była taka piosenka harcersko-ogniskowa, ale nie pamiętam dobrze słów, bo nigdy nie byłem skautem.
-
[...........]
-
Chodziło o to, że mówi się sytuu̯acja. :-) Nie wiem jak to inaczej zapisać, a IPA-y nie chce mi się szukać
A zwarcie krtaniowe w zapożyczeniach to błąd, gdzieś czytałem o tym.
-
A zwarcie krtaniowe w zapożyczeniach to błąd, gdzieś czytałem o tym.
É tam błąd. Po prostu nikt tak nie mówi.
-
Rzecz w tym, że nikt nie mówi "sytłacja".
No nie, ale: 1) najpowszechniejszą strategią uniknięcia rozziewu w polskim jest wstawienie niezgłoskotwórczego odpowiednika samogłoski poprzedzającej; 2) w słowie sytuacja /u̯/ może to być dodatkowo uwarunkowane tendencją do zachowania w wymowie samogłoski /u/, przy jednoczesnym uwarunkowaniu ku redukcji samogłoski w drugiej sylabie pod akcentem drugorzędowym.
-
Mnie w kwestiach językowych wkurza jeszcze "orginalny", mimo że wg moich polonistów(teraz już byłych) to wymowa prawidłowa. Jednakże ja i tak mówię zgodnie z pisownią "orYginalny" ]:->
-
[...........]
-
Wiem o co chodziło; natomiast ja miałem na myśli, iż znajdujące się tam "u" nie jest niezgłoskotwórcze, tam jest po prostu wstawka [w].
Ale to przecież to samo, kwestia tylko interpretacji (tak jak często dyftong można zinterpretować jako grupę samogłoska+spółgłoska).
Jak najbardziej się zgadzam, ale tamtym postem zdawałeś się sugerować, iż "u" jest niezgłoskotwórcze, co by sugerowało, iż należałoby mówić "sytłacja"; tam jest po prostu wstawka [w], jak żem już wspomniał.
Przepraszam - skrót myślowy!
Mnie w kwestiach językowych wkurza jeszcze "orginalny", mimo że wg moich polonistów(teraz już byłych) to wymowa prawidłowa. Jednakże ja i tak mówię zgodnie z pisownią "orYginalny" ]:->
To znowu silna redukcja (do zera!) samogłoski po akcentem drugorzędowym. Wyzerowanie samogłoski możemy uznać za błąd, ale wyraźna jej wymowa wydaje się też nienajlepsza. Może mieli dobre chęci walki z hiperpoprawnością, ale no, bez przesady.
-
To znowu silna redukcja (do zera!) samogłoski po akcentem drugorzędowym. Wyzerowanie samogłoski możemy uznać za błąd, ale wyraźna jej wymowa wydaje się też nienajlepsza. Może mieli dobre chęci walki z hiperpoprawnością, ale no, bez przesady.
Ja mówię normalnie, mówiąc "wyraźnie" miałem po prostu na myśli, że to Y słychać. A jak moja polonistka to pomijała, to miałem ochotę j*bnąć jej słownikiem... :-P :-)
Ogólnie kiedy mówię po polsku (pomijając gadanie gwarą lub niepoprawnie dla żartów), staram się mówić z zasadą "mów, jak piszesz" + ubezdźwięcznienia i udźwięcznienia, normalna wymowa "nosówek"(bez hiperpoprawności) i standardowo wymawiam ż=rz, h=ch i u=ó. :-)
-
staram się mówić z zasadą "mów, jak piszesz"
E, ty wiesz, że język pisany pochodzi od mówionego, nie na odwrót?
-
Wiem, ale polska ortografia jest baaardzo fonetyczna.
-
Nigdy tego szczególnie nie odczułem, z tymi ubezdźwięcznieniami, uproszczeniami, nazalizacjami, odnosowieniami...
-
Skoro już mówimy tak o polskim i wymowie i związku ortografia-wymowa, to mam jedno pytanie...
Jeżeli chcę umieścić alternatywny dialekt wymyślony przeze mnie dla polskiego, to umieścić go w dziale "a posteriori" czy może "polszczyzna"?
-
A posteriori.
-
Conlangi zawsze w dziale o Conlangach. "Polszczyzna" do działów conalngowych nie należy.
Kolejna rzecz w polskim, która jest genjalna i nieprzetłómaczalna na jakiekowiek inne języki - deprecjatywne liczby mnogie.
Aż zainspirowałem się w Vanstinie - gdzie podział rodzajów w liczbie mnogiej jest na żywotne/nieżywotne. Użycie "nieżywotnej" liczby mnogiej (z końcówką -ë zamiast -it) dla męzkożywotnego rzeczownika (żeńskożywotne mają zawsze końcówkę -ë, ale przyjmują różne modyfikatory w zależności od żywotności) ma znaczenie deprecjatywne. Podobnie też użycie "nieżywotnego" (tj. mianownikowego) biernika zamiast "dopełniaczowego" dla normalnie żywotnego rzeczownika ma również znaczenie deprecjatywne. W Vanstinie też używam niezywotnego biernika, kiedy mówimy o osobniku z którym jest coś nie tak (np. o trupie). Trochę tak, jak w SCSie kiedy "dopełniaczowy biernik" był jeszcze zjawiskiem nowym i dopiero co się formującym.
A wracając też do zdrobnień, zdrobnienie od wandyjskiego słowa stalle (miejsce, z PS *stadlo) brzmi stallin (-in z -ę, bo -ent- tematy w Vanstinie mogą służyć za zdrobnienia). Alternatywnym zdrobnieniem jest stalce, ale stallin brzmi lepiej, co nie?
Akurat w języku polskim "miejsce" jest jednym z tych "niezdrabnialnych" rzeczowników. A to dlatego, że słowo "miejsce" (dawniej "mieśćce") jest samo w sobie archaicznym zdrobnieniem słowa "miasto".
A coby offtopa nie było - wkurwia mnie narzekanie, że niby jeden język wyraża świat lepiej niż inny. Każdy język ma zwroty, wyrazy, konstrukcje, które są po prostu dla niego unikalne i nieprzetłómaczalne na jakikolwiek inny język bez "utraty danych". No, może połabski pod koniec swojego żywota zn00blanżył się trochę, ale to też nie znaczy, że był "gorszy".
-
Akurat w języku polskim "miejsce" jest jednym z tych "niezdrabnialnych" rzeczowników.
co nie przeszkadza użytkownikom polszczyzny stosować nibyzdrobnienia "miejscówka".
A to dlatego, że słowo "miejsce" (dawniej "mieśćce") jest samo w sobie archaicznym zdrobnieniem słowa "miasto".
kolejne do kolekcji zleksykalizowanych zdrobnień, obok języka i jabłka...
-
kolejne do kolekcji zleksykalizowanych zdrobnień, obok języka i jabłka...
Oraz ojca, matki, córki i babki (babci też?).
-
Mi pani z Angielskiego tłumaczyła, że gdy piszesz po angielsku, nie można używać "narodowych" znaków, takich jak ą,ę,ź etc.
Wkurza mnie (a właściwie kiedyś mnie wkurzało), że nauczycielami zostają ludzie, którzy nie mają pojęcia o przedmiotach, które wykładają. Skąd ona w ogóle wzięła tę "zasadę"? To znaczy, że pisząc po angielsku nie można według niej używać znaku "ä", kiedy przytacza się nazwisko jakiegoś Niemca z tym znakiem w nazwisku, czy też znaku "ñ", kiedy wspomina się o jakiejś hiszpańskiej osadzie? Czy według niej zdania "Copenhagen is called in Danish København" oraz "He lived in a village called Lešetice" są niepoprawne, bo w angielskim nie ma "ø" i "š"? Czy jak piszę po angielsku, to mam pisać, że się nazywam Stanislaw Kozlowski, a nie Stanisław Kozłowski, bo w języku angielskim nie ma "ł"? Przecież to właśnie opuszczanie znaków diakrytycznych, jak gdyby były one jedynie ozdobą bez znaczenia, jest zupełnie dyletanckie i niepoprawne. Ktoś, kto nie wie, jak odczytywać zapisy w danym języku, tak czy inaczej nie będzie wiedzieć, jak odczytać to poprawnie, a tego rodzaju dyletancki zapis uniemożliwia poprawne odczytanie nazwy także komuś, kto zna pisownię tego języka (o ile nie wie już wcześniej, o jaką nazwę chodzi), oraz może doprowadzać do nieporozumień. Co to w ogóle za nauczycielka? Czy ona w ogóle przeczytała kiedykolwiek jakiś tekst po angielsku? Czy widziała kiedykolwiek chociażby artykuły w angielskiej Wikipedii? W każdym razie mnie też niesamowicie kiedyś denerwowały (od jakiegoś czasu staram się nie strzępić sobie nerwów ludzką głupotą, która objawia się przecież również w o wiele groźniejszych kształtach) zapisy typu "Rock in Wroclaw" i w ogóle przekonanie, że polskie nazwy własne stają się automatycznie międzynarodowe przez zapisywanie ich bez diakrytyków, a co za tym idzie, że taki zapis jest pożądany w anglojęzycznych tekstach. Na przykład kiedyś widziałem (w Polsce) jakiś pomnik - w formie kamienia - ku czci Lecha Wałęsy, na którym znajdowały się napisy po polsku i angielsku, a w tym napisie po angielsku Wałęsa został zapisany jako "Walesa". Co za niedorzeczność. Jeżeli piszemy w jakimś języku nazwy własne pochodzące z innego języka, które nie mają swoich uznanych odpowiedników w języku, w którym piszemy, to powinniśmy je zapisać tak, jak one brzmią w rzeczywistości, a nie w jakiejś pokaleczonej przez usunięcie diakrytyków formie, która nie jest poprawna w żadnym języku. No ale to, że wielu Polaków posługuje się językiem polskim, jakby był to dla nich język obcy, to ja już dawno zauważyłem, a po nauczycielach żadnego wysokiego poziomu też się nie spodziewam. No i w ogóle ludzie wymyślający nieistniejące zasady, których nieobowiązywanie jest czymś oczywistym dla każdego, kto potrafi się rozejrzeć, też mnie już raczej nie dziwią.
Tak z ciekawości, angielski egzonim na Wrocław to nie przypadkiem Breslau?
Otóż to. I zdecydowanie wolałbym, żeby w angielskich tekstach widniał Breslau, który jest właściwym angielskim egzonimem, zamiast bezdiakrytykowej wersji polskiego endonimu, która nie jest naprawdę ani angielska, ani polska.
A w tym "Wroclawiu" przeszkadza mi to, że w oficjalnej reklamie tak to jest wymawiane - przez "l". Jedną rzeczą jest usuwanie djakrytyków, a inną zmydlanie wymowy (jeszcze przez samych Polaków). Przecież anglofon i tak intuicyjnie przeczyta to "Rosloŭ" (sorki za failtranskrypcję, ale wolę nie używać IPY opisując angielski, bo to flejmogenne), więc "Wroclaw" czy "Wrocŭaw" to dla niego i tak dziwna, niezgodna z zapsiem i trudna do powtórzenia wymowa. Wymawianie [l] zamiast [w] to żadne uproszczenie, tylko jakaś dziwna maniera oparta na naiwnym poczuciu "międzynarodowości".
Otóż to. To jest jakieś upośledzone poczucie "międzynarodowości" i całkowity brak wiedzy oraz wyczucia językowego charakterystyczny dla durnych polaczków, którzy próbują być tacy europejscy, że nawet zapominają, jak się mówi i pisze po polsku i - próbując "dostosować się" do świata - tworzą tego rodzaju wykwity swej durnoty. Zapis i wymowa "Wroclaw" to nie jest żadne przystosowanie nazwy Wrocławia do języka angielskiego. To jest jakiś niemający sensu koszmarek językowy.
W związku z obydwiema sprawami - przypomnieli mi się dwaj polscy esperantyści. Jeden, który mieszkał w mieście o nazwie Grudziadzo, oraz drugi, który nazywał się Zbigniewo.
-
Na przykład kiedyś widziałem (w Polsce) jakiś pomnik - w formie kamienia - ku czci Lecha Wałęsy, na którym znajdowały się napisy po polsku i angielsku, a w tym napisie po angielsku Wałęsa został zapisany jako "Walesa". Co za niedorzeczność.
(http://www.logotypes101.com/logos/564/C9294911E1F2869889E206850CE75472/Lech_Walesa_Airport_Gdansk.png)
Polać Moszemu, bo dobrze pry!
I to są problemy, którymi powinna zajmować się Rada Języka Polskiego - żeby ludzie "na górze" nie kaleczyli języka, tworząc takie czy podobne potworki. Bo niestety, (i mówię to z ciężkim sercem jako ultrapreskryptywista), jeśli ktoś mówi "poszłem" - to będzie tak mówił. A jeśli jest odpowiednio wykształcony, to nie będzie. I tego porządku rzeczy nie zmieni żadna organizacja.
-
Cytat: Jest różnica czy robimy komuś laske, czy łaskę. :-)
Zgadzam się, albo piszemy po angielsku np. Cracow, Vistula, albo piszmy po polsku Kraków, Wisła. :-)
-
To mnie wkurza, ale jest też trochę pytaniem...
Ostatnio czytam po angielsku książkę, żeby się trochę poduczyć i patrzę w słowniku nieznane słówka. Dziś znalazłem słowo "celebraté" a jeszcze wcześniej "café". W polskim też są takie wyrazy z é np. "déjà vu(e) albo "exposé" (dodam, że "expose" jest niepoprawne). Moje pytanie jest takie. Jeśli w polskim czy angielskim są słowa z "é" to czemu nie ma ich w alfabecie do cholery?! Wiem, że większość to zapożyczenia, ale to nie zmienia faktu, że jeśli się ich używa to powinny być w alfabecie, czyż nie?
-
Żeby francuskie literki były wszędzie?!?!?! :D
-
Żeby francuskie literki były wszędzie?!?!?! :D
No to niech Polacy wymyślą właśne słowa na déjà vu(e) i inne :) Bo to jest trochę wkurzające, że tych liter nie ma w naszym alfabecie, ale się ich używa...
-
Rémo, ale są to zapożyczenia nieprzyswojone (cytaty), nie słowa polskie, ale francuskie, użyte w polskim tekście.
-
Rémo, ale są to zapożyczenia nieprzyswojone (cytaty), nie słowa polskie, ale francuskie, użyte w polskim tekście.
Sklepy sont archibondes w sobotę apres-midi... Nie wiem, ale dla mnie to jest to trochę bez sensu...
-
I jest. Bo podałeś z dupy przykład.
-
I jest. Bo podałeś z dupy przykład.
Jeśli coś jest logiczne to nawet najgłupszy przykład jest logiczny. Logiczne. ;-D
-
Logiczny, ale niepragmatyczny. Nikt nie będzie chciał tak mówić, bo nie zostanie zrozumiany. Przynajmniej dziś, bo jak się poczyta - przykładowo - Dostojewskiego, to w XIX wieku naprawdę duże cytaty z francuskiego chodziły, nie mówiąc już o całych rozmowach po francusku.
-
To jest powszechnie znany cytat. Francuskie nazwy, niemające polskich odpowiedników też pisane są z e', np Saint-Étienne (http://pl.wikipedia.org/wiki/Saint-Étienne). Łacińskie sentencje* używane czasem w polskim też byłyby pisane z akcentem, gdyby taki miały.
*podałem taki przykład, bo oprócz francuskiego chyba tylko z łaciny są jakieś dłuższe cytaty w polskim.
-
Wg. mnie jeśli w polskim takie litery występują (nawet w zapożyczeniach) to powinny być te litery w naszym alfabecie.
-
Tylko, że te wyrazy nie są w polskim. To są francuskie wyrazy, mówione po francusku, przecież nie nazwiesz takiego deżawi polskim wyrażeniem...
-
Sklepy sont archibondes w sobotę apres-midi... Nie wiem, ale dla mnie to jest to trochę bez sensu...
To już jest code-switching, względnie makaronizm.
Wg. mnie jeśli w polskim takie litery występują (nawet w zapożyczeniach) to powinny być te litery w naszym alfabecie.
Tak czy inaczej nie są zgodne z ortografią (chyba, że chcesz też zasad typu /ʒ/ - zapisywane j w zapożyczeniach francuskich).
Ekhm, dobrze przynajmniej, że piszemy Hanoi zamiast Hà Nội....
-
Dodajmy sobie jeszcze do alfabetu litery greckie (bo są używane - np. w "Dziejach Grzechu" Żeromskiego i w matematyce), litery q, v, x, dwuznaki th, ae, oe, ph (bo łacina), kh, sh (Buranovskie Babushki, Nangar Khel), trójznak sch (Weltschmerz), umlauty (też by się coś znalazło), znaki IPY (bo są w książkach naukowych), kreskowane a, i (to se nevrátí)... W ogóle, dlaczego alfabet polski nie zawiera w sobie całego unikodu?
Anglicy przecież też piszą czasem "naïve", "café". Niech oni też rozbudują swój alfabet o wszelkie możliwe diakrytyki. Rosjanie niech dopiszą do swojego alfabetu całą łacinkę, bo przecież czasem też bywa używana (np. nazwy gatunkowe zapisywane po łacinie).
A potem patrząc na taki alfabet nikt nie dowie się niczego o zapisywanym nim języku.
-
umlauty (też by się coś znalazło)
Przecież w polskim języku jest umlaut. Brückner to kto? Nie Polak?
-
Dodajmy sobie jeszcze do alfabetu litery greckie (bo są używane - np. w "Dziejach Grzechu" Żeromskiego i w matematyce), litery q, v, x, dwuznaki th, ae, oe, ph (bo łacina), kh, sh (Buranovskie Babushki, Nangar Khel), trójznak sch (Weltschmerz), umlauty (też by się coś znalazło), znaki IPY (bo są w książkach naukowych), kreskowane a, i (to se nevrátí)... W ogóle, dlaczego alfabet polski nie zawiera w sobie całego unikodu?
Anglicy przecież też piszą czasem "naïve", "café". Niech oni też rozbudują swój alfabet o wszelkie możliwe diakrytyki. Rosjanie niech dopiszą do swojego alfabetu całą łacinkę, bo przecież czasem też bywa używana (np. nazwy gatunkowe zapisywane po łacinie).
A potem patrząc na taki alfabet nikt nie dowie się niczego o zapisywanym nim języku.
No teraz widzę, że macie racje, ale i tak mnie to wkurza ;-D
-
w polskim języku
Składnia... Ludzie, ja téż mam taki bajzel w składni.
-
Przecież w polskim języku jest umlaut. Brückner to kto? Nie Polak?
I Püdelsi. Jak najbardziej polski zespół.
Przy okazji - wkurza mnie, że jak nie-Francuz nosi ewidentnie francuskie nazwisko, to wszyscy zawsze czytają (albo chociaż próbują czytać) je poprawnie z francuska (np. Polak o nazwisku Choquet to zawsze Szoke, a nie Hokłet~Hokfet), ale jak Francuz nosi ewidentnie niefrancuskie nazwisko (Durkheim, Mauss, Sárközy), to nagle wszystkim zamyka się klapka z napisem "etymologia" i na siłę tworzy się jakieś abstrakcyjne potworki (Dürhkę, Mos, Sarhkozi).
-
Przecież w polskim języku jest umlaut. Brückner to kto? Nie Polak?
I Püdelsi. Jak najbardziej polski zespół.
Przy okazji - wkurza mnie, że jak nie-Francuz nosi ewidentnie francuskie nazwisko, to wszyscy zawsze czytają (albo chociaż próbują czytać) je poprawnie z francuska (np. Polak o nazwisku Choquet to zawsze Szoke, a nie Hokłet~Hokfet), ale jak Francuz nosi ewidentnie niefrancuskie nazwisko (Durkheim, Mauss, Sárközy), to nagle wszystkim zamyka się klapka z napisem "etymologia" i na siłę tworzy się jakieś abstrakcyjne potworki (Dürhkę, Mos, Sarhkozi).
Bo wszyscy kochają Francuski :D A tak serio, to mówisz o Polakach, Francuzach czy wszystkich? Bo u mnie (zdaję sobie sprawę, że jestem otoczony debilami...) wszyscy przeczytali by "Chokuet" xD
-
W moim otoczeniu (znajomi, wykładowcy) jest tak, jak opisałem. Nie wiem, być może ogranicza się ta choroba do tzw. wykształciuchów.
Choć podejrzewam, że jakby w rodzinie Choquetów zawczasu wyjaśnili dziecku, jak czyta się jego nazwisko, to ono samo objaśniłoby wymowę otoczeniu (i koledzy w szkole mówiliby mu dla zabawy raz Hokłet, a raz Szoke, a czasem pewnie i Szok(ł)et).
-
W moim otoczeniu (znajomi, wykładowcy) jest tak, jak opisałem. Nie wiem, być może ogranicza się ta choroba do tzw. wykształciuchów.
Choć podejrzewam, że jakby w rodzinie Choquetów zawczasu wyjaśnili dziecku, jak czyta się jego nazwisko, to ono samo objaśniłoby wymowę otoczeniu (i koledzy w szkole mówiliby mu dla zabawy raz Hokłet, a raz Szoke, a czasem pewnie i Szok(ł)et).
No chyba chodzi o tych wykształciuchów ^^ Ja sądzę, że to dziecko i uczniowie (uświadomieni przez to dziecko) mówili by Szoke. Nauczyciele po korekcie przez ucznia też. Tak jak z tym piłkarzem "Perquis" (Perkis). :) A tak w ogóle, to zawsze chciałem mieć obcojęzyczne nazwisko. Co racja, moje nazwisko nie jest zbyt polskie, ale jak na moje wyobrażenia za polskie... :D Może zmienię sobie kiedyś na De Fines. A wielbicielom Rosji polecałbym "Russeau" :P
-
ale jak Francuz nosi ewidentnie niefrancuskie nazwisko (Durkheim, Mauss, Sárközy), to nagle wszystkim zamyka się klapka z napisem "etymologia" i na siłę tworzy się jakieś abstrakcyjne potworki (Dürhkę, Mos, Sarhkozi).
Ano. Najgorszy z nich: Stros-Kã (Strauss-Kahn), ciągle słyszany w medjach podczas jego głośnej sprawy.
-
Бoги мoи, пo-мoeмy этoт пoльзовaтeль вышe мeня этo втopoй яcный cфинкc...
Toлькo не из Topуня, а из Иль-Дэ-Фраус
Эдит: 2х выше
-
ale jak Francuz nosi ewidentnie niefrancuskie nazwisko (Durkheim, Mauss, Sárközy), to nagle wszystkim zamyka się klapka z napisem "etymologia" i na siłę tworzy się jakieś abstrakcyjne potworki (Dürhkę, Mos, Sarhkozi).
Na szczęście są wyjątki... jak np. Gustaw "Ajfel", mimo że poprawnościuchy każą nam to czytać "Efel".
-
Może zmienię sobie kiedyś na De Fines. A wielbicielom Rosji polecałbym "Russeau" :P
de Funès, ty. ;-)
-
Fajny jest też Jan Marja "w Janei".
Przez długi czas myślałem, że ta "Janea/Janeja" to jakaś miejscowość/regjon.
-
Rosjanie niech dopiszą do swojego alfabetu całą łacinkę, bo przecież czasem też bywa używana (np. nazwy gatunkowe zapisywane po łacinie).
i symbole pierwiastków.
albo transkrypcje greki...
(https://fbcdn-sphotos-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash3/24805_331043581171_4461369_n.jpg)
trochę OT, MSPANC.
ETA:
ale jak Francuz nosi ewidentnie niefrancuskie nazwisko (Durkheim, Mauss, Sárközy), to nagle wszystkim zamyka się klapka z napisem "etymologia" i na siłę tworzy się jakieś abstrakcyjne potworki (Dürhkę, Mos, Sarhkozi).
może to ze względu na regularność francuskiej wymowy? w angielskim i tak wszystko się czyta "na nutę własną", więc czytanie nazwisk według zasad pochodzących z zupełnie innych języków nie jest niczym dziwnym.
-
Wiecie co mnie wkurza? Traktowanie nazw miejscowości w kolejowym żargonie. Już się przyzwyczaiłem, że aby jechać na Litwę trzeba się przesiadać w "Szestokach" (a nie w Szostakowie), a tramwaje Pesy zostały wyeksportowane do "Szeged" (zamiast do Segedyna)*, ale jak ostatnio zobaczyłem wypowiedź o "pociągu do Prahy"...
-
a tramwaje Pesy zostały wyeksportowane do "Szeged"
a jak to wymawiają?
bo jeśli przez [ʃ], to to znaczy "Twoja dupa".
-
No chyba chodzi o tych wykształciuchów ^^ Ja sądzę, że to dziecko i uczniowie (uświadomieni przez to dziecko) mówili by Szoke. Nauczyciele po korekcie przez ucznia też. Tak jak z tym piłkarzem "Perquis" (Perkis). :) A tak w ogóle, to zawsze chciałem mieć obcojęzyczne nazwisko. Co racja, moje nazwisko nie jest zbyt polskie, ale jak na moje wyobrażenia za polskie... :D Może zmienię sobie kiedyś na De Fines. A wielbicielom Rosji polecałbym "Russeau" :P
Nagroda Bełkot Miesiąca idzie do Ciebie!!!
A we francuskim obowiązuje bezwyjątkowa zasada mówisz jak piszesz, stąd Paryż przebudowywał Osman, ściga się Stroskana, byli arystokraci z rodziny Otęge*... Moim zdaniem nie ma im nic do zarzucenia, niech sobie czytają po swojemu, jeśli to zapożyczenia. Bo jakoś to brzmi : )
*Haussmann i Hottinguer
-
A we francuskim obowiązuje bezwyjątkowa zasada mówisz jak piszesz, stąd Paryż przebudowywał Osman, ściga się Stroskana, byli arystokraci z rodziny Otęge*... Moim zdaniem nie ma im nic do zarzucenia, niech sobie czytają po swojemu, jeśli to zapożyczenia. Bo jakoś to brzmi : )
otóż to. :)
-
No chyba chodzi o tych wykształciuchów ^^ Ja sądzę, że to dziecko i uczniowie (uświadomieni przez to dziecko) mówili by Szoke. Nauczyciele po korekcie przez ucznia też. Tak jak z tym piłkarzem "Perquis" (Perkis). :) A tak w ogóle, to zawsze chciałem mieć obcojęzyczne nazwisko. Co racja, moje nazwisko nie jest zbyt polskie, ale jak na moje wyobrażenia za polskie... :D Może zmienię sobie kiedyś na De Fines. A wielbicielom Rosji polecałbym "Russeau" :P
Nagroda Bełkot Miesiąca idzie do Ciebie!!!
Kiedy mogę odebrać nagrodę? :D
-
Wyślę Ci pocztówkę z jej zdjęciem.
-
Wyślę Ci pocztówkę z jej zdjęciem.
A będziesz widział jaki znaczek kupić? Wyślę ci, żebyś sobie wstydu na poczcie nie narobił. :-P
-
ALE POJECHAŁ.
-
no, nic nie piszę bo wciąż mi przykro :D
-
Pisownia francuska i angielska fe :), z wymową nie mam problemu
-
Jak czytasz 'hood'?
-
Ehh, pewno i tak spojrzy do słownika. Chociaż "nie lubi nudnych książek o językach", to może nie :P
-
Dlaczego Gruzja promuje się w Polsce angielską nazwą swojego kraju?...
-
A dlaczego Egipt swego czasu też?
Tak w ogóle, wracając do tych egzonimów, francuskojęzyczna reklama polski miała parę nazw miast, ale z wyjątkiem Varsovie i Cracovie to wszystkie został przeczytane po polsku ("Wrocław" przez [v], [r] i [t͡s] itd.).
-
Dlaczego psychoanalityk to po angielku "therapist"? Przecież od psychoanalizy do terapii jeszcze chyba daleka droga...
-
Czemu Polacy tak nie szanują swojego języka i piszą/czytają "Birgam University"? A nie "Uniwersytet w Birgam"... To chyba nie jest jakaś nazwa własna, bo w Stanach mówi się "Jagiellonian University" a nie "Uniwersytet Jagielloński". We Francji to by było nie do pomyślenia.
-
Weź się już schów z tą Francją.
-
Czemu Polacy tak nie szanują swojego języka i piszą/czytają "Birgam University"?
A robią tak? o.O
-
[...........]
-
A mówisz tę słodkę rybę? :D :D :D
-
A nieco bardziej do tematu - wkurwia mnie używanie słowa "tą" zamiast "tę"; najgorsze jest to, iż sam się na tym łapię, i mimo że poprawiam się za każdym razem, to i tak denerwuje mnie to coraz bardziej i bardziej, ponieważ mówię już jak inni, którzy kaleczą polszczyznę.
ja mam wręcz odwrotnie - staram się w miarę konsekwentnie mówić [i, o zgrozo, pisać] "tą" zamiast "tę". czasem mam wprawdzie chwilę zawahania, ale regularyzacja sama się nie zrobi. ;) trzeba być konsekwentnym i nie tylko postulować pewne sprawy, ale i samemu się do nich stosować.
A mówisz tę słodkę rybę? :D :D :D
i "przenoś moję duszę utęsknioną."
;P
-
[...........]
-
"tamtą" :*
-
Język brzmi gejowsko, jest kaleczony wszędzie gdzie byś do Afryki nie pojechał (a i to straszna ironia mówić, iż francuski może być skaleczony, bo naprawdę nie wiem co we francuszczyźnie można jeszcze skaleczyć), połowie osób na tym forum rzygać się chce od słuchania jak oni tam charczą i połykają to swoje "gardłowe r", a naród Francuzów kwalifikuje się chyba do czołówki państw, które przegrały najwięcej bitew w historii świata.
Mam dziwne wrażenie, że nałykałeś się zbyt dużo amerykańskich medyj…
-
Ja już jakiś czas temu stwierdziłem, że czas dorosnąć i odmieniać zaimki wskazujące przymiotnikowo. Bo im widać bliżej do przymiotnika niż do rzeczownika.
-
i "przenoś moję duszę utęsknioną."
Jeśli już to "ustęsknionę".
co do tego "s", to nie wiem, ale w inwokacji to się na pewno kończyło na "-ą"... :)
Tymczasem przenoś moję duszę utęsknioną
http://literat.ug.edu.pl/panfull/0001.htm
-
Język brzmi gejowsko, jest kaleczony wszędzie gdzie byś do Afryki nie pojechał (a i to straszna ironia mówić, iż francuski może być skaleczony, bo naprawdę nie wiem co we francuszczyźnie można jeszcze skaleczyć), połowie osób na tym forum rzygać się chce od słuchania jak oni tam charczą i połykają to swoje "gardłowe r", a naród Francuzów kwalifikuje się chyba do czołówki państw, które przegrały najwięcej bitew w historii świata.
Mam dziwne wrażenie, że nałykałeś się zbyt dużo amerykańskich medyj…
+1 (Tu sais, le polonais est extrêmement difficile. :-P )
-
Rémo, wkurzasz tym francuskim i zaraz dostaniesz warna.
-
Rémo (…) zaraz dostaniesz warna.
Teraz, nie zaraz.
-
Byłem ostatnio u swojej babci, która ze wschodu pochodzi, ale nazwy miejscowości nie pamiętam. I rzeczywiście mówiła "którę", "tamtę" itd. A dzisiaj w Internecie, tym siedlisku zła, usłyszałem "tę" w narzędniku (konkretnego przykładu nie pamiętam). :D
EDIT: "jak się posługiwać tę stronką"
-
Rémo, wkurzasz tym francuskim i zaraz dostaniesz warna.
Feles, ty się uspokój, Rémo nic zdrożnego nie robi… prędzej warn należałby się pewnemu innemu użytkownikami za takie komentarze:
Język brzmi gejowsko
A potem jeszcze się wszyscy dziwicie, że nowi użytkownicy uciekają. I nie, nie mówcie mi nic o „noobach” i „gimbusach”, bo taki Mścisław też niegdyś był nóbem i gimbusem (na początku uważałem go za lżejszą wersję jasnegogwinta), a teraz jest kim? MODERATOREM, i jednym z najbardziej wartościowych użytkowników tego forum.
-
EDIT: "jak się posługiwać tę stronką"
hiperpoprawność, brr...
a za "tę" przemawia chyba tylko jej krótkość, ale nie wiem teraz, jak to ładnie uzasadnić.
-
a za "tę" przemawia chyba tylko jej krótkość, ale nie wiem teraz, jak to ładnie uzasadnić.
No tak, jedna głoska mniej…
Jak dla mnie, to powinno dać się już spokój ze sztucznym utrzymywaniem przy życiu formy „tę”. To jest jedynie relikt czasów, kiedy mówiło się także „moję”, „takę” i tym podobne. I niech nikt mi nie mówi, że „końcówka musi być zgodna z końcówką rzeczownika”, bo w takim razie powinno się też mówić „ty książki” – a tak się nie mówi.
-
a za "tę" przemawia chyba tylko jej krótkość, ale nie wiem teraz, jak to ładnie uzasadnić.
No tak, jedna głoska mniej…
nie chodzi mi o [rzekomą ;)] różnicę między "tę" a "tą", tylko o różnicę między "tę" a pozostałymi analogicznymi zaimkami: "tamtą", "ową" itd.
po prostu staram się jakoś zracjonalizować, czemu akurat "tę" się ostało. natomiast zgadzam się, że trzeba tej formie pozwolić zdechnąć. ;)
-
A ja się nie zgadzam. Reguła jest jasna. Jeden wyjątek pozostał po zakorzenieniu się błędów dla wszystkich innych zaimkach, a jeden wyjątek łatwo zapamiętać.
-
Ostatecznie i tak się to w końcu wyrówna i to, mam wrażenie, szybciej, niż poszłem zyska powszechną społeczną aprobatę ;p
-
@BartekChom: Cóż z tego, że jest reguła, jak do nikogo (no dobra - większości) ona nie przemawia. Reguły języka przejawiające się tylko w książkach można sobie wsadzić.
A więc błędem jest nieprzeprowadzenie tego procesu dla jednego pozostającego zaimka - bo czy jest jakiś powód, żeby ten traktować specjalnie?
-
Forsowanie "tą" to przegięcie w drugą stronę.
Pozwólmy językowi literackiemu na szczyptę konserwatyzmu... Na tym, do kurwy nędzy, polega język literacki - że jest ciut archaiczniejszy od potocznego.
-
Denerwuje mnie polski wyraz "zczeznąć". Zawsze dla mnie jest jakoś niepełén, tam powinno być "iz", a nie ma... Dziwnie czuję ten wyraz.
-
Mnie strasznie wkurzają formy typu "wyłanczać", "przełanczać" itp. Drażnią moje uszy :)
Ostatnio widziałem to nawet na piśmie. Pewien gość wysłał maila, gdzie jak byk stało "załanczam dwa pliki".
-
a ja to zapisuję przez <ã>. swoją drogą można by używać tego <ã> jako zamiennika do symbolu spinacza, bo to występuje chyba tylko w wyrazach pochodnych od "łączyć"... ;)
-
Nie tylko, można się też... wtrancać :)
Kwiatek z sieci:
Mąż ma 8 letniego syna którego traktuje jak by ten miał 4 lata. Ostatnio powiedziałam swoje zdanie na temat jego zachowania i się straszni pokłuciliśmy mąz uważa że nie mam prawa się wtrancać do jego dziecka. ale gdy powiedziałam że w takim razie niech nie zostawia swoich dzieci pod moją opieką kiedy idzie do pracy to on się obrazil że niby jestem wredna i źle traktuje jego dzieci bo niechcem się nimi opiekować. Co robić dalej nie mam pojęcia
Poważna sprawa...
-
Nie tylko, można się też... wtrancać :)
fakt. czyli mamy nową regularność. :)
-
Denerwuje mnie polski wyraz "zczeznąć". Zawsze dla mnie jest jakoś niepełén, tam powinno być "iz", a nie ma... Dziwnie czuję ten wyraz.
A mnie jeszcze brakuje zmiany zcz > szt.
Iszteznąti ftw!
PS: W staropolskim naprawdę mówiono "szczedł" zamiast "zszedł". Fajne to było. W zimnym też tak jest, tylko ortografja to markuje. Pisze się "izẛidl", ale czyta się "iczydł" (zsz > szcz > cz).
-
Przecież "an" to normalny przegłos, taki jak wszędzie, gdzie tworzy się aspekt niedokonany od formy z przedrostkiem. Zakańczać czy zgadzać też krzywdzi twoje uszy?
Aha, no i jest to kolejny argument za twierdzeniem, że ą=on.
-
Dla mnie jest tam nadal nosówka.
Niektórzy nadal tak mówią, i dla mnie taki przegłos jest dziwny, z prostego powodu: musiałbym wprowadzić specjalnie trzecią nosówkę.
-
Żałuj, toć to fajny przegłos :P
-
Ale u mnie nie występuje. Ja jestem zwolennikiém archaiczniéjszéj wersji polszczyzny :P
-
Denerwuje mnie polski wyraz "zczeznąć". Zawsze dla mnie jest jakoś niepełén, tam powinno być "iz", a nie ma... Dziwnie czuję ten wyraz.
Podobnie ja gdy byłem mały zawsze mówiłem "ździąsło" (i najlepsze sam nie wiem czemu), i co ciekawe "dziąsło" do dzisiaj brzmi mi trochę niepełnie.
Forsowanie "tą" to przegięcie w drugą stronę.
Pozwólmy językowi literackiemu na szczyptę konserwatyzmu... Na tym, do kurwy nędzy, polega język literacki - że jest ciut archaiczniejszy od potocznego.
Znowu zgadzam się z Dynozaurem! Jasne że "tę" zostało w języku pisanym całkiem naturalnie, ale obawiam się, że przy obecnym konserwatyźmie powodowaym przez preskryptywistyczne lobby NIGDY z niego nie wyjdzie. Podobnie jak z innymi rzeczami, dlatego też w esemesach, na forach*
itp. piszę np. "wziąść", bo każdą zmianę musi ktoś rozpocząć (jak pisał varpho).
* Ale nie w pracach na studia - choć, co ciekawe, w nich używam mojej ortografji, z jotą jak powyżej i "x" zamiast "ks".
-
Podobnie ja gdy byłem mały zawsze mówiłem "ździąsło" (i najlepsze sam nie wiem czemu), i co ciekawe "dziąsło" do dzisiaj brzmi mi trochę niepełnie.
Ja miałem niegdyś odwrotnie… mówiłem „szlabant” :P.
-
Ostatecznie i tak się to w końcu wyrówna i to, mam wrażenie, szybciej, niż poszłem zyska powszechną społeczną aprobatę ;p
A je jestem optymistą i liczę, że te błędy już się nie zakorzenią.
@BartekChom: Cóż z tego, że jest reguła, jak do nikogo (no dobra - większości) ona nie przemawia. Reguły języka przejawiające się tylko w książkach można sobie wsadzić.
A więc błędem jest nieprzeprowadzenie tego procesu dla jednego pozostającego zaimka
Tradycję trzeba szanować.
bo czy jest jakiś powód, żeby ten traktować specjalnie?
Taki, że ten zaimek jest najbardziej podstawowy.
Jasne że "tę" zostało w języku pisanym całkiem naturalnie, ale obawiam się, że przy obecnym konserwatyźmie powodowaym przez preskryptywistyczne lobby NIGDY z niego nie wyjdzie. Podobnie jak z innymi rzeczami, dlatego też w esemesach, na forach*
itp. piszę np. "wziąść", bo każdą zmianę musi ktoś rozpocząć (jak pisał varpho).
Nowe szaleństwo. Staracie się mówić błędnie.
-
Tradycja tradycją, ale jeżeli w systemie językowym pojawia się tendencja, która nie rozbija systemu, to czemu by jej nie ulec, skąd to zacietrzewienie?
-
Ignorujcie go.
-
Ja też nie widzę powodu, by na siłę ulegać nowym tendencjom. To przychodzi naturalnie, samemu też staram się stawiać pewien opór zmianom w tym jak mówię, ale nie całkiem na siłę. Mówię więc w bierniku zazwyczaj „tę”, acz czasem powie mi się „tą”, mówię „w każdym razie”, ale czasem (choć bardzo rzadko) wymsknie mi się „w każdym bądź razie”.
Niech zmiany zachodzą naturalnie, jak przez wieki. Ludzie bardziej świadomi języka zazwyczaj powstrzymywali zmiany, ci… mniej świadomi łatwiej im ulegali – tak się język rozwija od zawsze. Po co mu na siłę pomagać, łykając nowe tendencje świadomie, na siłę?
-
Tradycja tradycją, ale jeżeli w systemie językowym pojawia się tendencja, która nie rozbija systemu, to czemu by jej nie ulec, skąd to zacietrzewienie?
Błąd to błąd. Nawet względy praktyczne każą unikać błędów, bo gdyby się pozakorzeniały, to stare utwory stałyby się niezrozumiałe.
Ignorujcie go.
W sumie byłoby miło. Już dawno przedstawiłem swoje zdanie i nie bardzo mi się chce jeszcze raz to pisać.
-
Nawet względy praktyczne każą unikać błędów, bo gdyby się pozakorzeniały, to stare utwory stałyby się niezrozumiałe.
Cezara można przecież przetłumaczyć na francuski.
Ja też nie widzę powodu, by na siłę ulegać nowym tendencjom. To przychodzi naturalnie, samemu też staram się stawiać pewien opór zmianom w tym jak mówię, ale nie całkiem na siłę. Mówię więc w bierniku zazwyczaj „tę”, acz czasem powie mi się „tą”, mówię „w każdym razie”, ale czasem (choć bardzo rzadko) wymsknie mi się „w każdym bądź razie”.
Ale biernikowe tą to piekielnie silna tendencja, to nie jest uleganie jej na siłę, na siłę się przed nią broni. Wziąść jest już słabsze - czy może się mylę?
-
Cezara można przecież przetłumaczyć na francuski.
Ale trzeba przetłumaczyć. A do tłumaczenia jest już masa utworów z błędami, które zakorzeniły się w zakamarkach świata i i tak nie da się wszystkiego odzyskać. Nie warto tracić zrozumiałości tego, co już jest zrozumiałe.
-
Przecież "an" to normalny przegłos, taki jak wszędzie, gdzie tworzy się aspekt niedokonany od formy z przedrostkiem. Zakańczać czy zgadzać też krzywdzi twoje uszy?
"Zgadzać" mnie nie drażni, a "wyłanczać" drażni. Mniej więcej z tych samych przyczyn, dla których nie drażni mnie "poszłam" w ustach kobiety, natomiast drażni mnie "poszłem" w ustach mężczyzny.
Dziwne, co nie? :)
-
Wziąść jest już słabsze - czy może się mylę?
Zdecydowanie, nie zdarza mi się powiedzieć wziąść.
-
Wziąść jest już słabsze - czy może się mylę?
Ja bym powiedział, że to "wziąść" jest częstsze, chociaż sam tego nie używam. Moja pani od polskiego stwierdziła, że poprawnie pisze się "wziąć", ale poprawnie też mówi się /wziąść/. Nie wiem, skąd to wzięła.
-
[...........]
-
Mnie wkurza to "mówi się", "pisze się".
-
+1 (Tu sais, le polonais est extrêmement difficile. :-P )
Tak, fajnie, a ja umiem prawić po holendersku i nie muszę sobie powiększać internetowego penisa mówiąc do ludzi w języku, którego nie znają.
Tym samym odnosząc się do posta Viléna, którego jednak szukać nie będę - a więc przepraszam za brak cytatu - nie rozumiem kompletnie twojego toku myślenia; jak najbardziej popieram przeciwdziałanie tym, którzy odpychają od siebie nowych użytkowników na starcie, niemniej ja wyrażam swoją opinię, jeśli już za coś miałbyś mnie gonić to conajwyżej za niechęć do innego użytkownika, którą mogę przejawiać, ale z góry mówię, iż nie chodzi mi tutaj o to, co ów użytkownik robi, a czego robić nie musi, to jest w każdym poście wychwalać jeden i ten sam kraj, to jest po prostu nudne i irytujące. I rzecz poprzednią kontynuując, ponieważ poniekąd wątek zgubiłem, nie odpycham na starcie żadnego nowego użytkownika, a zwracam uwagę na coś komuś, kto zdążył się już tutaj zasiedlić; nikt mnie oczywiście słuchać nie musi, niemniej czasami najzwyczajniej pragnę wyrazić swoją opinię.
Przepraszam za offtop, po prostu nie widzi mi się wysyłanie PW do różnych uczestników dyskusji; jeśli jakiś moderator uzna to za konieczne, mógłby (o ile to możliwe, nie wiem) rozdzielić owe części postów, które nie traktują w wątku do jakiegoś osobnego tematu.
Nie ranie osoby której nie mogę zabić,
Nie płaczę za osobą której już nie mogę stracić,
Błędy to droga do prawdy. Proszę uwierz mi!
Po raz pierwszy w życiu mówię: przykro Mi!
-
Poza tym denerwuje mnie to, iż ludzie nie myślę o tym jak mówią; pragną jedynie wyrazić swoje myśli i plączą się w konstrukcjach języka nie wiedzą jakich użyć form, jak zamienić przemyślenia w słowa i potocznie rzekąc mówią "byle jak". Ot, mówić by coś przekazać, nie dbając nijak o formę przekazywanych treści, a wystarczyłoby przed wypowiedzeniem słów po prostu pomyśleć, a nie odpowiadać automatycznie nie mając gotowej odpowiedzi. Słowem: mierzi mnie to, iż ludzie nie pomyślą przed powiedzeniem czegoś.
Dokładnie! To jest bardzo irytujące, brak logiki w wypowiedzi. A szczególnie irytuje mnie tutaj, nie wiem jak to lepiej ująć…, podbijanie sobie stylu wypowiedzi imiesłowami przy stosowaniu ich błędnie – gdy imiesłów zamiast do podmiotu, odnosi się do orzeczenia (czy jakiegośtam domyślnego agensa w zdaniu przechodnim). Ot, takie (wzięte z Wikipedii): Doszedłszy do pracy, kawa już na mnie czekała., Wyrzuciwszy śmieci, wiadro zostało porządnie umyte., Idąc do pracy, miał miejsce wypadek., Pisząc artykuł do Wikipedii, zadzwonił telefon..
Po raz pierwszy w życiu mówię: przykro Mi!
To pisanie „Mi” z wielkiej litery to jakiś wyraz nadzwyczajnego szacunku do samego siebie?
-
A szczególnie irytuje mnie tutaj, nie wiem jak to lepiej ująć…, podbijanie sobie stylu wypowiedzi imiesłowami przy stosowaniu ich błędnie – gdy imiesłów zamiast do podmiotu, odnosi się do orzeczenia (czy jakiegośtam domyślnego agensa w zdaniu przechodnim). Ot, takie (wzięte z Wikipedii): Doszedłszy do pracy, kawa już na mnie czekała., Wyrzuciwszy śmieci, wiadro zostało porządnie umyte., Idąc do pracy, miał miejsce wypadek., Pisząc artykuł do Wikipedii, zadzwonił telefon..
Ależ w staropolskim to było całkiem normalne, czemu nie może być znowu? No, chyba że chodzi ci o to, że angielski też tak ma...
-
Po raz pierwszy w życiu mówię: przykro Mi!
To pisanie „Mi” z wielkiej litery to jakiś wyraz nadzwyczajnego szacunku do samego siebie?
Chciałem wyrazić swoje zaangażowanie.
-
To pisanie „Mi” z wielkiej litery to jakiś wyraz nadzwyczajnego szacunku do samego siebie?
Heh, aż przypomina mi się baronowa Thatcher mówiąca o sobie per "us".
-
Ależ w staropolskim to było całkiem normalne, czemu nie może być znowu? No, chyba że chodzi ci o to, że angielski też tak ma...
Nie znam przykładów ze staropolskiego, angielski mnie tutaj nie obchodzi (chociaż takie użycie w angielskim też mnie irytuje), po prostu niszczy mi to logikę zdania. Imiesłów przysłówkowy, tak jak przysłówek, powinien się odwoływać do orzeczenia zdania, przy którym jest umieszczony, gdy wyrzucimy dodatkowe, nieistotne dla struktury zdania, informacje, zostanie nam zdanie typu idąc miał miejsce wypadek, czy też pisząc zadzwonił telefon. Nie bardzo widzę w jaki sposób telefon może pisać, albo wypadek iść.
Swoją drogą źle wcześniej opisałem o co mi chodzi, te imiesłowy oczywiście nie mogą odnosić się bezpośrednio do podmiotu, są przysłówkowe. Powinny się raczej odnosić do orzeczeń właśnie, czy też całych zdań nadrzędnych.
I jeśli w staropolskich tekstach też takie ich użycie się zdarza – znaczy – ówcześni piszący też mieli z logiką problemy, tudzież mieli skłonność do dużych skrótów myślowych.
-
[...........]
-
I jeśli w staropolskich tekstach też takie ich użycie się zdarza – znaczy – ówcześni piszący też mieli z logiką problemy, tudzież mieli skłonność do dużych skrótów myślowych.
Co, jeśli tylko mieli problemy z logiką lub tylko mieli skłonność do dużych skrótów myślowych, nie obydwa?
NMSP
-
Tym samym odnosząc się do posta Viléna, którego jednak szukać nie będę - a więc przepraszam za brak cytatu - nie rozumiem kompletnie twojego toku myślenia; jak najbardziej popieram przeciwdziałanie tym, którzy odpychają od siebie nowych użytkowników na starcie, niemniej ja wyrażam swoją opinię
To proszę cię, wyrażaj tą opinię w milczeniu.
-
Jestem w stanie to zrozumieć w listach, gdzie (podobno) należy pisać "ty" zaczynając od dużej litery, ale gdy ktoś wplątuje takie kapitały w środku wypowiedzi na... No właśnie forum, argumentując, iż odnosi się szacunkiem do rozmówcy... Czy ja zapisuję "rosyjski" zaczynając wielką literą, ponieważ ów język lubię*?
Taka jest grzecznościowa konwencja ortograficzna w komunikacji pisanej. Po prostu ta ostatnia się bardzo rozprzestrzeniła i zaczęli korzystać z niej ludzie, którzy nigdy z konwencją tą świadomie nie mieli do czynienia. Równie dobrze można kwestionować mówienie przez "pan", bo przecież mój rozmówca żadnym wielkim panem nie jest - to bardziej kwestia społeczna, a nie językowa. A i tak pisanie zaimka wskazującego 3. os. l. mn. "ci" z dużej litery a nie wielką literą, i chuj przez prostaczków jest lepsze niż gburowato-wszechwiedne sadzenie się, no wybaczcie.
Heh, aż przypomina mi się baronowa Thatcher mówiąca o sobie per "us".
Naprawdę tak robiła? ;/
-
[...........]
-
I jeśli w staropolskich tekstach też takie ich użycie się zdarza – znaczy – ówcześni piszący też mieli z logiką problemy, tudzież mieli skłonność do dużych skrótów myślowych.
Co, jeśli tylko mieli problemy z logiką lub tylko mieli skłonność do dużych skrótów myślowych, nie obydwa?
NMSP
Mój błąd :P. Ale to idealny przykład takiego błędu, który tak się przyjął, że praktycznie nikt już nie traktuje go jako błąd.
-
Równie dobrze można kwestionować mówienie przez "pan"
Tym bardziej, że w Polsce często perpanowanie jest odbierane za obraźliwe…
A i tak pisanie zaimka wskazującego 3. os. l. mn. "ci" z dużej litery a nie wielką literą, i chuj przez prostaczków jest lepsze
Ta, lepsze… najczęściej jest śmieszne, szczególnie jak taki prostaczek napisze np. chuj Ci w dupę :P.
-
Nam na polskim pani każe pisać "Ci", "Cię" etc. z dużej litery, bo to forma grzecznościowa czy coś tam.
-
Nam na polskim pani każe pisać "Ci", "Cię" etc. z dużej litery, bo to forma grzecznościowa czy coś tam.
W listach. Normalne.
Ta, lepsze… najczęściej jest śmieszne, szczególnie jak taki prostaczek napisze np. chuj Ci w dupę :P.
No i dobrze, to przynajmniej śmieszne, a opanowywanie pozycji "ja jestem lepszą od wszystkich elitą i mówię jak się pisze" nie jest ani dobre, ani zabawne.
Tym bardziej, że w Polsce często perpanowanie jest odbierane za obraźliwe…
Nie spotkałem się? Poza telewizyjno-starbaksowym tykaniem, które chyba jest dość powszechnie wyśmiewane. Ba, mnie samego wręcz denerwuje, kiedy mnie np. tyka kelnerka albo sprzedawczyni. Choć od przez perpanowania lepsze byłoby wykanie.
-
No i dobrze, to przynajmniej śmieszne, a opanowywanie pozycji "ja jestem lepszą od wszystkich elitą i mówię jak się pisze" nie jest ani dobre, ani zabawne.
Ani prawdziwe, chyba że ktoś naprawdę czyta np. <ó> [O:]…
Nie spotkałem się?
http://czytelnia.pwn.pl/o_panach_i_paniach/ (http://czytelnia.pwn.pl/o_panach_i_paniach/)
http://czytelnia.pwn.pl/o_panach_i_paniach/polemika.php (http://czytelnia.pwn.pl/o_panach_i_paniach/polemika.php)
-
Ani prawdziwe, chyba że ktoś naprawdę czyta np. <ó> [O:]…
No, w zasadzie chodziło mi o mówienie=dyktowanie innym jak się pisze. I jak się mówi.
http://czytelnia.pwn.pl/o_panach_i_paniach/
http://czytelnia.pwn.pl/o_panach_i_paniach/polemika.php
No ale kiedy używa się formy adresatywnej nie zwracając się do kogoś, to wiadomo, że wychodzi coś nacechowanego stylistycznie. A pierwszy przypadek to jeszcze inny (dosyć groteskowy) problem, bo idzie o to, że przecie "ksiądz" to jeszcze więcej niż "pan"=szlachcic, więc jak się mu powie przez "pan" to jest wtedy wielgi despekt.
-
Wkurza mnie to, że na Wikipedii już stolicą Islandii nie jest Rejkiawik, ale "Reykjavík (http://pl.wikipedia.org/wiki/Reykjav%C3%ADk)". Co lepsze, "Rejkiawik" jest określany jako dawny polski egzonim. Do jasnego wiadra! Czy kogoś tutaj popiekrowa?! Nie mam, jak tego skomentować.
-
Wkurza mnie to, że na Wikipedii już stolicą Islandii nie jest Rejkiawik, ale "Reykjavík (http://pl.wikipedia.org/wiki/Reykjav%C3%ADk)". Co lepsze, "Rejkiawik" jest określany jako dawny polski egzonim. Do jasnego wiadra! Czy kogoś tutaj popiekrowa?! Nie mam, jak tego skomentować.
Tak jest, bo oprócz kochanej RJP, mamy jeszcze jedną durną radę od ustalania oficjalnych nazw zagranicznych objektów geograficznych… oczywiście wikiśmietnik musi po nich bezmyślnie kopiować, bo tu się nie liczą lata ustalonej tradycji piśmienniczej, tylko widzimisie jakiejś bandy idiotów…
-
Ja opracowałem kiedyś fajny sposób zapisywania takich różnych nazw po polsku - na podstawie IPY ^^
Umieścić go kiedyś na forum jak znajdę? :-P Nie wiem, czy kogoś to zaciekawi.
-
Ja opracowałem kiedyś fajny sposób zapisywania takich różnych nazw po polsku - na podstawie IPY ^^
Umieścić go kiedyś na forum jak znajdę? :-P Nie wiem, czy kogoś to zaciekawi.
Mnie ciekawi. :)
-
Wkurza mnie to, że na Wikipedii już stolicą Islandii nie jest Rejkiawik, ale "Reykjavík (http://pl.wikipedia.org/wiki/Reykjav%C3%ADk)". Co lepsze, "Rejkiawik" jest określany jako dawny polski egzonim. Do jasnego wiadra! Czy kogoś tutaj popiekrowa?! Nie mam, jak tego skomentować.
To co, mamy London*, nie Londyn, Romę, nie Rzym? Pojebało ich.
*a może nawet Londinium, jak jechać, to na całego...
-
Ja opracowałem kiedyś fajny sposób zapisywania takich różnych nazw po polsku - na podstawie IPY ^^
Umieścić go kiedyś na forum jak znajdę? :-P Nie wiem, czy kogoś to zaciekawi.
Mnie ciekawi. :)
Ino opracowane to zostało dla nowofundlandzkiej polszczyzny, ale myślę, że łatwo można to dostosować do naszej ^^
-
Równie dobrze można kwestionować mówienie przez "pan", bo przecież mój rozmówca żadnym wielkim panem nie jest
mnie wkurza ta niejako podwójna grzeczność w formie "Pan", tzn. nie dość, że takie napuszone znaczenie pierwotne, to jeszcze wyraz kapitalizowany. często miesza mi się to z użyciem wyrazu "Pan" jako tłumaczeniem tetragramu... [znacie dowcip (http://www.joemonster.org/phorum/read.php?f=3&i=880053&t=880053)?]
dlatego w internecie zazwyczaj używam formy drugiej osoby, ale zawsze kapitalizując.
formy "grzecznościowe" z "Pan" odbieram nawet jako niegrzeczne, pobłażliwe [zwłaszcza w połączeniu z imieniem] lub ironiczne. zazwyczaj pojawiają się, kiedy flejm zaczyna się rozkręcać...
Cholera, "duża" a "wielka" litera, ile to ja mam z tym problemów...
kiedyś chyba Bralczyk [albo Miodek] polecał mówić "dużą" [!].
-
Nie jesteście aby zbyt wrażliwi na punkcie tego, jak się ktoś do was zwraca?
Ja osobiście staram się akceptować wszystkie formy, licząc, że z czasem to honorififi zaniknie i będziemy się mogli do siebie zwracać bez tego całej gry poczwórnych znaczeń.
-
dlatego w internecie zazwyczaj używam formy drugiej osoby, ale zawsze kapitalizując.
formy "grzecznościowe" z "Pan" odbieram nawet jako niegrzeczne, pobłażliwe [zwłaszcza w połączeniu z imieniem] lub ironiczne. zazwyczaj pojawiają się, kiedy flejm zaczyna się rozkręcać...
No tak, ale w Internecie panują zasady nie oficjalnej komunikacji mówionej ("po pańsku"), a nieoficjalnej komunikacji pisanej (tykanie, z dużej litery). To da się podciągnąć pod stare schematy. Rzecz w tym, że ja np. czasem czuję się niewygodnie rozmawiając z kimś, kto nie wiem, ile ma lat, bynajmniej nie o rzeczach związanych z czyimkolwiek życiem prywatnym i używając formy "ty", jakąkolwiek bądź byłaby pisana literą. Próbuję czasami wtedy wykać.
Ja osobiście staram się akceptować wszystkie formy, licząc, że z czasem to honorififi zaniknie i będziemy się mogli do siebie zwracać bez tego całej gry poczwórnych znaczeń.
Kiedy te językowe subtelności zapewniają jakieś poczucie bezpiecznego dystansu, tak jak zapewnia je niewchodzenie w intymną (fizyczną) przestrzeń rozmówcy. Idzie tylko o to, czy zwrot nie jest dla większości ludzi tak naprawdę obcy kulturowo, odziedziczony w ramach nadrabiania kompleksów w drugim pokoleniu.
kiedyś chyba Bralczyk [albo Miodek] polecał mówić "dużą" [!].
E?! Przecież ogólnie była tendencja odsądzania tego od czci i wiary jako okropnego rusycyzmu (a ja, dowiedziawszy się o tym, zacząłem postaci tej używać jeszcze ochoczo, przekornie się rusyfikując).
-
Nie jesteście aby zbyt wrażliwi na punkcie tego, jak się ktoś do was zwraca?
Ja osobiście staram się akceptować wszystkie formy
I ja też, z wyjątkiem ty Penisie czy podobnych…
A tak w ogóle, wracając to tematu, wkurza mnie to, że w polskim zanikło honoryfikatywne wy.
-
A tak w ogóle, wracając to tematu, wkurza mnie to, że w polskim zanikło honoryfikatywne wy.
Bo to komónistyczne i wiocha, wszyscy, kurwa, szlachta.
-
Próbuję czasami wtedy wykać.
tak, no ja w praktyce jestem z niektórymi ludźmi na formy bezosobowe...
kiedyś chyba Bralczyk [albo Miodek] polecał mówić "dużą" [!].
E?! Przecież ogólnie była tendencja odsądzania tego od czci i wiary
no właśnie, dlatego zwróciłem na to uwagę.
bo ponoć "wielkie litery" to litery wielkiej wielkości, a nie innej jakości... tyle że tego samego można użyć w drugą stronę, a z dwojga - "wielki" i "duży" - to raczej "wielki" miewa znaczenia przenośne [Wielkopolska].
ja się zawsze waham. albo uciekam w majuskułę czy wersaliki...
jako okropnego rusycyzmu (a ja, dowiedziawszy się o tym, zacząłem postaci tej używać jeszcze ochoczo, przekornie się rusyfikując).
a to po rosyjsku jest jakiś przymiotnik дужий? :D myślę, że z tym rusycyzmem to chodziło nie o wybór "duża"/"wielka", tylko o formę "z jakiejś" zamiast "jakąś".
-
Kiedy te językowe subtelności zapewniają jakieś poczucie bezpiecznego dystansu, tak jak zapewnia je niewchodzenie w intymną (fizyczną) przestrzeń rozmówcy. Idzie tylko o to, czy zwrot nie jest dla większości ludzi tak naprawdę obcy kulturowo, odziedziczony w ramach nadrabiania kompleksów w drugim pokoleniu.
Ja tam się zgadzam z Nogą, granice obu form są dla mnie tak niedokładnie określone, że mam nadzieję, że prędzej czy później pójdziemy w ślady dawnych anglików i to rozróżnienie zaniknie. Chociaż nie, w angielski została właśnie forma grzecznościowa, a to ona mnie denerwuję, ja staram się maksymalnie często tykać (kiedy pytam się np. o drogę, jeśli osoba nie wygląda na >30 lat, raczej mówię na "ty", bo nie cierpię wszelkiej sztuczności i konwenansów.
E?! Przecież ogólnie była tendencja odsądzania tego od czci i wiary jako okropnego rusycyzmu (a ja, dowiedziawszy się o tym, zacząłem postaci tej używać jeszcze ochoczo, przekornie się rusyfikując).
Właśnie, zauważyliście, że gdzie nie spojrzysz rusycyzmy są bezlitośnie wytykane (ile razy słyszałem gromy na "cokolwiek bądź" czy "kropka w kropkę" tylko dlatego!), gdy kalki z innych jęyków już nie? Przecież germanizmów jest o wiele więcej, a nigdy nie spotkałem się z krytyką "znajdować się".
-
Litery niemałe.
-
Chociaż nie, w angielski została właśnie forma grzecznościowa, a to ona mnie denerwuję, ja staram się maksymalnie często tykać (kiedy pytam się np. o drogę, jeśli osoba nie wygląda na >30 lat, raczej mówię na "ty", bo nie cierpię wszelkiej sztuczności i konwenansów.
Jest "sir", ale dziwnym wydaje mi się jego użycie w sytuacji innej niż zwracanie się do przełożonego w wojsku, pracy czy do nauczyciela (choć to ostatnie to akurat według mnie patologia). No i jest ono jeszcze o tyle lepsze, że jest formą uprzejmego wołacza, stosowanego z umiarem. A w polskim są takie kwiatki jak "Proszę Pana, czy może mi Pan podać imię Pana i Pańskiej małżonki?"
Ja generalnie też uciekam w formy bezosobowe, moja komunikacja z profesorami na uczelni wygląda właściwie tylko tak.
-
Chociaż nie, w angielski została właśnie forma grzecznościowa, a to ona mnie denerwuję, ja staram się maksymalnie często tykać (kiedy pytam się np. o drogę, jeśli osoba nie wygląda na >30 lat, raczej mówię na "ty", bo nie cierpię wszelkiej sztuczności i konwenansów.
Jest "sir",
no po angielsku na "Ty" jest się właściwie tylko z Bogiem...
ciekawe, czy analogiczny zanik tego zaimka w esperanto to wpływ angielskiego.
A w polskim są takie kwiatki jak "Proszę Pana, czy może mi Pan podać imię Pana i Pańskiej małżonki?"
ale lepsze to od "Pana i jego małżonki", bo pierwotne znaczenie tego nibyzaimka się jakoś gubi...
Ja generalnie też uciekam w formy bezosobowe, moja komunikacja z profesorami na uczelni wygląda właściwie tylko tak.
[/quote]
-
Bo to komónistyczne i wiocha, wszyscy, kurwa, szlachta.
Tak, tylko że to wykanie u komuny było czymś naprawdę sztucznie wprowadzonym (nie twierdzę, że nie istniało/istnieje w gwarach, ale nie sądzę, by stamtąd zostało zaczerpnięte) i mające na celu wyeliminowanie "pana".
Swoją drogą, pamiętam że w Weselu (czy czymś takim) używali "onikania" a'la niemiecki i to przy bezpośrednich zwrotach (Pan przyjdą it.p.). Czy to prawdziwa djalektalna cecha? Wiem, że istnieje coś takiego u Ślązaków, ale chyba nie przy bezpośrednich zwrotach do osoby.
-
Wiem, że istnieje coś takiego u Ślązaków, ale chyba nie przy bezpośrednich zwrotach do osoby.
na Śląsku istnieje również przy bezpośrednich zwrotach.
-
Właśnie, zauważyliście, że gdzie nie spojrzysz rusycyzmy są bezlitośnie wytykane (ile razy słyszałem gromy na "cokolwiek bądź" czy "kropka w kropkę" tylko dlatego!), gdy kalki z innych jęyków już nie? Przecież germanizmów jest o wiele więcej, a nigdy nie spotkałem się z krytyką "znajdować się".
Akurat germanizmy też są wytykane… a jeżeli ktoś się zastanawia dlaczego, niech przypomni sobie o takim słowie jak „zabory”.
-
Swoją drogą, pamiętam że w Weselu (czy czymś takim) używali "onikania" a'la niemiecki i to przy bezpośrednich zwrotach (Pan przyjdą it.p.). Czy to prawdziwa djalektalna cecha? Wiem, że istnieje coś takiego u Ślązaków, ale chyba nie przy bezpośrednich zwrotach do osoby.
Wiem, ze istnieje u Górali (Wesele jest pod Krakowem, więc może ma tak ogólnie Galicja?)
Akurat germanizmy też są wytykane… a jeżeli ktoś się zastanawia dlaczego, niech przypomni sobie o takim słowie jak „zabory”.
Ale właśnie chyba nigdy nie spotkałem się z krytyką kalki niemieckiej (a z rosyjskimi nagminnie).
-
Wiem, ze istnieje u Górali (Wesele jest pod Krakowem, więc może ma tak ogólnie Galicja?)
Mojej babci z, yyy, granicy Pogórza i Beskidu Makowskiego też się zdarza. Więc możemy to spróbować już rozszerzyć na Śląsk, Pogórze, Podhale i Krakowskie Zachodnie?
Akurat germanizmy też są wytykane… a jeżeli ktoś się zastanawia dlaczego, niech przypomni sobie o takim słowie jak „zabory”.
No ale idzie o to, że niektórzy się zachowują, jakbyśmy żyli w latach 20.
Ale właśnie chyba nigdy nie spotkałem się z krytyką kalki niemieckiej (a z rosyjskimi nagminnie).
Raz - przez to, że są one często dyskretniejsze, przetłumaczone, dwa - nie bez przyczyny do głównych tekstów kultury polskiej należą Dziady, a historia XIX-wiecznej Polski to historia Kongresówki; ta Rota to tak na przyczepkę.
-
[...........]
-
Racja z tym "ma'am". Zabawny to wyraz swoją drogą, jest kolokwializmem od "madame", ale zwrócić się tak może i lord do królowej.
I myślę, że w życiu poza Polską tkwi przyczyna. Horyfikatywność objawia się głównie w kontaktach "w terenie", w sklepie, na dworcu, na uczelni, w pracy. Jeśli rozmawiasz(łeś) tam po polsku głównie ze znajomymi, a formalniejsze sprawy mailami, gdzie personalność można ograniczyć to nic dziwnego, że honorififi staje ci się abstrakcyjnym.
Mimo mojej pogardy do tej "kultury szacunku" ciężko od tego odejść, i mi jest głupio w wielu sytuacjach zwracać się na ty, i też wielu ludzi się na to obrazi albo uzna za wyraz patrzenia z góry.
-
Na japoński spójrzcie mości państwo.
-
O właśnie, tak gdybym zapominał czemu gardzę tym językiem mimo jego dość ciekawej gramatyki.
-
węgierski też ma ciekawie - w powszechnym użyciu są dwa "nibyzaimki" honoryfikatywne [zachowujące się jak zaimki 3. os.]: "maga" i "ön", przy czym ich pierwotne znaczenie jest zwrotne, co widać np. w takich wyrazach, jak "önző" 'samolubny', "öngyilkos" 'samobójca' czy "magaviselés" 'zachowanie [się]'.
"maga" [i forma mnoga: "maguk"] jest trochę mniej oficjalna i jest używana wobec osób, które już znamy i co do których chcemy wyrazić szacunek, ale jednocześnie możemy sobie pozwolić na pewną poufałość
"ön" [i forma mnoga "önök"] jest bardziej oficjalna.
pewnie, że w polskim tych poziomów honoryfikatywności jest jeszcze więcej, bo do tego dochodzą imiona w najprzeróżniejszych formach ["pani Halinko"], ale nie jest to chyba aż tak wbudowane w system gramatyczny.
-
Jak dla mnie to honoryfikatywność w polskim to niezwykle dziwny, chory wymysł, który jest absolutnie niepotrzebny. Co prawda na codzień w Polsce nie żyję, niemniej teraz w niej będąc zwracam się do ludzi zawsze "ty" i raczej mało mnie obchodzi, czy dana osoba ma dziesięć, dwadzieścia czy siedemdziesiąt lat.
Ta honoryfikatywność to nie wymysł, bo polsczyzna to nie conlang, to efekt ewolucji języka :)
Rozumiem, że nie chcesz używać form grzecznościowych "dla idei". Można i tak, ale... Jak dla mnie zupełnie niepotrzebna jest na przykład liczba mnoga po liczebnikach i odmiana czasownika przez osoby i liczby - czy to oznacza, że w kontakach z użytkownikami polszczyzny mam dla idei mówić np. "Oni ma trzy pies" zamiast "Oni mają trzy psy"? Bez sensu, głupi upór i tyle.
-
No właśnie, co to za idjota wymyślił, żeby przyimki łączyły się z różnymi przypadkami? Nie lepszy byłby jakiś casus generalis dla przyimków, albo całkowita analityzacja?
-
Już byś skoczył z tym "Ci faszyści zamerykanizowani język nam zanalityzują!" jako uniwersalną odpowiedź na wszystko.
-
Już byś skoczył z tym "Ci faszyści zamerykanizowani język nam zanalityzują!" jako uniwersalną odpowiedź na wszystko.
Chętnie skoczę. Tylko dokąd?
I nie chodziło mi wcale o żadnych amerykańskich faszystów (to ty żeś ich skądś wytrzasnął), tylko o to, że gdyby postrzegać poszczególne elementa gramatyki języka jako "potrzebne" lub "niepotrzebne", to można by wywalić z języka dosłownie wszystko. Nie ma w gramatyce niczego, czego nie można by zastąpić czym innym.
-
Już byś skoczył z tym "Ci faszyści zamerykanizowani język nam zanalityzują!" jako uniwersalną odpowiedź na wszystko.
Dynozaur to multikonto RWHÔ, nie Viléna.
-
Policjantów jest kilka razy więcej niż fanów Buducnostu.
i - przypomniało mi się - oficjalna nazwa mojego powiatu: "tomaszowski (mazowiecki)" [chociaż teraz jak widzę, to już chyba tego w takiej formie nie używają]. jak dla mnie to jeśli już trzeba to odróżniać od analogicznego powiatu w Lubelskiem, i jeśli już się pogodzimy z pełną nazwą Tomaszowa w Łódzkiem, to logicznie by było "powiat tomaszowski mazowiecczański". bo:
Radom -> radomski
Radomsko -> radomszczański
-
To jest ogólnie dziwne, bo w Podkarpackiem jest powiat leski z siedzibą w Lesku. Czyli powinien być leszczański?
Tak w ogóle, to obok jest powiat z siedzibą w Ustrzykach Dolnych i nigdy nie wiedziałem, jaka jest poprawna nazwa tego powiatu. Jakiś miesiąc temu dowiedziałem się, że jest to powiat bieszczadzki. No, przynajmniej jest to logiczne.
-
To jest ogólnie dziwne, bo w Podkarpackiem jest powiat leski z siedzibą w Lesku. Czyli powinien być leszczański?
niekoniecznie, to są chyba często różne tradycje miejscowe. ale nazwa powiatu "tomaszowski mazowiecki" nie wynika chyba z jakiejś tradycji miejscowej, tylko była próbą odróżnienia dwóch powiatów tomaszowskich.
analogiczna kwestia - czemu w polskim nie ma przymiotnika "królestwowy"? :D
dobrych parę lat temu zadałem te pytania na jakimś forum ponoć językoznawczym, ale zostałem preskryptywistycznie zjechany, więc dałem sobie spokój. a teraz po prostu z innej okazji mi się te moje dylematy przypomniały.
Tak w ogóle, to obok jest powiat z siedzibą w Ustrzykach Dolnych i nigdy nie wiedziałem, jaka jest poprawna nazwa tego powiatu. Jakiś miesiąc temu dowiedziałem się, że jest to powiat bieszczadzki. No, przynajmniej jest to logiczne.
podobnie z tatrzańskim.
-
niekoniecznie, to są chyba często różne tradycje miejscowe. ale nazwa powiatu "tomaszowski mazowiecki" nie wynika chyba z jakiejś tradycji miejscowej, tylko była próbą odróżnienia dwóch powiatów tomaszowskich.
Powinno być raczej tomaszowsko-mazowiecki, tak jak istniały przed rozbiorami województwa brzesko-kujawskie i brzesko-litewskie.
-
niekoniecznie, to są chyba często różne tradycje miejscowe. ale nazwa powiatu "tomaszowski mazowiecki" nie wynika chyba z jakiejś tradycji miejscowej, tylko była próbą odróżnienia dwóch powiatów tomaszowskich.
Powinno być raczej tomaszowsko-mazowiecki, tak jak istniały przed rozbiorami województwa brzesko-kujawskie i brzesko-litewskie.
pewnie tak, może nawet jest to wygodniejsze, choć i tak jest na bakier z logiką [jak wiele spraw w sumie]. bo powinien chyba być raczej odwrotny szyk, wszak "Armia Czerwona", ale "czerwonoarmista", a nie "armioczerwonista".
-
Im dawniejszy język, tym częściej opuszczał przyrostki w słowotwórstwie (im dalej, tym mniej konsekwentnie).
Pozostałością tego jest lubelski zamiast **lublińskiego.
-
Im dawniejszy język, tym częściej opuszczał przyrostki w słowotwórstwie (im dalej, tym mniej konsekwentnie).
Pozostałością tego jest lubelski zamiast **lublińskiego.
Czy z tego samego powodu jest "powiat kościerski" a nie "powiat kościerzyński"?
-
Czy z tego samego powodu jest "powiat kościerski" a nie "powiat kościerzyński"?
Oczywiście. Akurat takie rzeczy to czysta i szczytna tradycja, a nie urzędnicza graślawość. Po odrobinie praktyki zresztą nietrudno te dwie rzeczy odróżniać. Dorzucę od siebie: Zabrze - zabrski, Niepołomice - niepołomski (w Krakowie nie ma ulicy Niepołomickiej!), Proszowice - proszowski, Bożęcin w Sandomierskim - bożęcki, Niziny w Stopnickim - nizieński (wynika to z uwarunkowań tamtejszej gwary), Zawichost - zawichojski, i tak można jeszcze długo. Myślę, że warto to zbierać i stosować, zwłaszcza w odniesieniu do mniejszych miejscowości - tam to najłatwiej ginie.
-
tylko była próbą odróżnienia dwóch powiatów tomaszowskich
Próbą dziwną, bo są np. dwa powiaty nowodworskie, i jakoś ich nikt nie próbuje rozróżniać w nazwie…
-
Próbą dziwną, bo są np. dwa powiaty nowodworskie, i jakoś ich nikt nie próbuje rozróżniać w nazwie…
Bo Nowe Dwory Jakiekolwiektam to wyższa szkoła jazdy, mają po dwa przymiotniki w nazwie i, doprawdy, nie potrafię wskazać żadnej tradycji, która pomogłaby z nimi postępować.
-
Dorzucę od siebie: Zabrze - zabrski, Niepołomice - niepołomski (w Krakowie nie ma ulicy Niepołomickiej!), Proszowice - proszowski
O! No to już wiem, czemu we wsi mojej babci, która zwie się Gośniewice, mówi się "gośniewski" a nie "gośniewicki". Zawsze mnie to zastanawiało.
A to nie jest żadna Małopolska, lecz Mazowsze, okolice Grójca.
W pobliżu jest też wieś Boglewice, a tuż obok Wola Boglewska (a nie "Wola Boglewicka").
-
O! No to już wiem, czemu we wsi mojej babci, która zwie się Gośniewice, mówi się "gośniewski" a nie "gośniewicki". Zawsze mnie to zastanawiało. A to nie jest żadna Małopolska, lecz Mazowsze, okolice Grójca.
O! No, nie słyszałem, żeby to była tendencja małopolska, po prostu moja rodzina pochodzi z szeroko pojmowanej Małopolski (i tej kongresowiackiej, i tej galicyjskiej). Czyżby -wice:-wski było regularnym zjawiskiem? Jeśli tak, to do jakiego czasu? Są o tym jakieś artykuły (najlepiej w Internetach)?
-
W pobliżu jest też wieś Boglewice, a tuż obok Wola Boglewska (a nie "Wola Boglewicka").
Pod Warszawą za to znajdują się dwie wsie – Okrzeszyn i Kępa Okrzewska. Spróbujcie to wytłumaczyć.
-
Ja bym to tłumaczył tym, że użytkownikom polszczyzny łatwiej wymówić "okrzewska" niż "okrzeska", brzmi to jakoś tak bardziej naturalnie.
Z tego samego zapewne powodu wielu ludzi mówi "Puszcza Kampinowska" - co z tego, że niepoprawne, skoro lepiej brzmi?
-
Pod Warszawą za to znajdują się dwie wsie – Okrzeszyn i Kępa Okrzewska. Spróbujcie to wytłumaczyć.
Hiperpoprawność. Powinna być "Okrzeska".
Dawniej takie myłki były częstsze - np. "zaporowski" zamiast zaporozkiego.
-
Z tego samego zapewne powodu wielu ludzi mówi "Puszcza Kampinowska" - co z tego, że niepoprawne, skoro lepiej brzmi?
A mówią tak? Bo mi się zawsze zdawało, że większość ludzi wymawia -wsk- i -sk- tak samo (tak samo -wstw- i -stw-), i stąd się bierze np. Kazimierz Puławski…
-
Z tego samego zapewne powodu wielu ludzi mówi "Puszcza Kampinowska" - co z tego, że niepoprawne, skoro lepiej brzmi?
A mówią tak? Bo mi się zawsze zdawało, że większość ludzi wymawia -wsk- i -sk- tak samo (tak samo -wstw- i -stw-), i stąd się bierze np. Kazimierz Puławski…
Na pewno tak piszą.
Co do mówienia, to w podstawówce "pani od środowiska" tak mówiła i tak dyktowała do zeszytu :)
-
Że na Olimpiadzie w Londynie pierwszym językiem jest francuski. No na jakiej zasadzie?!
A swoją drogą komentatorzy nieźli są: /valdemort/, /london ej/, /emi winhaws/, no i jakżeby inaczej /blak eder/
Przy okazji ostatniego: dziki pęd, żeby wmawiać, że /æ/ należy czytać jako /e/. Co prowadzi aż do tak niedorzecznych wymów.
-
Że na Olimpiadzie w Londynie pierwszym językiem jest francuski. No na jakiej zasadzie?!
bo baron Pierre de Coubertin był Francuzem, więc pierwszym językiem igrzysk olimpijskich jest francuski?
-
Aha, no dobra, to potrafię zaakceptować.
-
A swoją drogą komentatorzy nieźli są: /valdemort/
/voldemart/*
A poza tym, czego ty oczekujesz bo Babiarzu i Szaranowiczu?
-
No mógłby im ktoś przynajmniej napisać jak mają nazwy własne czytać. No i mogliby umieć czytać, też nie jakaś wybitna umiejętność.
-
[...........]
-
Irytuje mnie użycie słowa "nowy" w znaczeniu "inny niż zwykle". Jeśli NBP wybije jakieś dwuzłotówki z żuczkiem, WOŚPem czy innym Kopernikiem, to dla mnie nie są to "nowe" monety, bo nie zastępują "starych" dwuzłotówek, lecz z nimi współistnieją. Tak samo "nowy nauczyciel" z danego przedmiotu to ten, który na stałe zajmuje miejsce poprzedniego, a nie ten, który raz przychodzi na zastępstwo. A z oboma tymi użyciami już się spotkałem.
Niezależnie od powyższego denerwuje mnie nadużywanie tego samego przymiotnika w reklamach.
-
Dla mnie okolicznościowa moneta jest jak najbardziej nowa - w końcu wcześniej takiej monety nie było (nieważny jest nominał, ważny projekt). Co do nauczyciela, racja, ale tylko wtedy, gdy ten nauczyciel zastępujący wcześniej pracował w szkole :)
-
Dla mnie okolicznościowa moneta jest jak najbardziej nowa - w końcu wcześniej takiej monety nie było (nieważny jest nominał, ważny projekt).
W momencie wydania jej, jak najbardziej tak. Ale jeśli już zacznie krążyć w obiegu, to nie. Z moich obserwacji wynika, że każda moneta okolicznościowa może być określona potocznie jako "nowa", bez sprawdzania, czy wydano ją w roku 2012 czy 1997. "Nowe monety" = "okolicznościowe monety" = "te takie inne niż zwykle".
-
Zaczęło mnie irytować, że przyzwyczaiłem się do mówienia [ɫ]., zamiast [ł] o_O
-
Zaczęło mnie irytować, że przyzwyczaiłem się do mówienia [ɫ]., zamiast [ł] o_O
A mnie denerwuje, gdy mówię [w] zamiast [w]...
-
Zaczęło mnie irytować, że przyzwyczaiłem się do mówienia [ɫ]., zamiast [ł] o_O
A mnie denerwuje, gdy mówię [w] zamiast [w]...
Dobrze gada :D
-
A mnie wkurza, jak ktoś się czepia cudzej wymowy. Serio.
Każdy mówi jak umi :)
-
A mnie wkurza, jak ktoś tępi wymowę gwarową, dielektalną, lub lekko gwarową i dialektalną.
-
Wkurza mnie też nachalne tępienie przez tzw. językoznawców pewnych popularnych form jako niepoprawnych.
Na przykład "karnister" - co z tego, że ktoś tę formę uznał za niepoprawną, skoro mówi tak gigantyczna liczba ludzi? Czy język jest dla ludzi czy ludzie dla języka?
-
Gigantyczna liczba ludzi? Pierwsze słyszę.
Denerwuje mnie, gdy ktoś mówi, że dana forma jest używana dużo częściej niż poprawna, a ja właśnie jej nigdy nie słyszałem.
;)
-
Denerwuje mnie, gdy ktoś mówi, że dana forma jest używana dużo częściej niż poprawna, a ja właśnie jej nigdy nie słyszałem.
+1
"Karnister" kojarzy mi się z czymś do karania ;)
-
Karnister to kanister czy karnista?
-
Denerwuje mnie, gdy ktoś mówi, że dana forma jest używana dużo częściej niż poprawna, a ja właśnie jej nigdy nie słyszałem.
;)
Proponuję zatem odejść na chwilę od kompa i książek, udać się na najbliższy "cepeen" i posłuchać :-)
PS. Google też są pomocne, polecam zwłaszcza lekturę forów dyskusyjnych, gdzie są wypowiedzi mniej formalne, bardziej spontaniczne.
-
Osobiście nigdy się nie spotkałem ze słowem kaRnister. :-P
-
Osobiście nigdy się nie spotkałem ze słowem kaRnister. :-P
Wszystko chyba zależy od tego, czy stykamy się z osobami, które ka(r)nistrów używają (lejąc tam np. benzynę) czy nie. Odnoszę wrażenie, że im częściej ludzie mają z ka(r)nistrami coś wspólnego, tym jest większe prawdopodobieństwo, że pojawi się owo "r" w środku. W tym sensie "karnister" staje się formą można powiedzieć żargonową, a "kanister" czysto akademicką, używaną przez ludzi mających z ka(r)nistrami niewiele do czynienia.
-
Mnie w ogóle wkurza to, że ktoś sobie wymyślił, że jakaś forma musi być "jedyna poprawna"…
-
A mnie to, że ludzie, którzy zajmują się poprawnością językową są zwykle świadomi, że gdyby nie niepoprawność, to nie mówiliby nawet tym językiem, którym teraz mówią.
-
A mnie to, że ludzie, którzy zajmują się poprawnością językową są zwykle świadomi, że gdyby nie niepoprawność, to nie mówiliby nawet tym językiem, którym teraz mówią.
Chyba właśnie nie są? Jeśli o to chodziło to popieram.
-
Taaak, zauważyłem, że benzyniarze często mówią "karnister". Podobnie jak kolesiówa z najbliższej mi poczty mówi "piorytet".
Nie wiem, o czym to świadczy...
-
"piorytet".
Hahahah ;-D
-
A mnie to, że ludzie, którzy zajmują się poprawnością językową są zwykle świadomi, że gdyby nie niepoprawność, to nie mówiliby nawet tym językiem, którym teraz mówią.
Chyba właśnie nie są? Jeśli o to chodziło to popieram.
Może jednak są (albo powinni być, sądząc po wykształceniu) i to najbardziej wkurza. (Tzn. wkurza to, że zajmują się mimo świadomości.)
-
Chyba możemy spokojnie stwierdzić, że wkurzają nas ludzie zajmujący się poprawnością językową bez względu na własności ich umysłu :P
-
Chyba możemy spokojnie stwierdzić, że wkurzają nas ludzie zajmujący się poprawnością językową bez względu na własności ich umysłu :P
:D Nie no, niech się nawet zajmują... Wkurza mnie ignorancja. Jestem za świadomym używaniem języka.
-
Taaak, zauważyłem, że benzyniarze często mówią "karnister". Podobnie jak kolesiówa z najbliższej mi poczty mówi "piorytet".
Nie wiem, o czym to świadczy...
Moim zdaniem mówienie "piorytet" świadczy jedynie o niestarannej wymowie a nie o występowaniu konkurencyjnej formy.
-
Jeszcze a propos karnistra, jest jakaś nazwa na odpowiednik regionalizmu wśród jakiejś grupy zawodowej (coś jak żargon, ale odnoszącego się do pojedynczego słowa)?
-
Żargonizm?
-
"piorytet".
Hahahah ;-D
"maszerować" hahaha
-
"piorytet".
Hahahah ;-D
"maszerować" hahaha
czyli to jednak elizja "r", a nie przestawka?
-
"piorytet".
Hahahah ;-D
"maszerować" hahaha
czyli to jednak elizja "r", a nie przestawka?
Tam jest po prostu zachowana francuska końcówka bezokolicznika, podobnie jak w polerować, froterować, faszerować (tutaj to samo).
-
Końcówka końcówką, ale jest "marsz" => "maszerować" a nie "marszerować".
-
Końcówka końcówką, ale jest "marsz" => "maszerować" a nie "marszerować".
Myślę, że marsz > marszerować > maszerować. Pierwsze r się zredukowało, co nie jest żadną nowością. Imię Małgorzata brzmiało kiedyś Margorzata. I ten piorytet to chyba podobne uproszczenie...
-
A karnister to nie wiem, chyba przez skojarzenie z tornistrem :P
-
A karnister to nie wiem, chyba przez skojarzenie z tornistrem :P
Ja tam w tym skojarzeniu niczego śmiesznego nie widzę. Łacińskie "coemeterium" przeszło w "cmentarz" a nie "cmetarz" prawdopodobnie też na podstawie skojarzenia z czymś smętnym (dawna polszczyzna notowała nawet formę "smętarz").
A dziś nie słyszę, aby ktoś rwał sobie włosy z głowy z powodu formy "cmentarz". Więc myślę, że i "karnister" zostanie kiedyś zaakceptowany przez "speców od poprawności" :)
-
Na razie niewielki procent osób tak mówi, więc chyba nie. Mam nadzieję, że nie :P
-
Czy niewielki, to bym się kłócił, ja to słyszę często.
Chyba trzeba byłoby przeprowadzić jakieś badania na temat częstotliwości występowania tej formy w języku mówionym, bo tak to możemy bez końca dyskutować, czy forma jest popularna czy nie.
-
Przeszukując google, znalazłem jeszcze jedno ciekawe zjawisko - w wielu ogłoszeniach (Allegro itp.) ludzie piszą np, "sprzedam kanister karnister 20 l" - bardzo często pojawiają się obie formy obok siebie, aby google pozycjonowało ogłoszenie i na jedną i na drugą formę.
Czyli mnóstwo ludzi zdaje sobie sprawę z występowania w polszczyźnie obu form.
Choć oczywiście zza akademickich podręczników być może tego nie widać ;-)
-
Może niekoniecznie wkurʎɮɵʃɱɘ, ale bardzo brakuje mi w angielskim egzonimów wielu polskich miejscowości, a jakoś dziwnie mi jest pisać np. I live in Rzeszów. Chyba że by pisać I live in Zheshoof* (Zheshow? Reshow?), ale to by dziwnie wyglądało…
* albo Wooj.
-
Tak samo jak brakuje w polskim egzonimów wielu brytyjskich miejscowości. Włączając całkiem znane, jak np. Oxford, Liverpool czy Glasgow. Chyba tylko Londyn ma swój egzonim.
-
Tak samo jak brakuje w polskim egzonimów wielu brytyjskich miejscowości. Włączając całkiem znane, jak np. Oxford, Liverpool czy Glasgow. Chyba tylko Londyn ma swój egzonim.
Akurat Oxford ma, Oksford… jest jeszcze Edynburg.
-
Tfu, pojebało mi się z Cambridge. Fakt, jeszcze Edynburg.
-
[...........]
-
No, jeszcze jest Jork. A na Rzeszów to można by od przesady mówić Resow, ale czy Rzeszow jest taki zły?
-
Was też wkurza zostawianie dopełniacza w angielskich nazwch polskich ulic typu 'Korfantego Avenue"?
-
No, jeszcze jest Jork. A na Rzeszów to można by od przesady mówić Resow, ale czy Rzeszow jest taki zły?
Zwłaszcza, że na 95% osoba, z którą się po angielsku rozmawia, tak czy tak nie ma pojęcia, gdzie Rzeszów leży (i to mimo tego że to chyba jedyne miasto w Polsce, które tak gwałtownie zwiększa powierzchnię) ;)
-
Was też wkurza zostawianie dopełniacza w angielskich nazwch polskich ulic typu 'Korfantego Avenue"?
Mnie nie. Zwłaszcza, że przykładowo Anglik przyjeżdżający do Polski będzie szukał takiej nazwy ulicy, jaką przeczytał, a nie odmieniał (przecież prawdopodobnie nie zna polskiego).
-
Ja ogólnie jestem zwolennikiem, żeby podawać albo "ulica Moniuszki", albo "Moniuszko Street", albo obie te formy naraz.
-
Was też wkurza zostawianie dopełniacza w angielskich nazwch polskich ulic typu 'Korfantego Avenue"?
Mnie też. No ale ja jestem z tych, co uważają, że nazwy ulic czy placów powinno się tłumaczyć (New World Street i Saxon Square ftw), więc nie jestem zbyt reprezentatywny…
-
Green Mountain FTW!
-
[...........]
-
Green Mountain FTW!
Ulic i placów, nie nazw miejscowości… Dlatego też np. Piotrków Street, nie Peterborough Street.
-
np. I live in Rzeszów. Chyba że by pisać I live in Zheshoof* (Zheshow? Reshow?), ale to by dziwnie wyglądało…
Ryashiv po prostu albo Zheshuv... :D
-
[...........]
-
Smutne jest, że wiedzy o lingwistyce nie mają też osoby po filologiach czy nawet przedmiotach z lingwistyką w nazwie. Rozmawiałem ostatnio z koleżanką z Lingwistyki Stosowanej o baskijskim. Całkiem inteligentna z niej dziewczyna, ale gdy rzuciłem, że ten baskijski jest chyba ergatywny - popatrzyła na mnie dziwnie... Nazwa nominatywno-akusatywny też jej nic nie mówiła.
-
Studiowała w Polsce?
Wydzielono wątek. (http://jezykotw.webd.pl/f/index.php?topic=644.0)
-
[...........]
-
Pod Warszawą za to znajdują się dwie wsie – Okrzeszyn i Kępa Okrzewska. Spróbujcie to wytłumaczyć.
Kolejna rzecz, która nie wiadomo, skąd się wzięła – Piaseczno, ale piaseczyński. Bardziej logiczne by było piaseczeński…
No i inny ciekawy przypadek – Końskie, ale Konecki.
-
Pod Warszawą za to znajdują się dwie wsie – Okrzeszyn i Kępa Okrzewska. Spróbujcie to wytłumaczyć.
Kolejna rzecz, która nie wiadomo, skąd się wzięła – Piaseczno, ale piaseczyński. Bardziej logiczne by było piaseczeński…
Może wpływ dialektu (zwężenie samogłosek przed nosówką)?
-
No i inny ciekawy przypadek – Końskie, ale Konecki.
Bitch, please.
konecczanin, konecczanka. xd
Ale kiedyś było po prostu "powiat koński" itd. Zmienili, bo chyba już jest o takiej nazwie... nie wiem, czemu.
Musiałem się wypowiedzieć jakkolwiek, bo mieszkam tu.. :c
-
Wkurzają mnie ę-ą-ające dziecięta w reklamach.
-
Wkurzają mnie […] dziecięta w reklamach.
/me too.
-
Wkurzają mnie [...] reklamy.
:>
Mnie czasem wkurza ta fleksja w polskim. xd
-
Wkurzają mnie ludzie, którzy cannot into inflection.
Np. człowiek robiący tam wprowadzenie: http://www.youtube.com/watch?v=0M8cKik8xRk
Że co, oni robią jakieś wielokrotne Polcony? Ile tych Polcon ma być w 2012 r.?
-
Że co, oni robią jakieś wielokrotne Polcony? Ile tych Polcon ma być w 2012 r.?
0.(9), a skoro to ułamek, to użył liczby mnogiej. Co tu się nie zgadza?
-
Dobra, przekonałeś mnie. I podsunąłeś pomysł na głupi matematyczny condialekt polskiego.
-
http://www.skarbnicakaszubska.pl/index.php/o-jzyku-kaszubskim.html (http://www.skarbnicakaszubska.pl/index.php/o-jzyku-kaszubskim.html)
RADA JĘZYKA KASZUBSKIEGO!!! AAAAAAAAA!!!
-
NIEPODLEGŁOŚĆ DLA KASZEBE, NIEPODLEGŁOŚĆ DLA KASZEBE!
-
PRZECIEŻ TO POLACY, PRZECIEŻ TO POLACY!!!
-
NIEPODLEGŁOŚĆ DLA KASZEBE, NIEPODLEGŁOŚĆ DLA KASZEBE!
Dla Śląska, Podhala, Kaszub, Kurpiów, Krajny, Kociewia i Kujaw!
-
NIEPODLEGŁOŚĆ DLA KASZEBE, NIEPODLEGŁOŚĆ DLA KASZEBE!
Dla Śląska, Podhala, Kaszub, Kurpiów, Krajny, Kociewia i Kujaw!
No! :P
Dobra, koniec z politykowaniem.
-
Kóniec! Wuolne Mazofše! Kalyš stolycom!
-
NIEPODLEGŁOŚĆ DLA KASZEBE, NIEPODLEGŁOŚĆ DLA KASZEBE!
Dla Śląska, Podhala, Kaszub, Kurpiów, Krajny, Kociewia i Kujaw!
I Kresów, rzecz jasna!
Chciałem jeszcze napisać o zjednoczeniu i niepodległości Prus, ale zdałem sobie sprawę, że byłoby to nie na miejscu, bo Prusy nie są regjonem Polski...
-
No to ja chcę z powrotem Republikę Krakowską.
Wkurza mnie to, że jest "z powrotem", a nie "spowrotem". Przecież to "z powrotem", które użyłem, to inne "z powrotem" niż przyimek "z" + "powrót" w narzędniku.
-
Właśnie! Ja w ogóle coraz bardziej przekonuję się do konsekwentnego łącznego pisania przysłówków złożonych, wokamgnieniu, naraz, nacodzień, itd.
-
Nie bójcie się, niedługo wejdzie reforma, że "spowrotem" jest poprawne.
Bo i skoro jest "skąd".
-
[...........]
-
A wracając do tematu Rady Języka Kaszubskiego, widzę że działalność tej rady tak naprawdę kaszubszczyźnie szkodzi.
Na przykład to (http://www.skarbnicakaszubska.pl/index.php/o-jzyku-kaszubskim/biuletyn-2007/43-uchwaa-nr-3-2007.html). Piszą o jakiejś "tendencji do używania form krótszych". Tylko, że ta tendencja to wpływ literackiej polszczyzny. A więc zamiast wysyłać te oryginalne formy na -cëjá do djabła, powinni walczyć o to, żeby je w normatywnej kaszubszczyźnie utrzymać.
A widywałem te dłuższe formy w kaszubskich tekstach bardzo często, co oznacza, że SĄ ONE UŻYWANE (przynajmniej na piśmie). Więc nie rozumiem, dlaczego RJKasz woli wspierać polaczenie, zamiast zachęcać młodych Kaszubów do używania archaicznych form.
Innymi słowy, RJKasz jest równie szkodliwa, co RJP.
-
I znowu przez taką, a nie inną radę trzeba będzie słucháć bredów, że przepisowość zła, itd., choć przecie nie má innéj drogi, by język wskutek nieuwzrażonéj pogoni za oddaniem rzeczywistości, nie zatracił wartości koniecznéj, by tą rzeczywistość zmieniáć.
-
Nie bójcie się, niedługo wejdzie reforma, że "spowrotem" jest poprawne.
Bo i skoro jest "skąd".
Powrót to rzeczownik, więc mielibyśmy też pisać zmamą, statą, sTomkiem? XD
-
Wkurza mnie to, że jest "z powrotem", a nie "spowrotem". Przecież to "z powrotem", które użyłem, to inne "z powrotem" niż przyimek "z" + "powrót" w narzędniku.
-
Nie bójcie się, niedługo wejdzie reforma, że "spowrotem" jest poprawne.
Bo i skoro jest "skąd".
Powrót to rzeczownik, więc mielibyśmy też pisać zmamą, statą, sTomkiem? XD
No w sumie racja, ale nie używamy za bardzo tego komitatywnie. ;P
-
Mam do was takie pytanie. Dlaczego umieściłem je w tym temacie - a dlatego, że wkurza mnie, że ludzie wypowiadają źle jego nazwisko. Tj. własnie nie wiem czy dobrze wypowiadają czy źle xD
Nazwisko naszego prawicowego Boga Andersa Breivika powinno się wymawiać /andəʃ/ czy /andəɾs/ ?(Szczerze, to na IPI'e się nie znam, więc jeśli chodzi o to drugie to chodzi mi tu o normalną wymowę, z powodu jego polskich korzeni)
-
Z tego, co wiem, jest tam sz. Jednakże nie spodziewałbym się, by ogół ludności dobrze wymawiał nazwisko w tym języku.
-
Wkurza mnie, jak ktoś mówi "w(y)łączyć głos" zamiast "w(y)łączyć dźwięk".
-
Ajtam ajtam, ciekawsze są nazwy zmysłów, które przez wielu ludzi są nierozróżniane z nazwami tego, co odczuwają, np. «Mam dobry zapach» w sensie «Mam dobry węch».
-
I tak lepszy angielski, gdzie jeden czasownik oznacza i "mieć zapach", i "czuć zapach".
-
Przechodniość w angielskim nie istnieje. :>
-
Istnieje, oczywiście, tylko jest płynna.
-
Nazwisko naszego prawicowego Boga Andersa Breivika powinno się wymawiać /andəʃ/ czy /andəɾs/ ?(Szczerze, to na IPI'e się nie znam, więc jeśli chodzi o to drugie to chodzi mi tu o normalną wymowę, z powodu jego polskich korzeni)
/anəʃ/ albo /anəʀs/. A nazwisko /bræɪvɪk/.
-
Mnie wkurza, gdy nie rozróżniają tego (i przechodniości swoją drogą też) ludzie, którzy uczą języka.
Wyciągnięcie z lektora hiszpańskiego, co znaczy "oler" było nie lada wyzwaniem.
-
Nazwisko naszego prawicowego Boga Andersa Breivika powinno się wymawiać /andəʃ/ czy /andəɾs/ ?(Szczerze, to na IPI'e się nie znam, więc jeśli chodzi o to drugie to chodzi mi tu o normalną wymowę, z powodu jego polskich korzeni)
/anəʃ/ albo /anəʀs/. A nazwisko /bræɪvɪk/.
Oo jebło mi się imię z nazwiskiem :D
Anyway, dzięki, Teraz nie mam wątpliwości co do tego
-
Wkurwia mnie tendencja ostatnich lat do nierozwijania skrótów. Gadu-Gadu stało się oficjalnie GG, Nasza-Klasa (na którą nie wchodzę i nigdy nie wchodziłem) to już tylko i wyłącznie "NK", a jak widziałem niemiecką wersję reklamy Procter & Gamble, to tam gdzie w polskiej wersji była wymówiona pełna nazwa firmy, to w niemieckiej było "Pi end Dżi".
Nie wiem co to za głupia moda. Co oni chcą tym osiągnąć? Żeby było międzynarodowiej?
-
A Hewlett-Packard oficjalnie stało się HP.
-
[...........]
-
Harry Potter to zło i szatan. Co Ty, nie wiesz?!
-
Wkurwia mnie tendencja ostatnich lat do nierozwijania skrótów. Gadu-Gadu stało się oficjalnie GG, Nasza-Klasa (na którą nie wchodzę i nigdy nie wchodziłem) to już tylko i wyłącznie "NK", a jak widziałem niemiecką wersję reklamy Procter & Gamble, to tam gdzie w polskiej wersji była wymówiona pełna nazwa firmy, to w niemieckiej było "Pi end Dżi".
Nie wiem co to za głupia moda. Co oni chcą tym osiągnąć? Żeby było międzynarodowiej?
Marketing.
Takie "HBO" czy "BMW" jest wyrazistsze, łatwiej je wyłowić z tekstu, niż takie "Home Box Cinema" i "Bayerische Motoren Werke", do tego odpada problem wymowy – skrótowiec każdy może wymówić w tym języku, w jakim chce.
Nazwa to marka, ma być możliwie jak najprostsza i zarazem najbardziej charakterystyczna. Ma łatwo zapadać w pamięć. Ma się często o niej mówić. Ma być symbolem.
(Powiedziałbym nawet, że to trochę jak z godłem i flagą – obydwa są znakami i to godło przekazuje więcej informacji, ale flaga jest zazwyczaj jego symbolicznym uproszczeniem, "skrótem", zachowującym jak najwięcej charakterystycznych cech przy maksymalnej prostocie i rozpoznawalności.
Są wyjątki, oczywiście.)
-
Wkurwia mnie tendencja ostatnich lat do nierozwijania skrótów. Gadu-Gadu stało się oficjalnie GG, Nasza-Klasa (na którą nie wchodzę i nigdy nie wchodziłem) to już tylko i wyłącznie "NK", a jak widziałem niemiecką wersję reklamy Procter & Gamble, to tam gdzie w polskiej wersji była wymówiona pełna nazwa firmy, to w niemieckiej było "Pi end Dżi".
Ta tendencja wcale nie jest taka nowa – już w 1963 zdarzyło się, że Teksańska Wyższa Szkoła Rolniczo-Mechaniczna zmieniła swoją nazwę na Teksański Uniwersytet A&M, gdzie A&M nie oznacza nic.
-
Wkurwia mnie tendencja ostatnich lat do nierozwijania skrótów. Gadu-Gadu stało się oficjalnie GG, Nasza-Klasa (na którą nie wchodzę i nigdy nie wchodziłem) to już tylko i wyłącznie "NK", a jak widziałem niemiecką wersję reklamy Procter & Gamble, to tam gdzie w polskiej wersji była wymówiona pełna nazwa firmy, to w niemieckiej było "Pi end Dżi".
Nie wiem co to za głupia moda. Co oni chcą tym osiągnąć? Żeby było międzynarodowiej?
O ile pamiętam, BP się obraziło, jak Obama nazwał je British Petroleum :)
-
Wkurwia mnie tendencja ostatnich lat do nierozwijania skrótów. Gadu-Gadu stało się oficjalnie GG, Nasza-Klasa (na którą nie wchodzę i nigdy nie wchodziłem) to już tylko i wyłącznie "NK", a jak widziałem niemiecką wersję reklamy Procter & Gamble, to tam gdzie w polskiej wersji była wymówiona pełna nazwa firmy, to w niemieckiej było "Pi end Dżi".
Nie wiem co to za głupia moda. Co oni chcą tym osiągnąć? Żeby było międzynarodowiej?
Akurat w przypadku Naszej-Klasy to zrozumiałe, bo ona bardzo wcześnie ze strony pozwalającej znaleźć kolegów z młodości przeszkształciła się w portal ogólnospołecznościowy, a potem równie szybko w towarzstwo wzajemnej adoracji gimnazjalisek.
-
Akurat w przypadku Naszej-Klasy to zrozumiałe, bo ona bardzo wcześnie ze strony pozwalającej znaleźć kolegów z młodości przeszkształciła się w portal ogólnospołecznościowy, a potem równie szybko w towarzstwo wzajemnej adoracji gimnazjalisek.
Wiem, po prostu taki przykład mi przyszedł do głowy. Ten z BP lepszy.
PS: Tysiączny post!
-
Wiem, po prostu taki przykład mi przyszedł do głowy. Ten z BP lepszy.
Samowyobcowanie kapitału. Wskutek ruchów kapitałowych BP przestaje być brytyjskie, BMW bawarskie, P&G nie jest już Proctera i Gamble'a, a AGH górniczo-hutnicze. Diabli wiedzą, czyje to wszystkie - za ostatnim wyjątkiem - akcjonariat utajniony i porozpraszany, diabli wiedzą, czym to się zajmuje, bo głównie obrotami giełdowymi, i ogólnie nikt za nic nie odpowiada. Brr.
-
Tak abstrahując tego odregionalizowywania, z czym się generalnie zgadzam.
Skróty nie są takie złe, ostatecznie tworzą jakieś nowe jakości, rzeczy nie będące aż tak mocno złożeniem wyrazów czy nazw. Gdyby tylko mieć jakiś proces zlewający je w słowo (bo jednak obecne, opalikoane zwarciami krtaniowymi, są wyraźnie skrótami), to byłoby to całkiem ciekawe i mogłoby rodzić z czasem fajne słowa (na takiej zasadzie jak adidasy, dżinsy, itd.). Kurczę, chyba nawet sam coś takiego opracuję dla polskiego :D
-
Wkurza mnie utożsamianie gramatyki z fleksją, szlag mnie przez to trafia. Jedna rzecz to mówienie o trudności języka - jaki to polski ma skomplikowaną gramatykę, bo 'pacha', ale 'pasze', a za to chiński gramatyki nie ma, bo tam się nic nie odmienia. No sorry, jedyne co ma standardowy polski niebanalnego to przypadki i aspekty. Reszta to banał. Tabelki czy rekaje trzeba wykuć, ale gdzie tu skomplikowanie? Jeszcze mogę docenić pewne procesa fonetyczne na odmianach, ale czym jest końcówka dopełniacza nieżywotnych jeśli nie zwykłym burdlem do wykucia (a radziciele mają tu pole do popisu, bo żadne reguły nie obowiązują, więc mogą do woli tworzyć swoje arbitralne zalecenia). No ale jakaś ocena skomplikowania to drugorzędne, smutne że tak myślą ludzie, którzy się uczą. Spotkałem niedawno Chinkę uczącą się polskiego i nie mogłem jej wyjaśnić, że 'oczami' to 'oczy' w miejscowniku. Coś tam słyszała, ale nie świadomie olewała gramatykę. I domyślam się, że to kwestia tego ogólnego podejścia. Nikt się nie skupia na tym, czym są przypadki, po co one, jak je rozpoznać, tylko katuje się tymi bezmózgimi tabelkami, gdzie zresztą co chwila okazuje się, że słowa wpada w inny wariant subpodtypu klasy odmian. I ludziom w ogóle umyka logika języka - mają tylko słowa oblane jakąś dziwną polewą końcówek. A Polacy działają tylko na szkodę, bo jeśli już nie przyznają, że polski trudny i rzeczywiście cudzoziemcze tego nie pojmiesz, to czepiają się z lubiścią wszystkich potknięć odmiany, nadmiernych regularyzacji, braku przegłosów czy uzgodnień rodzaju (no sorry, czym to jest więcej jak tylko ozdobnikiem?).
Czemu tak?!
-
Bo tak
-
Polski jest trudny? Aha. Fajnie wiedzieć.
-
W polskim trudność powoduje mnogość wzorów odmian i dziwne zachowania przypadków w jakichś dziwnych sytuacjach. Pod tym względem jest trudniejszy, imo, od innych słowiańskich.
A te wszystkie „ozdobniki” właśnie tworzą język. Oczywiście mówienie w stylu „ja wczoraj iść w sklep ja kupić trzy jabłko” da się zrozumieć, co nie zmienia faktu, że to nie język polski. To zlepek polskich słów, z polskim szykiem zdania nawet, i dla Polaka przy odrobinie wysiłku zrozumiały, ale nie język polski. Ktoś, kto tak mówi, nie mówi po polsku. Coś takiego można złożyć w każdym języku wybierając po prostu podstawowe formy odpowiednich słów. Jeśli chce się pomóc komuś uczącemu się polskiego, należy się czepiać tych wszystkich szczegółów przy odmianie.
-
[...........]
-
Silmuś, ale sorry co ty za przykłady podajesz? Czego ma dowodzić twoje zdanie? Bo akurat nie ma wspólnego nic z tym, o czym mówiłem. Czemu ilekroć chce się coś o polskim napisać, zaraz ktoś wyjeżdża z "a bo wy chcecie, żeby wszyscy mowili 'Kali jeść Kali pić' jak Amerykanie'?
"Wczoraj poszedłem do sklepa, kupiłem trzy jabłek" - taka jest wersja, mająca się jakoś do rozmowy.
Ty naprawdę uważasz, że "szedłem do sklepowi, kupiłbym trzema jabłkami" jest lepsze, bo mówiący dobrze znał tabelki odmian?
Nie twierdzę, że uczącym się trzeba wmawiać, żeby odmieniali tylko według jednego sztucznego "standardowego" wzorca, ale że są kurde rzeczy ważniejsze. Najpierw trzeba zrozumieć, po co to wszystko, jak się dogadać, jak zrozumieć, o co chodzi. Ortografia, wymowa /vstr/ i VII grupa deklinacji może poczekać.
Ghoster, ale ja tymi ludźmi wcale nie zamierzam gardzić. Tylko wkurza mnie taki stan rzeczy i staram się coś z tym robić, choć ludzie są na tym punkcie strasznie oporni i przekonani, że to oni (i ich polonistki i Miodek) się znają najlepiej. A nie jest to przy tem sprawa, która po prostu nie są zainteresowani.
-
No OK, zgadzam się, że najpierw zrozumienie który przypadek jest o czym, z czym się klei, o czym informuje, a później klepać tabelki odmian. Ale z twojej wypowiedzi zrozumiałem, że z jednej strony wkurza cię brak zrozumienia i znajomości gramatyki, w tym fleksji, a z drugiej nie rozumiesz sensu uczenia się tejże… I chciałem zwrócić uwagę na to, że ona jest istotna.
A że sposób jej nauczania jest chujowy, to inna sprawa. Chybaśmy się po prostu na wstępie nie zrozumieli.
-
Eeee z tabelek to się polskiego języka nikt nie nauczy. Swoją drogą ty masz znać tabelki, czy umieć mówić po polsku?
W takim razie żywa mowa, i tylko ona...
-
Ja kiedyś widziałem tabelki dla języka polskiego w jakiémś niemieckiém podręczniku. Paręnaście stron. :D
-
[...........]
-
Widziałech.
-
pewne procesa fonetyczne
Tak człowiek kończy, jak nie zabezpiecza się w czasie kontaktów z Dynozaurem :-P
-
Preskryptywiści.
Jak zazwyczaj.
-
[...........]
-
Wkurza mnie, że przy nauce języków, przy czasach, uczy się pierdół pokroju "sytuacja trwa w czasie i nie wiadomo czy jest zakończona..."- kurwa!
Takie pierdolenie na tematy, które nikogo nie obchodzą - *nikt* prócz lingwistów nie zdaje sobie sprawy z takich rzeczy, a jakoś idzie posługiwanie się obcymi językami bezproblemowo - to całe pierdolenie o miliardzie czasów w angielskim, który ma ich de facto całe *dwa*, a reszta to zwykłe konstrukcje wyrażające różne rzeczy. To pierdolenie pokroju "I have been..." oznaczającego czas przeszły... No nie wiem z której, kurwa, strony, jeśli w polskim powiem "Jestem wczoraj w kawiarni..." to automatycznie jest to czas przeszły? To jest po prostu konstrukcja porównywalna do "mam coś zrobione", a mam to *teraz* zrobione, nie kiedyś.
Może pierdolę, ale pierwsza lekcja angielskiego przypomniała mi, dlaczego nienawidziłem tego przedmiotu - jakoś przy nauce holenderskiego nikt mi nie pierdolił o tysiącu czasów, tylko mówili o teraźniejszym (Ik heb), przeszłym niedokonanym (ik had) oraz przeszłym dokonanym (ik heb gehad), nikt sobie nie zawracał głowy takimi rzeczami jak "Verleden Voltooide Tijd" (Ik had gedaan), co możnaby przetłumaczyć jako "Miałem przerobione". Kurwa, to zwykłe konstrukcje, a nie nowe czasy - co prawda przeszły dokonany w holenderskim to także konstrukcja, ale faktycznie używana i się wyróżniająca, więc można jej trochę czasu poświęcić, ale robienie jakichś kilometrowych osi czasu i umieszczanie na niej dokładnie jakichś konstrukcji czasowych z angielskiego, oraz czepianie się, żeby przypadkiem jakiś czasownik nie wyrażał czynności trwającej dłużej niż do piątku o dwunastej, to po prostu pierdolony mit, który każdy natywny, normalny użytkownik języka ma najzwyczajniej w dupie.
Ajtam ajtam, daj lingwistom pofapać...
-
To pierdolenie pokroju "I have been..." oznaczającego czas przeszły... No nie wiem z której, kurwa, strony, jeśli w polskim powiem "Jestem wczoraj w kawiarni..." to automatycznie jest to czas przeszły? To jest po prostu konstrukcja porównywalna do "mam coś zrobione", a mam to *teraz* zrobione, nie kiedyś.
Nieprawda, w polskim "byłem wczoraj w kawiarni" jest zbudowana w taki sam sposób, tylko że zamiast "mieć" użyto czasownika "być" w czasie teraźniejszym. Na współczesny polski - "był jestem wczoraj w kawiarni".
Normalny, indoeuropejski perfekt.
-
"był jestem wczoraj w kawiarni"
Skoro byłem = był + jestem,
to jestem = jest + ?.
-
Ale jest różnica między "Mam uczenie się polskiego" i "I have been learning English" - taka, że pierwszego nikt nigdy nie używa.
-
[...........]
-
Z tém "jestem" i innymi jest wielki burdel. Powinno być "jeśm' (od PS jesmь). Być może jak w ruskiech był okres zaniku użytku tego czasownika w czasie teraźniejszém, a potém powstały nowe, sztuczne formy (oparte o jest- oraz jesteś-).
-
"był jestem wczoraj w kawiarni"
Skoro byłem = był + jestem,
to jestem = jest + ?.
W zasadzie byłem = był + jeśm, jeśm i pozostałe formy wyrównały się później do 3. os. l. poj. jest.
-
Dlatego zaznaczyłem, że na współczesny polski :)
Jeśli już miałbyś to przetłumaczyć, to byłoby to "Jestem przebyty w kawiarni", co nie ma sensu, ale idealnie opisuje sytuację.
To wciąż nie jest czas przeszły.
A polska forma z "był" to jest czas przeszły? Przecież to też imiesłów.
-
Ghoster, ale co za różnica czy nazwać to czasem czy konstrukcją?
I tak będą używane, i tak ich nieznajomość trochę okulawia język, i tak warto je poznać - choć nie koniecznie w formie wykładu.
-
[...........]
-
Ale te czasy/konstrukcje bardzo słabo się mają do złożeń czasów deitycznych z aspektem dokonanym/niedokonanym.
Bo one wyrażają czas i kombinację ciągłości z perfektem, musisz po prostu wiedzieć, jak te aspekty działają, nie przemapujesz tego na polski.
Nie bronię tu sposóbu w jaki się tego uczy, bo uczy się zwykle bez sensu, głupimi nieprawdziwymi regułkami.
-
Z tém "jestem" i innymi jest wielki burdel. Powinno być "jeśm' (od PS jesmь). Być może jak w ruskiech był okres zaniku użytku tego czasownika w czasie teraźniejszém, a potém powstały nowe, sztuczne formy (oparte o jest- oraz jesteś-).
Nie, trochę inaczej. Po prostu formy zredukowane (-em, -eś it.d.) wyparły z użycia formy pełne, a potem powstały nowe formy pełne oparte o trzecioosobowe "jest" (które nie uległo zmianom, bo "jest" i "są" nigdy nie miały form zredukowanych), a właściwie powstały z połączenia tego "jest" z formami zredukowanymi.
Dziwię się, że nie mówimy "sąśmy", "sąście" - tak byłoby logiczniej. Ale podobno takie formy istnieją w djalektach kaszubskich (wg Tredera).
-
Ja się nauczyłem angielskiech czasów, w bardzo prosty sposób:
Pogrupowałem je na przeszły, teraźniejszy, przyszły.
Potém dodałem zaprzeszły, przedteraźniejszy, przed przyszły.
I pomnożyłem przez dokonaność i niedokonaność.
I tyle...
-
[...........]
-
Heniu, w takim razie albo nie przestrzegasz tego o czym piszesz, albo mówisz źle.
ANGIELSKI NIE MA DOKONANOŚCI!
PERFECT TO NIE PERFECTIVE, KURWA!
Zresztą pogubiłeś gdzieś w tym ciągłość.
-
Noqa, nie zrozumiałeś.
-
To wyjaśnij mi, bo dalej nie rozumiem, czego nie rozumiem.
-
Ściema.
Powinna być zećma.
-
Jak już przy angielskim, irytujące jest uparte wpieranie uczniom, że angielski nie ma podwójnej negacji, bo nie ma jej tylko w wysokich rejestrach języka. Nawet gwiazdy współczesnego popu nie mogą się powstrzymać przed podwójną negacją, no ale przecież jej NIE MA.
-
[...........]
-
Ain't jest fajne, choć moim zdaniem nacechowane.
-
Ściema.
Powinna być zećma.
A także szwiec, cka, bczek...
Jak już przy angielskim, irytujące jest uparte wpieranie uczniom, że angielski nie ma podwójnej negacji, bo nie ma jej tylko w wysokich rejestrach języka. Nawet gwiazdy współczesnego popu nie mogą się powstrzymać przed podwójną negacją, no ale przecież jej NIE MA.
Jeśli chodzi o "podwójne przeczenie" (b. wieloznaczny termin) w angielskim, to głównie spotykam się ze wzmacnianiem negacji czasownika przez użycie determinera no na rzeczowniku-dopełnieniu (jak w zalinkowanej piosence Floydów), a nie ze związkiem zgody zaimka przeczącego i orzeczenia pw. polarności gramatycznej (Nobody ain't/isn't guilty.). Może po prostu nie zwróciłem uwagi/nie mam dość kontaktu z ang. bazylektem.
Podoba mi się, że w polskim negacja czasownika jest wzmacniana przez użycie dopełnienia w dopełniaczu - bardzo ułatwia to zrozumienie, gdy mowa jest niewyraźna albo słabo słychać - wtedy negator nie- często jest trudny do wychwycenia albo łatwy do pomylenia z rzeczami w rodzaju ja, mnie. W każdym razie ja często miewam takie sytuacje.
W amerykańskim angielskim zaś jest prawie-homofonia can i can't, tu by im się przydało jakieś dodatkowe no.
Ain't jest fajne, choć moim zdaniem nacechowane.
Uczyli mię w szkole, że w pytaniach rozłącznych (tak to się nazywa po polsku?) używa się aren't I. Zastanawiam się, jaki jest związek tego dziwactwa z ain't.
Poza tym nie cierpię gdy ludzie wkurzają się o używanie "ain't", tak jakby to było zakazane słowo...
W polskim też mamy parę podobnych casusów...
-
[...........]
-
Też mnie kwestia can't/can wkurza - tym bardziej, że wariacje akcentu są różne i często ciężko o baseline.
Podoba mi się, że w polskim negacja czasownika jest wzmacniana przez użycie dopełnienia w dopełniaczu - bardzo ułatwia to zrozumienie, gdy mowa jest niewyraźna albo słabo słychać - wtedy negator nie- często jest trudny do wychwycenia albo łatwy do pomylenia z rzeczami w rodzaju ja, mnie. W każdym razie ja często miewam takie sytuacje.
OK, zapamiętam, aby nie używać szukać, chcieć, ani potrzebować w twojej obecności :D
A podwójne zaprzeczenie (ba, a czemu nie potrójne?!) fajne jest:
After the last episode’s cliffhanger in which Ned told Olive that he didn’t not love her, she spends her time learning about the intricate grammar of the double negative. Mulling over a copy of "Double Negative: What You Shouldn't Not Know", she continues to ponder Ned's "I wouldn't say never" comment on the possibility that he might (or might not) occasionally (maybe) think of her fondly.
EDIT: Uznałem, że nie oddam cytatowi sprawiedliwości, jeśli nie dodam, że cliffhanger z poprzedniego odcinka polegał na zwisaniu z klifu.
-
To, że hospodara siedmiogrodzkiego z XV wieku zwie się Vladem Draculą zamiast Włodzimierzem Smokiem.
-
Smokowicem.
-
I to był hospodar wołoski.
-
To, że hospodara siedmiogrodzkiego z XV wieku zwie się Vladem Draculą zamiast Włodzimierzem Smokiem.
Ba, Djabłem! W końcu w rumuńskim drac zmienił znaczenie na "djabła".
-
Właściwie to już w łacinie pojawia się takie znaczenie zarówno dla draco, jak i dla obocznej formy dracus, z której pochodzi rumuńskie słowo :)
-
Właściwie to już w łacinie pojawia się takie znaczenie zarówno dla draco, jak i dla obocznej formy dracus, z której pochodzi rumuńskie słowo :)
O, to ciekawe.
Zgaduję rozwój znaczeniowy: smok > potwór > djabeł?
-
Najpewniej tak, co ciekawe, zmiana znaczeniowa jest ograniczona do obszarów peryferyjnych (rum. drac diabeł, strport. drago "diabeł", strhiszp. drago "potwór, diabeł"). W ogóle, języki romańskie pogrupowano kiedyś wedle geopolityki, a nie faktycznych kryteriów, izoglosa Spezia-Rimini, czyli w praktyce podział wg sposobu tworzenia liczby mnogiej, który też jest chwiejny, bo włoski często zaliczany jest do zachodnioromańskich ze względów kulturowych, to jedna z większych głupot romanistyki.
-
Jak wyglądałby sensowny podział?
-
Centrum-peryferia, zresztą, konkurujący z ogólnie przyjętym nawet w fachowej literaturze. W spektrum romańskim, rumuński z włoskim łączy tylko liczba mnoga, palatalizacja c i brak lenicji. Z iberyjskimi - traktowanie geminat, przesunięcia semantyczne we fleksji, bardziej archaiczne słownictwo, rozwój znaczenia prostego i złożonego perfectum...
-
A powiedz, skąd takie podobieństwa rumuńskiego z hiszpańskim? I co z podobieństwem hiszpańskiego/portugalskiego do włoskiego? Przecież to chyba najbardziej wzajemnie zrozumiałe języki romańskie*. Jeśli głupie pytania, nie bijcie.
*chodzi mi o te "główne języki", nie jakieś retoromańskie itp.
-
A jak iberyjskie z włoskim i francuskim? Umieszczenie rumuńskiego razem z iberyjskimi też nie wygląda chyba sensownie ze względu na ich izolację od siebie, nie? Wspólnie się nie rozwijały. Może zatem po prostu więcej grup?
Zupełnie się na romańskich nie znam, jak i ich nie lubię, ale to ciekawa sprawa.
-
Zadałeś pytanie, nad którym wielu romanistów się głowi. Przypuszcza się, że innowacje po prostu najpóźniej docierały do obszarów peryferyjnych, a wspólne elementy tych języków wynikają z tego, że zanim dotarły do nich najświeższe wieści z Italii i Galii, łacina ludowa zdążyła zacząć się rozmieniać na drobne.
Bliskość hiszpańskiego z włoskim jest dość powierzchowna i wynika z długotrwałego panowania Hiszpanii we Włoszech. Wpływ hiszpański widoczny jest w słownictwie, ale gramatyka może już nastręczać kłopotów.
Swoją drogą, istnieją dwa języki, które wymykają się normatywom w obydwu przypadkach: dalmacki, który w przypadku podziału "na pół" ma tyle samo cech wschodnich co zachodnich, a w przypadku podziału "centrum-peryferia" byłby na peryferiach mimo pozycji centralnej, i sardyński, który w ogóle cały jest od czapy.
-
Ale Hiszpania przecież panowała głównie nad południem (a najpierw Aragonia, co oznaczałoby duże wpływy katalońskiego i aragońskiego - przez większość iberyjskiego panowania). Co z północą?
-
Głównie nad południem, ale nie tylko. Obok Neapolu, ważnym miastem pod kontrolą korony hiszpańskiej był również Mediolan.
Aragoński był w podobnym stanie co dzisiaj, już za Habsburgów, językiem dworu królewskiego i administracji był kastylijski, katalońskiego używano natomiast w handlu i nigdy nie cieszył się aż taką estymą, jak sobie to wyobrażają katalońscy bojownicy o niepodległość.
-
Głównie nad południem, ale nie tylko. Obok Neapolu, ważnym miastem pod kontrolą korony hiszpańskiej był również Mediolan.
Ale literacka włoszczyzna wywodzi się z Toskanii...
A powiedz, skąd takie podobieństwa rumuńskiego z hiszpańskim?
Dacja została zasiedlona wnóstwem kolonizatorów, może wielu z nich pochodziło z Iberii? Albo po prostu paralele.
-
Zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałbym Polski pod *długim* wpływem mongolskiego, francuskiego czy rumuńskiego?
-
Nie wiem, jak ty, ale ja raczej bym jej nie wyglądał.
-
Głównie nad południem, ale nie tylko. Obok Neapolu, ważnym miastem pod kontrolą korony hiszpańskiej był również Mediolan.
Ale literacka włoszczyzna wywodzi się z Toskanii...
Co nie zmienia faktu, że chcąc czy nie chcąc, Toskania utrzymywała bliskie kontakty z Habsburgami, czy to przyjazne, czy wrogie.
-
A ja to bym chciał wiedzieć, jak to jest z tym sardyńskim? Bo na każdym kroku słyszę "najbardziej wierny łacinie język romański", ale nie wiem w jakim aspekcie. Chyba nie fonetycznym - z tego co widzę, to jego fonetyka jest pełna porąbanych innowacyj (choć wokalizm faktycznie sprawia wrażenie konserwatywnego), jakieś retrofleksyjne plozywy i inne dziwy. A co do morfologji, składni czy leksyki - nie mam absolutnie żadnych źródł. Czy sardyński wyróżnia się czymś spośród innych romlangów na tych polach?
-
Nie tyle "najbardziej wierny łacinie", bo żaden język romański klasycznej łacinie wierny w żaden sposób nie jest. Niemniej, sardyński zachowuje większą część składni łacińskiej i ma dużo bardzo archaicznego słownictwa. A przy tym, jak zauważyłeś, sporo innowacji w fonetyce, z czego część z nich stawia ten język blisko rumuńskiego.
-
W fonetyce pewno przez brak palatalizacji /g/ i /k/, i brak przejścia /i/ > /e/, /u/ > /o/. Za to ma inne, dziwne cechy.
-
[...........]
-
Na pewno niektóre z tych pytań da się zadać w inny sposób, przykładowo: "Jak zrobić, żeby to było ładne?" -> "Jak to upiększyć?
-
Wkurza mnie, że przy nauce języków, przy czasach, uczy się pierdół pokroju "sytuacja trwa w czasie i nie wiadomo czy jest zakończona..."- kurwa!
Więc jak według ciebie ma się to tłumaczyć? ???
to całe pierdolenie o miliardzie czasów w angielskim, który ma ich de facto całe *dwa*, a reszta to zwykłe konstrukcje wyrażające różne rzeczy.
Moim zdaniem angielski ma co najmniej sześć czasów:
1. gnomiczny (Simple Present)
2. teraźniejszy (Continous Present)
3. perfekt (w dwóćh aspektach, dokonanym, Present Perfect i niedkonanym, P.P. Continous)
4. przeszły (też w dwóćh aspektach, Simple i Continous Past)
5. zaprzeszły (w dwóch aspektach, Past Perfect i P. P. Continous)
6. przyszły (w dwóch aspektach)
7. przeszły w przyszłości (w dwóch aspektach, Future Perfect i F.P. Continous)
6. przyszły w przeszłości (w dwóch aspektach, Future in the Past wraz z Contnousem)
7. przeszły w przyszłości w przeszłości (?? - Future in the Past Perfect)
-
tqr, no akurat orzeczenia przymiotnikowe i kozatywność to spory problem języków europejskich (czy całej rodziny IE) - po prostu tego nie mają i trzeba to jakoś obchodzić (choć taki angielski [germańskie?] wytworzył już konstrukcje sobie z tym radzące, make, get, turn, być może za kilkaset lat będą normalnym elementem gramtyki; inne języki podejrzewam też mogły coś zmajstrować). Więc często trzeba się nagłowić, by nie używać jakiegoś paskudnego bypassu.
Gorzej, kiedy ludzie rzucają zdaniami "Jak zrobić, żeby się zapaliło światło?" - no kurwa, nie róbmy swojemu językowi tego, co Francuzi.
Weźcie się ogarnijcie z tym angielskim!
"sytuacja trwa w czasie i nie wiadomo czy jest zakończona..." ma się nijak do tensów.
Angielski indicativus zaznacza czas narracyjny, aspekt perfect i aspect continuous. I tyle. Nie ma tam żadnej dokonaności, zaprzeszłości, przyszłości w przyszłości, terminacji, ani innych pierdół.
Czas narracyjny to taki, że opowiadamy jakbyśmy właśnie byli w danym momencie przeszłości, przyszłości czy teraźniejszości (czyli teraz). Zachowujemy się dokładnie tak, jakbyśmy byli w tamtym momencie, tylko odmieniamy to przez odpowiedni czas. I nieświadomość tego najczęściej gubi ludzi.
Aspekt perfect to z grubsza "już", czynność, o efekcie wykonania której mówimy. Nie mówi o przeszłości, tylko o "teraźniejszości" jako będącej efektem jej wykonania. "teraźniejszość" to ta narracyjna. Dokonaność, zakończenie czynności, zaprzeszłość nie mają nic do rzeczy.
Aspekt continuous to sama ciągłość w czasie, chyba proste. Przy czym nie należy jej łączyć z zakończeniem czynności, dokonanością czy innymi rzeczami. Jeśli chcemy zaznaczyć właściwość trwania używamy tego aspektu. Nie ma znaczenia ile trwała czynność, itd., wazne jest tylko, czy dla naszego komunikatu istotne jest to, że akcja TRWAŁA.
A dopiero na to nakładają się dodatkowe, umowne zastosowania, typu następstwo czasów, mówienie o planach czy, zupełnie odrębny, tryb przypuszczający.
EDIT: Ok, jeszcze jedno słowo podsumowania - system aspektów nie działa jak w polskim; u nas jeśli coś jest dokonane, to oznaczamy dokonaność. I vice versa.
A w angielskim aspekty służą tylko i wyłącznie do podkreślania uwagi na dany aspekt. Czynność może sobie trwać w czasie, może mieć wpływ na teraźniejszość, ale póki nie uznamy, że jest to istotne to tego zwyczajnie nie zaznaczamy.
-
Ale z tego co wiem, rozróżnia się czas perfect (ang. perfect tense), oznaczający, że coś miało miejsce w przeszłości bez określenia konkretnego czasu, i aspekt perfekt (ang. perfective mood) zaznaczający trwanie skutków do teraz. A więc Present Perfect oddaje obie te kategorie jednocześnie.
-
[...........]
-
Wkurza mnie ta prymitywna konstrukcja "jak zrobić, żeby...", noż kurwa, jakie to jest niesamowicie prostackie; tak jakby nie było normalnych sposobów na zadanie pytania w języku polskim.
Mnie się podoba.
7. przeszły w przyszłości (w dwóch aspektach, Future Perfect i F.P. Continous)
Zaprzyszły.
Ale z tego co wiem, rozróżnia się czas perfect (ang. perfect tense), oznaczający, że coś miało miejsce w przeszłości bez określenia konkretnego czasu, i aspekt perfekt (ang. perfective mood) zaznaczający trwanie skutków do teraz. A więc Present Perfect oddaje obie te kategorie jednocześnie.
Kilka uwag.
1. Rozróżnienie czas-aspekt jest (przynajmniej w niektórych językach) tak rozmyte, że takie ścisłe odróżnianie nie zawsze jest możliwe i ma sens.
2. Formy i perfektywne, i nieperfektywne mogą obyć się bez określonego czasu.
3. Ang. perfective oznacza aspekt dokonany, nie perfektywny/retrospektywny (perfective/retrospective aspect).
4. Ang. mood oznacza tryb.
Kurwa jacy ci Polacy lenie, że nie chce im się wymawiać niezwałczonego "l". xd
Kurwa, jacy ci ludzie lenie, że nie chce im się chodzić na czterech…
-
Dokładnie o to mi chodzi. "Jak zrobić, żeby dziecko poszło spać?" - "Jak uśpić dziecko?". Chłę, chłę, chłę.
Mój idjolekt se z tym radzi - ma osobne czasowniki "uspać" i "uśpić"
Uspać = farmakologicznie zabić lub wprowadzić w stan śpiączki
Uśpić = doprowadzić do normalnego snu (bez negatywnego odcienia).
Ale tak, europejskim językom brakuje strony kauzatywnej. Na tyle, że w Nevenlanchu - moim firmowym n00blangu wprowadziłem ją już w chuj dawno temu (nie wiedząc nawet, że to się tak nazywa).
Tematu o angielskich czasach mam dość - to tak kurewsko przeżarty temat jest, że naprawdę już mi się nie chce o tym dyskutować. Cały świat ma już dość gramatyki tego języka.
Takie kurwa prawdziwe. Fonetyki swoją drogą również (w ogóle, angielski to język, nad którym lepiej się nie zastanawiać. On jest po prostu do używania).
Zaprzyszły.
A Zaprzyszły to nie futurum exactum (czyli Future Perfect)?
Kurwa, jacy ci ludzie lenie, że nie chce im się chodzić na czterech…
Heh, już się obawiałem, że ktoś pierdolnie aluzją z serji "Dlaczego nie mówimy w PIE?".
Swoją drogą na czterech czym kurwa, "co" powininno mieć liczbę mnogą?
-
Zaprzyszły.
Raczej przedprzyszły :)
Nie rozumiem problemu z konstrukcją "jak zrobić, żeby". Ani to nowe, ani dziwne, chociaż ja częściej mówię "jak sprawić, żeby".
-
[...........]
-
Na czterech jest fajne, domyślne są gites. Nogach/kończynach/etc. to byłoby tak cholernie zbędne i przewidywalne.
spitygniew, ale Present Perfect to jest czas teraźniejszy z aspektem perfect. Po prostu. Nie wiem po kiego grzyba robić z tego "czas perfect". Inna sprawa, że czasownik może występować w aspekcie perfect nie będąc orzeczeniem, jako jaki imesłów czy co.
Ghoster, no po to chciałem raz na zawsze to exkatedralnie zakończyć :P
A tak w ogole to czemu nie "Co zrobić, żeby..."?
Ale teraz pomyślałem, że te zdania to też kwestia aktywności - uśpić dziecko sugeruje, że dziecko jest zupełnie bezpodmiotowe, a chodzi w pytaniu, jak je skłonić, żeby on samo chciało iść spać i to zrobiło.
Ghoster, a jak przerobić "Co zrobić, żeby pies za mną nie szedł?"?
-
[...........]
-
Ty twierdziłeś, że zawsze się da. A twoje zdanie już mocno odjechało znaczeniowo i wcale bym nie powiedział, że brzmi lepiej. Kojarzy mi się głównie z "psem do chodzenia za mną" :P
-
[...........]
-
Teza: "No tak, ale polski nie należy do tych już w większości prawie analitycznych języków i pytania pokroju "Jak zrobić, żeby..." można zastąpić czymś innym. No nie wiem, wydaje mi się, iż *zawsze*."
Argument za tezą: "Co zrobić, żeby pies za mną nie szedł?" => "Jak zniechęcić psa do chodzenia za mną?"
Moja odpowiedź: "Jak zniechęcić psa do chodzenia za mną?" =/= "Co zrobić, żeby pies za mną nie szedł?"
Bo znaczenie jest inne, nie użyłeś tej konstrukcji, ale zmieniłeś znaczenie na tyle, że to nie jest dobry odpowiednik.
Więc twierdzę, że właśnie często się zdarza, że trudno uniknąć takiej konstrukcji.
Jasne?
-
[...........]
-
Nie, ja też widzę różnicę.
"Co zrobić, żeby pies za mną nie szedł?" sugeruje, że w tej chwili to przeszkadza i chcemy się kundla pozbyć.
Odpowiednikiem do "Jak zniechęcić psa do chodzenia za mną?" byłoby "Co zrobić, żeby pies za mną nie chodził".
-
No nie, chodzenie to nie jest jednorazowy akt "pójscia". Szedł =/= chodził.
"Zniechęcić" też nie pasuje, bo "uwiązać psa" jest odpowiedzią na pierwotne pytanie, ale już na twoje nie.
-
Problemy lingwistów XXI wieku.
-
Jak uniemożliwić psu pójście za mną?
(Nie, żeby mi przeszkadzała konstrukcja „Jak zrobić, żeby…”, pod tym względem myślę, że Ghoster ma jakąś dziwną dewiację, ale da się to powiedzieć inaczej :P)
EDIT: Choć to w sumie też nie do końca to samo znaczenie…
-
[...........]
-
I nie widzisz, że za każdym razem zmieniasz znaczenie, zawężając możliwość odpowiedzi? Serio?
Dobra, ja odpszczam.
BTW. "Co zrobić, żeby plik się zapisywał przy zamykaniu programu?"
EDIT: Zresztą, o czym my tu rozmawiamy. Prawdziwy problem to jest brak duratywu od "całować"! "Przelizać" to alternatywa niskich lotów.
-
[...........]
-
W drugą stronę, ty przesadzasz z niechęcią do konstrukcji "jak zrobić, żeby", która ani nie przeczy semantyce słowa "zrobić", ani nie jest nowa.
-
[...........]
-
W świetle faktów, "jebanymi kretynami" jest większość użytkowników polszczyzny i użytkowników tego forum. Dziękujemy, jesteś słodki :3
-
[...........]
-
Ja nie dostrzegłem go nawet w przykładzie z dzieckiem, który przytoczyłeś.
-
[...........]
-
Tak w ogóle to czemu jestem "obserwowany", o co chodzi? xd
Że możesz wstąpić do Zadrugy Bluden. tak w ogóle, to powinna być Zadruga Bludom... użyłem złego imiesłowu!
-
Wkurza mnie wymawianie /oʊ/ jako [oʊ]. Ten dźwięk jest paskudny.
-
http://en.wikipedia.org/wiki/Tolyatti (http://en.wikipedia.org/wiki/Tolyatti)
Zgadnijcie, co dokładnie.
-
"лья"? Ale ja się nie znam na ruskim.
-
To, że angielski używa łudoangielskiej transliteracji rosyjskiego zamiast pisowni włoskiej?
-
To, że Stawropol przemienił się w pomnik kogoś nawet niezupełnie ważnego?
-
Feles trafił, Widsiðowi zalecam spojrzenie, w którym temacie w jakim dziale umieściłem tego posta.
-
Przywykłem do offtopu w każdym dziale.
W sumie, angielska Wikipedia podaje oba warianty, a w myśl jej polityki nazywania stron, wygrywa ten wariant, który jest częściej używany. Przypuszczam, że wersja Tolyatti faktycznie może być używana częściej, przy "staranności" anglojęzycznych mediów jeśli chodzi o nazwy własne we wschodniej i środkowej Europie.
-
Straszne miasto, tak w ogóle. Podobno po zmroku się tam dzieją dziwne rzeczy.
A nazwa wyjątkowo głupia (choć dobrze oddaje mafijny charakter miasta :P). Zastanawiam się dlaczego na fali powrotów do pierwotnych nazw nie przywrócono prawowitej nazwy Stawropolowi.
-
Doppelpost!
To niesamowite na ile sposobów można powiedzieć "głupi" po malajsku (http://en.wiktionary.org/wiki/bahlul).
Ciekawe czy istnieje pomiędzy nimi jakaś różnica semantyczna.
-
Mogę się spróbować spytać mojej Chinki-Malezyjki.
-
Doppelpost!
To niesamowite na ile sposobów można powiedzieć "głupi" po malajsku (http://en.wiktionary.org/wiki/bahlul).
Ciekawe czy istnieje pomiędzy nimi jakaś różnica semantyczna.
Ale dlaczego cię to wkurza? Zazdrościsz?
Mnie wkurza vintage.
-
W sensie, ze dobre roczniki wina?
Nmsp
-
Ale dlaczego cię to wkurza? Zazdrościsz?
Kurwa, miało być w WTF lingwistycznych. Ktoś przeniesie jeśli zechce, albo i nie.
PS: W sumie trochę zazdroszczę.
-
Doppelpost!
To niesamowite na ile sposobów można powiedzieć "głupi" po malajsku (http://en.wiktionary.org/wiki/bahlul).
Ciekawe czy istnieje pomiędzy nimi jakaś różnica semantyczna.
(offtop)
Bahasy <3 Bahasy mnie zdecydowanie nie wkurzają.
Wkurza mnie natomiast... wkurza mnie.... um... jasny sfinksie, dziś mnie nic nie wkurza... niedobrze ze mną...
-
W sensie, ze dobre roczniki wina?
Nmsp
Nie, w sensie że retro, które to słowo istnieje od dawna i w zupełności wystarcza.
A mnie dziś wkurza utożsamianie pojęć "język" i "język literacki". A nie, to od dawna.
-
Od pewnego czasu w radiu i telewizyji ciągle słyszę określenie "nastolatki" na osoby młode. Denerwuje mnie to niemiłosiernie. Czy tylko dla mnie jest oczywiste, że nastolatki to dziewczyny, a nastolatkowie to osoby obu płci bądź młodzieńcy (nota bene irytuje mnie też brak takiego neutralnego słowa na młodego człowieka płci męskiej; chłopiec to już raczej nie, chłopak, przynajmniej dla mnie, jest nacechowany pejoratywnie ze swoim niemęskoosobowym rodzajem w liczbie mnogiej, pozostaje ten nieszczęsny młodzieniec, ale to też trochę dziwne... albo po prostu jestem taki tępy, że mój zasób słów nie zna normalniejszych słów?).
Nawias dłuższy od tekstu właściwego... Umieram...
-
(nota bene irytuje mnie też brak takiego neutralnego słowa na młodego człowieka płci męskiej; chłopiec to już raczej nie, chłopak, przynajmniej dla mnie, jest nacechowany pejoratywnie ze swoim niemęskoosobowym rodzajem w liczbie mnogiej, pozostaje ten nieszczęsny młodzieniec, ale to też trochę dziwne... albo po prostu jestem taki tępy, że mój zasób słów nie zna normalniejszych słów?)
Biorąc pod uwagę to, jak często pojawia się odmiana męskoosobowa chłopak – chłopacy, wnioskuję, że nie tylko ciebie to, przynajmniej podświadomie, irytuje.
-
"Chłopacy" są jak najbardziej radopolscy. Czepiają się tej formy jedynie ci sami ludzie, którzy czepiają się "patrzał" czy "oglądnąć", bo komuś gdzieś kiedyś się ubzdurało, że są to formy niepoprawne, mimo że istnieją we wszystkich słownikach radopolszczyzny. Preskryptywizować trzeba umić.
-
OK, jako że standardowo przy postach Dynozaura typu „to a to jest całkowicie normalne i radopolskie” zapala mi się czerwona lampka i głos w głowie mówi „citation needed” (czasem też mówi, że jestem zupełnie zdrowy psychicznie, ale to nie tym razem), musiałem sprawdzić. Więc przy okazji potwierdzam radopolskość form męskoosobowych i dla dobra ogółu linkuję:
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=1738
http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=7067
-
A tu (http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=409) potwierdzenie radopoprawności "patrzał". Ciekawe. Do tej pory wrzucałem to do jednego worka z "lubiał".
-
Każdego, kto mówi oglądnąć, mam ochotę utopić w łyżce wody.
-
[...........]
-
Chyba po południowej stronie mocy... na północy nie spotkałem się z tutejszym mówiącym "oglądnąć"
Każda poprawność jest umowna, ale to słowo wzbudza we mnie zwyczajny odruch hejterstwa. Nie umiem tego opanować.
-
Każdego, kto mówi oglądnąć, mam ochotę utopić w łyżce wody.
Ludobójcze zapędy wobec narodu wiślańskiego stłamsimy w zarodku, a każdą rękę, która się nań podniesie toporem odrąbiem!
-
A ja to rozrozniam: obejrzec to znaczy dokladnie, w calosci; a ogladnac to rzucic okiem, bez wpatrywania sie
-
A ja to rozrozniam: obejrzec to znaczy dokladnie, w calosci; a ogladnac to rzucic okiem, bez wpatrywania sie
U mnie téż.
-
Fuj. Oglądnąć raczej brzmi zawsze odpychająco, jedynie w "oglądnąć się za siebie" jest to akceptowalne słuchowo.
-
Nierozumienie najprostszych wyrazów: "zakaz picia alkoholu w sklepie i w jego obrębie".
-
Oni rozumieją. Właśnie dlatego piją.
-
Irtytuje mnie, jak poznaniacy mówią na "biznes" albo "działalność gospodarczą" geszeft, akcentując to przy okazji na pierwszą sylabę. W ogóle poznańska gwara jest dosyć irytująca, ale najbardziej irytujące jest chyba podejście mieszkańców Poznania, którym gwara przypomina się tylko wtedy, kiedy trzeba zaszpanować przed przyjezdnymi. Wtedy udają, że na tramwaj mówią bimba, że wiedzą, kto to szkolnica i że codziennie budzą się na fleku.
-
To prawda. Chociaż „wuchta”, a szczególnie połączenie „wuchta wiary” jest bardzo w powszechnym użyciu.
-
Tak, i tej, i odbijanie biletów. No i to by było na tyle, jeśli chodzi o faktyczny uzus ;p
-
Większość gwar w Polsce w tej chwili używa się, by szpanować przed obcymi. A szkoda. O wiele ciekawiej jest, gdy ludzie mówią różnorodnie :)
-
Ale to i tak postęp, że współcześnie gwarami się "szpanuje". Jeszcze niedawno ludzie się wstydzili mówić po swojemu.
-
[...........]
-
Em. Bo?
-
[...........]
-
Ja tam nie widzę żadnego "bezczeszczenia" polszczyzny w śląskim (a przynajmniej większego niż w innych dialektach) ani prostactwa w "bo". No ale cokolwiek, masz prawo do swoich odczuć.
-
Ponieważ zbeszcześcili polszczyznę.
Giń.
-
Wkurza mnie to prostackie "bo", gdy można je zastąpić takimi słowami jak "czemu", "dlaczego", "ponieważ", "bowiem"...
Mnie z tego zestawu najbardziej razi "czemu", a "bowiem" w funkcji pytającej to jak "tudzież" w znaczeniu "lub". Ale to może tylko moje odczucie.
-
Irtytuje mnie, jak poznaniacy mówią na "biznes" albo "działalność gospodarczą" geszeft, akcentując to przy okazji na pierwszą sylabę.
Z jakiegoś powodu wolę geszeft od biznesu.
Swoją drogą, zdarza mi się mówić "wiara", chociaż z Poznaniem nie mam nic spólnego (oprócz tego, że moi kuzyni tam studjują).
-
Właśnie òdkryłem, że nie znám òsòbiście nikògo z Pòznaniá, ani nié mám tám żádnéj rodziny. Jestem tak małopòlski, że bardziéj chyba się nie dá :D.
-
Też lubię geszeft, to ładne słowo
-
Gdy słyszę "geszeft", myślę "to to śmijeszne słowo po niemiecku, które chyba znaczyło „sklep” i coś jeszcze, ale już nie pamiętam, co".
-
[...........]
-
Ja z Poznania nie jestem, i póki jeszcze za bardzo kontaktów z Poznaniakami nie miałem to i tak mówiłem „wiara”, ogólnie słowo dość żywe w moim rodzinnym lekcie. Ale to pewnie dlatego, że ziemie wyzyskane. Mimo, że rodzina albo gdzieś z jakichś centralnych Polsk po części, a spod Mieńska po innej, to i lwowskie słowa się znajdą.
-
Zastanawiam się, co kieruje piosenkarzami, próbującymi zaśpiewać coś w nieojczystym języku. Nie mówię tu o polskiej paradzie osobliwości typu Agnieszki Orzechowskiej i jej "lof, seks, fojer", ale taka np. Nelly Furtado, upierająca się, żeby śpiewać po hiszpańsku, mimo że więcej w tym kalkowania portugalskiego, niż faktycznego hiszpańskiego, albo Lady Gaga i jej wtrącenia po francusku z wymową rodzaju "kupiłam samouczek Pawlikowskiej", albo ci wszyscy wykonawcy z Norwegii, o których nikt nigdy i tak poza rodzimym rynkiem nie usłyszy, choćby nie wiadomo jak cudownym akcentem angielskim śpiewali...
-
PR. Ludzie wolą coś, co jest "międzynarodowe" etc.
-
Zastanawiam się, co kieruje piosenkarzami, próbującymi zaśpiewać coś w nieojczystym języku. Nie mówię tu o polskiej paradzie osobliwości typu Agnieszki Orzechowskiej i jej "lof, seks, fojer", ale taka np. Nelly Furtado, upierająca się, żeby śpiewać po hiszpańsku, mimo że więcej w tym kalkowania portugalskiego, niż faktycznego hiszpańskiego, albo Lady Gaga i jej wtrącenia po francusku z wymową rodzaju "kupiłam samouczek Pawlikowskiej", albo ci wszyscy wykonawcy z Norwegii, o których nikt nigdy i tak poza rodzimym rynkiem nie usłyszy, choćby nie wiadomo jak cudownym akcentem angielskim śpiewali...
Dlatego słucham folk-metalu. Poza najpopularniejszą Eluveitie, mało kto wysila się na angielski. Śpiewają albo w dawnych językach swych ziem, albo w swoich rodzimych. I tak ma być.
-
Zastanawiam się, co kieruje piosenkarzami, próbującymi zaśpiewać coś w nieojczystym języku.
Staroangielski liczy się jako ojczysty czy nieojczysty? :P
-
Poniekąd jest to kwestia językowa (choć też krucjatowo-polityczna…) i będę odrobinę Dynozawrzył.
Wkurwia mnie, jak Białorusini potrafią pa rasiejsku się kłócić, kto z nich jest większym patriotą. Noż kurwa, cudowni z nich patrioci, którzy ojczystym językiem nie mówią. I pa rasiejsku potrafią się kłócić o sposób zapisu tegoż języka, czy powinno się na wzór serbski używać też łacinki, czy nie i takie tam…
-
Staroangielski liczy się jako ojczysty czy nieojczysty? :P
Zależy od perspektywy, znam w sumie tylko piosenki Leaves' Eyes po staroangielsku, a wiem, że akurat Liv Kristine studiowała anglistykę i się specjalizowała w literaturze staroangielskiej, więc jej mogę wybaczyć ;p
-
Moje oczy krwawią. (http://i46.tinypic.com/n5qa7c.png)
-
Moje oczy krwawią. (http://i46.tinypic.com/n5qa7c.png)
Das ist meine tekst...
Wkurza mnie mieszanie lengłydży.
-
Das ist meine tekst...
Żaden tam dajne! Jest uniwersalny. :>
Wkurza mnie mieszanie lengłydży.
Nawet w sensie kreoli? :P
-
Nie, w sensie takim, że jestem w Polsce i parlam po polsku, aż tu tuje wplatam obce wordy.
-
Oj to nie ciebie jednego to denerwuje. I właśnie podałem egzampel.
-
Ale przecież „alert” jest już polskim słowem, i to o innym odcieniu znaczeniowym i od „alarmu”, i od „powiadomienia”.
-
Boże. Widzisz i nie grzmisz.
Niedługo usłyszę coś w rodzaju: "Ale przecież "song" jest już polskim słowem, i to o innym znaczeniu niż "piosenka" czy "muzyka"" o.0
(W opisie u kogoś zobaczyłem "Nowy tekst do nowego songa")
-
Ale przecież „alert” jest już polskim słowem, i to o innym odcieniu znaczeniowym i od „alarmu”, i od „powiadomienia”.
A nie powinien być.
-
Niedługo usłyszę coś w rodzaju: "Ale przecież "song" jest już polskim słowem, i to o innym znaczeniu niż "piosenka" czy "muzyka"" o.0
Przecież mówi się już np. o songach Brechta.
-
Czy tylko mnie słowo "song" bardziej kojarzy się ze snem niż z czymś do śpiewania?
-
Wkurza mnie hejtowanie języków. Wydaje mi się to jakieś dziecinne, to tak, jakby hejtować, ja wiem, kolor: "zieleń jest chujowa, zupełnie jej nie trawię!". Jak dla mnie każdy język ma swój urok. I nie kumam nazywania francuskiego czy fińskiego nublangami. Nublang = konlang nierealistyczny, który raczej nie miałby szans być natlangiem. Skoro taki język jak francuski powstał, to znaczy, że byłby realistyczny gdyby był konlangiem. Nie wiem, może biorę to na trochę zbyt serio, ale po prostu nie widzę w tym logiki.
-
Uwielbiam, kiedy do dyskusji wkracza Głos Rozsądku.
-
[...........]
-
Może inaczej: realistyczny, spójny konlang z dobrze opisaną historią, złożonymi procesami fonetycznymi i złożoną koniugacją to nie nublang wg mnie. A takim konlangiem byłby przecież francuski, gdyby nie był natlangiem. Chyba, że dla ciebie nublang to po prostu język, który jest brzydki, niedobry i fuj...
-
Freetype zasługuje na karnego kutasa za chujowy rendering "ã" i "ā" przy włączonym autohintingu i za chujowy rendering "z" przy hintingu na podstawie instrukcji zawartych w foncie.
(http://ompldr.org/vZm50bA/wtf-rendering.png)
-
[...........]
-
Wkurwia mnie, że notorycznie czytam słowo "threshold" przez [sh], bo widzę tam słowo "hold".
-
Którego tam tak naprawdę nie ma. Threshold ma wspólną etymologię z "thresh" - pochodzi od "þrescan".
-
Którego tam tak naprawdę nie ma. Threshold ma wspólną etymologię z "thresh" - pochodzi od "þrescan".
Wiem, że go tam nie ma. Tam jest zwykłe [ʃ], a ja notorycznie czytam [sh].
-
Aj, przepraszam. Przeczytałem, że notorycznie czytają, nie że czytasz.
-
Nie jestem jedyny?
-
Nie.
-
Też zawsze miałem z tym problem. To "hold" jakoś wychodzi na pierwszy plan.
-
Wkurza mnie, że polski dla h/ch ma faktycznie /h/, /x/, /χ/, /ç/, a do tego jeszcze coś pomiędzy /x/ i /χ/, a to wszystko się kompletnie marnuje, choć mogłoby tworzyć fascynujący zestaw i dodawać więcej tego charczącego brzmienia.
-
[...........]
-
Zderywuj.
Chętnie przeczytam.
-
[ʜ]olera, [ħ]ciałbym, by w polskim było więcej [ʢ]łosek arabskowaty[χ].
Moje głębsze narządy mowy płakałyby.
Nie wiem, jak Arabowie się do takich głosek dostosowali. ;_;
-
Ale to, co ja mówiłem, to od uvulum w górę - żadnych tam gardłowych.
Choć [ħ] to całkiem ładny, soczysty dźwięk akurat.
Pingingo - nie bądź mięczakiem.
-
[...........]
-
U mnie jest [χ] jako alofon
- przed /a/. Téż czasami przechodzi x > χ, gdy znajduje się w wygłosie, a samogłoską poprzedzającą jest owe /a/.
/daχ/, /χawva/, /daχaχ/.
Etc.
Kiedyś to było normą, a teraz zdarza się coraz rzadziéj.
-
Dyskryminujecie mnie. :c
Jedyne, co potrafię z takich spółgłosek, jest zwarcie krtaniowe i jakaś nagłośniowa, której zaklasyfikować nie jestem w stanie.
"głęboki"
Nie brzmi to dumnie! Nie brzmi!
-
[...........]
-
Chcesz pobić swój własny rekord ilości hipsterstwa fonetycznego w jednym poście, czy co?
-
Kontynuując temat [ħ] - jest ono całkiem przyjemne artykulacyjnie, bo czuje się, jakby język leżał praktycznie swobodnie. Co każe mi myśleć, czy [ħ] nie byłoby zdolne do jakichś gorących koartykulacji. Zdaje się, że ħɬ wychodzi całkiem sprawnie.
-
W ogóle to jutro chyba zrobię jakiś "głęboki" konlang. xd
Deepthroat language?
-
[...........]
-
C* kurwa?! (http://www.youtube.com/watch?v=mzFk6XD9qfM)
-
Hm?
-
No co to ma być "będzię'?
-
Sorry, ale dalej nie łapię. Gdzie tam masz "będzię"?
-
Ups, sfejliłem, miała być ta piosenka (http://www.youtube.com/watch?v=TKFiS8kNP-g)... W każdym razie wiedziałem, że coś z jakąś Peggy.
-
Ja tam i w tym kawałku żadnego "będzię" nie słyszę.
-
Myślę, że chodzi o /będzie umiał/ -> /będziełumiał/ -> /będzieł umiał/, co jest takim półtworem między będzie a będzię.
-
No ale to wstawianie [w] między samogłoską a /u/ (podobnie jak wstawianie [j] samogłoską a /i/) to przecież normalna sprawa w polszczyźnie.
-
W moim nowym telefonie aparat fotograficzny to "kamera". :'-(
-
Bo ogólnie kamera służy do (wielokrotnych) zdjęć. c:
-
Wkurwia mnie podwójne polsko-niemieckie nazewnictwo na Opolszczyźnie.
Chodzi o to, że w wielu przypadkach jest ono bezsensowne. Po co wprowadzać oficjalnie nazwy typu "Czissek" czy "Przewos", skoro to nie są nawet prawdziwie niemieckie nazwy, tylko polskie w zepsutej pisowni (nawet ta pisownia nie jest zepsuta na sposób typowo niemiecki - "cz", "rz" w niemieckim?). Takie nazewnictwo ma sens tylko wtedy, kiedy nazwa jest faktycznie typowa dla danego języka. Ale przecież dla Niemca co to za różnica czy "Cisek" czy "Czissek" - i jedno i drugie to nazwa obca, słowiańska. A ta druga pisownia obowiązuje tylko dlatego, że kiedyś w dawnych czasach ktoś był analfabetą i myślał, że tak to się powinno zapisać (i wyszło w rezultacie coś, co nie jest ani polskie, ani niemieckie). Nazywanie tego "niemieckimi nazwami" jest legką przesadą.
W przypadkach gdzie faktycznie występuje jakaś różnica w brzmieniu nazw lub przyswojenie jest dość widoczne, to umiem zrozumieć. Ale utrwalanie "Czisseków", "Scedrzików" i twierdzenie, że to TRÓ DOJCZ NAMEN to zwykły idjotyzm. W takich przypadkach Niemiec naprawdę mógłby się nauczyć polskiej pisowni, dobrze by na tym wyszedł.
-
Derywant -ować. Jest tak paskudnie brzydki, długi i pociąga za sobą paskudnie nudną odmianę. A ludzie go używają, bo w głowie im się nie mieści, że można ogarniać palatalizację.
-
Popieram, mój idjolekt regularnie skraca -ować do -'ić.
To mnie nie smaczy.
-
regularnie skraca -ować do -'ić.
Próbuję to sobie wytestować.
Panikować - panicić
Znajdować - znajdzić
radować się - radzić się?
rachować - rachić? raszyć?
w życiu nie odmieniiłbym znajdzić: znajduję znajdujesz... itd tylko zdajdam, znajdasz
-
Panikować - panicić
Paniczyć.
-
w życiu nie odmieniiłbym znajdzić: znajduję znajdujesz... itd tylko zdajdam, znajdasz
A kupić też odmieniasz kupam, kupasz, itd.?
-
Często tworzę nowotwory na -ić/yć, nie przez jakiś wstręt do -ować, po prostu -ować służy do czegoś trochę innego.
czasownik (> czasownikowy >) uczasownikowić
bentoniczny > ubentonicznić
:p
-
rachować - rachić? raszyć?
Raszyć.
w życiu nie odmieniiłbym znajdzić: znajduję znajdujesz... itd tylko zdajdam, znajdasz
"znajdzę, znajdzisz" jeśli już. Ale to już jakiś kretynizm. Myślę, że Nodze (Noce? Nokwie? jak to u diaska odmienić?) chodziło raczej o nowsze czasowniki, urabiane od rzeczowników lub wyrazów obcego pochodzenia.
-
I dlaczego nie "znajdzę", "znajdzisz", przez analogię do "rodzić"?
Ja tam "kupić" odmieniam "kupię", "kupisz".
-
Ja też, ale jak ktoś znajda, to diabli go wiedzą ;).
Rachuńczyć, eradyczeć, kalkulić!
RED. (@poniżéj): No prawda! Nie za dużo myślałem nad poprzednią wiadomością.
-
Ać, zasugerowałeś, że odmieniasz "kupić" jako "kupuję", "kupujesz"...
-
Rachuńczyć, eradyczeć, kalkulić!
Nie zapomnij ino o sepulkach.
-
Dynozaur i tak zaraz powie, że "znachodzić" albo "znałazić".
-
Dynozaur i tak zaraz powie, że "znachodzić" albo "znałazić".
Oczywiście. Nie mówi się przecież "idować".
Tak samo przyjmać~przyimać, nie "przyjmować".
-
Jest wciul czasowników niedokonanych, których temat nie występuje w stanie wolnym, bez przedrostka. Ktoś kiedyś słyszał "mierać" czy "pierać"? A może "gniatać"?
-
Ale tu są bardzo ładne, aryjskie wyrównania e:ø i ē:e - umierać:mrzeć, wypierać:przeć, odgniatać:gnieść, a to znajdowanie to już taki jakiś późny wnuk ;).
-
(...) "pierać"? A może "gniatać"?
Słyszałem obydwa :)
-
Jest wciul czasowników niedokonanych, których temat nie występuje w stanie wolnym, bez przedrostka. Ktoś kiedyś słyszał "mierać" czy "pierać"? A może "gniatać"?
Ale one przynajmniej mają swój prasłowiański rodowód. A "zajmować", "znajdować" to już późne nowotwory, wtórne imperfektywa.
-
Przestraszę was, że zdarza mi się mówić "wynajdowywać"
-
Co do produktywności tych -ować i -ić, to choć na necie można znaleźć takie formy jak „znerdować” i „znerdowanie”, to wśród moich znajomych funkcjonuje „znerdzić” i „znerdzenie” i ogólnie mam wrażenie, że tworzenie czasowników przez doklejanie -ić jest całkiem powszechnie używane (choć rzeczywiście nieco rzadsze niż przez -ować).
-
[no-taboo_mode]Mnie denerwuje forma fapować - wtedy lepsza jest forma "-ać" niż jakimkolwiek innym. No, "fapić"?[/no-taboo_mode]
-
Co do produktywności tych -ować i -ić, to choć na necie można znaleźć takie formy jak „znerdować” i „znerdowanie”, to wśród moich znajomych funkcjonuje „znerdzić” i „znerdzenie” i ogólnie mam wrażenie, że tworzenie czasowników przez doklejanie -ić jest całkiem powszechnie używane (choć rzeczywiście nieco rzadsze niż przez -ować).
No bo jak tak się zastanowić, czasowniki typu "znerdzić" nie mają żadnego morfemu derywacyjnego, jedynie temat i końcówkę doklejone prosto do rdzenia.
-
Co ciekawe, znerdować według mnie ma nieco inne znaczenie niż znerdzić. Wydaje mi się, że to wpływ kupić/kupować (chyba to frequentative, nie wiem jak to po polsku).
-
Znaczy, współczesne użycie potoczne wyzyskuje końcówkę -ować, gdy czasownik ma wyrażać użycie podstawy słowotwórczej w zadaniu narzędzia; końcówka -ić/-eć jest natomiast używana, gdy podmiot opisywany czasownikiem nabrał cech podstawy słowotwórczej. Rzecz w tym, że końcówka -ować wcale nie jest potrzebna do przejrzystego rozróżnienia między narzędziem a stawaniem się.
-
Wyjaśnij, o co ci chodzi z tym narzędziem...
-
Inaczej, -ować może sugerować użycie podstawy w charakterze narzędzia, np. znerdować, to tak jakby kogoś pobić `nerdem`. Ale to by wymagało dokładniejszego zbadania i opisu. Dochodzą tu też kwestie aspektu.
-
Wkurwia mnie robienie z siebie wszechwiedzących przez niektórych językoznawców. Czytam o pochodzeniu wyrazów chęć, chcieć u Jagodzińskiego, że chuć to ukrainizm z regularnym rozwojem ǫ>u a -o- w *xotěti jest w wyniku redukcji spowodowanej częstością użycia. Po czym czytam o tym samym w słowniku etymologicznym Andrzeja Bańkowskiego, że "nie do przyjęcia hipoteza o istnieniu prasł. *xǫtь" a chuć to "bohemizm o innym rozwoju semantycznym niż chęć". Jakby nie mogli z pokorą przyznać, że nie do końca wiadomo, skąd ta oboczność ǫ/o. Chyba, że ten Bańkowski po prostu wypisuje jakieś bzdury.
-
I dlatego Brü jest najlepszy. On nie robi z siebie omnibusa, jak nie wie - to pisze, że nie wie i chuj.
-
I dlatego Brü jest najlepszy. On nie robi z siebie omnibusa, jak nie wie - to pisze, że nie wie i chuj.
No akurat w porównaniu z Bańkowskim każdy etymolog jest rzetelny...
A tak w ogóle jak nie mogło istnieć xǫtь? To skąd jest chęć? Z dupy u Murzyna?
-
Wg niego: chęć: "spolszczone czeskie chuť [...] -ę- zamiast -u- według pol. chętny" a chętny: "z wtórną samogłoską nosową zamiast -o- [...] prasł. *xotъnъ". Właściwie niczym tego nie popiera poza tym, że "brak jakichkolwiek jego [*xǫtь] śladów w stp. nazwach własnych".
-
No ale czeskie chuť też musi od czegoś pochodzić xD.
-
To z kolei wg niego wyraz "o innym rozwoju semantycznym niż chęć", mający pierwotnie znaczyć "smak, apetyt, gust", pochodzący od *xutь, które ma mieć jakieś wspólne pochodzenie z chwycić ("*xutь : *xvat-//*xyt-")...
-
Hmmm, w sumie niewykluczone jako że wyraz czeski faktycznie oznacza smak. Jednak nie rozumiem, w jaki kurwa sposób "chęć" miałaby być "spolszczonym czechizmem". Przecież średniopolskie czechizmy nawet "h" systematycznie zostawiają, więc czemu miałyby wstawić gdzieś nosówkę według jakiegoś poczucia etymologji?
Bańkowski to bajkopisarz. I niestety raz się w swoich conlangach na jego bajeczki nabrałem (pośrednio przez Jagodzińskiego). W Vanstinie np. słowa "prawy", "lewy" brzmią "täten" i "lisse" (nasze cetno i licho - znaczenie z liczb miało przejść na strony). I to pierwsze dlatego, że Bańkowski zakładał, że "cetno" ma pierwotne "c" i pochodzi od jakiegoś staromazowieckiego wyrazu "catew" (o którym NIKT poza Bańkowskim nie słyszał!), oznaczającym chwałę, sławę. A tymczasem język staropolski, jak i dane z innych języków WYRAŹNIE potwierdzają, że pierwotną formą jest "czetno" ("cetno" to mazurzenie) i że wyraz ten pochodzi od starosłowiańskiego wyrazu "czeta", czyli para (i wówczas forma wandyjska brzmiałaby cheten, a nie jakieś "täten"). A więc "cetno" to to, co łączyło się w pary, a "licho" to to co zostawało (pierwotne znaczenie "lichego" to "pozostały", znaczenie "zły" rozwinęło się późno), a nie że jedne były cne, dobre; a drugie - liche, złe. No ale cóż, już tak zostało w Vanstinie, że "täten" i "lisse" to prawy i lewy, a "tätë" (kognat tej "catwi" nieszczęsnej) to chwała, sława. Nie zmienię już tego, bo przyzwyczaiłem się do tych wyrazów - fajnie brzmią.
A żeby cię, Bańkowski!
-
No, niestety. Nie można mu najwyraźniej w pełni ufać.
-
"brak jakichkolwiek jego [*xǫtь] śladów w stp. nazwach własnych".
Tutaj (http://pl.wikipedia.org/wiki/Ch%C4%99ciny#Nazwa) Bańkowski też maczá palce i aż za chwilę sprawdzę to w źródłach.
-
CHĘCINY (Hancin, Hancini, Chanczyn) [1275]
CHEBDOW, patrz Hebdów
CHROBERZ (Hrober, Chrobers, Crhober) [1244]
Jak widać, zapisy przez "h" wcale nie muszą wspierać Bańkowskiego rekonstrukcji nazwy *Hanczyn. Dużo lepiej - bez zbędnej teoretycznej ekwilibrystyki i nie szukając na siłę sensacji - wywieść nazwę Chęcin z psł. *xǫtь. *(h)ań, jakkolwiek z pewnością obecne w staromałopolskim, nie sądzę, by było częste w toponimii.
Do sprawdzenia też nazwy wsi:
Chęciny wieś MAZOWIECKIE
i części miejscowości:
Chęcie wieś Kasina Wielka MAŁOPOLSKIE
Chęcin wieś Tuszyma PODKARPACKIE
Chęcin wieś Kaznów ŁÓDZKIE
Chęciny miasto Mszana Dolna MAŁOPOLSKIE
Dodatek. Cząstka (h)ań- różnych etymologij w toponimii:
Hańsk gmina wiejska 61903 LUBELSKIE
Hańczowa wieś MAŁOPOLSKIE gorlicki
Hańcza wieś PODLASKIE suwalski
Hańcówka miasto Żory ŚLĄSKIE
Hańcza wieś Okółek PODLASKIE
Hańczówka miasto Chmielnik ŚWIĘTOKRZYSKIE
Jak widać, czego nie można wytłumaczyć wpływem czeskim czy ruskim, to można - wobec statystyki - uznać za zamierzchłą pomyłkę kancelaryjną. Słowem, Bańkowski błądzi.
-
Że większość języków słowiańskich dziś używa nazwy "Vilnius". Słowiańskie naprawdę nie powinny.
-
Może nie tyle wkurza, co zastanawia mnie: jak to się dzieje, że wielu słabo wykształconych ludzi zamiast "dynozaur" mówi "dynozarł", zamiast "sobowtór" to "sobotwór" i kilka innych tego typu przestawek. Co w przestawkach jest takiego łatwego celem czynienia błędów?
-
Wniosek: najlepiej wykształconymi Słowianami byli Połabianie.
-
Wniosek: najlepiej wykształconymi Słowianami byli Połabianie.
Ano... Połabianie byli zajebiści.
Tylko pizdy od dupy jakoś nie odróżniali.
-
W polskim odziedziczone, rodzime rdzenie mają zazwyczaj formę CₙVCₙ, cokolwiek dłuższego (na przykład złożenie, które straciło przejrzystość wskutek zmian leksykalnych czy fonetycznych) jest podatne na reanalizę mającą na celu dopasowanie do tego wzorca. Inne przykłady to notorycznie rozchwiane w gwarach nietoperz i motyl.
-
Czytanie wszystkich języków germańskch, poza angielskim, jak niemieckiego (Pippi Langsztrum pije Hajnekena, bleee).
-
A to są jakieś inne? :o
-
Wkurwia mnie przypisywanie czynnikom czysto fonetycznym zmian, które tak naprawdę mają charakter morfologiczny. Cholernie częsta choroba...
Na przykład - połowa "nieregularnych przegłosów" w języku polskim to tak naprawdę analogje, które z prawdziwym przegłosem nie mają wiele spólnego i pojawiły się setki lat po jego zajściu.
-
Ale zdajesz sobie sprawę, że przegłos czyniony na zasadzie analogii wyrasta na produktywny, pełnoprawny efekt morfologiczny?
-
Ale morfologiczny, a ludzie to traktują jak zwykłą zmianę fonetyczną. I to mnie wkurwia.
-
Wkurwia mnie przypisywanie czynnikom czysto fonetycznym zmian, które tak naprawdę mają charakter morfologiczny. Cholernie częsta choroba...
Dokładnie - najczęstszy przykład to chyba podawanie na liście zmian pie.-ps. przejścia oi w jakieś "i drugie", która to zmiana zaszła tylko w jednej końcówce mianownika pluralu o-deklinacji, co było chyba przeniesieniem zakończenia jo-tematycznych (gdzie regularnie zaszłoby joi > jei > i; chociaż słyszałem raz inną teorię na to, ale jak zwykle nie pamiętam jaką). Aż miałem na ten temat jeden z łorów z prowadzącą na studiach.
Ale i tak na owej liście najdurniejsze jest podawanie występowania drugiej palatalizacji po i < ei...
-
Czy tylko mnie wkurwia czasownik telefonować?
Jezuu, to takie brzydkie słowo! Jak od rzeczownika telefon można utworzyć tak chujowy rzeczownik? Różni to się w ogóle czymś od dzwonienia?
-
Tak, np. cymbały brzmią, a nie telefonują (przynajmniej te metalowe).
A poważnie – mnie się podoba, ale znacznie lepiej msz. brzmiałby np. telefonić.
-
Nie ma co narzekać, mogłoby być gorzej: telefonirować a. telefonirać.
-
A dlaczego tak?
-
Spytaj się Rosjan i Chorwatów. / U nas na szczęście przetrwała spuścizna Wandy, co nie chciała Niemca i jego sufiksu -ieren.
-
Ja tam - z punktu widzenia obcokrajowca uczącego się języka - zazdroszczę Chorwatom, że większość okcydentalizmów czasownikowych mają przewidywalnych, u Serbów nigdy nie wiadomo, kiedy -irati, kiedy -ovati, a kiedy jeszcze co innego, co jest chyba jeszcze gorsze niż polska świadomość, że po prostu jesteśmy w dupie z sufiksami.
-
Może nie tyle mnie wkurza co nie rozumiem, czemu [w] opisuje się zazwyczaj jako spółgłoskę półotwartą miękkopodniebienną labializowaną ([ɰᵝ]) a nie po prostu półotwartą dwuwargową (zaokrągloną). Mam wrażenie, że to dokładnie tak samo, jakby opisywać [j] jako jakąś "półotwartą miękkopodniebienną paltalizowaną" - [ɰʲ].
-
Nie ma co narzekać, mogłoby być gorzej: telefonirować a. telefonirać.
Jeśli straszą formy typu telefonirati ( ani mnie się nie podoba), co mówicie na formę angielską używaną od osób z emigracji ( Chorwatów z Australiji ) którzy przynieśli "ringat"? Ani nie mówić o slangową "mobač" na komórkę, "zvati" na dzwonić
-
"Ringat"? Dosyć dziwne, bo to chyba rzadkie, żeby krajach anglojęzycznych używać tego czasownika na dzwonić. Czyżby był tu jakiś pokrętny wpływ polskiego/zachodniosłowiańskich/języków z "dzwonić"?
-
Oj tam, mnie słoweńskie (?) kodiranje rozczula.
-
"Ringat"? Dosyć dziwne, bo to chyba rzadkie, żeby krajach anglojęzycznych używać tego czasownika na dzwonić. Czyżby był tu jakiś pokrętny wpływ polskiego/zachodniosłowiańskich/języków z "dzwonić"?
A może tendencja do nieosobowości? Południowe języki słowiańskie sa ZA bardzo "osobowe", a brak im dużo konotacji. Możemy powiedzieć, że języki jako polski oraz angielski są w porównaniu do juhoslowiańskich o wiele rozwinięte co znaczy "mniej antropocentryczne". I nie chodzi mi o opisywanie przyrody w znaczeniu ( Grzmi, leje).
-
Nie rozumiem, gdzie tu się przejawia mniejsza osobowość?
Przecież mówimy o ludziach dzowniących do ludzi - to nawet nie ma prawa być bezosobowe.
-
Wkurwia mię takie słowo "internet".
Obrzydliwa hybryda łacińsko-germańska.
-
Wkurwia mię takie słowo "internet".
Obrzydliwa hybryda łacińsko-germańska.
Jakie emocje wywołuje u ciebie słowo pikflometr?
-
Co to jest pikflometr?
-
Co to jest pikflometr?
Takie ustrojstwo, co go astmatyki używają, żeby se szczytowy przepływ wydechowy mierzyć (to je ten peak [expiratory] flow).
-
Takie ustrojstwo, co go astmatyki używają, żeby se szczytowy przepływ wydechowy mierzyć (to je ten peak [expiratory] flow).
Nigdy bym na to nie wpadł :/. To słowo to wymysł jakiegoś szalonego naukowca z koszmarów.
-
Jakie emocje wywołuje u ciebie słowo pikflometr?
Sam jesteś pikflometr.
A tak serjo - pozytywne, bo kojarzy się z Pink Floydami.
-
Mnie raczej z piklami.
-
Niepotrzebne "ije". To jakaś choroba z tymi -ijami. Powinny być wsadzane tylko tam, gdzie nazwa kraju kończy się na -ia/-ja (i nawet tam nie zawsze), a nie kurwa gdzie się da.
Dlaczego kurwa "monakijski"? "Monacki" brzmi niepostępowo?
I co gorsza, to się szerzy przedewszystkiem w najbardziej oficjalnej, urzędowej radopolszczyźnie, za całkowitym przyzwoleniem RJP.
-
Bo, panie, "trza zachować podstawę słowotwórczą"!
-
Przecież podstawa jest zachowana, tylko z alternacją.
-
Przecież podstawa jest zachowana, tylko z alternacją.
Mnie to mówisz?
-
Dlaczego kurwa "monakijski"? "Monacki" brzmi niepostępowo?
<trolololo>I tak powinno być „monegaski”.</trolololo>
-
Przecież podstawa jest zachowana, tylko z alternacją.
Mnie to mówisz?
Nie, raczej do tych, których słowa cytowałeś.
Tak czy inaczej, ten tak powszechny, irracjonalny lęk dot. alternacyj i "niemożności wydedukowania poprawnego mianownika" jest czymś, co trzeba zwalczyć, bo prowadzi do konkretnej chujozy. Zresztą, fobje się leczy...
-
Ja tam czekam, aż preskryptywizm zostanie uznany za jedną z chorób klasyfikujących do leczenia psychiatrycznego.
-
Może dziś jestem jakiś niepojętny, ale powyższy komentarz też nie wiem, do czego się odnosi. Chodzi o panie polonistki, które wpajają "jedyne, poprawne zasady tworzenia przymiotników odmiejscowych", które są narzędziem preskryptywistycznego, biopolitycznego zarządzania językiem, prawda?
-
Zastanawia mnie, po jaki penis istnieje instytucja regulująca język. Zaorać.
-
Bo bez niej nie wiedzilibyśmy, jak mówić; no przecież.
-
Przecież podstawa jest zachowana, tylko z alternacją.
Mnie to mówisz?
Nie, raczej do tych, których słowa cytowałeś.
Tak czy inaczej, ten tak powszechny, irracjonalny lęk dot. alternacyj i "niemożności wydedukowania poprawnego mianownika" jest czymś, co trzeba zwalczyć, bo prowadzi do konkretnej chujozy. Zresztą, fobje się leczy...
Eee, pewnie chodzi o całkowicie naturalną skłonność do unikania alternacyj, z tego samego powodu w P sg. i V sg. męskich nad pierwotnymi wygrały końcówki u-tematyczne.
I Ciupak, skończ tą farsę i zrób wreszcie Syna Marnotrawnego.
-
Eee, pewnie chodzi o całkowicie naturalną skłonność do unikania alternacyj, z tego samego powodu w P sg. i V sg. męskich nad pierwotnymi wygrały końcówki u-tematyczne.
Czy taką naturalną? Dla mnie "monacki" brzmi 100 razy bardziej naturalnie i "po polsku" niż "monakijski".
-
A nazwa narodowości? "Monakijczyk" brzmi lepiej, niż "Monaczyk". Pewnie chodziło o to, żeby te formy były podobne.
W każdym razie, często rozmawiacie o Monako?
-
Co najmniej kilka razy w roku, przy okazji gadania o burżujach i sportowcach
;-)
-
Ale forma Monak (mieszkaniec Monako) brzmi już ok. :)
-
"w" - [...] w większości przypadków jak bezdźwięczne u: Serbow (Serbołużyczan) -> Serbou jedynie przed i oraz ě jak w: hwězda (gwiazda) -> wězda
To.
-
Wkurwia mię, że Niemcy (kraj) to po słoweńsku "Nemčija". Brzmi okropnie, sztucznie.
-
Cóż gdy tam na południu obcy przyrostek -ija jest naprawdę żywy i produktywny? Slovenija, Jugoslavija, Metohija, Šumadija, itd.
-
Ale brzmi to głupawo. Słowo "Niemiec" jest zbyt słowiańskie.
-
Tak, bo "Słowen-" i "Jugosław-" nie są słowiańskie, wcale…
Weź się Dynozaur, bo zaczynasz tu urządzać jakieś lingwistyczne czystki rasowe.
-
Tak, bo "Słowen-" i "Jugosław-" nie są słowiańskie, wcale…
Weź się Dynozaur, bo zaczynasz tu urządzać jakieś lingwistyczne czystki rasowe.
Są słowiańskie, ale zinternacjonalizowane (poza tym, -sławja w Jugosławji jest już zlatynizowana) i nikogo nie rażą. A "Niemcja" brzmi po prostu śmiesznie.
Zwłaszcza, że w słoweńskim są i nazwy zakończone na -ska, tam gdzie końcówka -ija zdawałaby egzamin równie dobrze (jeśli nie lepiej). Więc akurat dlaczego w tym przypadku zdecydowali się na -ija? Jakaś "Nemačka" pewnie byłaby już zbyt chorwacka?
Danska, Irska, Portugalska ale Nemčija. Serjo, to jakaś językowa hipokryzja...
Żeby nie było, ruska Черногорія też jest idjotyzmem. Na dobrą sprawę jeszcze większym (bo tam nie trzeba było dorabiać jakiejkolwiek końcówki).
-
Weź się Dynozaur, bo zaczynasz tu urządzać jakieś lingwistyczne czystki rasowe.
Końcówki do gazu!
-
Używanie przez Bułgarzy na łacińskata litera q wew ludowa transliteracja na bułgarski język w miejsce na cyryliczne я.
-
Moim zdaniem i w zachodnich i w południowych to w nazwach dużo bałaganu, słoweńskie Benečija ???
słowackie Benátky co brzmi jako beretki. A wcale mi się nie podoba stokawska akcentuacja na Venecija, bo brzmi chyba gorszej od Benečji.
-
Mi się w ogóle żadna "Venecija" nie podoba, powinny być "Mletci".
-
Mi się w ogóle żadna "Venecija" nie podoba, powinny być "Mletci".
Analogicznie z Benetki ? No,kiedyś funkcjonowała ta nazwa.
-
No, nawet w tym dziwnym przedvukowym serbskim było "въ Млѣткахъ" bodajże (chyba tam była jać).
A to nie jest tak, że ta nazwa "Mletci" funkcjonuje u jakichś czakawców czy innych wyspiarzy (którzy mieli jakąś tam własną zwyczajową terminologję geograficzną)?
W ogóle, wiele egzonimów standardowosztokawskich jest podeźrzanych. Nie wierzę, że coś takiego jak "Madziarska" powstało naturalnie.
-
A to nie jest tak, że ta nazwa "Mletci" funkcjonuje u jakichś czakawców czy innych wyspiarzy (którzy mieli jakąś tam własną zwyczajową terminologję geograficzną)?
No Mletci to nie tylko nazwa na miasto, ale na republikę ( Mletačka Republika). Związki Dubrowniku z "Mletkami" były duże, dlatego często robi się taka analogia (Dubrovnik - Mle(t)ci) jako stosunek między dwoma republikami. Co do czakawców, to występuje nazwa Beneci, Vneci, Benečija. Oprócz tego, Wenecja się kojarzy z chorwackim drzewem, bo całe lasy zniknęły, żeby ocalić "tonącą Wenecję".
-
Mi się w ogóle żadna "Venecija" nie podoba, powinny być "Mletci".
Skonto się wzieo?
Nie wierzę, że coś takiego jak "Madziarska" powstało naturalnie.
Naród też zwie się Mađare, i może to być stare określenie (w końcu w polskim też funkcjonowało od dość dawna Magier, magierski, magierka, magierszczyzna itp.). Ostateczna dominacja tego określenia w zachodnich południowosłowiańskich i południowych zachodniosłowiańskich wiąże się oczywiście z rozpadem Austro-Węgier. Wyrazy typu Uhri, Ugorska odczuwano jako zbyt mocno powiązane z owym wielonarodowym państwem (taki Słowak też był Uhrem) i dlatego preferowano rdzeń ściślej wiążący się z etnosem węgierskim.
Z kolei w bułgarskim już podobnie jak w polskim o Madziarach mówi się gł. w kontekście historycznym. Widać wpływ uwarunkowań dziejowych danego narodu słowiańskiego.
-
Skąd te "Mletci"? ???
-
Skąd te "Mletci"? ???
od starjega *Bneci ← Vьnetьci ← Veneti
Malo čudno. Dodam tylko, że we współczesnych książkach historycznych o Republice Weneckiej normalnie pisze się Mletačka.
-
Rozwój zdrzy wręcz tabuistycznie.
-
Jest taka serbska nowelka Kanjoš Makedonović, zresztą na podstawie jakiejś ludowej powiastki, gdzie walka tytułowego krzepkiego Czarnogórca z Wenecjaninem wygląda jak pojedynek Tristana z Morchołtem, więc może coś w tym jest? ;)
-
[Mletci ←] *Bneci
o_O
Chociaż, jak w armeńskim PIE-owe *dwóh₁ mogło dać erku…
-
Skąd te "Mletci"? ???
od starjega *Bneci ← Vьnetьci ← Veneti
Malo čudno. Dodam tylko, że we współczesnych książkach historycznych o Republice Weneckiej normalnie pisze się Mletačka.
Hmm, w sumie w węgierskim to śmieszne miasto też ma dziwaczne miano, Velence. Nie można etymologijnie wytłomaczyć tego "l" (wszak pochodzi to od starożytnych i tajemniczych Wenetów), tedy będzie to pewnie jakaś odbitka dźwiękosłowna.
-
Hobbit czytane jako [hobit].
I wiem, że Anglicy też tak czytają, ale oni są niezdolni do geminacji (czy raczej okluzują wszystkie leżące obek siebie zwarte), ale ta wymowa wydaje się tak absurdalna.
-
Hobbit czytane jako [hobit].
I wiem, że Anglicy też tak czytają, ale oni są niezdolni do geminacji (czy raczej okluzują wszystkie leżące obek siebie zwarte), ale ta wymowa wydaje się tak absurdalna.
Ale przecież to pseudo-angielskie słowo niby-pochodzące ze staroangielskiego Holbytla...
-
Wiem.
-
Wiem.
Więc nie ogarniam...
-
Słowo "brancz" (branch? brunch?). To brzmi debilnie nawet w angielskim, a co dopiero po naszemu (taaak, już się spotkałem z użyciem tego słowa w polskim). "Postępowa" nowomowa...
PS: Zaraz idę na brancz, bo jestem bez śniadania (chleb mi zgnił, znowu).
-
No chujowe, ale co w tym postępowego? Że człowiek zapierdala od rana 12 g. bez śniadania i jeszcze cieszy się z tego jak głupi? ;/
Wys.pol. śniadjad? :D
-
Może obiadanie?
Nie no, "postępowe" jest jedynie słowo, a właściwie to, w jaki sposób zostało utworzone. Od cholery się takich potworków tworzy ostatnimi czasy.
-
Oczywiście, bo jeśli panu Dynozaurowi nie podoba się jakieś słowo, to jasne jest, że musi być za nie odpowiedzialne jakieś Miniprawd!
-
No nie Miniprawd, jéno zlemingowiała korpokulutra, z czym zresztą skłonienem się zgodzić.
-
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wczesna_cyrylica
Te „nazwy polskie” nie wyglądają bardzo polsko… Trochę mnie wkurza, że nazwy na rzeczy słowiańskie musimy brać z obcych języków.
-
A czy po prostu dla Dynozaura "postępowość" nie jest słowem-wytrychem którym nazywa wszystko z czym się nie zgadza, jak u Ciupaka "faszyzm"?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Wczesna_cyrylica
Te „nazwy polskie” nie wyglądają bardzo polsko… Trochę mnie wkurza, że nazwy na rzeczy słowiańskie musimy brać z obcych języków.
Prawdziwy prasłowiański Oo
A tak w ogóle, nie rozumiem fetyszu spalszczania wszystkiego co słowiańskie (jak Dynozaurowe "Sanninkawa"), tylko dlatego, że blisko spokrewnione... Germanie nazw runów też nie przekładają (i kij, że to wymysł współczesnych ezoteryków).
-
A tak w ogóle, nie rozumiem fetyszu spalszczania wszystkiego co słowiańskie (jak Dynozaurowe "Sanninkawa")
Jakby był prawdziwie true spalszczający, to by było Sannikowa.
-
jak u Ciupaka "faszyzm"?
Nie oskarżaj mnie o takie rzeczy, faszysto :/.
-
Wkurwia mię, że obecnie wszystkie germlangi mają łacińskie miesiące. Nawet islandzki. To się nie godzi...
A tak w ogóle, nie rozumiem fetyszu spalszczania wszystkiego co słowiańskie (jak Dynozaurowe "Sanninkawa"), tylko dlatego, że blisko spokrewnione...
To żadne spalszczanie - Białorusini też nie mówią "Sannikaua". Nikt tak nie mówi, tylko niedokształcone polskie mendja.
-
Wkurwia mnie, jak Norwedzy cicho mówią. No prawie wszystkich, których
spotkałem oglądałem na YouTube, mówią wszystko na jednym wdechu i po 2 sekundach prawie szepczą. ,_,
-
Wkurwia mnie, jak Norwedzy cicho mówią. No prawie wszystkich, których spotkałem oglądałem na YouTube, mówią wszystko na jeden wdech i po 2 sekundach prawie szepczą. ,_,
A to nie jest tak, że oni potem mówią na wdechu?
-
Oj dobra, fix'd.
-
Wdechowe ja i nei/nej to dla Norwegów i Szwedów podkreślenie, że interesuje ich to, co się do nich mówi, a dla niektórych dodatkowo także głupi nawyk - a potem są zdziwieni, że gardło boli.
-
Wdechowe ja i nei/nej to dla Norwegów i Szwedów podkreślenie, że interesuje ich to, co się do nich mówi, a dla niektórych dodatkowo także głupi nawyk - a potem są zdziwieni, że gardło boli.
<teoria spiskowa>Norwedzy nie są ludem germańskim, a pochodzą od przypadkiem przeniesionej z Haivoori grupy Amultiańczyków, którzy następnie się zgermanizowali.</teoria spiskowa>
-
<teoria spiskowa>Norwedzy nie są ludem germańskim, a pochodzą od przypadkiem przeniesionej z Haivoori grupy Amultiańczyków, którzy następnie się zgermanizowali.</teoria spiskowa>
Odnaleźli tajne złoża kerumu (czy jak to się nazywało).
-
Dziw bierze, że bustrofedonem nie piszą.
-
Sałatka Kolesław. Podobno czytana [kolslow].
-
Żywiec w wymowie anglojęzycznej ['zaiwik] dafuq?!
-
Ach ci anglofoni... Ale my też nie jesteśmy idealni. Już widzę jakieś lingłistyczne forum:
WTF crossing-over in polish /krosink owver/!!!
-
[krɔsiŋkɔvɛr] raczej, chociaż jestem w sumie w rozterce jeśli chodzi o r ;p
-
Ale jednak krosinkower brzmi o wiele podobniej do oryginału, niż jakiś zajwik, który nijak nie przypomina Żywca.
-
Mimo wszystko sądzę, że potencjalny Anglik też by nie wiedział o co chodzi ;)
-
Trzeba by zrobić eksperyment. Ale bez tegoż będę uważał, że Anglik doskonale by to zrozumiał, szczególnie, że w swoim życiu ma kontakt z dialektami o dużo bardziej egzotycznej wymowie niż polglisz.
-
[krɔsiŋkɔvɛr] raczej, chociaż jestem w sumie w rozterce jeśli chodzi o r ;p
Oj wiem nie chciało mi się kopiować IPA'y :P
-
Też mi się tak wydaje, gdzieś na północy wymawiają /ŋ/ jak [ŋk]. [r] też na północy bywa. A i Polacy raczej zwykle wymawiają tam [ɔwvɛr], więc różnica naprawdę drobna.
Polacy to raczej masakrują /æ/ i /ʌ/. No i /ɜ/. Różnica jest taka, że Polak spokojnie jakoś przemapuje spółgłoski, zwykły anglofon nigdy.
-
Mi chodziło głównie o to, że nie tylko anglofoni kaleczą nazwy własne. Chociaż oni robią to chyba najlepiej :P
-
Żywiec w wymowie anglojęzycznej ['zaiwik] dafuq?!
A ulica Czapskich to w wymowie rosyjskiej po angielsku [ˈʒas.kij]. To dopiero było WTF (gdyby nie pokazali adresu, a gdyby jeszcze mnie tam nie było i pan, który ze mną był, nie widział go, to by normalnie była masakra).
-
Z Angolami jest o tyle problem, że oni nie tylko dostosowują nazwy obce do swojej fonetyki, ale też często nie próbują nawet naśladować prawidłowej wymowy tylko opierają swoją na zapisie, do tego trzymając się swoich dziwacznych zasad ortografii. I tak powstają te wszystkie zajłiki.
-
Trzeba zacząć dawać im francuskie transkrypcję. Z "Jivètz" nie mieliby problemu.
-
Ja miałem pomysła zapisać to: Zhiviets wtedy by czytali to jakoś [ʒɪvi.əts] i byłoby do zaakceptowania... ale ['zaiwik]... przegięcie...
-
Zhivyurtz :P Ale - już kiedyś o tym wspominałem - zauważyłem, że oni czytają <zh> jako [z]... Także chyba faktycznie trzeba by po francusku to zapisywać, żeby ogarnęli.
-
[z] nie jest złe, brzmi śląsko. :-) Wszystko tylko nie to [ai] w [zaiwik]... ;/
-
Sałatka Kolesław. Podobno czytana [kolslow].
Żywiec w wymowie anglojęzycznej ['zaiwik] dafuq?!
Mam rozumieć, że panowie wymawiają [aparthejd], [tolkin], [riu dżi żanejru] i "Dzieci z ['b}lerbYn]"?
-
Nigdy nie słyszałem wymowy apartheid innej niż [aparthejd] bądź podobnej. Nigdy.
-
Nigdy nie słyszałem wymowy apartheid innej niż [aparthejd] bądź podobnej. Nigdy.
To słowo niderlandzkie i wymawia się [apɑrthɛit] - u mnie w szkole mówiło się /aparthejt/ a nie /hajt/ X-/ chociaż... w sumie jest to wymowa PolderDutch - również w pewnym sensie poprawna, choć dialektalna.
-
U mnie też w szkole ani w rodzinie nigdy nie słyszałem wersji [aparthajt], dlatego nie wyobrażam sobie, żeby tam się znalazło jakimś cudem /a/. A Wajkipedia podaje wymowę jako [ɐpɑːrtɦɛit]
-
/aparthajt/ – jak znajdziesz mi Holendra/Afrykanera, który nie zrozumie, daj mi znać.
/tolkin/ – owszem, tak wymawiam. Ale /tolkjen/ też jest całkiem zrozumiałe.
Gdyby Brytole mówili jakieś /zivets/, /zivjets/, też by się dało zrozumieć. Tu nie chodzi o kaleczenie wymowy, ale o totalny gwałt na tejże.
Ale prawda jest taka, że i tak Francuzi z filozofią „wymawiamy wszystko według zasad czytania naszej pojebanej ortografii” potrafią być gorsi.
-
U mnie też w szkole ani w rodzinie nigdy nie słyszałem wersji [aparthajt], dlatego nie wyobrażam sobie, żeby tam się znalazło jakimś cudem /a/. A Wajkipedia podaje wymowę jako [ɐpɑːrtɦɛit]
Widać po [ɦ], że to stara transkrypcja. Obecnie już tego dźwięku się nie używa na rzecz [h]. Poza tym - długość samogłosek. Dzisiaj nie jest to już cecha obecna we wszystkich dialektach i nie zaznacza się już długich i krótkich samogłosek w nowszych transkrypcjach i w słownikach.
EDIT: Chyba że to jest język afrikaans - wtedy nie powiem, jak się wymawia - bo nie uczę się go. :D
-
Ale prawda jest taka, że i tak Francuzi z filozofią „wymawiamy wszystko według zasad czytania naszej pojebanej ortografii” potrafią być gorsi.
Od Anglików? W żadnym wypadku. Francuz co najwyżej utnie końcówkę, jeśli uciąłby ją też po francusku, a nie przerobi wszystko na swoje dziwne innowacje.
-
Widać po [ɦ], że to stara transkrypcja. Obecnie już tego dźwięku się nie używa na rzecz [h]. Poza tym - długość samogłosek. Dzisiaj nie jest to już cecha obecna we wszystkich dialektach i nie zaznacza się już długich i krótkich samogłosek w nowszych transkrypcjach i w słownikach.
Według wiki to wymowa w afrikaans. Nie wiem, jak daleko odszedł on od holenderskiego.
-
Znając niderlandzki, można go bez większych problemów zrozumieć, nawet wymowa nie odbiega zbytnio od niderlandzkiego.
Różnica jest taka, że zanikły resztki odmian w afrikaansie i występuje w nim podwójne zaprzeczenie - w nid. pojedyncze tylko.
jakieś różnice jeszcze na pewno są, ale powyższe są najbardziej podstawowe.
-
Podobno to nie do końca działa w drugą stronę, tzn. uproszczenia w afrikaans dają osobie niderlandzkojęzycznej wrażenie "niderlandzkiego z błędami", a ci, którzy mówią w afrikaans niderlandzkiego nie ogarniają bo zbyt złożony.
-
Podobno to nie do końca działa w drugą stronę, tzn. uproszczenia w afrikaans dają osobie niderlandzkojęzycznej wrażenie "niderlandzkiego z błędami", a ci, którzy mówią w afrikaans niderlandzkiego nie ogarniają bo zbyt złożony.
Nie jest aż tak w sumie złożony. Jest łatwiejszy zarówno od angielskiego, jak i niemieckiego. Odmiany też zbytniej różnicy nie robią np. dodawanie końcówki -n w imperfekcie niewiele zmienia, bo w połączeniu schwa+n na końcu wyrazu [n] zwykle się i tak nie wymawia. :-) (mówię o różnicy ik wilde, we wilden) (-de/-den, -te/-ten - końcówki imperfektu)
-
Widać (..) go. :D
Dlatego też napisałem, że jest to wymowa z Wikipedii, a sam nie jestem na tyle zaawansowany, żeby rozróżnić holenderski od afrikaans z powodu jednego fonemu.
-
Spoko, te języki są na tyle podobne, że mi zdarza się pomylić patrząc zaledwie na jedno słowo.
-
„01 2065 am 06. Juni 1979 vor dem E 315 "GEDANIA" von Gdynia über Szczeczin und Angermünde nach Berlin in Berlin-Lichtenberg.”
Te szwaby własnych nazw dawnych niemieckich miejscowości pozapominały, czy jak?
-
Akurat Gdynia stała się ważna dopiero pod polską władzą, nikt wcześniej nie słyszał o Gdingen, a Gotenhafen jest słabo umocowane historycznie i źle się kojarzy. A "Szczecin" regularnie pojawia się w kolejowych komunikatach, bo stacja nazywa się Szczecin Główny i tak jest też zapisywana na bilecie. U nas podaje się komunikat dwujęzyczny w takich sytuacjach (tak jak zapowiadany jest np. BWE na stacji w Poznaniu).
-
[...........]
-
Zacytowałem go, więc chyba nie trzeba. :-)
-
„01 2065 am 06. Juni 1979 vor dem E 315 "GEDANIA" von Gdynia über Szczeczin und Angermünde nach Berlin in Berlin-Lichtenberg.”
Te szwaby własnych nazw dawnych niemieckich miejscowości pozapominały, czy jak?
Mam nadzieję, że jako "dawną niemiecką nazwę" Gdyni macie na myśli Gdingen, nie Gotenhafen.
kurwa... a przyrzekłem sobie, że moja aktywność na forze będzie się ograniczała do hipermerytorycznych postów nt. natlangów i conlangów...
-
Nie pozapominali, poprawność zabrania im ich używać. Na wikipedii graniczy z cudem znalezienie tabelki z oryginalnymi nazwami miejscowości. W artykule o Katowicach dzielnice istniejące są obowiązkowo polskie (Bogucice, nie Bogutschütz), nieistniejące po niemiecku (Bedersdorf, nie Bederowiec).
-
Co mnie wkurza w kwestii obyczajowości językowej (i tak, wiemy, Dynozaur, że się pod tym podpiszesz wszystkimi swoimi i cudzymi kończynami…) – wypikali słowo „nigger” (https://www.youtube.com/watch?v=JMUhaCXPyg8). Że tak się wyrażę – po jaki chuj? Na całe szczęście nie zrobili tego w samym filmie (który, ze względu na humor i postać Niemca gorąco polecam).
-
Django - wybieram się. Uwielbiam Tarantina. Tylko muszę trochę uporządkować kwestje związane z nauką, przede mną zjebany tydzień...
A co do tego wypikania, moje zdanie jest chyba oczywiste. Amerykańce...
-
Django - wybieram się. Uwielbiam Tarantina.
O, Tarantino stworzył film o tworzeniu stron internetowych w Pythonie? Cool.
-
Co mnie wkurza w kwestii obyczajowości językowej (i tak, wiemy, Dynozaur, że się pod tym podpiszesz wszystkimi swoimi i cudzymi kończynami…) – wypikali słowo „nigger” (https://www.youtube.com/watch?v=JMUhaCXPyg8). Że tak się wyrażę – po jaki chuj?
Jeden kredyt kary za wykroczenie przeciw statutowi werbalnej moralności.
-
...moja polonistka twierdzące że Polski pochodzi od SCSa. Ta kobieta ostatnio stwierdziła, że jesteśmy ABNEGATAMI bo się nie interesujemy ogólnie pojętą kulturą.(ofc cała moja klasa chodzi jak tylko się da do teatrów, kin etc. głównie w czasie wolnym)
-
Cóż, polonista jaki jest, każdy widzi. Jak umie przeczytać cyrylicę, to dobrze. Jak rozróżnia SCS i prasłowiański, to już zakrawa o cud.
Zawsze mogła twierdzić, że litewski jest słowiański, fiński skandynawski lub coś podobnego, też bym się wcale nie ździwił.
-
U mnie palnęła, że litewski jest ugrofiński, ale estoński już bałtycki. A od historii że Macedończycy mieszkający w Byłej Jugosławiańskiej Republice Macedonii Słowianami nie są, ale Węgrzy jak najbardziej.
-
U mnie w szkole takiego hardkoru nie ma, ale ostatnio w mojej ukochanej TVP Kraków pojawił się reportaż, gdzie ktoś tam mówił, że jest zainteresowanie na osoby znające języki rzadkie, np. holenderski, szwedzki, niderlandzki...
-
holenderski
niderlandzki
wut
Czy jak nauczę się pierwszych 4 rozdziałów "Węgierski - ucz się sam" (bo na więcej moja łepetyna nie pozwala) zostanę zakwalifikowany jako znający "język rzadki"?
-
Czy francuski to język rzadki? Rzadko są w nim informacje w stosunku do liczby słów.
-
W mojej szkole są, oprócz dojcza i inglisza: francuski, rosyjski i łacina.
Wybrałem francuski. :P
Widziałem raz, jak ktoś pisał coś po japońsku. ;o
-
W mojej szkole są, oprócz dojcza i inglisza: francuski, rosyjski i łacina.
Wybrałem francuski. :P
Widziałem raz, jak ktoś pisał coś po japońsku. ;o
Yyy, a to odnosi się do...?
U mnie moja ulubiona polonista rozróżnia i SCS i prasłowianski, raz nawét miałem dyskusję z nią na temat rozwoju języka polskiego, a nauczyciel od polskiego (drugi, mam dwóch) sprawdzajać mnie zeszyt czytał normalnie moją cyrylicę, w miarę ogarniając to, jak to stwierdził "na studjach mieli gorsze rzeczy".
-
Chyba już to raz pisałem. Ja chcę stronę aplikatywną! Jak bez tego można dowody matematyczne pisać. Albo i nawet dwie! Gdy się nagle okazuje, że "macierz A' powstałą z macierzy A poprzez zmianę elementów ak1, ..., akn, z wyłączeniem akk" trzeba zamienić na "macierz A' powstałająca z macierzy A poprzez zmianę elementów ak1, ..., akn, z wyłączeniem akk, która ma wyznacznik różny od 1", a potem jeszcze okazuje się, że całość idzie sie jebać, bo jednak kolejne zdanie każe, by brzmiało to "dla macierzy A' powstałającej z macierzy A poprzez zmianę elementów ak1, ..., akn, z wyłączeniem akk, która ma wyznacznik różny od 1,..." to naprawdę człowieka trafia szlag i modli się o jakieś inne markierowanie.
-
Eh, wkurza mnie, gdy ktoś próbuje być fajny pisząc tak:
NIE BONDŹ TAKY GOLEGO [...]
CZYLY TAG JEZD KOLERZANGO
No kurwa.
-
Eh, wkurza mnie, gdy ktoś próbuje być fajny pisząc tak:
NIE BONDŹ TAKY GOLEGO [...]
CZYLY TAG JEZD KOLERZANGO
No kurwa.
Czy tam fajny… może po prostu próbuje pisać mazowiecko-małopolskim pidżyjnem.
-
A to nie mit o tym małopolskim udźwięcznianiu?
Bom chyba tego nigdy w życiu nie słyszał, a paru ludzi stamtąd poznałem.
-
W postaciach usłownikowionych się trzyma jako-tako: ofenzywa, nazalizacja, wielgi, konzystorz, konzystencja, itp. Ale mawia tak chyba jéno galicyjska inteligiencja, bo w Kongresówce to i na wsim nie uświadczył.
-
A tranzakcja, branzoletka?
-
Być może. Ale w takim razie to raczej kwestia przemieszania dźwięczności po nosowych/płynnych niż zjawisko odwrotne do ubezdźwięczniania. I to też brzmi dla mnie stosunkowo naturalnie. Nazalizacja to może być akurat zapożyczenie.
A jak zatem z chodźmy, jedzmy, weźmy?
-
Dzisiaj całkowicie przez przypadkiem (tak sobie skakałem po kanałach) trafiłem na niejaki Słownik polsko-polski współprowadzony (czy jak to powiedzieć) przez niejakiego pana Miodka. Moje wrażenia? Po programie (który jednak z ciekawości obejrzałem do końca) przez parę minut dudnił mi jeszcze w uszach głos owego pana, i jego
pseudopolszczyzna hiperpoprawna i jedyna sprawiedliwa polszczyzna. Na Peruna! Czy jakiś przeciętny Polak tak mówi? Bo ja osobiście, w moim krótkim życiu nie usłyszałem, nawet wśród polonistek...
-
Ale przecież to jest program o radopolskim, nie o polskim…
-
A to nie mit o tym małopolskim udźwięcznianiu?
Bom chyba tego nigdy w życiu nie słyszał, a paru ludzi stamtąd poznałem.
Ja się parę razy spotykałem z taką wymową. Choć zazwyczaj to udźwięcznianie jest niekonsekwentne. Ale np. babka od łaciny z mojego liceum mówiła często [tagˈjɛs] ("tak jest"), [juʒˈɲɛ] ("już nie").
-
Ale przecież to jest program o radopolskim, nie o polskim…
W sumie... Ale i tak mi się rzygać chcĘ od tego
-
przez przypadkiem
mi się rzygać chcĘ od tego
Ale tego to nawet radopolski nie zna. :P
-
To realizacja radopolskiego w mojich ustach/palcach :-P
-
Chujowa.
-
DOPPELPOST.
Wkurwia mnie zaznaczanie w przypisach takich rzeczy: "przejrz — dziś poprawnie: przejrzyj".
Nie dość, że cholernie niepotrzebne (czy forma "przejrz" jest tak niezrozumiała, że trzeba ją objaśniać?), to jeszcze jest to sianiem jakiegoś chorego, pseudopostępowego preskryptywizmu.
-
To że Niemiecki w ustach (chyba) większości Niemców brzmi bardziej fransucko niż germańsko.
Chyba w końcu zabiorę się za hermlanh
-
Wkurwia mnie zaznaczanie w przypisach takich rzeczy: "przejrz — dziś poprawnie: przejrzyj".
Nie dość, że cholernie niepotrzebne (czy forma "przejrz" jest tak niezrozumiała, że trzeba ją objaśniać?), to jeszcze jest to sianiem jakiegoś chorego, pseudopostępowego preskryptywizmu.
Zaraz zaraz. Czyli mówiło się dawniej "przejrz", "obejrz" itd.? Myślałem, że wcześniejszymi formami były "przeźrzy", "obeźrzy"?
-
To że Niemiecki w ustach (chyba) większości Niemców brzmi bardziej fransucko niż germańsko.
Chyba w końcu zabiorę się za hermlanh
Biorąc pod uwagę, że francuski jest z ogromnym germańskim adstratem, właściwie to właśnie francuski brzmi bardziej germańsko niż łacińsko.
-
A to nie mit o tym małopolskim udźwięcznianiu?
Bom chyba tego nigdy w życiu nie słyszał, a paru ludzi stamtąd poznałem.
Zależy co chciałeś usłyszeć, jeżeli golego czy nawet jakieś niózem, rzeczywiście można by mieć problemy (OTOH, nie wiem czy formy typu niózem czy np. glizda to stricte to samo zjawisko, w końcu nikt z rejonów „ubezdźwięczniających” chyba nie mówi „jatłem” czy „jatem”.) Więc jeśli chodzi o fonetykę międzywyrazową, ja jak najbardziej mam je[z] już, ty[ɣ] naszych itp.* Jeśli chodzi o 1mn trybu rozkazującego, przynajmniej czasami udźwięczniam (ku[b]my), nie wiem czy na 100% konsekwentnie, nie używam tej formy za często, przeważnie w takich sytuacjach da się obejść bez tej formy wykorzystując jakieś modale i tryb oznajmujący, intonację itp. Mam wrażenie, że jednak robię różnicę między „wywieśmy”, a „wywieźmy”, ale jak jest w prawdziwie spontanicznej mowie?
*dodam, że wpływ ma tutaj również intonacja, jeżeli kładę na jakiś wyraz zaczynający się od samogłoski nacisk, wówczas wchodzi zwarcie krtaniowe i rzecz jasna nie będzie udźwięcznienia przed tym wyrazem. I ogólnie im wymowa bardziej slurred, tym więcej udźwięcznienia w tym kontekście.
-
Jeśli chodzi o niózem, to sam tak mówię. Wywieśmy to u mnie práwie to samo co wywieźmy. Golego - nigdym nie słyszáł.
-
Choligrip Max.
Powinien być jakiś plebiscyt na najbardziej kretyńską nazwę leku.
-
Ulgix u mnie wygrywa. Postanowiłem, że czopki nazwę "Vdupix" - też ładne, nie?... No właśnie, NIE!
-
Choligrip Max.
Powinien być jakiś plebiscyt na najbardziej kretyńską nazwę leku.
Są o wiele kretynszczejsze.
Moje ulubione to Piastprazol, Dip Rilif, Błonnislim (nie lekarstwo, ale kij), Vagisil i parę innych.
-
Przeciwko czemu jest Piastprazol? Rozpylali to margrabiowie niemieccy na granicy wschodniej? Co dalej, Andegamina?
-
Przeciwko czemu jest Piastprazol? Rozpylali to margrabiowie niemieccy na granicy wschodniej?
Pewnie to jakiś środek przeciw prusakom.
-
A jak już jesteśmy przy kretyńskich nazwach, to czekam aż jakaś firma produkująca garnki nazwie się "Polpot" ;p
-
Osram przebija wszystko :D zwłaszcza w reklamie, gdzie mówią: Osram... Twój cały świat.
Firma robiąca zasłony Yebane też bardzo fajna :-)
Nazwy nie-polskie, ale jednak fajne :D
-
Wkurza mnie skrajny pseudo-deskryptywizm, polegający na odrzuceniu nawet tych nórm, które faktycznie dobrze opisują mowę, i uznaniu za jedynego słusznego paradygmatu „wszystkie formy używane przez kogokolwiek są poprawne”.
A może nawet sam deksryptywizm, nie wiem, starzeję się.
-
Nie wiem, ja uznaję zasadę, że każdy native speaker mówi poprawnie, jeśli nie używa słów których nie rozumie oraz nie stara się wyglądać na mądrzejszego niż jest.
-
Wkurza mnie skrajny pseudo-deskryptywizm, polegający na odrzuceniu nawet tych nórm, które faktycznie dobrze opisują mowę, i uznaniu za jedynego słusznego paradygmatu „wszystkie formy używane przez kogokolwiek są poprawne”.
A może nawet sam deksryptywizm, nie wiem, starzeję się.
Ale deskryptywizm uznaje właśnie, że nie ma nórm pisanych, tylko te podświadomie uznawane przez użytkowników - a one nie są identyczne, dla jednch w mówieniu "bede" nie m najwyraźniej nic złego, a dla innych przeciwnie...
-
Wkurza mnie skrajny pseudo-deskryptywizm, polegający na odrzuceniu nawet tych nórm, które faktycznie dobrze opisują mowę, i uznaniu za jedynego słusznego paradygmatu „wszystkie formy używane przez kogokolwiek są poprawne”.
Jéno przed nawet najdoskonaléj opisującą język normą pierwszeństwo ma mowa.
Poza tém, deskryptywizm nie mówi nić o poprawności fórm, mówi o tym zaś, które z nich istotnie występują.
(Cholera, przeistaczám się w Pogusia.)
-
Czyli wychodzi na to, że wkurza mnie sam deskryptywizm. Najwidoczniej moje podejście do spraw językowych dojrzewa.
-
Cóż, ja na ten przykład widzę u siebie raczej tendencję odwrotną: im dłużej żyję, tym mniej znajduję powodów do narzucania użytkownikom języka jedynej słusznej normy i do poprawiania innych, jak mają mówić. A przynajmniej w sytuacji, kiedy nie mamy na tyle dużego zróżnicowania dialektalnego, żebyśmy się nie byli w stanie zrozumieć nawzajem. Poza tym wkurza mnie, że podejście preksryptywistyczne w Polsce jest tak powszechne, że mało kto w ogóle zdaje sobie sprawę, że można myśleć o języku inaczej. Wszystkie znane autorytety w tej dziedzinie są bardziej lub mniej konserwatywne, brak jakiejś równowagi.
-
Preskryptywizm przydatny jest w zasadzie chyba wyłącznie w przypadku uczenia się podstaw języka ;p
-
Wkurza mnie sposób oznaczania znajomych w postach na Facebooku i to, jak to wykorzystują Polacy. Przez to w postach znika fleksja i niektóre z nich naprawdę ciężko zrozumieć. Wiele człowiek na Facebook pisać kurwa teraz w to sposób.
-
Popieram w100%. Też wkurwia mnie to jak mało co.
Z drugiej strony, próby uniknięcia tego są równie nieudolne. Związek z użytkownikiem, w chuj romantyczne...
-
Cóż, ja na ten przykład widzę u siebie raczej tendencję odwrotną: im dłużej żyję, tym mniej znajduję powodów do narzucania użytkownikom języka jedynej słusznej normy i do poprawiania innych, jak mają mówić. (...) Wszystkie znane autorytety w tej dziedzinie są bardziej lub mniej konserwatywne, brak jakiejś równowagi.
To że Miodki i Pisarki biorą się za normę od dupy strony, nie znaczy, że warto byłoby porządnie wziąć się za uczniaków, którzy piszą w wypracowaniach "prezentować" zamiast "przedstawiać", "proponować" zamiast "przedkładać", itd. Nie żeby brać do kozy; idzie mi o to, że preskryptywizm można zaprząc do dobrej roboty.
-
Szczerze mówiąc nie widzę powodów, by uznawać wyższość "przedkładać" zamiast "proponować". Sam zresztą tego pierwszego raczej nie używam. A nawet gdybym używał, to nie znajduję usprawiedliwienia dla bronienia komukolwiek mówienia inaczej. Jestem za ingerowaniem w język w skrajnych sytuacjach, np. gdy grozi mu wymarcie albo gdy użytkownicy nie mogą się dogadać. A w poprzednim poście narzekałem już nawet nie na sam preskryptywizm (który chyba zawsze będzie istniał, tak jak zawsze będzie istniał konserwatyzm), ale na to, że w Polsce fakt istnienia innego, bardziej liberalnego punktu widzenia w ogóle nie dociera do świadomości społecznej, wszyscy jesteśmy wychowywani w duchu preskryptywizmu. To trochę tak, jakby wszystkie partie zasiadające w Sejmie były prawicowe i mało kto by w ogóle słyszał o czymś takim jak "lewica" (albo na odwrót, wiadomo, o co chodzi).
-
To trochę tak, jakby wszystkie partie zasiadające w Sejmie były prawicowe i mało kto by w ogóle słyszał o czymś takim jak "lewica".
Brzmi jak Polska ;p
Akurat "proponować" ma to do siebie, że łatwo się od niego urabia "propozycję". Podobne derywaty od "przedkładać" nie są tak ładne, poza tym, zawsze jak słyszę, że ktoś coś "przedkłada", to ma na myśli raczej, że to "przedstawia", niż "proponuje".
-
Też mnie irytują te fejsbucze posty, gdzie zupełnie dysestetycznie wyskakują pełne imiona i naziwska w zupełnie nieprzystającym mianowniku.
Tylko, że fejs jest na tyle sprytny, że pozwala na edytowanie takiego linku i wprowadzenie stosownej fleksji. Nie wiem, czemu ludzie z tego nie korzystają.
-
Eeee, o ile mi wiadomo nie pozwala. Jakakolwiek ingerencja powoduje zniknięcie linku. Można ew. do imienia/nazwiska dopisać jakieś znaki, ale nie można wprowadzić żadnych alternacji (co czasem skutkuje takimi potworami jak np. „Pawela” miast „Pawła”).
Ja, jeśli już czuję potrzebę kogoś oznaczyć, to albo zaczynam post od zwrotu do tejże osoby, żeby umieścić to w mianowniku (czy tam wołaczu równym mianownikowi), albo piszę bez tych odnośników, a oznaczam ludzi już pod właściwą treścią posta.
-
Hm, dziwne, pamiętam, że kiedyś mi się to udawało.
-
Preskryptywizm przydatny jest w zasadzie chyba wyłącznie w przypadku uczenia się podstaw języka ;p
A propos preskryptywizmu to wikipedia głosi iż:
Skrajną formą preskryptywizmu jest puryzm językowy.
Rili?
+źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Preskryptywizm
-
To. (http://en.wikipedia.org/wiki/Sto%C5%82owe_Mountains) i to (http://en.wikipedia.org/wiki/Cracow). Ogółem, egzonimy angielskie (które de facto nie istnieją?).
-
Mnie wkurza unikanie kalk językowych z mów ościennych.
-
Wkurwia mnie, że porażający procent społeczeństwa myśli, że Jack to anglosaski odpowiednik naszego Jacka.
Przecież w rzeczywistości Jack to kaszubski odpowiednik Jacka.
-
Ciekawe czemu tak myślą, pewnie ze złośliwości.
Dynek, jak ty to robisz, że nawet dzieląc się ciekawą informacją, potrafisz do siebie zrazić.
-
Dynek, jak ty to robisz, że nawet dzieląc się ciekawą informacją, potrafisz do siebie zrazić.
Nie rozumie.
-
Z cyklu "pokrętne etymologje" (jako, że mię one wkurwiają, daję to tutaj).
Jak zobaczyłem Derksenowy wywód etymologiczny słowa "żądło" to myślałem, że padnę trupem.
Zakłada on, że w tym wyr