Szkoda tylko, że kończy się to na spółczesnej granicy na Odrze. Mojem zdaniem Ziemia Lubuska i te najbardziej zachodnie rejony Pomorza się też kwalifikują do wendyzacji. Być może na tej nieszczęsnej Prośnicy ("Parsęcie") powinna też przebiegać symboliczna granica między odżywionym słowińskim i odżywionym wendzkim?
Poświęciłem 2 dni na pobieżne badanie toponimów ze starych niemieckich map (sporo słowiańskich nazw jezior i gór + nieodżałowany toponim Niemaschkleba, umarty w 1953 na korzyść bezpłciowego Chlebowa), no i co do Ziemi Lubuskiej, to mniej-więcej od ujścia Nysy do Warty Odra istotnie wydaje się wielkopolską granicą językową (biorąc wiązkę następujących cech: 1/ o- : vo-, 2/ l' > il : ol, 3/ TorT > TroT : TarT, 4/ sporadyczna afrykatyzacja t' d' : brak). W sumie to pradolina Warty i bagna z lasami na wschód od Odry to mogła być dosyć mocna granica naturalna. No a na południe od Odry powyżej ujścia Nysy - Łużyce.
Swoją drogą, kojarzę coś takiego jak Arendsee = Włościska (Wlåstiska) - czy to może jakieś inne Arendsee? Bo to "Jareńże" wydaje mi się strasznym potworkiem.
To chyba inne, bo to Arendsee jest głęboko w Niemczech, w Starej Marchii. Inna sprawa, że to Jareńże faktycznie nie najszczęśliwsze.
Coś też mało redukcyj w tych nazwach... "Borlĕn" brzmi mi jakoś bardziej naturalnie niż "Borlajn" (akcentem oksytonicznym w niemieckim bym się nie przejmował - nawet jeśli jest przejęty z miejscowych djalekt słowiańskich, to na pewno miały one zgoła inny system akcentuacyjny niż "drzewiański" połabski.
A owszem, zasugerowałem się akcentem niemieckim, dla Niemców ponoć dziwnym. Trzeba by przetestować, czy by nie oddawał on stanu sprzed którejś połabskiej przesuwki akcentowej. Bez redukcji natomiast są nazwy na -ow [-üv], końcówka ta - na wzór tej z u-deklinacji - nosiła zapewne neoakut. Zresztą jest na to analogia w materiale językowym:
morajĕn dan <Marâjen dân> ale
malnait'üv knext <mâlniķow knêcht>.