Witam. Wydaje mi się, że największą bolączką wszystkich współczesnych językowych reform jest zbytnie dążenie do unifikacji. Zupełnie pomija się regjonalne zróznicowanie czy preferencje samych użytkowników. Celem kolejnych pierjestrojek powinno być nie odgórne narzucanie warjantu zapisu danego słowa, lecz dawanie użytkownikom wolności wyboru między różnymi opcjami (oczywiście z zachowaniem umiaru

). Dlaczego można zamiennie stosować triumf/tryumf, ale już sesja/sesya/sesyja jest fatalnym błędem? Dlaczego wszyscy wieszają psy na osobach używających "wziąść", skoro na lubelszczyźnie ( w tym i ja

) w ten sposób mówi znaczna część mieszkańców? Czego społeczności narzuca się martwe "w Zakopanem", "w krakowskiem"? Kto chce niechaj tak mówi i pisze, lecz niech nie przymusza do tego innych! Stąd punkty 1,2, 4 , 7 jak najbardziej można rozważyć jako równoprawne alternatywy dla obecnego zapisu, 8 i 9 ewentualnie też, aczkolwiek jak na moje amatorskie oko wyglądają na trochę nazbyt rewolucyjne. Co do 3 nie siałbym już zamętu w kwestji ó/u h/ch itd. (choć najlepiej byłoby to wszystko wywalić) a w sprawie i/j jak już wspominałem nic nie stoi na przeszkodzie stworzenia kilku różnych zapisów. W 5 i 6 w zasadzie można pozostawić całkowitą dowolność, każdy będzie podobne zwroty akcentował zupełnie inaczej w zależności od kontekstu i przyzwyczajenia. Od siebie dorzucę jeszcze 2 punkty:
1. Umożliwienie Polakom zapisu zbitki aŋ, coby wyłãczać, wtrãżalać, zdãżać, wytrãcać nabrało wymiernych kształtów wbrew Miodkom i ich minionom
2. Rozdzielenie zi ci si tam gdzie nie tworzą ś, ć ź - Gdzieś znalazłem propozycję s'inus, eps'ilon, ale tu w sumie językoznawcy mogliby się wykazać, co najwygodniej by było wrzucić między litery, względnie co ponad nie.