Przyszła mi do głowa trzecia klasa leksykalnych osobliwości. Zdarza się, że w języku funkcjonują dwa słowa o bardzo podobny brzmieniu, jak i znaczeniu, tak jakby język nie mógł się zdecydować na jedną z form, wbrew jakimś prawom czy uniwersałom. Nie chodzi mi tu o różne oczywiste zestawy, będące sobie zwykle momentatywami czy innym świństwem (np. mrugać, mrygać, migać, mrużyć czy gleam, glimmer, glow, glitter, glisten - czy ktoś jest w stanie nazwać takie klasy wyrazów, coś jakby analogicznego do onomatopeji? Z jakiegoś powodu chyba wszystkie języki mają pełno takich wieloraczków w takich obszarach semantyki), ale o bardziej zaskakujące formy. Choć to oczywiście kwestia własnego wyczucia, co jest ciekawe, a co mniej.
Jeśli ktoś zna wytłumaczenie dla istnienia danej pary (rozpodobnienie, zapożyczenie wewnętzne czy wręcz kognatu z innego języka) to też jest tu na to miejsce.
Pol. grdyka/krtań