Faktycznie mamy dwie końcówki. Czy jednak deklinacjami rządzi przypadkowość?
To by znaczyło, że nie ma żadnych zasad, reguł. Chyba jednak są.
Poza tym, co to za przypadek miałby być? Ktoś nazwał potrawę "tatarem", zaczął ją odmieniać niezgodnie z zasadami i to się przyjęło?
Uznana językoznawczyni twierdzi, że deklinacja wynika z męskoosobowego odpowiednika. Jednak brak jest konsekwencji, bo gdyby tak było, to w bierniku mielibyśmy "tatara", a tak nie jest w formie wzorcowej, a jedynie w potocznej.
Może więc, skoro są dwie formy w bierniku, to należałoby uznać, że również są dwie formy w dopełniaczu: wzorcowa – "tataru" i potoczna – "tatara".
Rzeczowniki "katar" i "tatar" nie są faktycznie spokrewnione, ale właśnie brzmią podobnie, a właściwie – poza pierwszą literą – tak samo, a do tego mają identyczną budowę poza właśnie pierwszą literą.
Czy o typie/grupie/rodzaju deklinacji decyduje zawsze spokrewnienie, czy brzmienie i budowa też, np. w braku spokrewnienia?
Nadto, jak wspomniałem wcześniej, rzeczowniki te mają swoje odpowiedniki żywotne, które odmieniają się tak samo.
Wydaje mi się, że naturalne by było odmienianie tych rzeczowników nieżywotnych również jednolicie.
Smartfon faktycznie też nie odmienia zgodnie z podobnymi – według pokrewieństwa – rzeczownikami. Dlaczego tak jest? Też na skutek przypadku? Ktoś raz powiedział i się błędnie przyjęło?