Ja bym zaczął od nauczenia się choćby podstaw jakiegoś polisyntetycznego języka, np. grenlandzkiego albo właśnie nahuatl. Wydaje mi się, że jak się tworzy język z jakąś cechą (np. tony, alternacyjna morfologia, czy właśnie polisynteza), to trzeba najpierw trochę wiedzieć, jak ta cecha funkcjonuje w naturze, inaczej wychodzi z tego mało realistyczna kicha.