Nie wiedziałem zbytnio gdzie to dać, więc jest to tu.
Byłem dzisiaj na spotkaniu z @Madame_Polyglot (pono na C2 prócz polskiego zna niemiecki, włoski i hiszpański, a na C1 angielski, niższych poziomów nie uznaje za opanowanie języka jako-takiego, więc ich nie przedstawiała, napomknęła coś o chorwackim, koreańskim i tureckim), organizowany przez UE w Kato. Pani owa mówiła o sposobie uczenia się języków - chwaląc uczenie się przez:
a) zrozumienie gramatyki (w tym porównując ją do stanu polskiego)
b) osłuchiwanie się absolutne, że tak się wyrażę (tj.: nagminne oglądanie seriali i innych filmów w obcym języku - nawet we wczesnej fazie).
Ale po koleji. Jedną z pierwszych tez jakie wysunęła było, to, że łatwiej w obcym języku mówić, niż rozumieć. Jak się do tego odnosicie? Bo ja osobiście mam na odwrót, wyłączając oczywiście szybko mówiących nejtywspikerów. Sporo rozumiem, ale jeśli mam coś powiedzieć to zapominam części słów, czy konstrukcji. Też tak macie? Jak to naprawić, to znaczy odkopać te zapomniane w danym momencie słowa?
Później Pani ta zaczęła mówić na temat oglądania filmów w języku obcym (por. b)). Najważniejsze wg niej jest to, by filmy te oglądać bez jakichkolwiek napisów (nawet w danym języku, którego się uczymy) - chodzi o to, by człowiek zaczął dane frazy, słowa i zdania wyłapywać ze słuchu, a nie wzroku. W sumie, wg mnie, coś w tym jest - ja na ten przykład, jak mam oglądać film (dajmy na to) po angielsku, to wolę z napisami. Ważne jest też, by stronić od materiałów przeznaczonych dla ludzi uczących się języka. Materiały te, wg Pani są nienaturalne, zbyt uproszczone i się po prostu niezbyt nadają (podonież z bajkami dla dzieci). Podano nam nawet niejako stopnie trudności poszczególnych formatów filmowych:
1. seriale (Przyjaciele, czy Szalone lata 70., albo hiszpańskie telenowele, generalnie im bardziej prymitywne i powszechne słownictwo, tym lepiej)
2. filmy akcji (ze względu na mniejsze znaczenie słów, w porównaniu do obrazu)
3. dramaty i dokumenty (wiadomo, że dobrze by było znać większość dialogów, by coś ogarniać; jednak co do dokumentów to mogą być one nawet wcześniej, jeśli dotyczą dziedzin, którymi się interesujesz i znasz już jakieś związane z tym słownictwo)
Madame nauczyła się tak ponoć sporej części hiszpańskiego (na telenowelach) i włoskiego, a także angielskiego (którego ponoć się nigdy nie uczyła tradycyjnie, tj.: gramatyka i książeczka). Co więcej, w przypadku hiszpańskiego i angielskiego zaczęła właśnie od samego słuchania/oglądania seriali, czyli języków tych uczyła się tak jak małe dzieci - tylko ze słuchu. Ważne na tym etapie jest to, by oglądać owe filmy (tj. osłuchiwać się z językiem) w miarę często i długo (nawet do 3 godzin dziennie). Z własnego doświadczenia, Pani owa, powiedziała, że efekty widać już po pierwszym miesiącu, a po 3 jest to już bardzo zadowalające. Oczywiście wiąże się to z wytrwałością i dyscypliną.
Potem powiedziała coś typu wiadomo, że lepiej uczyć się zdaniami/wyrażeniami, niż pojedyńczych słówek. Ile w tym jest prawdy, kochani forumowicze? Bo sam jestem ciekaw; ja raczej uczę się pojedyńczych słówek, a od czasu do czasu trafi mi się jakieś zdanie, czy dłuższe wyrażenie. Niestety po tym, że mało się uczę języków nie potrafię określić co lepiej mi wchodzi.
Kolejnym ciekawym sposobem na naukę jest też urozmaicenie jej. Głównie chodziło o to, żeby do możliwie jak największej ilości zagadnień gramatycznych stosować coraz to inne metody. Nauka ma się nie nudzić, bo jak sami wiemy nic z tego nie wychodzi.
Ogólnie było ciekawie. Pani odróżniła też fajnie motywację od dyscypliny nauki. Coś w tym jest, motywacja musi być nadrzędna, a dyscyplinę trzeba wypracować. Szczerze mówiąc, chętnie spróbuję tej metody i będę się starał oglądać coś (wpierw po angielsku) co dziennie. A! Byłbym zapomniał. Przy okazji dyscypliny, ważne też w procesie nauki ma być planowanie, tj.: wyznaczenie sobie godzin (najlepiej w kalendarzu) kiedy siadasz do języka i bezwzględnie się uczysz (w tym oglądasz coś w języku obcym). Jeżeli zaś wypadnie ci coś w środku dnia, przesuń to jeszcze na przed sen! Jak zaniedbałeś naukę i na prawdę ci na niej zależy to musisz poświęcić sen.
Co wy myślicie o tej metodzie? Czy możliwe jest nauczenie się języka, a bardziej chodzi mi o posiądzięcie bazy słów, przez seriale i filmy?