Chodzi mi o stan, w którym nie ma żadnych przestrzeni do uproszczeń, uregularnień
Całkowicie regularny podobno jest inuktitut (choć ciężko mi w to uwierzyć); uprościć zawsze coś się da, ale to z kolei powoduje wieloznaczość czy niedostateczną wyrazistość przekazu - i dlatego w języku ścierają się dwie pożądane przez użytkowników, ale wzajemnie sobie przeczące tendencje - do wyrazistości i uproszczenia. I nigdy raczej nie oiągną żadnego "punktu równowagi cenowej", bo coś takiego chyba nie istnieje...
Zresztą samo pojęcie "prostoty" jest niejasne - w przypadku fonetyki np. będzie nią wygoda wymowy i mniejszy wysiłek artykulacyjny - ale podałem już przykład z nosówkami (
an jest wygodniejsze od
ã, czy na odwrót?) - podobnie np., we włoskim krókie
i dało
e, ale w gockim krótkie
e przeszło w
i &c...