Zbierając dostatecznie dużo śliny w jamie ustnej i pozwalając jej ściec na korzeń języka możesz spowodować zatkanie kanału gębowego; przez wypuszczanie powietrza z płuc powstała bańka pęka, lecz na jej miejsce powstaje nowa. Kończy się to tym, iż powstaje wibrujący dźwięk gardłowy; z tym tylko, iż nie wibruje język, a... No właśnie, ślina, jakby to nie brzmiało.
Hmm... możesz wrzucić nagranie? (choć domyślam się, że to nie da za wiele, pewnie ciężko to słychać, a wszystkie guturalne brzmią dosyć podobnie)
Popróbuję to wykonać, póki co mi to nie wychodzi i nie bardzo wiem, na którym etapie ma powstawać pierwsza bańka.
Nie mogę się z tym zgodzić; wszakże nieplozyjne zwarcie krtaniowe zamykające sylabę jest chociażby fonemiczne z tajlandzkim (jeśli się mylę, niech mnie ktoś poprawi). Tak samo jestem przekonany, iż mlask welarny istnieje i potrafię go wyartykułować, ale jest tak cichy, że nie wiem czy możliwa jest jego rejestracja bez profesjonalnego sprzętu.
No ale wszystkie zwarte nie mają brzmienia per se, tylko wyrażają się przez zakłócenia otaczających samogłosek. Więc to nieplozyjne zwarcie kontrastuje faktycznie stosunkowo głośne realizację samogłoski, gdzie ona naturalnie cichnie i drugą, gdzie jest nagle ucięta + niewielka turbulencja.
Co do welarnego (czy on nie jest faktycznie uwularny?) to mam wrażenie, że są dwie jego realizacje - przynajmniej u mnie. Jedna jest cichsza niż pstryknięcie palcami i ciężko byłoby temu funkcjonować w języku, ale druga, trudniejsza, jest już niewiele słabszy od zębowego.