Ogólnie przeleciałem przez post, wygląda dość ciekawie, choć sądzę, że poważnie potraktowany Memrise/Decks by się lepiej nadał.
A odchodząc od tematu:
W ogóle stałem się przeciwnikiem nauki za pomocą urządzeń leksyki. Dużo skuteczniejsze jest ciągłe powtarzanie słów z kartek, które własnoręcznie przygotowujemy. Dlaczego z kartek? Kwestia rozmiaru. Na jednej stronie mieście się około dwudziestu słów, co pozwala nam opanować je w parę minut do tego stopnia, aby automatycznie spoglądając na polską parę móc przypomnieć sobie formę obcojęzyczną (Dwa protipy: nie wokalizujemy w myślach ani nie czytamy formy polskiej, bo utworzymy parę polskie słowo - obce słowo, zamiast dopisać znaczenie do słowa; najlepiej też by było, aby formy polskie były po prawej stronie, w równym rzędzie, spoglądamy na formę polską, i jeżeli sobie przypomnimy idziemy dalej, jak nie - dopiero wtedy spoglądamy, jest to bardzo ważne). Ale to nie koniec - wszak kartka ma drugą stronę, razem czterdzieści nowych słów. Nie oszukujmy się, że te słowa zostaną z nami na zawsze, nie zostaną, dlatego powtarzamy je dnia następnego. I następnego z nowymi i tak dalej. I tu następny plus - kartek może być wiele, możemy przeskakiwać w przypadku znużenia na nową. Łatwo powtórzyć wielką ilość materiału. Co chwilę w ręce trzymamy coś nowego, mielimy to w głowie. Polecam przy nauce chodzić z tymi kartkami w ręku, mniej będzie się wam chciało spać - proces jest strasznie męczący, ale to nic, gdy się widzi efekty, ja te słowa naprawdę widzę i rozumiem.
Z moich doświadczeń już dziś jestem w stanie bez większego wysiłku (umysłowego jak i poświęcenia czasu) wyuczyć się dziennie sto dwadzieścia nowych słów, przy czym wiem, że gdybym spełnił docelowe swoje wymagania - to jest pełne poświęcenie, poziom nauki paruset słów dziennie jest jak najbardziej osiągalny przy poświęceniu okołu godziny dziennie - problemem wtedy jest spisywanie kartek, niż sama nauka (ja zawsze przy pisaniu słucham różnych wykładów, dzięki czemu uczymy się czegoś nowego). Przy całkowicie wolnym dniu, braku pracy i innych obowiązków - jestem nawet w stanie zaryzykować, że możliwe byłoby (przy żelaznej woli) osiągnąć pułap tysiąca słów dziennie, a nawet więcej - oczywiście w ogólnym rozrachunku miesięcznym, każde słowo zapamiętujemy tak naprawdę na przestrzeni wielu dni, tylko suma tego wyglądałaby imponująco.
Więc czy da się nauczyć języka w parę miesięcy do komunikatywnego poziomu? Nie wiem. Ale taką próbę niedługo podejmę. Mam teraz inne języki na głowie, i chciałbym się nimi zająć według aktualnych zasad, ale za parę miesięcy, jeżeli dobrze pójdzie, spróbuję przeprowadzić szturm przez język. Prawdziwy. Może padnie na rumuński, może na coś innego, bardziej egzotycznego. Zobaczymy!