Jak się uczyć języków?

Zaczęty przez Henryk Pruthenia, Czerwiec 23, 2015, 00:05:47

Poprzedni wątek - Następny wątek

Ghoster

#30
[...........]
  •  

Obcy

#31
Wiem, że offtopuję i się czepiam poprawnej polszczyzny, ale to mnie wyjątkowo razi:
[tego] języku?
[tego] Paryżu?

EDIT:
A, i wyszukiwać kogo? co?, nie kogo? czego?. Reszta pominięta, bo mnie nie razi.

EDIT2:
Francuski akurat mam lepiej opanowany niż hiszpański.
  •  

Henryk Pruthenia

Cytat: Obcy w Wrzesień 28, 2017, 18:31:19
Wiem, że offtopuję i się czepiam poprawnej polszczyzny, ale to mnie wyjątkowo razi:
[tego] języku?
Gołsta kiedyś wspominał, że wie, że to brzmi anormalnie dla większości ludzi, ale się tak nauczył, i nie ma zamiaru tego zmieniać.

Cytat: Ghoster w Wrzesień 28, 2017, 18:16:43
Od paru miesięcy non-stop.
Po intensywnej nauce hiszpańskiego wciąż uczyłem się przez cały ten czas tego języku, ale główne zainteresowanie przeszło na francuski, kiedy każdego dnia starałem się poświęcać godzinę na hiszpański, a resztę dostępnego czasu na francuski. Po pojechaniu do Paryżu i poprzepraktykowaniu (chech) języku, zacząłem bardzo intensywnie uczyć się chińskiego, przez co czasu na hiszpański i francuski mam już dość mało. Głównie ogranicza się to do oglądania seriali po hiszpańsku, oglądania podcastów czy filmów na YT oraz spotkań z ludźmi. Jeśli chodzi o francuski, to ograniczyło się to teraz do sporadycznych podcastów, znajomej oraz organizowanych na mieście spotkań. Dochodzę do wniosku, że zamiast tracić czas ucząc się dwóch języków jednocześnie, lepiej doprowadzić przynajmniej jeden na satysfakcjonujący poziom, przy którym można już biernie zdobywać wiedzę. Widzę to, ponieważ biorąc się za chiński mój hiszpański nadal jest na dobrym poziomie i nie mam najmniejszych problemów z używaniem go, podczas gdy francuski, gorzej ugruntowany, drastycznie mi spadł.
Ano, rozumiem. Tak samo mam z hiszpanem - który niestety porzuciłem (ale do niego wrócę bo skończeniu aktualnego podręcznika z norweskiego), i choć dalej dość dużo rozumiem (a nie zaszedłem był z nim za daleko), trudno jest mi cokolwiek powiedzieć. Aktualnie uczę się norweskiego (dzień w dzień), na studiach idę z rosyjskim i niemieckim, będę miał tera być może czeski i angielski, a od następnego semestru być może też szwedzki (ale, jakoż iż to na studiach jest, to też tego nie liczę xD, bo tu ta nauka ma całkowicie inny charakter i z językiem ma się stały kontakt... och jasny gwint!) i mam zamiar wziąć się za estoński (wreszcie dotrze do mnie ten słowniczek, którego szukam od iluś miesięcy!!! Serio, kupiłem go w godzinę po wystawieniu, cóż za desperacja! :D), którym się już parę razy zajmowałem, ale to były czasy gimnazjum/liceum, gdy wiadomo, że człowiek głupkowaty jest. A teraz co do samego procesu nauki języka mam już pewną wiedzę, mam też samozaparcie w sobie, a także w miarę dużo czasu. I po prostu zastanawiam się nad tym, czy to pogodzić i jestem ciekaw jakie wy macie wszyscy tu doświadczenia - wiadomo, najprawdopodobniej się po prostu za to wezmę i tyle, ale jestem po prostu ciekaw ;] Niczego super odkrywczego się nie dowiem, ale zawsze się trafi jakaś fajna myśl - i na jej podstawie można zmienić nastawienie.

I do tego ostatnio trafił na mię rumuński - który jest przepięknym językiem, i kocham te jego slawizmy zapisywane udającą francuską ortografię! Ma bardzo oryginalne brzmienie (palatalizacje, dyftongocosie), w ogóle ma jakiś swój klimat (na prawdę, jasny punkcik na mapie Europy), i szczerze mówiąc, to całe moje pytanie to przezeń jest, gdyż zastanawiam się, czy da się to udźwignąć :D Chyba spróbuję, i będę musiał z czegoś zrezygnować, albo może i nie? Lepiej spróbować, niż nic nie dotknąć!

Cytat: Ghoster w Wrzesień 28, 2017, 18:16:43Generalnie żeby uczyć się dwóch języków bądź więcej trzeba naprawdę wyrobić sobie solidną rutynę, żeby był to proces przyjemny, efektywny i nie wysysał motywacji i poczucia progresu z człowieka.
Akurat, na szczęście, ostatnio wyrobiłem w sobie dobrze samozaparcie. Dzięki temu od wielu, wielu miesięcy udaje mi się codziennie (naprawdę, dzień w dzień, bezwyjątkowo!) zajmować się norweskim, dzięki czemu widzę, że rozumiem coraz więcej.

Cytat: Ghoster w Wrzesień 28, 2017, 18:16:43Autostopowałem ostatnio po Europie i nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że był to proces niesamowicie intensywnej nauki wszystkich języków, jakich się do tej pory uczyłem (naprawdę wszystkich, nawet arabski przećwiczyłem w drodze z Krakowa do Paryżu i z powrotem), więc doprowadziło mnie to do konkluzji, że dywersyfikacja metod nauczania od języku do języku też może być dobra. Konkretniej zakuwanie gramatyki, słuchanie i listy słów dla jednego, podczas gdy nauka drugiego to żywe spotkania z drugą osobą. Zdołałem zauważyć, że praktykowanie języku, którym się już dobrze mówi jest znacznie przyjemniejszą odskocznią od nauki jednego w sposób intensywny niż zaczynanie dwóch i czucie tego obezwładniającego nieoparcia i niekomprehensji słuchanego tekstu na dwa fronty.
Ja tu mam mały problem, bo nie mam zbytnio z kim praktykować język.
Z rosyjskim o tyle jest fajnie, że studia, teraz dojdzie do tego i niemiecki, ale co z norweskim? Z tym jest najgorzej. Chyba sobie wezmę korepetycje po prostu albo się na jakiś kurs zapiszę (z tym też strasznie daleko, bo się okazało, że na Zagłębiu nie ma nigdzie, Profitlingło, jesteś nikczemna!!!). Niby często słucham języka (blek metal wbrew pozorom jest bardzo zrozumiały, jeżeli się zna język! :D), i się dzięki temu jakoś osłuchuję, ale nie mam niestety wprawy w mowie. Så synt!

Cytat: Ghoster w Wrzesień 28, 2017, 18:16:43
Luca mówi dość konkretne rzeczy na ten temat w jednym ze swoich filmików, może Cię to zainteresuje. Wyszukaj sobie też nazwiska Steve Kaufmann. Ma dość mocną manierę odbiegania od tematu, perorowania o swojej młodości i tym jak ułożył sobie życie z żoną, dziećmi i golfem, ale jego filmy i tak są bardzo treściwe i szczególnie jeśli chodzi o chiński pomogły mi podbudować sobie motywację wiele razy.
Dzięki za link, przejrzę go zaraz. Ostatnio wyszukiwałem był także jakieś wideowe blogi na ten temat, ale to, co mi niestety wyskakiwało, to jakieś gadanie bab i jakiś starszy pan, który gadał o gadżetach :D


Úlfurinn

Słyszałem tak dużo historii o tym, że gramatyki nigdy nie wolno się uczyć, bo na 100% wejdzie sama, tak samo o tym, że słuchanie radia 8h dziennie przed nauką nam coś da, że aż postanowiłem, że odwrócę kota dupą.

Swój przykład dam na przykładzie rosyjskiego (dużo materiału w Internecie itd.), islandzkiego/tureckiego (umiarkowana ilość materiału) i wschodniej odmiany ormiańskiego (minimalna ilość materiału).

Zacznijmy od rosyjskiego, bo tu mamy spore pole do popisu.
Gramatyki, słowniki, teściki, poradniki i inne cuda o rosyjskim są powszechne. Tutaj więc sprawa była dla mnie dosyć prosta. Kupiłem sobie podręcznik szkolny do rosyjskiego dla podstawówki z ćwiczeniami (miałem wtedy 13 lat xD. W zasadzie to nie był taki zły pomysł, wolę to, niż samouczki z fiszkami itp. Gdybym brał się np. za francuski zacząłbym od tego samego, z tym, że teraz zwracałbym uwagę na poziom książki) i w ten sposób udało mi się do końca gimnazjum przerobić całą podstawę progamową na matutę podstawową. Po kolejnym roku byłem już w stanie napisać maturę rozszerzoną, a wystarczył mi jeden temat z podręcznika dziennie (~20 minut/dziennie od poniedziałku do piątku). Jak się skończyły podręczniki, to zacząłem czytać rosyjskie książki, udzielać się na rosyjskich forach różnych gier itd., żałuję jednak, że dopiero na tym poziomie. Przejście z B2 do C1 trochę trwa, ale nie wymaga większego wysiłku.

Teraz troszkę inna sytuacja - islandzki/turecki/ukraiński.
Materiał jest, ale zazwyczaj ograniczony w języku polskim. W przypadku islandzkiego zacząłem od icelandiconline.is, ale kurs mnie niecierpliwił, bo długo musiałem czekać na jakieś efekty, dlatego zmieniłem w tym wypadku koncepcję. Strona jest moją pomocą, ale podstawę stanowiły dwa zeszyty i ANKI. W jednym zeszycie wypisałem całą gramatykę, która mi była potrzebna do napisania jakiejś formy pamiętnika i brudnopisu w zeszycie nr 2 (zacząłem od A1), znalazłem słownik w Internecie i zacząłem sobie pisać. Jak zdarzyło się, że jakiegoś słowa nie znałem, to szukałem w słowniku i to słowo wpisałem do ANKI (pojedynczo, bez żadnych zdanek itd.) Jak przejdę na B1, to znowu wypiszę sobie kilka stron gramatyki i zacznę powoli to przyswajać. Słowniki islandzkiego są dostępne, chociaż te po (niestety) angielsku są zdecydowanie lepsze. Oczywiście filmy, konwersacje z Islandczykami itd. też wchodzą w grę, tylko niestety Islandczyków jest za mało, po za tym trudno ich znaleźć w jakiejś konkretnej społeczności internetowej.
W tureckim i ukraińskim funkcję stronki od islandzkiego przejęło Duolingo, ale ogólnie nauka wygląda podobnie, z tym, że Turków i Ukraińców mamy trochę w sieci, więc praktycznie od początku nauki konwersuję sobie z nimi.

No a teraz sytuacja wymagająca cierpliwości – np. ormiański (odmiana wschodnia).
Informacje po polsku są w zaniku, a jakakolwiek gramatyka albo jest skromnie opisana, albo jest materiałem skrajnie nieprzystępnym. W takim wypadku trudno sobie przede wszystkim poziomować wiedzę. Ponadto, nie ma porządnego słownika, ani nawet czegoś interesującego na YouTubie. W tym wypadku naukę upadabniam w miarę możliwości do przykładu z islandzkim, niestety tutaj idzie to dużo wolniej, a zapewnie osiągnięcie poziomu pow. B1 będzie oznaczało wyjazd do Armenii na dłuższy czas. Pocieszające jest to, że Ormian mamy trochę więcej, niż Islandczyków, więc w większych rosyjskich społecznościach internetowych trochę ich znajdziemy.


Oczywiście ważne jest to, aby jak najwięcej sobie myśleć w każdym języku, jaki poznajemy, mówić choćby do siebie itd., ale to chyba oczywiste. Jak coś przeoczyłem, to dopiszę.
Może kiedyś tutaj napiszę bardziej ambitny poradnik o tym, jak moim zdaniem wygląda nauka do poziomu B2/C1.

Cholera, napisałem w czasie przeszłym, a przecież nadal uczę się tych języków.
smrt zidum
  •  

Henryk Pruthenia

Fajne toto z pamiętnikiem. Ja ostatnio mam trochę śmieszny sposób nauki, atoli nie powtarzam w ogóle nigdy żadnych słówek. Tłumaczę tekst A na polski, potem polskie tłumaczenie na norweski, i tyle. Robię ćwiczenie (mam w miarę dobry podręcznik) no i słucham muzyki. No i z jednym znajomym trochę piszę (żeby były śmieszniej - on pisze po szwedzku xD). Metoda ma ten minus, że nie zapamiętuje się całej leksyki, i ten plus, że nie jest męcząca. Dodatkowo moja pamięć akurat pozwala spokojnie opanować około 50% nowowprowadzonej leksyki, wiec postęp jest zazwyczaj duży. Po prostu brzydziło mnie zawsze kucie jakichś słów, nawet jeżeli wiedziałem, że są mi potrzebne, ale po prostu jakoś mi nie wchodziły do głowy - to zabija chęć nauki najbardziej. Więc postanowiłem to ominąć, a jak! :D Dodatkowo, jeżeli jakieś słowo jest naprawdę ważne, to zazwyczaj się pojawia później, i je wtedy opanowuję (skądś się kojarzy...).

No i słucham muzyki - wbrew pozorom, da się zrozumieć Burzum, jak się jest osłuchanym z językiem i rozumie się słowa ;] Zresztą, ogólnie zawsze się uczyłem tłumacząc teksty, o czym niestety zapomniałem. Tylko z moją nową miłością - rumuńskim, mam ten problem, że właśnie nie mogę znaleźć muzyki w tym języku (znów na pomoc przyszedł blek, którego wielkim fanem nie jest, no ale nic naprawdę się mi nie spodobało, ostatnio mam dziwnie wrednawy gust), nie wiem też gdzie szukać (zgaduję, że to, co znajduję na YT po wpisaniu "romanian rock" nie daje mi pełnego obrazu, zrobiłem z ciekawości to samo z "polish rock", i nie pojawił się żaden zespół polski, który lubię, a jest ich od groma i ciut ciut), zastanawiam się nad jakimiś baśniami i bajkami ludowymi (Ależ ja to uwielbiam! I potem opowiadać toto dzieciom! :) ), wpisywanie "simple texts in romanian" czy "румынский для начинащих - тексты" też nic nie daje.

HwDR, że tak to podsumuję. :D

Úlfurinn

Ja mam pewien dziwny sposób na przyswajanie dźwięków, ale to pomaga. :D
Podśpiewuję sobie bezsensownym bełkotem, tylko w taki sposób, aby przypominał język, którego się uczę i aby miał dźwięki tylko z tej mowy. Czasami wplatam w to prawdziwe słowa. xd
Szczególnie przydało mi się to przy islandzkim.
smrt zidum
  •  

Henryk Pruthenia

A ja lubię układać pseudo-klątwy w obcych językach za to :P

Henryk Pruthenia

Jak u was wygląda pierwszy miesiąc nauki nowego języka?
Jakieś rady/propozycje?

Ghoster

#38
[...........]
  •  

Ліцьвін

Angielskiego nauczyłem się głównie grając w gry, które były raczej zawsze po angielsku. :v Nie wiem kiedy umiałem go już tak dobrze. Generalnie po prostu się z nim często stykałem, nie uczyłem się go jakoś tak sam z siebie także. Dalej mam też z nim kontakt w zasadzie codziennie co też go utrwala. (No tak w szkole go mnie uczyli ale wkład szkoły to góra 10% i głównie z gramatyki oraz podstawowego słownictwa, nie oszukujmy się poziom nauki języków obcych do studiów w Polsce to tragedia)
Japoński głównie znam z oglądania anime i słuchania oraz śpiewania piosenek. Dużo słówek jak i konstrukcji zdaniowych wpada ci do głowy gdy masz polskie napisy i japoński dźwięk. Akurat to jeden z wyraźniejszych według mnie języków więc nigdy nie miałem problemu z rozumieniem ze słuchu. W zasadzie to głównie japoński umiem ze słuchu bo z pismem wciąż tak słabo u mnie. xd Co do pisma no to po prostu ćwiczysz pisząc znaczki i zapamiętując je oraz pisząc wyrazy z nimi. Pamiętam te znaczki, których się nauczyłem więc działa. Dalej też doszły japońskie gry, które oczywiście rozumiałem w miarę gdy postacie posiadały głosy bo z pismem to co 10-20-sty znak. xd
Do litewskiego (biał.) nauczyłem się najpierw przez tydzień na pamięć cyrylicy. Potem czytałem słownik jakiś czas i różne tabelki gramatyczne co do deklinacji, odmian itp. Niedługo potem zacząłem czytać w nim teksty. I potem dalej słówka, rozmówki, odmiany itp. Nim dalej tym dłuższe teksty czytałem, a nawet jedną książkę historyczną choć jeszcze jej nie skończyłem chociaż niedawno jak już pisałem miałem inną książkę co też pomaga ale to raczej tylko jak język jest podobny, a nie jakiś egzotyczny. xd Generalnie tu było bardzo prosto bo to taki podobny język. (No tak studiuję go teraz ale póki co to uczą nas tego co już umiem pomijając poprawną wymowę i akcentowanie czego nie mogłem się samemu przy pomocy jedynie internetu i słownika nauczyć.)
Poza tym miałem jedynie niemiecki, którego nauczyć się nie chciałem także to tyle ode mnie. Nic innego sam uczyć się nie zaczynałem. :v Nie wiem czy ci to pomoże czy coś. xd

Litewski = Białoruski
  •  

Henryk Pruthenia

Cytat: Ghoster w Październik 09, 2017, 22:10:40
O jaki język pytasz i czy znasz juź inne z tej rodziny?
Z nowej, jeszcze przeze mnie nie poznanej (nie wliczam hiszpańskiego, bo jegom liznąl troszkę tylko) rodziny romańskiej. Chodzi oczywiście o rumuński.
Aktualnie staram się zapoznawać z podstawami gramatyki, podstawową leksyką, i jakimiś tam wrażeniami. Chcę skupić się na jakichś tekstach, ale nie mam za bardzo na czym, bo trudno jest coś u nich znaleźć. Po wgryzieniu w podstawy gramstyki i leksyki chcę po prostu tłumaczyć i tłumaczyć, co mi najbardziej pomaga i też co lubię.

Dzięki Miszjo, wybacz, że nie skomentuję wszystkiego od razu, ale siedzę na telefonie.
Twoja odpowiedź chyba potwierdza moją tezę, że najlepiej po prostu z językiem być :)

Caraig

#41
Cytat: Henryk Pruthenia w Październik 09, 2017, 21:16:29
Jak u was wygląda pierwszy miesiąc nauki nowego języka?
Jakieś rady/propozycje?

Właśnie trwa mój pierwszy miesiąc nauki fińskiego. Jest ciekawie. Na szczęście, jeśli opuści mnie motywacja, to szybko przywróci ją widmo niezaliczenia PNJFu i w konsekwencji niezdania semestru xD
Także tego xD
A, no i summon @Borlach! Jak tam nauka perskiego?
  •  

Henryk Pruthenia

Takie czynniki zewnętrzne najbardziej motywują i pomagają w nauce :)
Ja teraz oprócz magisterki z ruskiego mam licencjat z niemca - no i nie powiem - liczę na dość mocny skok z tym językiem przez te parę lat :)

Ghoster

#43
[...........]
  •  

Henryk Pruthenia

Bardzo fajny pościk :)
Motywuje (cały ten temat de facto do tego głównie służy). Podzielam wiele spostrzeżeń.
Dzięki za życzenia, nawzajem!

Jakoś konkretniej swoje przemyślenia opiszę jutro dopiero, bowiem z telefonu znowu piszę :(