Na wstępie - nie twierdzę, że żadna forma islamizacji Europie nie grozi, ale scenariusz spowyżej wydaje mi się nierealistyczny i zbyt tevauenowski. Znam paru muzułmanów mieszkających w Polsce i żadnego z nich nie podejrzewałbym o skłonności "islamistyczne" - jeśli już, to o antyislamistyczne. Wiem, że część imigrantów nie potrafi się przystosować i popada w różne wariacje, ale ta część nie jest aż tak wielka - to raczej kwestia tego, że media akurat tę część sobie ulubiły (co w przypadku współczesnych mediów dziwić nie powinno). To naprawdę nie jest tak, że każdy muzułmanin to binladenowiec, równie dobrze można stwierdzić, że każdy Polak popiera ONR, a każdy Ukrainiec to upowiec.
W tej chwili nie ma na świecie ani jednego kalifatu
Faktycznie, ale świątyniami demokracji kraje te też nie będą.
Odpowiedź nie na temat.
To zabawne, że zachód miałby się stać muzułmański, a muzułmańskie państwa - Bośnia, Albania i Kosowo, też szczątki Chanatu Krymskiego - robią za składową ostoi przedmuzułmańskiej europy.
Możliwe, że kraje te pozostaną poza Federacją (szczególnie Albania i Azerbejdżan), ale trudno jest mi sobie wyobrazić, żeby przywódca dużego kraju popozostawiał sobie w jego wnętrzu małe, irytujące, muzułmańskie enklawy (Bośnia i Hercegowina, Pomacy).
Mnie trudno sobie wyobrazić ten duży kraj. Na trzy-cztery cała Europa Środkowo-Wschodnia skrzykuje się w federację, a potem zbrojnie najeżdża Bośnię. Co prawda bośniaccy muzułmanie w ostatnich latach trzymali z Chorwatami przeciw Serbom, ale ci pod wpływem charyzmatycznego przywódcy wykrzykującego hasła panwschodnioeuropejskie postanowili pogodzić się i wspólnie napaść na słabszych.
Muzułmanie w Europie Zachodniej korzystają z hojnej dla nich polityki socjalnej i poprawności politycznej, która czyni dla nich te miejsce atrakcyjnym do zamieszkania. Odsetek dzietności u muzułmanek w Europie Zachodniej jest wiele wyższy, niż rdzennych mieszkańców tego regionu. Opinia o tym, że niedługo muzułmanie w Belgii albo Norwegii staną się niebawem większością, nie jest odosobniona.
Tak, coś w tym jest. Ucieka ci jednak, że muzułmanie to nie jednolita grupa, są tam Turcy, Afgańczycy, Pakistańczycy, Irańczycy, Azerowie, Syryjczycy, Egipcjanie, Kazachowie... Dzielą ich własne wewnętrzne niesnaski i uprzedzenia, bariera językowa i kulturowa. Jak oni wszyscy mieliby się na trzy-cztery skrzyknąć i zrobić rewolucję i jak takie państwa funkcjonowałyby potem? Jedynym wspólnym językiem byłby dla nich język państwa wyjściowego, ten z kolei najlepiej znałaby ta część imigrantów, która najbardziej by się zeuropeizowała, a więc byłaby najmniej skłonna do robienia z Europy islamistanu.
Poza tym nawet w warunkach totalnego szariatu Watykan nie byłby państwem muzułmańskim: albo pozostałby niepodległy pod władzą papieża, albo straciłby formalną niepodległość, ale zachował autonomię i mnóstwo praw - por. patriarchat Konstantynopola po zdobyciu miasta i tronu przez cesarza Mehmeda I (sułtana Mehmeda II).
Kiedyś muzułmanie zdawali się być bardziej humanitarni, wiem. Ale dzisiaj? Nie sądzę, by mieli jakiekolwiek skrupuły.
Che cosa? 20% Palestyńczyków to chrześcijanie i jakoś nikt ich nie morduje (tzn. nikt z muzułmanów). W innych państwach Bliskiego Wschodu też jest raczej spokój. Tak naprawdę - zważywszy, że większość muzułmańskich imigrantów to sunnici - to najbardziej przesrane w tym dziwnym scenariuszu mieliby nie chrześcijanie ani nawet nie ateiści (choć ci rzeczywiście mieliby przesrane), tylko szyiccy emigranci i ich permutacje (alewici, alawici, bektaszyci...).
Z tym wsparciem militarnym też może być różnie - armia w krajach strefy muzułmańskiej jest zwykle jedną z bardziej świeckich i otwartych na zachód opcji - patrz to, co się teraz dzieje w Egipcie i co bano się, że może zajść w Turcji po ostatnich niepokojach.
Nastroje u muzułmanów w dzisiejszych czasach lubią się radykalizować. Sądzę, że na Bliskim Wschodzie w jakimś kraju władzę przejmie jakiś szalony brejwik i stworzy w regionie atmosferę poczucia konieczności ataku na Zachód.
Jest tam już paru takich i jakoś nie czują się na tyle silni, żeby zaatakować.
Liczenie na to, że kraje muzułmańskie same się oczyszczą i odmienią od środka jest bardzo naiwne.
Zwróciłem uwagę, że armie krajów muzułmańskich mogą nie być zbyt skore do szerzenia szariatu, a nie, że będą narzędziem "samooczyszczenia".
Turcja rzeczywiście staje się coraz bardziej świecka, ale "okazja czyni złodzieja". Pomoc swoim znajomym z Płw. Arabskiego w robieniu zamętu w Europie będzie dla Turcji łakomym kąskiem, mimo tych wszystkich demokracji i świeckości, które ostatnio można było tam zaobserwować.
Turcja w ostatnich latach stawała się coraz mniej świecka, a świecką była od Atatürka. Ostatnie protesty są wyrazem tego, że coraz większym ilościom ludzi islamiści u władzy przestali odpowiadać. A wytrwali tyle u władzy nie dlatego, że ludzie chcieli islamizacji, tylko dlatego, że mieli skuteczną politykę gospodarczą.