Ja, pewnie wbrew waszym preferencjom, uważam francuskie samogłoski za bardzo ładne. Może to taka fonetyczna sztampa, ale odczuwam wewnętrzną przyjemność wymawiania /y/ przed /ʀ/ i /œ/.
Received Pronounciation jest dla mnie be i bez sensu, skoro i tak nikt RPem nie mówi. I tutaj będzie kontrowersyjnie, bo również lubię tę odmianę BrE, gdzie robi się zwarcia krtaniowe z pospolitych zwartych, typu /wɔ:ʔə/ czy nawet /ɪʔ kɑ:nʔ fɪʔ/ (choć tu pewnie przesadzam, aż tak chyba nie zwarciokrtaniują). Dodatkowo bardzo lubię rotyzację w angielskim.
Języki tonalne mają specjalne miejsce w moim sercu, szczególnie cała kantońska i mandaryńska paleta tonów, do tego jeszcze zmienianie się poziomu wysokiego tonu.
A, no i oczywiście /ɬ/ w walijskim.