Wymówienie nagłosowej samogłoski bez zwarcia krtaniowego jest problematyczne prawdopodobnie dlatego, że podczas artykulacji samogłoski struny głosowe wibrując tworzą bardzo wąską szczelinę, nieledwie zwierając się w fazie zbliżenia (najpierw na dole, potem u góry). Animacja przedstawiająca zwykłą dźwięczność, z Wikipedii:
Nie ma jednak takiego wzrostu ciśnienia i jego uwolnienia jak przy zwarciu krtaniowym, które ponadto wybija się jako zaburzenie częstotliwości. Stanem pośrednim jest
creaky voice (Wikipedia tłumaczy to bodajże „skrzypiąca dźwięczność”, nie lepiej byłoby „ochrypła dźwięczność” czy „terkocząca dźwięczność”?), drgania są tu wolniejsze i nieregularne.
Z drugiej strony, jak chcemy uniknąć nagłosowego zwarcia krtaniowego, odrobinę rozsuwamy fałdy głosowe, co prowadzi do czegoś w rodzaju bardzo słabego [h\]. Więc możliwe, że lekkie wahnięcie fonacji będzie tu nieuniknione, ale MZ może coś takiego kontrastować nawet z właściwym [h\]. Problem ten występuje naturalnie tylko po pauzie, nie widzę problemów z kontrastowaniem nagłosowej samogłoski i sekwencji [?] + samogłoska bezpośrednio po innym wyrazie.
Języki polinezyjskie znane są z kontrastu nagłosowego zwarcia krtaniowego i jego braku przed samogłoską.
http://linguistlist.org/issues/2/2-200.htmlhttp://en.wikipedia.org/wiki/Hawaiian_phonology