Tangia nigdy nie ruszy na państwa na kontynencie! O ile nie zaatakują one same, ale kto by na tym skorzystał? No cóż.... prawdopodobnie Secht.
W całym regionie dominują trzy państwa, które posiadają znaczącą armię. Tangia, dysponująca supernowoczesną, przesadnie liczną i uzbrojoną po zęby flotą wypełnioną po burty kusznikami; Secht, który posiada małą, ale doskonale wyszkoloną armię wyposażoną wcale nie gorzej, choć może mniej popisowo; oraz Pinu, które cóż... ma armię, ale nie musi jej używać.
SECHT
Nazwa własna: Sechtonsera Mers
Tłumaczenie: Konfederacja Państw Sechtonu
Poziom rozwoju cywilizacyjnego: 4
Stolica: S'xaka
Symbole narodowe: Mur i armata na białym sztandarze
Ustrój polityczny: Związek trzech państw o wspólnym parlamencie decydującym o kursie polityki zagranicznej
Reprezentacja: Każdy serej, czyli urzędnik, minister
Języki oficjalne: sechton, yuka
Secht, lub Sechton (od nazwy języka), to państwo, w którym życie kręci się wokół dwóch grup ludzi: klientów i wrógów. Secht jest bramą pomiędzy światem zdominowanym przez Tangijczyków z obszaru zainteresowań Canisa, a państwami Todsmera i HP. Prawdopodobnie jedyne państwo, którego poważnie Tangia się boi - o ile Secht jest znacznie w tyle pod względem rozwoju cywilizacyjnego, o tyle militarnie stawia na defensywę i jest w tym znacznie lepszy. Konfederacja ta zna się na prochu i artylerii jak mało kto w tej części globu. Grube mury wokół jej miast wedle podań są nie do sforsowania, skarbce nie do zdobycia, armaty i moździerze są w stanie w jeden dzień zatopić nawet flotę tangijską, a jakby tego było mało, to wszędzie mają szpiegów i o wszystkim wiedzą...
Secht to miejscowa Szwajcaria z równie dużym naciskiem na neutralność i pieniądze, co na armię. Półwysep jest słabym miejscem do obrony, ale życie tego zespołu państw toczy się w silnie ufortyfikowanych miastach. Odbywają się tu często międzynarodowe obrady i ma miejsce handel. Słowo Sechtończyka jest warte jego życiu - ci ludzie potrafią kręcić, ale zawartej umowy nigdy nie złamią. Złodziejstwo jest karane nie obcięciem dłoni, a śmiercią. Najważniejszy jest biznes, biznes i jeszcze raz biznes - przy czym Sechton stara się sobie nie wchodzić za bardzo w drogę, natomiast daleko mu do szwajcarskiej neutralności jeśli chodzi o manipulowanie innymi państwami.
PINU
Nazwa własna: Pinu Serik
Tłumaczenie: Państwo Ludzi Pinu
Poziom rozwoju cywilizacyjnego: 3
Stolica: Komi
Symbole narodowe: Owoc kiri, dwukolorowa błękitno-zielona flaga
Ustrój polityczny: monarchia absolutna
Reprezentacja: ministrowie
Języki oficjalne: brak, używane są najczęściej pinu, pilu, mi'ami, tonema, ale też inne
Dumną dewizą Pinu jest "Wóda, dziwki i koks"! No, może nie oficjalnie... ale błagam, o tym wiedzą wszyscy!
Ten kraj jest dość duży, słynie z lasów wypełnionych po brzegi jadalnymi roślinami, grzybami i wszelką zwierzyną. Tu rolnictwo nie istnieje, co najwyżej ogrodnictwo, o głodzie tu też nigdy nie słyszano. Kraj słynie tak z luźnych obyczajów seksualnych, jak i ze zwyczajnej prostytucji (uwaga na choroby!). Substancje odurzające są prawem ludu. Pinu chętnie handluje tak z Tangią, jak i z Sechtem i innymi narodami. Wschodnia granica tego kraju w zasadzie nie istnieje, ludzie mieszkają tak daleko, jak chcą. Na Pinu składa się kilkadziesiąt do kilkuset narodowości o poziomach cywilizacyjnych od 1 do maksymalnie 3, dobrze rozwinięta jest medycyna (tak ludowa i fachowa). Ludzie chętnie czytają, na czym kasę zbija Tangia.
Krajem rządzi król lub królowa, którzy mają prawo robić z poddanymi co chcą, ale najczęściej mają ich kompletnie w nosie. Tak Tangia, jak i Secht mają prawo do zakładania swoich obozów, ponieważ oba kraje obiecały gwarantować Pinu niepodległość w zamian za dostawy głównie przypraw i żywności (no i, nie ukrywajmy, wspomnianych dziwek i koksu również, ale do tego żadne się nie przyzna). Trochę inaczej wygląda Komi - tam jest jakaś wyraźna cywilizacja. Narody Pinu nie zawsze są przyjazne, więc trzeba z nimi uważać. Monarcha pstryknie palcem i całe plemię znika z kart historii, ale to tylko jemu wolno, eksploratorom i handlowcom wolno co najwyżej być zatrutymi/torturowanymi/zjedzonymi żywcem. Armia Pinu jest - ale to banda dekadentów... jedynie w Komi stacjonuje jakieś porządne wojsko, które czasem jest wysyłane to do Sechtu, to do Tangii na różne misje wojenne w celu pobrania nauk.