Zapożyczenia w Waszym języku

Zaczęty przez ArturJD, Sierpień 06, 2014, 21:20:05

Poprzedni wątek - Następny wątek

ArturJD

Jak Wasze języki radzą sobie z zapożyczeniami? Jestem ciekaw tego, jak adaptowałyby nowe słowa fonetycznie i gramatycznie, nie korzystając z własnych rdzeni.

Trzy teksty dla przykładu:
1) Wyindywidualizowaliśmy się z rozentuzjazmowanego tłumu przeintelektualizowanych prestidigitatorów, który czytał/oklaskiwał przekarykaturalizowaną i przeliteraturalizowaną literaturę.

2) Twe ekstremalne impoderabilia egzemplifikują w mym ego dytyrambiczną akronimiczność w aspekcie gnostycznym, aczkolwiek używając zdolności profetycznych można dojść do założenia, iż leseferystyczne uwarunkowania prowadzą do denuncjacji osobników o nieznanej proweniencji.

3) Ten tekst jest autorski znajomego, chyba najtrudniejszy, bo słowa są fonetycznie już przez j. polski mocno zniekształcone.

Pani grandilokwencja i skłonność do postrzegania bombastycznych słów jako akulotów egzemplifikuje katorżniczy zamiar wpisania w poczet luminarzy leksykonu, podczas gdy de facto zachowuje się pani niby intelektualny nuworysz, co przy fizjonomii abnegatki i pełnym rezerwy stosunku do komilitonów zdradzać mogłoby zakorzenione w id pragnienie emablowania; pani bombastyczność nabiera tedy klejma facecji.

Chodzi o to, aby nie tworzyć nowych słów, tylko sprawdzić mechanizmy adaptacji słów obcych do swojego języka (zwłaszcza tych a priori). Większość z Was pewnie wyklucza możliwość wpływu łaciny/polskiego na swój język, można to więc potraktować jako zabawę niż jako pełnoprawny tekst przykładowy dla języka.

Niestety nie wiem, czy jest sens zaliczyć do tej zabawy romlangi, to bardziej by było jako przykład ewolucji języka niż zapożyczania.

W Tjèvāngō niedługo opublikuję swój stuff.
  •  

Widsið

#1
Cytat: ArturJD w Sierpień 06, 2014, 21:20:05
Niestety nie wiem, czy jest sens zaliczyć do tej zabawy romlangi, to bardziej by było jako przykład ewolucji języka niż zapożyczania.
Ja wiem? Romańskie też mają swoje sposoby na adaptację wtórnych zapożyczeń, no i można wyróżnić w nich trzy poziomy słownictwa łacińskiego (nazwy za tradycją hiszpańską, bo akurat te pamiętam): patrimonialismos, czyli słownictwo odziedziczone, semicultismos czyli słownictwo wtórne, które poddane zostało części zmian fonetycznych, albo odziedziczone, w którym zmiany zostały powstrzymane przez wpływ wtórnego zapożyczenia, i cultismos, czyli słownictwo zapożyczone i w zasadzie kosmetycznie dopasowane do lokalnej wymowy.

Nowantyjski, jako romlang z bardzo silnym działaniem zarówno substratu, jak i adstratu, posiada w zasadzie tylko dwa poziomy - patrimonialismos i semicultismos. Wymusza taką sytuację konserwatywna - jak na romlang - morfologia, na którą wpłynęły także inne języki, jak również cechy fonetyczne, w tym brak /v/ i mutacje nagłosowe. Pozwolę sobie na przetłumaczenie tylko ostatniego tekstu. Podkreślam słowa nieodziedziczone.

Ig y decst cis cuwnid propr, hwirs sywiram, pyrpe ig yr is wocabl chenan hord aw poloniga llimwa.
part.zd.ozn. jest  len.-tekst ten znany-cel. własny, może najcięższy, bo part.zd.ozn. part.str.bier. rodz.okr. słowa krzywić-3.os.sing.ter. mocno przez polska-cel. język-cel.

I etymologie dla wszystkiego:
ig < łac. hic
y < łac. est
tecst < łac. textus (forma odziedziczona miałaby formę *tyft i przetrwała w formię pl.tant. tyfta oznaczającą "tkaninę")
cis < łac. hic iste
cuwnid < łac. cognitus, na jego podstawie zregularyzowany cały czasownik (bezokol. cuwni zamiast *cuwnwich)
propr < łac. proprius (forma odziedziczona miałaby formę *prufr)
hwirs < łac. forsit
sywiram = seweir + -am < łac. severus, końcówka fleksyjna celtycka
pyrpe < łac. pro quid
yr < łac. -ur (końcówka str. biernej)
gwocabl < łac. vocabulum (forma odziedziczona miałaby formę *gwucawl)
china < łac. clinare
hord < łac. forte
aw < łac. ab
polonig < łac.śr. polonicus (o ile postulowanie tutaj formy odziedziczonej jest w sumie głupie, to miałaby ona formę *plunig)
llimw < łac. lingua
  •