Rozumiem podejście Widsiða i luka. Po pierwsze prawdopodobieństwo, że gdzieś jeszcze powstaną ludzie jest pewnie o wiele mniejsze niż to, że ludzie wytworzą taki sam język, jak jeden z naszych. Po drugie prawdopodobieństwo, że powstanie drugi polski jest takie samo, jak prawdopodobieństwo, że powstanie dowolny inny konkretny język (a pewnie nawet większe, bo w dowolnym wymyślonym języku (nawet jeśli będzie się starał być realistyczny) pewnie będzie coś, co sprawia, że jego naturalne powstanie jest nieprawdopodobne) - tak samo ktoś mówił, że gdyby miał grać w totolotka, to skreśliłby 1 2 3 4 5 6, bo prawdopodobieństwo trafienia jest takie samo, a ludzie o tym nie wiedzą, więc nie będą skreślać tych liczb i mniejsze jest ryzyko, że musiałby się dzielić wygraną.
Ale z tego punktu widzenia nic nie ma sensu, więc jeśli ustaliliśmy, że języki mają być aprioryczne, to tego się trzymajmy.