Vilen, technicznie masz rację, ale z sednem się mijasz. W chińskim, japońskich czy koreańskim każda sylaba ma własny znak graficzny, jest oddzielona, na podobnej zasadzie co litery w łacince stałoszerokiej. Nie ma różnicy, czy sylaby dzielisz dając każdej oddzielną przestrzeń w tekście czy okalając spacjami. 他吃点心 oraz ta1 chi1 dian3 xin1 tworzą taki sam podział na cztery części, podział na wyrazy tu nie istnieje (pojawia się jednak często w transkrypcjach bardziej ocydentocentrycznych)
Mauzer, ale nie powiesz mi, że ktokolwiek traktuje "sens" jako słowo erudycyjne, znajdowane głównie w książkach. Skoro ludzie często piszą je jako "sęs" to zdaje się, że już jako takie rodzime słowo wielu je czuje. I trudno, by wymawiali je inaczej niż "kęs".
Nie twierdzę, że różnica w wymowie i pamięć etymologiczna nie istnieje - ale ta izoglosa od jakiegoś czasu nie przebiega już pewnie na linii ortograficznego ę/en. Także poprzez twory typu "renka", przed welarymi istnieje chyba kapryśna tendencja do rozkładania nosowych.
Tak czy siak przypominam, że ortografia służy sygnalizowaniu słów na papierze; do dokładnego fonetycznego (czy choćby fonologicznego) służą inne transkrypcje. Arabski radzi sobie bez żadnych samogłosek.
Ale z tą semantyką sprawa jest śliska -" nacodzień" też daje się na siłę rozłożyć, "jak codzień" tymbardziej. "żeby" też własnej semantyki nie ma, a jednak wyraźnie zachowuje się jak jeden wyraz.
Racja co do wielkości, na mój gust kapitalizować tylko pierwszą literę w tytułach (i wszystkim, co objęte cudzysłowem). Nie rozumiem, czemu pełna nazwa państwa jest deskrypcyjna. To chyba też spowoduje zamieszanie, sam nie wiem, czy teraz proponujesz pisać Korea Północna czy Korea północna.
Może jednak lepiej zostawić wyjątek dla tytułów (i wszystkiego w cudzysłowach), a całą resztę bezpiecznie pisać wielkimi.