Myślałem ostatnio nad reformą naszej łacinki. Nie chcę robić całej ortografii od nowa, więc podaję tylko zmiany. Podzieliłem sobie tą reformę na etapy (chyba pod względem realizmu czy też możliwości wprowadzenia zmian).
Etap pierwszy:
→ zapisywanie nosówek jako zwykłe samogłoski gdy są wymawiane jako takie, np. usunoł, książe.
→ niezapisywanie ł w miejscach niewymawianych, np. jabko, niós.
→ to samo z l, np myśnik.
→ opcjonalne dodanie protetycznych samogłosek, może jak w kołudra (nie mam pojęcia, jak wielu Polaków ma taką wymowę)?
→ inne tego typu kosmetyczne zmiany (usuwanie niewymawianych głosek itp, choć z drugiej strony może lepiej nie tworzyć oboczności typu garnek - garki).
→ ogarnięcie zasad pisania wielką/małą literą.
Etap drugi:
→ likwidacja ó, rz i ch (choć może lepszy byłby zapis dwuznakiem, choć nieekonomiczny, mniej mnie razi).
→ może coś z nosówkami?
→ co z pisaniem nie łacznie/rozłącznie? może też coś z przyimkami tutaj?
→ co z strz, trz itp?
Etap trzeci:
→ konsekwentne zapisywanie ubezdźwięcznień wewnątrzwyrazowych, np japko, pszyszet.
Macie jakieś propozycje?