Jeśli coś wychodzi od ludzi, od dołu, a nie jest narzucone od góry, przez np. urząd marszałkowski "hajda, identyfikujmy się", to to od inżynierii społecznej jest bardzo dalekie. Tu nie chodzi o identyfikowanie się z Pomorzanami, tylko samą wiedzę, że oni byli, a po nich nie tylko oni, o tym, kto to wszystko pobudował, skąd się wzięło i w jaki sposób znalazło się ostatecznie w Polsce. Ile można rozpamiętywać "Lwów utracony" czy inne bagna na Kresach? Częścią "pójścia dalej" jest znalezienie sobie swojego miejsca w nowym miejscu. I to na takich podstawach tworzy się nowa tożsamość regionalna, przynajmniej na Pomorzu Zachodnim, a nie na identyfikowaniem się z przetrzebionym i zgermanizowanym plemieniem Pomorzan.