Ale tu nie chodzi o to, że nie można sobie poradzić z dopełnieniem dalszym bez celownika, a o to, że skoro można sobie poradzić z dopełnieniem dalszym bez celownika, to można sobie poradzić z konstrukcjami lokatywnymi oraz instrumentalnymi bez miejscownika i narzędnika. Jeśli języki mają już jakieś przypadki, to nie wybierają ich wybiórczo, tylko kształtują się akurat takie, by poradzić sobie przede wszystkim z najbardziej podstawowymi konstrukcjami morfosynktatycznymi (w tym miejscu kończy się arabski), następnie przypadki relacyjne/rzadsze morfosynktatyczne (w tym miejscu kończy się niemiecki), a dopiero po nich ewentualnie takie przypadki jak narzędnik czy miejscownik (tu się kończy polski); dalej są jeszcze języki, które przypadkami potrafią praktycznie zastępować wszelkie konstrukcje przyimkowe/poimkowe (dobrym przykładem wydawałyby się języki ugrofińskie oraz kaukaskie, ale dość trudno mi powiedzieć czy ta przypadkoza nie jest spowodowana po prostu aglutynacją i czy równie dobrze tych przypadków nie możnaby traktować jako poimków).