Może to i głupie pytanie, ale zawsze mnie to zastanawiało: Niektórzy próbują rekonstruować prajęzyki, cofając się aż do "proto-ludzkiego". Na czym opiera się wiara, że kiedykolwiek istniał jeden, wspólny język "ludzki" i nie było tak, że mowa pojawiła się niezależnie w kilku różnych miejscach?
Nie wiem, może przypuszczają tę jedną z wielu możliwości, a powodzenie owych rekonstrukcji uznają za słuszność tej hipotezy.
Wg mnie powstanie języka jest, jak powstanie pisma, procesem rozciągłym zarówno w czasie i przestrzeni.
Może cofając się od
różnorodnych języków ujrzelibyśmy nie
jednolity język, a
różnorodne gesty/ryki/jęki/inne sygnały. Koniec końców języki różnicowały się zawsze, nawet jeśli nie były (wedle naszej miary) językami.
Genami języka jest jego fonologia, morfologia, słownictwo.
Porównując genom człowieka z genomami innych stworzeń, możemy stwierdzić, kiedy ludzie "odłączyli się" od zwierząt. Podobnie możemy badać języki słowiańskie i wskazać, kiedy oddzielił się osobny język polski.
W jednym. Biblia mówi to wyraźnie.
I to aż w dwóch miejscach. ;-)