W większości krajów Europy funkcjonowały ludowe nazwy miesięcy (w rodzaju niemieckiego Hornunga, który przełożony dał np. wendyjskiego rozca /rüscă/). Problemem z nimi było jednak ich regionalne zróżnicowanie i wieloznaczność. Złożyło się jednak tak, że wiek XIX, który był epoką standardyzacji, był też czasem nacjonalizmów. O ile ludy romańskie w bardziej oczywisty, a germańskie w mniej oczywisty sposób nawiązały do tradycji rzymskich, inni decydowali się na podkreślenie własnych tradycji - np. Irlandczycy czy Turcy.
Co do Słowian, paradoksalnie (a tak naprawdę nie całkiem) łacińskie nazwy przyjęły narody tradycji greckiej. One u nich po prostu z greki przeszły do cerkiewszczyzny i stały się częścią względnie zrozumiałego języka literackiego. Pozostali mieli motywację do kodyfikacji ludowych nazw, którą przedstawiłem wyżej.
Co do brzmienia nazw łacińskich w polszczyźnie, zależałaby od tego, w jakim stopniu by one zludowiały. Być może warto byłoby zajrzeć do źródeł barokowych. W słoweńskim np. /-r/ w januar i februar jest miękkie, zaś /-er/ w 4 ostatnich miesiącach zawiera /-e-/ ruchome. Januarz czy Janwarz może by nie dziwiły. Ale przypomnijmy sobie też o prima aprylisie. Co do miesięcy letnich, trudno powiedzieć, czy zachowałyby się one jak Janusz, czy jednak jak np. Ignacy.
Najpewniej wszelako stopień asymilacji nazw nie byłby taki jak w rosyjskim, gdzie - jak wspomniałem - przez grekę i cerkiewszczyznę miały one bardzo długą tradycję.
Krótkie badanie w słownikach - takie hasła odnotowują S16P i S17P (*):
januar, januaryjus
februaryjus
marzec
apryl*, aprylis
maj
junijus
julijus, julijusz
awgust*, august*, augustus*
september
nowember
oktober
december