Staropolski miał jakąś taką tendencję do nadmiarowości w przyimkach, por. wniwecz, wewnątrz, w tę i we w tę.
Niby tak, ale większość z tych konstrukcyj wynika z tego, że pierwotny przyimek się odpowiednio "roztopił" i przestał być kojarzony jako przyimek, dlatego np. do takiego "niwecz", które stało się morfologicznie niejasnym przysłówkiem dorobiono wtórnie "w". To dość naturalny proces, tak samo się stało np. z hiszpańskimi zaimkami komitatywnymi.
I coś podobnego zastosowałem w Vanstinie. Tam przy zaimkach negujących wsadza się dwa razy - z przodu i pomiędzy "ni" a rdzeń, co płodzi takie rzeczy jak np. "z ni-z-czym" (a właściwie "z nie-z-czemu", bo w Vanstinie celownik przejął rolę narzędnika i miejscownika). Poza tym, ten przyimek w środku ulega często przemianom fonetycznym (sandhi), prowadzącym do dziwacznych wyników.
A więc np. celownik "niczemu" brzmi
necheme (nie- zamiast ni- jak w połabskim), ale już konstrukcja "z niczym" brzmi
se nestieme. Powiedzenie
se necheme jest błędem, żaden Wand tak nie powie (chyba, że jest kompletnym idjotą, tegyvuoja preskryptywizm w konlangach!).
Ja wiem czy za dużo? Faktyczny system dwunastkowy (co prawda występujący obocznie) z tuzinem i grosem, a nawet wielkim grosem, był szeroko rozprzestrzeniony.
Może i tak, ale zawsze pomocniczo.