W części przykładów, że tak powiem, w skali światowej nie jest jasne, który argument powinien być podmiotem i jest to rozstrzygane arbitralnie od języka do języka. Tego typu orzeczenia generalnie nie łączą się z typowym agensem i pacjensem. Należą tu czasowniki emocji i doznań zmysłowych. Podobnie np. czasowniki postrzegania takie jak
widzieć są w niektórych językach konstruowane na odwrót niż w polskim czy angielskim. To że chyba dominuje styl „europejski” wynika z przeważnie większej istotności argumentu-postrzegającego w wypowiedzi. Albowiem kryteriów wpływających na selekcję danego argumentu jako podmiotu jest więcej niż jedno i niezwykle trudno podać jakąś powszechnie działającą receptę na przejście od funkcji semantycznych do tego notorycznie trudnego do zdefiniowania bytu. W części tych przykładów można się wg mnie doszukiwać jakiejś domieszki cech języka aktywnego (w ogóle, w polskim
czasownikuję X produktywnie alternuje z
X mi się czasownikuje na oznaczenie nieumyślności/zmniejszonej kontroli agensa:
przedziurawiłem pudełko >
pudełko mi się przedziurawiło; nietypowe jest to, że to zróżnicowanie pojawia się (również) w przypadku czasowników przechodnich, podczas gdy typowe języki aktywne różnicują czasowniki nieprzechodnie; wreszcie, konstrukcja jest w polskim raczej marginalna, a poza tym jest sporo czasowników o nieagentywnym argumencie, który jednak przybiera najzwyklejszy mianownik, np.
ja spadam, ja umieram).
Warto zauważyć, że w polskim mianownikowy podmiot jest jaskrawo uprzywilejowany składniowo w porównaniu z tym argumentem w celowniku: kontroluje zaimki zwrotne, związek zgody na czasowniku-orzeczeniu, jako ów jest rozumiany pominięty argument w trybie rozkazującym, nie potrzebuje zaimka resumptywnego w konstrukcji podrzędnej z partykułą
co itd.
Gdy patrzymy na taką konstrukcję w izolacji (
pudełko mi się przedziurawiło) rzeczywiście wygląda to trochę jak zdanie w języku ergatywnym i to składniowo ergatywnym (takim, w którym argument absolutywny funkcjonuje jako swego rodzaju podmiot, uprzywilejowany składniowo analogicznie jak powyżej). Gdy patrzymy na całość z trochę dalszej perspektywy, wychodzą pewne cechy „aktywne”.
Nb., czysty język aktywny mógłby w ogóle nie mieć niczego takiego, co byłby sens nazywać podmiotem.
EDIT: Podsumowując - prosty podział języków na akuzatywne, ergatywne, trójdzielne i aktywne to dopiero sam początek ;-)
No ba. W niektórych natlangach jest niezła mieszanina pod tym względem, np. ergatywność w zdaniach podrzędnych i biernikowość w głównych, albo ergatywna morfologia, ale składnia biernikowa, ergatywne rzeczowniki, ale biernikowy związek zgody na czasownikach...