Moje doświadczenia jak i natywne odczucie mówią, iż, jeśli można odciążyć wygłos przeładowaniem nagłosu kolejnej sylaby, to trzeba, tym samym nagłos sylaby może być tak rozbudowany jak największa możliwa zbitka w jakimkolwiek słowie w języku
Z wyboldowanym się "zgadzam". Początek zaś mi się z tym nie zgadza, bo właśnie uważam, że nie zawsze należy odciążać. "Postrzępione" podzieliłbym po-strzę-pio-ne, bo to są "naturalne" sylaby, z "naturalnymi" nagłosami. Więc odciążanie wygłosu jest tylko wtedy, gdy rzeczywoście nagłos nie jest taką jednością, poświadczoną w innych słowach.
Kiedyś, kiedy pracowałem nad stenografią i oczywistym wydawało się staranie uczynienia pisma sylabicznym, sporo nad tym siedziałem. Wyraźnym przykładem było zawsze dla mnie "postrzępić" vs. "gardziel". W pierwszym pos-trzę-pić wydaje mi się głupie, bo tworzy się jakieś cudaczne /pos/, które nic nie znaczy. Zaś "gardziel" samo łamie się na gar-dziel.
Robiłem zresztą różne skrypty, które sylabizowały na różne sposoby, jeden z nich starał się znaleźć taką metodę sylabizacji, która tworzyłaby jak najmniej sylab. Gdyby ktoś był zainteresowany, mogę spróbować to odszukać.
Fonetycznie błędne? Rodzime polskie słowa nie posiadają twardych spółgłosek przed /i/, więc o co w ogóle chodzi?
Chodzi mu chyba o to, co mi, czyli rozdźwięk między zapisem ortograficznym, a fonologicznym.
koś vs. kosi vs. kosie
W pierwszym przypadku zmienia się znak dla tego samego dźwięku, w drugiej parze dodanie samogłoski powoduje zniknięcie samogłoski /i/, a pojawienie się /e/, co jest dosyć cudaczne.
Najbardziej mnie to frustruje w Scrabble, gdy widać, jak wraz z dodawaniem dźwięków zmianiają się magicznie litery.
"stw" to nie sylaba, nie posiada samogłoski. Jeśli chodzi o "w" to tu inna bajka, bo "w" to osobne słowo.
Strasznie naiwne twierdzenie. Prze-stęp-stw jest mniej logiczne od w-sie-ci? Wymów to chociaż na głos.
Ale to był pół serio z mojej strony.
Po prostu nie ma żadnej sensownej definicji sylaby i podziału na sylaby. Ale jeśli już się w to bawić, to warto byłoby albo popatrzeć na to przez pryzmat jerów (i sylabizować tak, jakby wciąż tam były), bo ludzie wciąż mają je w sercach; albo przez pryzmat epentycznych głosek i innych takich.