Denerwuje mnie takie histeryczne miotanie.
1. OT nie jest problemem. Na starym forze w odpowiednich dawkach nikomu nie wadził. Można odbiec od tematu języka naturalnego do jego sytuacji socjolingwistycznej i - polityki. Można pozwolić sobie na ekskurs krótki historiozoficzny. Można podyskutować i o podziale administracyjnym realnej Polski. Problemem jest, gdy jakieś temat uporczywie wracają i wracają tam, gdzie nie ich miejsce.
2. Języki tworzy się głównie dla własnej przyjemności. Nigdy nie wzbudzały one jakiegoś szalonego odzewu, bo i społeczność nasza jest dosyć autystyczna. Kiedy pojawi się coś naprawdę odświeżającego, wszystkim da się to poznać!
(Mam taki problem z daniem się porwać językotworowi, że kiedy już nad czymś pracuję entuzjastycznie, nagle okazuje się, że rzecz przytłacza mnie swoją złożonością. Pewnie tworzenie światów zapełnionych prymitywniejszymi językami jest prostsze, ale to mnie nie kręci. Może fikcyjna literatura? Trzeba szukać, ale "po sesji").
3. Duża część nasza ma skrzywienie diachroniczne. Ja np. będę dopiero musiał zainwestować w porządniejszą wiedzę o językoznawstwie ogólnym, ale prawdopodobnie dopiero od jesieni - na razie bardzo skupiam się na projekcie związanym ze słowiańską diachronią.
4. Nie czytam tematów z Krucjat i jestem zdrowszy. Wcale nie potrzebujemy faszyzmu, wystarczy konsekwentniejsza polityka wydzielania OT i odpowiednie postawy. I nowinki!*
* - bardziej ruszają mnie aposterioryzmy nie po temu, że łatwiej je zjechać, ale dlatego, że mam większą wiedzę, by je oceniać od strony etycznej; aprioryzm musi mnie uwieść estetycznie.
To było parę uwag o charakterze osobistym, ale być może da się je jakoś uogólnić i wywieść z nich wartościowe wnioski.