W pełni internetowy słownik toponimiczny Estonji.
Po estońsku, więc kija zrozumiesz, ale Gogle Translator nawet nadspodziewanie dobrze sobie radzi (oczywiście na angielski - na polski nie polecam).
Z tego, co zrozumiałem lub zdołałem się domyśleć, jest to jeden z najlepiej skonstruowanych takich słowników, jakie widziałem. Odpowiednio traktuje zarówno językową, jak i historyczną stronę zagadnienia, nie zaniedbując żadnej z nich. I, co najważniejsze - przytacza zapisy źródłowe, co w przypadku kraju, przez który przewinęło się tyle różnych rządów i języków, jest bardzo ważne. Dodatkowym atutem tej publikacji jest też to, że obejmuje (przynajmniej częściowo) obszar, który należał do Estonji w latach międzywojennych, a obecnie jest częścią Rosji (jednak pomija toponimy typowo ruskie, słowiańskie).
Oj jak chciałbym, żeby istniało coś takiego dla Łotwy i Rep. Litewskiej (szczególnie tej drugiej). Niestety, jedyny litewski słownik nazw miejscowych jaki widziałem, podaje tylko przaśne wyjaśnienie znaczenia danej nazwy (w jej spółczesnej, urzędowej formie) - bez żadnego wdawania się w kwestje historyczne ani podawania danych źródłowych czy gwarowych. Tak więc, prawdy dowiedzieć się nie sposób (a urzędowym formom litewskich toponimów jakoś średnio wierzę, zwłaszcza że już nawet po uzyskaniu niepodległości przez ten kraj potrafiły się troszkę zmieniać). Do dziś nie wiem, jak brzmi najstarsza zapisana słowiańska forma dla Wilna - a to chyba dość podstawowe rzeczy...
Ciekawostka: Estonja to jedyny "postsowiecki" (oj, Estońcy by się obrazili - Przybałtyka uważa, że ZSRR to była okupacja xD) kraj, w którym nie mam praktycznie żadnych zastrzeżeń co do toponimji (chociaż, jakby się przyźrzeć każdej małej wiosce, to by się pewnie "to i owo" znalazło, jak wszędzie). Choć normalnie człowiek spodziewałby się, że estońska toponimja jest pełna zdupizmów (biorąc pod uwagę nizki status języka estońskiego w przeszłości, krótkie tradycje literackie i duże różnice między spółczesnem oficjalnem nazewnictwem a tem, co obowiązywało "za cara") - ale wygląda na to, że (przynajmniej w przypadku miast) nie ma żadnych XX-wiecznych nowotworów (pomijając osiedla, które powstały późno, bo w Estonji takowych jest sporo, jednak nie ma w ich nazwach nic rażącego). Jedyne, co mieli złego, to ten "Kingisepp" w miejsce Arensburga (Kuressaare), ale wraz z uwolnieniem się od komuny pozbyli się tego.
PS: A co do Bianga, cóż - lepiej późno niż wcale. Chociaż i tak, Unikod od powstania z kolan dzielą niestety lata świetlne. Wciąż zajmują się tem, co niepotrzebne, a 95% dyskusyj na temat Unikodu w internetach to niestety te pierdolone emodzi. Casus Unikodu jest podręcznikowym przykładem, jak lewacka ideologja działa na naukę/technologję.