Mi się wydaje, iż /ř/ wymawiam dobrze, lecz póki żaden Czech mi nie powie, iż tak jest, wolę tego nie zakładać. Tak czy inaczej zbitki głosek o różnej dźwięczności nie są wcale trudne; jak ktoś nie potrafi wymówić [ɕd], [xv], [qz] li [çð] to naprawdę winien on popracować nad swoją wymową.
Co do języka ǃxóõ: szczerze mówiąc mimo wszystko bardzo powątpiewam w te wszystkie [ɢqʰ]... Zrozumiałbym jeszcze, gdyby [q] było bezplozyjne, ale w takiej formie... No dobra, tutaj nawet ja - człowiek z językiem z drewna i konlangerskiej sławy hipster fonetyczny - odpadam.
Zachodzę w głowę, jakim cudem to nie przeszło w [
ntʰ
ɴqʰ] itp., które jest podobne w brzmieniu a bardziej wyraziste i dużo mniej karkołomne przy wymawianiu. W pozycji inicjalnej taki pre-voicing raczej nie jest łatwy do dosłyszenia. Nie wiem, co ci daje bezplozyjność bezdźwięcznego segmentu (swoją drogą,
polska terminologia swą pokrętnością znowu wywołała u mnie załamkę - implozyjne, naprawdę?).
Szczerze próbuję to wymówić i albo wychodzi mi coś nieodróżnialnego od [gv zv], albo [kʋ̥ sʋ̥], albo wtrąca się szwa.
Wiesz, można powiedzieć że w zbitkach, w których pierwsza zwarta nie jest pozbawiona plozji czy koartykułowana z drugą taka ultrakrótka dźwięczna lub bezdźwięczna szwa występuje. Na blogu Johna Wellsa było kiedyś o różnicy w wymowie polskich zbitek typu gd, kt i analogicznych angielskich: w angielskim pierwsza zwarta jest generalnie bezplozyjna vel zatrzymana, w zasadzie wręcz nakłada się ona na drugą spółgłoskę (koartykulacja), inaczej niż w polskim, gdzie rzeczywistą wymowę można by zapisywać [ɡə̆d kə̥̆t] (=[ɡ˭d k˭t]) gdyby nie było to raczej nadmiarowe. Zwarta bez żadnego bardziej sonornego towarzystwa jest trochę jak kąt bez ramion albo średnica bez okręgu.