Ostatnio w telewizji (której nie mam, ale czasami oglądam u rodziców) leci jakiś kolejny serial o biednej dziewczynie, która trafia do bogatego domu (Niana #279). Poważnie, jak to się ma do rzeczywistości? Kto to ogląda? Dlaczego scenariusze do seriali w całym kraju pisze jedna osoba?
No jak to? W neoliberalnym państwie dobrobytu każda rodzina trzyma pomoc domową

. A poważnie, to wyjątkowo kretyński przypadek, ale w ogóle świadczy o mechanizmie działania współczesnej demokracji (burżuazyjnej? zalatuje pleśnią. liberalnej? to pachnie za ładnie; neoliberalnej, powiedzmy) - najbiedniejsi mają na barkach państwo przeznaczone dla klasy średniej, concrètement: wyższej klasy średniej. Oczywiście, państwo to nosi cechy kretynizmu - najłatwiejszy sposób na przekupienie najbiedniejszych - i oczywiście, k.średnia też płaci na państwo, ale to ona wyłącznie z niego korzysta, ergo jej wkład się znosi. Przepraszam, ostatnio popadam w socjalistyczną monomanię i nie wiem nawet dlaczego, bo z najistotniejszych aspektów życia jestem bardzo zadowolony

.
Tak czy siak, utrwalenie się takiego układu, o jakim pisałem wcześniej, też - według mnie - ponosi winę za to, że nasza twórczość jest zdechła. To znaczy nasza nie, tylko, yyyy, narodowa.
Towarzyszu Mauzerze, drugim moim ulubionym stylem jest właśnie styl socrealistyczny 
Przeczuwałem to

. Ale zgodzisz się, że nie była to żadna rewolucja w sztuce (a powinna? nu, nu, nu, rewolucją był konstruktywizm, Stalin zabił rewolucję tak w społeczeństwie, jak i w sztuce). Nie, nie atakuję socrealizmu, tylko jego małe ambicje. W praktyce bardzo często lepiej się żyje w dzielnicach socrealistycznych niż modernistycznych Gomułki czy Gierka.