Dyskusja poszła ad absurdum.
Pokazywanie jest w pewnym sensie już zawarte w języku. Nie da się nauczyć języka nie pokazując, ale nie o tym mówimy. Ponieważ uczymy języka łącząc go z realnym światem, możemy potem produkować obraz świata językiem.
Nie umiem opisać kształtu gruszki w sposób intuicyjny, ale mogę powiedzieć "Weź długopis i narysuj linie idące: w lewo o centymetr, w dół o 3 cm i 1 cm w lewo, w dół o 2 cm, w prawo o cm i w dół o cm, w prawo o cm, w góre o cm i w lewo o cm, w góre o cm, w lewo o 3 cm i w lewo o cm. Na czubku dorysuj ogonek".
Ale nie ma potrzeby, by obrazków unikać. To może świadczyć o niepełnej efektywności języków współczesnych, ale nie zmienia faktu, że są w dużym stopniu kompletne.
tqr, nie przekonam cię, ale wierzę, że gdyby trafić na rozmówcę, który chce zrozumieć to język, by wystarczył do wszystkich tych rzeczy. Jesteś jakiś strasznie przekonany, że magiczne formułki i rasizm to niewyobrażalne dla człowieka sprzed iluś lat.
A z Canisem to nawet szkoda gadać. "A gdyby ludziom poucinać ręce, uszy i języki to byś się nie dogadał mimo języka! Widzisz, mam rację"