Здрасте!
Wiém, że wiele osób teraz zaskoczę, bowiem chcę napisać coś konstruktywnego i nie spamowego i nie sławiokonlangowego ani nie Przychodźka (tak przy okazji, okazała się być ukrofaszystką i teraz hejt!) tylko parę swojech przemyśleń, bo sesja.
Chciałbym zatém poruszyć temat nauki języka i przedstawić parę swojech przemyśleń pomysłów w nadziei, że i Wy coś swojego powiecie. Wszystko tu to moje zdanié, i gdy coś jest przedstawiane jako prawda, to jest to moje zdanié jéno.
Jak każdy chyba tu, uczę się języków. I nie są to bardziéj przydatne czasém języki, ale cóż, mogę to robię. Od roku stwierdziłem, że Arj z Arjów powinienem był więcéj czasu poświęcić nauce, a nie Majkraftowi (serjo) czy Łajkapedyji. Przez ten czas miałem mniéj lub bardziéj owocne okresy nauki z którech, jak się łatwo można domyśleć, nie wyszło nic. I to nie takie nic, że po prostu zaprzestałem nauki, ale nie pamiętam praktycznie już nic. Schade. I ostatnimi czasy wróciłem był do nauki, przy okazji poświęcając się rozwojowi bicków (strasznie odstresowuje). I spostrzegłem wiele błędów, które popełniałem w czasie nauki wcześniejszéj, na studjach, jak i nawét teraz. Więc przejdźmy do rzeczy.
Nauka słów każdemu kojarzy się z kuciém. I nie dziwię się, przyzwyczaiła nas do tego szkoła. Tak jesteśmy stworzeni, że wszystko prawie staramy się robić na ostatnię chwilę, co potém zostaje nam téż gdy uczymy się dla siebie. Uczymy się zazwyczaj poprzez schemat wykuj, że bat to nietopérz. Efektywna nauka słownictwa tém sposobém nauczy nas dużo-dużo mniéj, niż nauka na podstawie korpusów/textów. Należy pamiętać, że słowo nie stoi nigdy same, a w parze, tworząc różnego typu wyrażenia, nawét okazjonalne. Kiedy uczymy się takiego wyrażenia, a nie pojedynyczech słów jednocześnie aktywujemy słownictwo. Gdy uczymy się wyrażenia, zapamiętujemy dodatkowo dwa, lub więcéj słów, żywę tkankę języka natywów, gramatykę przy prawie tém samém czy nawét mniéjszém użyciu czasu i sił. Wéźmy za przykład zwrot ins Kino gehen. Powiedzmy, że osoba nowoucząca się języka niemieckiego, nie wié co to gehen czy ins znaczy. Sądzę, że raczéj spamięta ten zwrot szybciéj, gdyby miała się uczyć poszczególnech elementów z osobna. Uważam téż, że gdy uczymy się czasowników, należałoby się uczyć ich z rekcją. Zmusza to nas do aktywizacji słownictwa, bo kiedy ktoś uczyłby się аплодировать кому raczéj by pomyślałby o czémś i jakoś to użył. Człowiek bowiem bardzo nie lubi takowéj 'suchości', i stara się oswajać novum. Tak samo przymiotniki należałoby się uczyć od razu z jakiémś rzeczownikiém, nawét gdyby to miałyby być jakieś pierdoły o niesklejonych piérogach.
Alibo krócéj: słów nigdy się nie powinno uczyć pojedynczo; najlepsze są związki wyrazowe, przysłowia (podwójny plus), oraz praca na podstawie tekstu (polecam zalajkować jakąś stronę w języku docelowém i przepisać ze dziesięć jakiechś wyrażeń). Wbréw pozorom to nie jest wiele nauki.
Tryb pracy także mocno wpływa na naszą naukę. Jesteśmy leniuchami, taka prawda. Tu wiele zależy od osoby się uczącéj. Ja jestem skrajném leniém, i lubię nic nie robić większość czasu. Leżeć i tyle. Ale jak tu pracować, by coś osiągnąć. Gdybyśmy byli tylko leniami, nie byłoby tak źle. Ale chcemy téż dużech efektów w krótkiém czasie. Gdy bierzemy się za coś, zapalamy się i gaśniemy po paru dniach bo ja nic nie zrobiłem takiego, i co z tego, że się uczyłem wczoraj sześć godzin? i nie osiągamy nic mimo większech nakładów pracy własnéj. Gdyby się tak zebrać, i uczyć po te trzy godziny dziennie, to rzeczywiście przenieślibyśmy góry, ale w większości przypadków tak nie będzie. Fajnie jest robić sobie czasem sesyjki, to pomaga, ale lepiéj się uczyć codziennie a mało, nad rzadziéj, a dużo. Czemu tak, mówić nie będę, bo to dość jasne. Ale jak się uczyć, to ile i jak? Polecam wybierać stałą liczbę przyswojonech słów. Dlaczego? Kiedy uczymy się przez godzinę słowa za słowém bez jakiegoś celu, i wyuczymy się ich powiedzmy pięćdziesiąt, to jutro wyuczymy się trzydzieści, albo równie dobrze nic. To bardzo przeszkadza systematyczności. Dobrze jest wyznaczyć sobie małą granicę słów, choćby dziesięć na dzień (to kwadrans tylko). Codziennie staramy się tego wyuczyć, narzucamy to sobie, ale jeżeli już w to wejdziemy, to nasz umysł zapamięta taką codziennę krótkę sesję i przyjdzie to nam dość naturalnie potém. Ale materdyjo, nasermater, dziesięć słów na dzień to za mało, ja jestem pro i chcę jutro już mówić po sumeryjsku/khmersku!!!!!!11111 A chuj Ci w dupę, i tak się tego nie nauczysz. 10 słów X 365 dni daje nam 3560 słów rocznie. To już robi wrażenie, niż 50 słów X 15 sesyj podzielić na 2 (bo połowa słów wyparuje, wiém to sam po sobie, a z małech sesyjek zostaje na dłużéj, przynajmniéj u mnie). Naukę taką fajnie byłoby połączyć z jakąś stałą porą dnia i inną czynnością, najlepiéj fizyczną, bo organizm wtedy przyzwyczaja się do wysiłku, i sam go potrzebuje.
Język należy przyswajać jak natyw. Albo bejbok. Jedno-że i to-że samo. Bardzo smuci mię, że w szkołach uczy się języka od dupy strony, to jest od pisma, potém wymowa, a na końcu lexyka plus gramma. Dziecko przyswaja język inaczéj. Powtarza, robi błędy, przyswaja gramatykę na podstawie zasłyszanech wyrażeń. I to dobry po-mojemu sposób na naukę. Słuchamy coś, uczymy się, przyswajamy, dzięki czemu gramatyka nie jest wyuczoną tabliczką, którą sobie musimy przyswajać, tylko czémś całkowicie naturalném. Drugą bolączką jest wymowa. Najlepiéj jest mieć kogoś, kto nas poprawiać będzie, aż nie nauczymy się mówić i słyszeć natywnie, a wcześniéj będziemy popełniać błędy. Dzieci psecies tes mają z tym ploblemy.
Hmmm, z rzeczy ważnech, do mojech wypocin można dodać by jeszcze tylko to, że należy rewidować często to co już się nauczyliśmy, bo wcale nie musi to być poprawne.
No i czekam na hajty oraz spostrzeżenia innech.