Inna sprawa, że bardziej udają niż umieją. A przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie, będąc w Wilnie (chociaż byłem tam jako niezbyt świadome pacholę). Najlepiej po polsku mówią tam żebrzące dzieci.
O, czyli przez ostatnie kilkanaście lat nic się tam nie zmieniło.
Ale ja tam byłem jak jeszcze (chyba) nie byli w Ónji (my ani oni), ewentualnie świeżo po wstąpieniu, więc mogło się coś tam zmienić... na gorsze.
A już wierzyłem, że litewski jest żywą skamieliną, tylko się pociąć zostaje...
(((((((
Djalektalny tak - tylko on już trochę nie jeździ na rowerze (nie zdziwiłbym się, gdyby najautentyczniejsza żmudzczyzna była w okolicach Puńska), literacki to bardziej twór XIX-XX-wiecznej żmudzkiej "yntelygencji" (której w jakimkolwiek innym kraju nie wpuszczonoby nawet do pługa, tej yntelygencji).
Jeśli chcesz zobaczyć autentyczną żmudzczyznę, bez "poprawek", to wygóglaj sobie Ustawę Rządową 3 Maja w oryginale po żmudzku (jest gdzieś na Wikisourcach) - prawie co drugie słowo to slawizm (i wcale nie ma dużo polonizmów - dominują rutenizmy), żaden spółczesny Żmudzin tego nie zrozumie - uznano chyba, że nawet wielkie przypisy by się na niewiele zdały, bo cały tekst na nowożmudzki zwyczajnie przetłumaczono. "Czystszy" (t.j. mniej zeslawizowany, ale z kolei nieco zgermanizowany) żmudzki był w Prusiech, u Małolitwinów (tam, gdzie powstawały pierwsze żmudzkojęzyczne książki i gazety. Najstarszy ośrodek literackiej żmudczyzny to nie żadne Kowno, ani [broń Boże] Wilno, ale Królewiec!) i na nim nierzadko wzorowali się spółcześni kodyfikatorzy, ale ten djalekt przestał istnieć wraz z ludobójstwem w Prusiech Wzchodnich podczas IIWŚ.
inb4 Dyno hipokryta, bo szkaluje żmudzki za sztuczność, a sam mówi po nowoprusku, bambo prośba xDDDD
Ale ja nie szkaluję - nigdy nie mówiłem, że żmudzki to zły język, ta jego wyidealizowaność wręcz czyni go fajnym (czego nie można powiedzieć o jego użytkownikach), chociaż dużo rzeczy oczywiście spierdolono. Tak samo jak spierdolono parę rzeczy w nowopruskim - za niektóre ustalenia mam ochotę Klussisowi ukręcić łeb (i takowych też nie używam). Co gorsza, większość prusofonów tych absurdów broni idjotycznymi argumentami (bo sami mają chujowe pojęcie o językoznawstwie), a chyba nie ma bardziej beznadziejnej sprawy, niż wytłumaczenie czegoś ignorantowi, który jest święcie przekonany, że wie na dany temat wszystko (a sprawę utrudnia fakt, że wielu z nich to tak naprawdę Żmudzini, a przemówić do rozsądku Żmudzinowi to już jebana Mission Impossible xDDDD). Chyba każdy z nas zna to óczucie.